Reklama

Holendrzy myślą, jak grać w piłkę. Polacy myślą, jak wygrać mecz

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

04 września 2020, 12:26 • 8 min czytania 5 komentarzy

Grał w młodzieżówce z Frenkie de Jongiem, debiutował w Eredivisie u Dwighta Lodewegesa, tymczasowego selekcjonera reprezentacji, dziś gra w Cracovii. – Holendrzy myślą, jak grać w piłkę, Polacy myślą, jak wygrać mecz. Myślę, że to największa różnica w naszych mentalnościach. W Holandii kiedy przegrasz, ale grałeś dobrze, zespół funkcjonował, jest OK. W Polsce lepiej jest grać źle, ale mimo to wygrać. Wasza mentalność jest lepsza w codziennym życiu. Z takim nastawieniem łatwiej osiągacie swoje cele – opowiada nam Pelle van Amersfoort.

Holendrzy myślą, jak grać w piłkę. Polacy myślą, jak wygrać mecz

Kto z holenderskich piłkarzy był twoim idolem?

Kiedy byłem młody, uwielbiałem Ronaldinho z czasów Barcelony. Nie wiem czy idol to dobre słowo, nigdy nie miałem wielkich idoli, ale lubiłem na niego patrzeć. Jeśli chodzi o Holendrów… Raczej nikim się nie fascynowałem. Może Arjenem Robenem? Wielki piłkarz, fajny styl grania, jeśli muszę wybrać, wskazałbym jego.

Ciekawe, bo masz inny styl i grasz raczej w środku pola.

A wtedy grałem tak w ogóle na środku obrony. Nie miało to dla mnie wielkiego znaczenia, ale jak mówię – w Holandii nigdy nie miałem wielkich idoli.

Robben kojarzy się też z dobrymi czasami. Nie było was na mundialu ani Euro – kryzys w holenderskiej piłce wciąż trwa czy został już zażegnany?

Jakieś dwa lata temu mogliśmy jeszcze mówić o lekkim kryzysie. Zawsze kwalifikowaliśmy się do wielkich turniejów, a nagle tego nie było. Dziś mamy świetną drużynę, kryzysu już nie ma. Choć są lekkie perturbacje – w zeszłym tygodniu przecież nasz trener Ronald Koeman poszedł pracować do Barcelony. Ale w tej drużynie jest tylu świetnych piłkarzy i tak dobra atmosfera, że to nie będzie miało wielkiego znaczenia. Będzie OK. W mojej opinii kryzysu już nie ma.

Zastąpi go tymczasowo Dwight Lodeweges, trener dla ciebie szczególny, bo to u niego debiutowałeś w Eredivisie.

Bardzo dobry trener, wiele dla mnie zrobił dając mi szansę grania. Pamiętam, graliśmy na wyjeździe z Vitesse. Ciężki mecz, 1:1, wszedłem około 65 minuty. Byłem bardzo wdzięczny za tę szansę, miałem wtedy 18 lat. Dla mnie to był ogromny krok, moment, w którym uznałem, że marzenia mogą się spełnić. Prowadził mnie nie tylko w Heerenveen, ale też gdy grałem w reprezentacji U-21. Myślę, że ma też umiejętności, by prowadzić pierwszy zespół.

Reklama
Pytanie, czy nie ma za małego nazwiska jak na holenderską kadrę.

Myślę, że to nie problem, bo przecież pracował przy reprezentacji przez długi czas u boku Ronalda Koemana. Piłkarze doskonale go znają, to z nim wygrywali w ostatnich miesiącach mecz za meczem. Może nie ma wielkiego nazwiska, ale może być wielkim trenerem dla tej drużyny. Dlaczego musisz mieć duże nazwisko do pracy z reprezentacją? Po co ci one? Ale wiadomo, może być tak, że po meczu z Polską go zmienią i zatrudnią kogoś innego.

Widziałeś kiedyś większy talent niż Frenkie de Jong, z którym grałeś sporo w młodzieżowych reprezentacjach?

Nie. Pamiętam, graliśmy razem na mistrzostwach Europy U-19 w Grecji. W tym momencie pomyślałem sobie: co za piłkarz. Byłem przekonany, że będzie wielką gwiazdą światowej piłki.

W młodzieżowej piłce granice się zacierają, duża była różnica pomiędzy nim a tobą?

