Pięć lat czekali kibice Lecha Poznań na święto w postaci kwalifikacji do fazy grupowej Ligi Europy. Ale sukcesywnie psuje im się podekscytowanie związane z oglądaniem swojej drużyny w starciu z niezłymi klubami. Najpierw zgodnie z wytycznymi UEFA Kolejorz mógł zapełnić tylko 30% stadionu. Po zmianach obostrzeń rządowych klub mógł wpuścić kibiców już tylko na 25% ogólnej pojemności obiektu przy Bułgarskiej. Istnieje jednak ryzyko, że mecze Ligi Europy odbędą się bez udziału jakichkolwiek fanów.
Z tego też powodu Lech przełożył początek sprzedaży biletów na mecze z Benfiką, Standardem Liege i Rangersami. Sprzedaż miała ruszyć na początku tego tygodnia, ale Kolejorz wydał komunikat, że jej start został przeniesiony na czwartek. Wtedy rząd wyda komunikat o tym, które powiaty znajdą się w czerwonej strefie, gdzie organizacja imprez masowych jest niemożliwa.
Od tego, czy Poznań znajdzie się w strefie czerwonej, zależy sprzedaż biletów na mecz z Benfiką. Rząd co tydzień w czwartek publikuje informację o zmianach w oznaczeniu stref w kraju. Regulacje wchodzą w życie dwa dni później i utrzymują się przez kolejny tydzień. Zatem jeśli w czwartek Poznań będzie oznaczony jako strefa czerwona, wówczas sprzedaż biletów na to najbliższe spotkanie na pewno nie ruszy.
Nie będzie nawet 25%?
Lech wyszedł z założenia, że bilety tak czy siak się sprzedadzą. Zainteresowanie nimi jest ogromne, właściwie codziennie klub jest oblegany pytaniami “kiedy, co z karnetowiczami, ile biletów będzie w puli?” i tak dalej. Pierwszeństwo przy nabywaniu biletów na Ligę Europy będą mieli wspomniani karnetowicze i przypuszczalnie pula dla nich rozejdzie się w trymiga. Sprzedaż tych około 10 tysięcy wejściówek (przy założeniu, że jednak te 25% stadionu bedzie można zapełnić) to tak naprawdę kwestia dwóch dni. Zatem nie ma sensu ruszać ze sprzedażą wejściówek już teraz, jeśli istnieje ryzyko, że w czwartek rząd oznaczy Poznań i okolice jako czerwoną strefę.
Udział publiczności w meczu z Benfiką zależy tak naprawdę tylko od jednego czynnika. Strefa czerwona jest wprowadzana w danym powiecie wtedy, gdy w ciągu ostatnich 14 dni liczba zachorowań przekroczyła w nim 12 na 10 tysięcy mieszkańców. W Poznaniu wskaźnik zapadalności w ostatnich dwóch tygodniach bardzo niebezpiecznie zbliża się właśnie do tego pułapu. W samym poprzednim tygodniu liczba zarażeń na 10 tysięcy mieszkańców przekraczała już ten próg, ale ministerstwo bierze pod uwagę dynamikę wzrostu zarażeń z ostatnich dwóch tygodni.
Wszystko w rękach statystyki
Zatem teraz wszystko leży w rękach sanepidu i samych mieszkańców Poznania i okolic. Statystyka będzie nieubłagana – jeśli wskaźnik przekroczy te 12 zarażeń na 10 tysięcy mieszkańców, to fani Kolejorza obejrzą mecz jedynie w telewizji.
A co z meczami ze Standardem i Rangersami? Cóż, tu już wszystko zależy od dynamiki zarażeń. Jak wspomnieliśmy, rząd co tydzień wydaje komunikaty w sprawie zmiany oznaczeń stref. Więc tu będzie trzeba się przyglądać wspomnianemu wskaźnikowi na tydzień przed spotkaniem. Ale biorąc pod uwagę ostatnią dynamikę wzrostu zarażeń w kraju, trudno być w tej kwestii optymistą. Chyba, że zmieni się coś w rządowych obostrzeniach.
Kibicom Lecha pozostaje wypatrywać czwartkowego komunikatu Ministerstwa Zdrowia.