Reklama

Czy to faktycznie najlepsze okienko w Polsce od lat? „Wreszcie jest normalnie”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

24 sierpnia 2020, 16:46 • 11 min czytania 29 komentarzy

Wszyscy obawialiśmy się, iż koronawirus sprawi, że latem podczas okna transferowego nie za bardzo będzie się czym w Ekstraklasie emocjonować. Tymczasem teraz zewsząd słychać głosy, że to najciekawsze i najlepsze mercato od lat. Nie brakuje obiecująco zapowiadających się obcokrajowców, którzy nie mają 35 lat. Głośne powroty do Polski? Odhaczone. Są także ciekawe ruchy między klubami i wyciąganie talentów z niższych lig. Czy faktycznie tak dobrze z zakupami naszych klubów już dawno nie było? Czy realia polskiego rynku transferowego uległy większej zmianie przez pandemię? Dlaczego ustał ruch na linii Hiszpania-Polska? Z jakiego powodu kluby mniej ryzykują? Między innymi o tym porozmawialiśmy z kilkoma agentami.

Czy to faktycznie najlepsze okienko w Polsce od lat? „Wreszcie jest normalnie”

Trudno uznać, że jest nudno, gdy na naszych boiskach stawiają się tacy zawodnicy jak Marcos Alvarez, Rivaldinho, Samuel Mraz, Alexander Gorgon, Stefan Savić, Yaw Yeboah czy Mikael Ishak, a lada dzień w Poznaniu zamelduje się Jan Sykora. Raczej nikt nie kręci nosem, że do Ekstraklasy wrócili Artur Boruc, Bartosz Kapustka, Waldemar Sobota, Jakub Świerczok i Michał Kucharczyk. Nie narzekamy również, gdy czołowi ligowcy pokroju Filipa Mladenovicia, Rafaela Lopesa, Alana Czerwińskiego czy Pavelsa Steinborsa zostają w kraju dzięki zmianom klubów.

Tak to widzą dziennikarze i kibice. A czy ci, którzy znają ten świat od środka, mają podobne zdanie?

WRESZCIE JEST NORMALNIE

W teorii ruchy naszych klubów są ciekawe i przemyślane. Sprowadzeni piłkarze przynajmniej na papierze dysponują dużą jakością. Często chodzi o nazwiska, które już gdzieś coś pokazały, a w przeciwieństwie do poprzednich lat, znajdują się w optymalnym wieku. Sporo dzieje się także na rynku wewnętrznym, choćby na przykładzie naszej agencji – mamy już w tym okienku sześć transferów do Ekstraklasy, z czego tylko jeden dotyczy obcokrajowca. Ogólnie profil transferów, których dokonano w ostatnich tygodniach, wydaje się obiecujący. Fajnie zapowiadają się ruchy Pogoni Szczecin, Lecha Poznań, Cracovii, Zagłębia Lubin, oczywiście też Legii Warszawa. Może to okienko będzie małym przełomem – mówi Mateusz Ożóg z agencji Seven United Gmbh. Prowadzi ona karierę Jakuba Koseckiego, a tego lata ma na koncie takie transakcje jak Lorenco Simić w Zagłębiu Lubin, Rafał Makowski w Śląsku Wrocław czy Dawid Szymonowicz w Cracovii.

Też mam wrażenie, że to bardzo ciekawe okienko, a może po prostu wreszcie normalne, takie, jakie powinno być zawsze. Nasze kluby miały więcej czasu niż zwykle, żeby w trakcie przerwy w rozgrywkach przygotować się na lato. Widać, że pracują już trochę inaczej, są coraz bardziej profesjonalne w takich tematach jak skauting i szykowanie wzmocnień. Przykładem Marcos Alvarez z Cracovii, którego sprowadzenie pokazuje, że zakupy nie zaczynają się dopiero wtedy, gdy kończy się sezon, pewne ruchy są planowane z wyprzedzeniem. Tak było chociażby w przypadku Mraza. Zagłębie wiedziało, że straci Bartosza Białka i odpowiednio wcześnie rozpoczęło prace nad sprowadzeniem następcy. Zmiana w ataku przebiegła bardzo płynnie – uważa Rafał Kędzior z FairSportu, który dopiero co przyprowadził Samuela Mraza do Zagłębia Lubin.

Reklama

I dodaje: – Pozytywnym sygnałem zachodzących zmian jest także większy ruch na rynku wewnętrznym. Trudniej o pomyłkę, gdy masz zawodnika sprawdzonego w tej lidze, gdy możesz go obserwować na co dzień z rywalami, z którymi ty też się mierzysz. To temat łatwiejszy co do skuteczności polityki transferowej, lecz nie zawsze tańszy. Nikt nie chce małym kosztem wzmacniać ligowej konkurencji, ale w wielu przypadkach warto nieco głębiej sięgnąć do kieszeni. Kluby coraz częściej dochodzą do wniosku, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi i szukać gdzieś daleko, skoro ktoś odpowiedni jest na miejscu i chce wykonać krok do przodu, przechodząc z klubu średniego do takiego z czołówki.

WCALE NIE TAK WIELKIE POWROTY?

