Sobotnia prasa to głównie po-reprezentacyjna młócka, ale jest też kilka tematów ligowych – na przykład zapowiedź osłabień Górnika Zabrze, które nie muszą się skończyć na sprzedaży Pawła Bochniewicza.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Nie na taką kadrę czekali kibice. Biało-Czerwoni wciąż bez wygranej w Lidze Narodów.
Dziesięć miesięcy bez piłki reprezentacyjnej nie było czasem całkowicie pozbawionym kadrowiczów. Kibice dostali w tym czasie film „Niekochani”, w którym piłkarze wprost wyłuszczyli, jak chcieliby, aby myślano o kadrze. A właściwie: jakiego myślenia nie chcą. Wojciech Szczęsny stwierdził, że denerwuje go dyskusja o stylu, bo tego polska kadra nigdy nie miała. Grzegorz Krychowiak na ostatnim zgrupowaniu powiedział niemal to samo, tyle że innymi słowy. Przekaz był jasny: nieistotne wrażenia artystyczne, ważne, by się zgadzał wynik.
Patrząc z tej perspektywy, w piątek po pierwszej połowie można było jeszcze uznać, że Polacy odnoszą pewien sukces. Bo choć byli tylko tłem do bawiących się piłką Holendrów, to najważniejsze zrobili: nie stracili gola. Tyle że to taktyka bardzo ryzykowna: wystarczyłoby, aby Quincy Promes w ostatnich sekundach pierwszej połowy uderzył minimalnie celniej, a piłka zamiast odbić się od słupka, wpadłaby do bramki Szczęsnego.
Po zakończeniu meczu o sukcesie mowy jednak nie było. Polacy pozostawili po sobie obraz zespołu bezradnego w ofensywie, cofniętego, którzy przez prawie cały mecz przyglądali się, co robią ich rywale. I których za tak defensywne ustawienie skarcił Steven Bergwijn. Wystarczyło, by w drugiej połowie zaprezentował pod bramką Szczęsnego lepszą skuteczność niż Memphis Depay i Polacy przegrywali 0:1. A że przy piłce byli podczas tego spotkania niezwykle rzadko, to nawet nie za bardzo mieli sytuacje, by to odrobić.
Noty od PS za ten mecz.
Bartosz Bereszyński
OCENA: 4
Wraca pytanie, czy on powinien być ustawiany na lewej obronie. Przy golu dla Holendrów złamał linię, czyli zagapił się i gdy koledzy z obrony ustawili się wyżej, to on był najbliżej Wojciecha Szczęsnego i nie było mowy o spalonym. W ofensywie starał się być aktywny, często odwiedzał połowę Holendrów.
Sebastian Szymański
OCENA: 4
Polacy w tym meczu myśleli głównie o bronieniu, ustawieni szóstką w defensywie, gdy Sebastian Szymański stawał się obrońcą. Wtedy trudno myśleć o kontrze, więc utrudniało to zadanie również Szymańskiemu. Nie był szczególnie widoczny w ofensywie.
Grzegorz Krychowiak
OCENA: 3
Zerknijmy na statystyki za pierwszą połowę. Polacy utrzymywali się przy piłce przez 35 procent czasu gry, wymienili 169 podań, podczas gdy Holendrzy byli przy piłce przez 65 procent (355 podań). Za taki stan odpowiadają również środkowi pomocnicy, bo Polacy nie potrafili utrzymać się przy piłce, a trudnością było wymiana trzech podań. Krychowiak nie dawał reprezentacji tyle, ile w przeszłości.
W kadrze Francji w starciu ze Szwecją może zadebiutować 17-letni Eduardo Camavinga.
Jak podał magazyn „France Football”, w historii francuskiej piłki pomocnik znajdzie się na trzecim miejscu. Najmłodszym reprezentantem był Julien Verbrugghe. W 1906 roku wystąpił w barwach Les Bleus mając 16 lat, 10 miesięcy i 6 dni. Na drugiej pozycji znajduje się Maurice Gastiger, który w 1914 roku zagrał w narodowych barwach w wieku 17 lat, 4 miesięcy i 5 dni.