Duża. Pomiędzy nim, a każdym pozostałym piłkarzem w naszej reprezentacji. Potrafił rzeczy, których inni nie mieli. Nie da się tego porównać. Najlepszy był w dryblingu z piłką. Nie dało mu się jej zabrać. Nie wiedziałem, jak to robi. Niby z jednej strony był chudy, a z drugiej tak silny. Na pewno był najbardziej utalentowanym piłkarzem w drużynie. No i ciągle szedł w górę. Kiedy mieliśmy spotkania z poszczególnymi selekcjonerami, większość słuchała, a on potrafił się nie zgodzić. “Nie, jest inaczej niż mówicie, moim zdaniem lepiej będzie tak i tak”. Potrzeba dużej pewności siebie, żeby wejść w polemikę z selekcjonerem, nie zgodzić się z nim. To też pokazuje, dlaczego jest inny niż reszta. Widzi piłkę po swojemu, inaczej, szerzej.

Utarło się, że Eredivisie to najlepsza liga dla młodego piłkarza. Co sądzisz o tej opinii?

Zgadzam się. Myślę dokładnie tak samo. Przede wszystkim dlatego, że w Eredivisie młodzi dostają bardzo dużo szans. W lidze holenderskiej nie patrzy się tak przychylnie na doświadczonych zawodników. Robisz postępy, dobrze wyglądasz – na pewno dostaniesz szansę. Nawet jak 18-latek nie gra dobrego meczu, trener wciąż utrzymuje w nim pewność siebie. “Spokojnie, zagrasz znowu, znowu i znowu”. I gra pięć meczów z rzędu. Początki dla każdego młodego są trudne, często dochodzą nerwy, ale jest łatwiej, gdy piłkarz ma pewność, że nawet jak coś zrobi źle, dostanie rzetelną szansę.

Szkoleniowcy rozumieją, że to pierwsze kroki w dużej piłce. Jesteś młody, musisz się uczyć. To dodaje pewności siebie, gdy wiesz, że nawet jak się pomylisz, nie będziesz skreślony. Jasne, jeśli pięć czy dziesięć meczów nie grasz nic, w końcu cię posadzą na ławce. Być może jeszcze nie jest to twój czas. Ale jak mówię – szansę będziesz miał. Myślę, że to różnica pomiędzy Eredivisie i innymi krajami.

Reklama
Twoim zdaniem wciąż jest z tym w Polsce problem?

Nie, bo w Polsce też musisz grać młodymi piłkarzami.

Bo jest taki przepis.

Trener daje młodym piłkarzom sporo szans. W każdym meczu jeden zawsze gra. Trener korzysta bardziej z doświadczonych zawodników, ale pamiętajmy, że ta liga jest o wiele cięższa fizycznie. Młodym jest trudniej wejść na ten poziom. To też różnica, która sprawia, że nie możesz porównać tych lig. Holendrzy zawsze mówią, że młodzież jest przyszłością. Kluby płacą duże pieniądze, są czynione duże inwestycje w piłkę młodzieżową, żeby wychowywać wschodzące gwiazdy, które w przyszłości dadzą zarobić. Kładzie się na to bardzo duży nacisk. Wiadomo – jest różnica pomiędzy Ajaksem czy PSV a resztą, ale nie tak wielka. Nawet te mniejsze kluby dużo inwestują w młodzież.

Jakie jeszcze dostrzegasz różnice pomiędzy Polską i Holandią?

W Holandii chcemy grać w piłkę i to najważniejsze. W Polsce najbardziej patrzy się na wygrywanie. Holendrzy myślą, jak grać w piłkę, Polacy myślą, jak wygrać mecz. Myślę, że to największa różnica w naszych mentalnościach.

W Holandii kiedy przegrasz, ale grałeś dobrze, zespół funkcjonował, jest OK. W Polsce lepiej jest grać źle, ale mimo to wygrać. Jasne, chcemy grać dobrze i wygrywać, ale czasami nie jest to możliwe. Wasza mentalność jest lepsza w codziennym życiu. Z takim nastawieniem łatwiej osiągacie swoje cele. My w zeszłym sezonie też coś osiągnęliśmy. Jechaliśmy na finał z takim poczuciem, że nikt nie chce przegrać. Zaliczyliśmy świetny występ i wygraliśmy puchar. Osiągnęliśmy cel. Pierwszy raz w karierze mogę powiedzieć, że podniosłem trofeum. Dla mnie to duża sprawa. Nie każdy zawodnik może to o sobie powiedzieć. Przestawiłem się już na wygrywanie.

Ale lepiej chyba wychowywać młodzież w tej pierwszej mentalności.