Nieco w kontrze do tych opinii jest Marcin „Duże Pe” Matuszewski z I-N-I Music & Sport Agency, która sprowadzała do Polski Igora Angulo, Daniego Ramireza czy Israela Puerto.

Nie wydaje mi się, żeby to okienko było jakimś wstrząsającym przełomem i ewidentnie na plus różniło się od kilku poprzednich. Zimą 2020 do Ekstraklasy przyszli przecież Puljić, Prochazka, Żukow, Tiru, Cotugno, Zwoliński, Tudor, Saief, Fiolić i Baszkirow, a nie było to jakieś wybitne okienko. Z pobudek patriotyczno-sentymentalnych powroty Bartka Kapustki czy Artura Boruca wyglądają na ruchy typu WOW. Jeśli jednak spojrzymy na rzecz obiektywnie… Grzejemy się powrotem 40-letniego bramkarza, który od roku nie zagrał w żadnym meczu, a wcześniej przez dwa lata też przeważnie był rezerwowym oraz powrotem zawodnika ofensywnego, który przez ostatnie 3,5 roku regularnie grał tylko przez jedną rundę w drugiej lidze belgijskiej. Jestem pełen uznania dla talentu Bartka, na pewno w optymalnej formie będzie przerastał Ekstraklasę. Pytanie jednak brzmi, czy po takiej przerwie zdoła on tę optymalną formę znaleźć? I znów: jak to świadczy o poziomie Ekstraklasy?…

Nie popadając w przesadny pesymizm, Matuszewski przyznaje, że podobają mu się takie transfery jak Alvarez, Świerczok, Ishak, Juranović, Gorgon czy Rivaldinho, a oprócz tego widzi inny pozytyw. – Na moje oko wychodzimy bardzo „in plus” pod właściwie wszystkimi względami w porównaniu do Czechów, Słowaków i Węgrów. Od przykładowych Bułgarów czy Chorwatów tylko nieznacznie gorzej – i to nie w każdym aspekcie. A zazwyczaj przynajmniej trzy z tych lig były transferowo daleko przed nami, co daje pewną nadzieję, że może tym razem nie będzie dla nas w Europie równie dramatycznie co zazwyczaj… – analizuje.

Reklama

HISZPAŃSKI ZASTÓJ

„Duże Pe” za granicą działa głównie na rynku hiszpańskim, ale tego lata jak dotąd praktycznie nie ma ruchu na linii Hiszpania-Polska. Przyszli jedynie Yeboah i Hyjek, występujący w trzecioligowych rezerwach klubów La Liga.

Z czego zdaniem Matuszewskiego wynika ten zastój? – Nie sądzę, żeby wynikało to z logicznych pobudek i premedytacji klubów. Może chodzić o to, że niektóre rozstrzygnięcia w niższych ligach hiszpańskich nastąpiły bardzo późno. Jeszcze wczoraj był baraż o Primera Division, a dopiero pod koniec lipca zakończyły się baraże w Segunda B. Wielu piłkarzy dopiero od niedawna wie, na czym stoi. Często automatyczne przedłużenie umowy jest uwarunkowane awansem. Tak samo wiele ruchów transferowych zależy od tego czy dany klub pójdzie wyżej. Zawodnicy są z kimś wstępnie dogadani na wypadek awansu i czekają, bo dla niemal każdego Hiszpana priorytetem jest pozostanie w kraju i transfer do lepszego zespołu – tłumaczy.

CORAZ WIĘCEJ SKAUTINGU

Nieraz słyszeliśmy historie, gdy jakiś klub chciał po prostu Hiszpana-kozaka i na tym kończyła się lista wymagań. Nasi rozmówcy są jednak zgodni, że takie rzeczy zdarzają się coraz rzadziej.

Rafał Kędzior: – Coraz więcej klubów pracuje u podstaw. Znają rynki, śledzą ligi, są od razu w stanie sprawdzić piłkarza powiedzmy z ligi słowackiej czy słoweńskiej. To nadal proces, ale widać zmiany na lepsze.

Marcin Matuszewski: – Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zadzwoniono do mnie z jakiegoś klubu z hasłem, żeby wyszukać im fajnego Hiszpana na jakąś pozycję. Przeważnie są to znacznie bardziej profesjonalne rozmowy. Uważam, że pozytywne trendy w tym aspekcie nie zaczęły się teraz. Zwiększa się liczba klubów długo obserwujących piłkarzy i szykujących transfery z co najmniej kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Oczywiście nadal są też sytuacje, gdy nagle pojawia się okazja zrobienia transferu w opcji „last minute”, bo coś się wcześniej wysypało i trzeba szukać na szybko. Czasem nie wyjdzie z tego nic dobrego, ale czasem w taki sposób udaje się ściągnąć przyszłą gwiazdę ligi. Zdarza się, że podsyłam propozycję klubowi i okazuje się, że dany zawodnik był już tam zawczasu dokładnie prześwietlony. Mając taką wiedzę, znacznie łatwiej podejmować szybkie decyzje.