Oznacza to, że Camavinga może zostać najmłodszym debiutantem po I wojnie światowej. Tu z kolei „rekord” należy do Rene Girarda, który w 1932 roku wystąpił w kadrze w wieku 17 lat i 11 miesięcy. Czyli od 88 lat nie zdarzyło się, aby niepełnoletni piłkarz rozegrał mecz w reprezentacji Francji. Miano najmłodszego debiutanta po II wojnie należy do zawodnika polskiego pochodzenia Maryana Wisniewskiego (napastnika m.in. Lens), który „rekord” ustanowił w 1955 roku, mając już ponad 18 lat.
W dwóch pierwszych kolejkach nowego sezonu Stal Mielec, Podbeskidzie i Warta wywalczyły w sumie zaledwie dwa punkty. Zdaniem trenera Podbeskidzia chodzi nie tylko o przeskok sportowy.
(…) Ekstraklasa i I liga do dwie różne rzeczywistości. Oprócz poziomu gry różnice są choćby w sędziowaniu. Skrzydłowy Warty Michał Jakóbowski, który w meczu z Lechią (0:1) dostał dwie żółte kartki za symulowanie w polu karnym, błyskawicznie przekonał się, że arbitrzy w najwyższej lidze widzą więcej (i mają do pomocy VAR). Na sędziów zwraca uwagę również trener Podbeskidzia. – Jako beniaminek jesteśmy narażeni na to, że sędziowie będą reagowali na krzyki „ała!” rywali, a my będziemy musieli być naprawdę mocno faulowani, żeby przewinienie było odgwizdane. Możemy opowiadać, że sędzia chce być obiektywny, ale to tak nie działa. Jeśli Sergiu Hanca krzyknie i się położy w starciu z Gachem, arbiter zawsze będzie patrzył na Hancę. Tak jest i trzeba się tego nauczyć – przekonuje Krzysztof Brede.
SPORT
Noty “Sportu” ogólnie trochę delikatniejsze niż PS. Wyjątkiem Sebastian Szymański.
Bartosz BERESZYŃSKI – 5
Nie miał najlepszego wejścia w mecz. Najpierw nie sięgnął piłki, a następnie zbyt łatwo dał sobie futbolówkę odebrać. Później było dużo lepiej. W defensywie, ale też w ofensywie, bo to on był autorem najbardziej efektownego zagrania naszego zespołu przed przerwą, kiedy piętką odegrał do Klicha. W drugiej połowie to zza jego pleców wyłonił się Hateboer, który wyłożył Bergwijnowi piłkę, jak na tacy i rywal objął prowadzenie.
Sebastian SZYMAŃSKI – 3
Był zdecydowanie najmniej widocznym zawodnikiem naszego zespołu w pierwszej połowie. Ani raz nie pokazał się do gry na prawym skrzydle. Po przerwie wcale nie było lepiej. W akcji zaczepnej widziany był raz, a na dodatek skończyła się on jakieś 40 metrów od holenderskiej bramki. Nie ma wątpliwości, że nawet z 35-letniego Jakuba Błaszczykowskiego w średniej dyspozycji ligowej mielibyśmy w tym meczu większy pożytek.
Wkrótce niewiele może zostać z solidnej defensywy Górnika Zabrze.
(…) Teraz ma odejść kolejny z obrońców. Chodzi o wspomnianego Bochniewicza, który jest bliski przejścia do SC Heerenveen. Holendrzy mają sporo zapłacić, bo aż 1,4 mln euro. Jeśli wszystko zakończy się powodzeniem, to będzie to jeden z najwyższych transferów w historii klubu z Roosevelta. Taka gotówka na pewno się przyda, ale zabrzanie stracą swojego kapitana i zawodnika, który właśnie znalazł się w kadrze Jerzego Brzęczka.
