Reklama

Tottenham wytrzymał ciśnienie

redakcja

Autor:redakcja

29 września 2020, 23:33 • 3 min czytania 6 komentarzy

Wybaczcie, że tak ordynarnie, już w tytule, no ale musieliśmy jakoś nawiązać do tej sytuacji. Nieczęsto na tym poziomie zdarza się, by stoper po prostu zbiegł sobie do szatni. Nie wiemy do końca po co, ale się domyślamy. Było tak: Eric Dier zszedł z boiska prosto do tunelu. Za nim pofrunął z desperackim okrzykiem Jose Mourinho. Po chwili Dier wrócił na boisko, Mourinho na ławkę, a Spurs zaczęli grać lekko i przyjemnie, jakby z ich serc spadł ogromny kamień. Taka unikalna historia rozegrała się podczas dzisiejszego starcia Tottenhamu z Chelsea w ramach EFL Cup. 

Tottenham wytrzymał ciśnienie

Trochę naciągnęliśmy, by wizyta w toalecie Diera stała się pewnym symbolem, ale niewiele. Bo Tottenham istotnie po przerwie, a już szczególnie w końcówce grał o wiele lepiej od Chelsea i przede wszystkim – od tego, co zaprezentował widzom przed przerwą. Po pierwszych 45 minutach zastanawialiśmy się, czy w ogóle londyńczykom zależy na awansie. Już w 19. minucie na prowadzenie wyszli goście i stało się to po prawdziwym wielbłądzie Reguilona. Gość, który miał zapewnić stabilizację w tyłach, najpierw wdał się w głupi drybling, a potem został bezlitośnie poskładany przez Azpilicuetę. Dwie duże wtopy w jednej akcji.

Oczywiście, trzeba też pochwalić Wernera, który wcale nie miał łatwej piłki. W gąszczu obrońców zdołał oddać taki strzał, że żaden z nich nie zdołał zablokować piłki, a Lloris nie miał absolutnie żadnych szans, by ją sięgnąć. Natomiast zanim wpadniemy tutaj w euforyczny ton… To był jeden z trzech celnych strzałów w całej pierwszej połowie.

Tottenham tak naprawdę próbował się odgryźć tylko dwa razy.

Raz Gedson Fernandes szarżował w polu karnym, ale zabrakło mu trochę nogi, by jeszcze podciąć piłkę nad Mendym. Raz Lamela świetnie złożył się do strzału. Jasne, gdyby w bramce stał Kepa, prawdopodobnie wystarczyłoby to, by wygrać pierwszą połowę. Może nawet strzelając trzy gole, bo poza wpuszczeniem dwóch bramek Kepa jeszcze z jedną bonusową wypracowałby samodzielnie. Ale dzisiaj między słupkami Chelsea stanął Mendy i generalnie zagrał bardzo udanie.

Najwięcej roboty miał po przerwie, gdy próbę rehabilitacji podjął Reguilon. Świetna praca na nogach, refleks i w efekcie dobra interwencja. Poza tym bez większych wygibasów, to prawda, ale wynikało to przede wszystkim z braku ostatniego podania w zespole Spurs. Bo że inicjatywę odzyskali – to widać po liczbach. Posiadanie piłki przed przerwą? 28%. Po przerwie? Już prawie 50%, a pamiętajmy – przez moment grali w dziesiątkę! Jeszcze więcej mówi fakt, że przed wyrównującym golem swoje próby pokonania Mendy’ego zaprezentowali Kane, Reguilon, Lamela, Aurier i Bergwijn. Szczególnie ten ostatni mógł chyba zachować się lepiej, ale usprawiedliwia go fakt, że było to jeszcze przed wyprawą Diera po inspirację do szatni.

Reklama

Czy to był punkt zwrotny? Cztery minuty po jego powrocie Lamela świetnie wykończył centrę Reguilona właśnie i zrobiło się 1:1. Mało?

Pierwszy do rzutu karnego w serii jedenastek podszedł Eric Dier.

Tym razem wytrzymał ciśnienie, a w ślad za nim bezbłędnie wykonali swoje jedenastki Lamela, Hojbjerg, Lucas i Kane. Chelsea już przy Jorginho miała chyba trochę farta, to uderzenie wyglądało na dość anemiczne. Przestrzelił zaś zupełnie Mason Mount, który i w meczu miał jedno bardzo kiepskie zagranie przy kontrze dwóch na jednego. Młody zawodnik uderzył obok słupka i awans Tottenhamu do kolejnej fazy stał się faktem.

Awans mimo wszystko zasłużony. Choć w pierwszej połowie Spurs kompletnie oddali inicjatywę, to nawet wtedy mieli dwie świetne sytuacje. Chelsea poza golem stworzyła sobie tak naprawdę niewiele – raz zakiwał się w szesnastce gospodarzy Kante, raz nieco zbyt długo zbierał się do strzału Werner. Gdyby Mourinho dziś odpadł, po raz pierwszy od dawna przytaknęlibyśmy jego tyradom o braku sprawiedliwości w futbolu. A tak – znów zyskuje trochę czasu i zaufania kibiców. A nie jest o to łatwo, gdy odsuwasz od jakiegokolwiek grania Dele Alliego, a w lidze na wejściu przegrywasz u siebie z Evertonem.

Pierwszy oddech Mou złapał wygrywając 5:2 z Southamptonem, drugi dzisiejszego wieczoru.

Tottenham – Chelsea 1:1 (0:1)

Lamela 83′ – Werner 19′

Fot.Newspix

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

6 komentarzy

Loading...