Tak, według mnie lepiej uczyć młodego piłkarza grać w piłkę.

Kiedy przegrywałeś, ale grałeś dobrze, słyszałeś od trenerów pochwały?

Tak. Chodzi o to, żeby grać dobrze, to lepsze dla młodych.

Gdzie widzisz słabości holenderskiej kadry?

Nie mogę powiedzieć.

Myślałem, że nam trochę pomożesz!

Na każdej pozycji mamy dobrych piłkarzy i serio nie wiem, gdzie mogą leżeć nasze słabości.

To może inaczej – jak powinniśmy zagrać?

Tak jak zawsze – agresywnie. To coś, w czym Polska jest bardzo dobra. Macie wielu silnych zawodników, którzy bazują na fizyczności. To największa różnica między naszymi drużynami. My też mamy silnych obrońców jak van Dijk, de Vrij czy de Ligt, który nie zagra. Ale też macie piłkarzy z jakością.

Odnalazłeś się w tym agresywnym futbolu?

Tak. Widzę w tym plusy, bo mogę bardziej rozwinąć u siebie tę fizyczną stronę. Na przestrzeni roku bardzo się rozwinąłem pod tym względem. Gramy dobrą piłkę, ale często trafiają się trudne mecze. Takie typowe box to box, jak na przykład z Podbeskidziem.
Dużo dośrodkowań, dużo szybkich ataków… Piłka często przelatuje ci nad głową, a mam wrażenie, że w ekipie grającą w piłkę miałbyś lepsze liczby.
To też trudne dla mnie. W tym sezonie gram bardziej jako numer sześć-osiem. Zaczynałem jako numer dziesięć.

A do Polski przychodziłeś po sezonie, w którym grałeś jako dziewiątka.

Każdego roku idę głębiej.

W następnym sezonie środek obrony…

A potem na bramkę! Dwa sezony i jestem bramkarzem! (śmiech) OK, muszę sobie z tym poradzić i grać też na tej pozycji. Styl, w jakim gramy, jest ciężki, by mieć asysty czy strzelać gole. W tamtym sezonie miałem 11 goli i 5 asyst. Myślę, że to dobry wynik, zwłaszcza że na koniec wygraliśmy puchar. To, co udało się nam zrobić, było niesamowite. W tym sezonie muszę znów się rozwinąć. Mam teraz więcej zadań defensywnych. Ale OK, to moja praca, muszę się dostosować i nabyć nowe umiejętności.

Po meczu z Malmoe jesteś rozczarowany czy uważasz, że to normalny wynik, gdy mierzysz się z rywalem z takiej półki?

Oczywiście, że rozczarowany. Nie może być inaczej, jeśli w 35 sekundzie dostajesz gola na 0:1 i już na samym początku meczu masz jego przełomowy moment. Cały czas walczyliśmy, ale na przerwę schodziliśmy z 0:2. Jeśli strzelilibyśmy na 1:2, nawet przypadkowo, fartem, mecz zacząłby wyglądać inaczej. Ciągle wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie to zrobić. Zobaczylibyśmy, że jeszcze można wrócić. Z Podbeskidziem wracaliśmy dwa razy.

Szwedzi mieli jakość. To normalne, że różnica w budżetach jest ogromna, Malmoe zwykle kwalifikuje się do fazy grupowej europejskich pucharów. Wiedzieliśmy o tym, ale jak mówię – jak zaczynasz mecz od 0:1, wiele się sypie. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Ale mimo to jestem dumny z chłopaków, bo cały czas walczyliśmy. To porażka, która może nas czegoś nauczyć. I musimy doceniać, że tam graliśmy. Choć, wiadomo, odpadliśmy. Trzymamy głowę w górach.

Kto jest lepszy, Rafa Lopes czy Marcos Alvarez?

Ciężko ich porównać. Zupełnie inni zawodnicy. Marcosa widziałem tylko cztery tygodnie. Na pewno ma świetny strzał, Rafa z kolei dużo biegał, także w głębi pola.

Alvarez może być gwiazdą ligi?

Tak, myślę, że tak.

No dobra, czego się dziś spodziewasz?

Może nie widziałem zbyt często polskiej reprezentacji, ale w aspekcie fizyczności możecie być lepsi od nas. Jesteśmy zespołem, który na pewno możecie pokonać. Będzie ciężki mecz dla obu stron. Muszę wspierać swój kraj, więc skoro mamy w tym momencie wielu fantastycznych piłkarzy, myślę, że wygramy.

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
3
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Komentarze

5 komentarzy

Loading...