A to może nie być koniec zmian w defensywie Górnika. Działacze, pytani o ewentualne oferty dotyczące Wiśniewskiego, wciąż jeszcze młodzieżowego reprezentanta Polski, mówią, że ich nie ma, ale wszystko może się szybko zmienić. Okienko transferowe jest przecież otwarte jeszcze do 5 października. – Niewykluczone, że Przemek jest obserwowany przez na przykład tureckie kluby. Może być drugim czy trzecim wyborem przy ewentualnym transferze – da się usłyszeć w klubie z Zabrza. Podobnie było zresztą z Bochniewiczem. Heerenveen początkowo chciał sprowadzić holenderskiego środkowego obrońcę Timo Letscherta z Hamburger SV. Kiedy to nie wyszło, ekipa z Eredivisie zagięła parol na polskiego defensora, który ma świetny początek sezonu. Z Górnikiem jest przecież na czele ekstraklasy, a do tego zdobywa bramki. Tak było w meczu 1/32 Pucharu Polski z Jagiellonią (3:1) i tydzień temu w starciu ze Stalą w Mielcu (2:0).
Mimo że Desley Ubbink terminuje w Podbeskidziu od ponad roku, to wciąż jeszcze może się czuć jak… świeży nabytek.
Desley Ubbink wprawdzie świętował niedawno awans z drużyną do ekstraklasy, ale w poprzednim sezonie należał do grona pechowców. Zawodnik ten pod Klimczok trafił w sierpniu zeszłego roku, już w trakcie trwania rozgrywek. Zagrał w czterech meczach rundy jesiennej i to właśnie czwarty z nich okazał się dla niego bardzo nieszczęśliwy. W starciu przeciwko Chojniczance holenderski środkowy pomocnik zerwał więzadło w kolanie i stało się jasne, że czekać go będzie kilkumiesięczny rozbrat z futbolem. Początkowo mówiono, że do treningów powinien wrócić w maju, co oznaczało, że miał marne szanse na to, aby pojawić się na placu gry jeszcze w poprzednim sezonie.
Pandemia spowodowała jednak opóźnienie w rywalizacji i dlatego 27-letni piłkarz zdążył jeszcze pojawić się na boisku w ubiegłych rozgrywkach. Wystąpił, wchodząc z ławki, w starciu z GKS-em Jastrzębie, a także zagrał przeciwko Sandecji Nowy Sącz od pierwszej minuty. Trener Krzysztof Brede podkreślił, że w nowym sezonie będzie liczył na tego zawodnika, po czym udowodnił, że nie rzuca słów na wiatr. Ubbink zagrał w obu meczach nowego sezonu. Za każdym razem wchodził wprawdzie z ławki, ale w sumie uzbierał całkiem sporo, bo 51 minut. I spisał się całkiem nieźle, bo w starciu z Górnikiem w Zabrzu zaliczył asystę przy trafieniu Kamila Bilińskiego. Było to drugie otwierające podanie tego zawodnika, odkąd trafił pod Klimczok, bo jedną asystę zdołał zaliczyć jeszcze w I lidze.
SUPER EXPRESS
Lewandowski byczy się na jachcie, a nowy piłkarz rezerw Legii, Lionnel Yakam Negou chce być jak Sadio Mane, który zaczynał w tej samej akademii co on.
„Super Express”: – W jaki sposób trafiłeś do Legii? Długo się zastanawiałeś nad propozycją?
Lionnel Yakam Negou: – Może pięć dni. W międzyczasie rozmawiałem z moim portugalskim menedżerem, tym samym, który reprezentuje na przykład Rafaela Lopesa. Radziłem się też rodziny. No i szukałem informacji o Polsce, o Legii. Wszystko skłoniło mnie do wniosku, że Legia będzie najlepsza dla mojego rozwoju.
– To znaczy, że miałeś inne propozycje?
– Tak. Z Włoch, Cypru, Izraela, Turcji… Ale uznałem, że najlepsze warunki będę miał tutaj.
– Szukając w necie informacji o Legii, na co natrafiłeś?
– Najpierw na kibiców. I to, co robią na trybunach. Imponujące i nawet trochę się przestraszyłem. Tu jest pełna moc od samego początku do końca, jeśli chodzi o doping.
Fot. FotoPyK