SEZON PRZEJŚCIOWY DAJE SPOKÓJ

Wydaje się, że istnieje jeszcze jeden powód, dla którego w wielu klubach nie przesadzają z ryzykownymi transferami. – Fakt, iż w tym sezonie spada tylko jeden zespół sprawia, że kluby mogą spokojniej budować kadrę. Wolą grać kolejnym młodzieżowcem, licząc, że ograją go bez wmieszania się do walki o utrzymanie. Część pieniędzy zachowują na przyszłe lato, gdy liga będzie już po reformie. W sezonie przejściowym nie wszyscy chcą mocniej ryzykować i zimą może być podobnie. Wcześniej w połowie sezonu ci będący nisko w tabeli potrafili sprowadzać nawet 5-6 doświadczonych zawodników, byleby się utrzymać i zapewnić sobie kolejne pieniądze z praw telewizyjnych – zauważa Rafał Kędzior.

 – Zupełnie nie myślałem przez ten pryzmat, natomiast byłoby to podejście jak najbardziej logiczne. Od żadnego dyrektora sportowego nie usłyszałem jednak, że w tym sezonie spaść się właściwie nie da, więc bardziej stawiamy na młodzież, a z grubszymi transferami poczekamy do przyszłego roku. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy tak myślą, bo bardziej sprzyjających okoliczności do tego typu działań w Ekstraklasie już chyba nie będzie – dodaje Marcin Matuszewski.

PIENIĘDZY TYLE SAMO, WIĘCEJ MYŚLENIA

Ciekawi nas, czy realia polskiego rynku mocno się zmieniły w związku z pandemią. Były takie obawy, ale patrząc na papier, trudno odnieść wrażenie, że weszliśmy w kryzysowy okres.

 – Trochę potraciły kluby, dla których istotnym punktem w budżecie był dzień meczowy, to były największe straty. Czasami lekko odbijały się one na budżetach transferowych, ale może właśnie to wymusiło bardziej przemyślane i rozsądne ruchy, mocno sprecyzowane celowo. Generalnie wydawane są podobne kwoty jak w poprzednich latach. Okazuje się, że nasze kluby przy mądrym prowadzeniu, w razie potrzeby są w stanie sięgnąć głębiej do kieszeni. Na ten moment nie da się jakoś wybitnie odczuć zmian na polskim rynku, a jeśli już, są one raczej pozytywne. Zamiast często dość drogich obcokrajowców, mamy więcej ruchów wewnętrznych, co uznaję za dobry trend. Może to będzie początek trwałych zmian, wejścia na lepszą, rozsądniejszą drogę – komentuje Mateusz Ożóg.

 – Mocniej zmieniło się tylko jedno: kluby bardziej zabezpieczają się w kontraktach na wypadek kolejnych historii typu pandemia. W razie czego wszystko jest określone na papierze i nie trzeba będzie znów zastanawiać się po fakcie, czy negocjować obniżki wynagrodzeń i tak dalej. W pozostałych aspektach większych zmian w realiach rynku transferowego nie widzę – potwierdza Rafał Kędzior.

Marcin Matuszewski także tu pozostaje nieco większym sceptykiem: – Na pewno wiele klubów dysponuje obecnie mniejszymi budżetami i ma problemy z płynnością finansową, co nasza branża odczuwa. Nie jest to jednak wielka nowość, agenci niezmiennie są na szarym końcu listy zobowiązań do zrealizowania. Pomijając nieliczne chlubne wyjątki, jakieś opóźnienia klubów wobec nas były zawsze – i pewnie zawsze będą. Rynek stał się dzisiaj jeszcze cięższy, a już wcześniej wcale łatwy nie był.

WZROST CEN SPOWOLNIONY

Można było się zastanawiać, czy kryzys, który uderzył w cały świat futbolu, nie sprawi, że najlepsi ekstraklasowcy będą sprzedawani za mniejsze pieniądze. Czas pokazuje, że do takiego scenariusza chyba nie doszło.

Rafał Kędzior: – W normalnych okolicznościach nasze kluby sprzedawałaby za nieco większe pieniądze. Zauważam minimalną tendencję zwyżkową, ale gdyby nie koronawirus, byłaby ona wyraźniejsza. Ciągle gdzieś jest niepewność, czy uda się normalnie rozegrać kolejny sezon, więc nawet ci zamożniejsi uważniej liczą pieniądze.

Trzeba płacić tyle samo lub nawet więcej niż w poprzednich latach, co wiąże się z dynamicznym rozwojem piłki jako takiej. W ujęciu ogólnym polski rynek nadal jest tani dla klubów zachodnich dysponujących trochę większą gotówką. To sprawia, że dziś transfery za pięć milionów euro i więcej nie są już czymś wyjątkowym, a kandydatów do kolejnych takich historii mamy w Polsce co najmniej kilku. Mimo koronawirusa, sytuacja sprzedażowa polskich klubów się poprawiła, choć pewnie normalnie byłaby jeszcze lepsza – potwierdza Mateusz Ożóg.

Marcin Matuszewski kontruje jednak, że liczba takich kasowych transakcji znacznie się zmniejszyła: – Jeśli spojrzymy na większe transfery wychodzące, to jest tylko Białek za 5 mln euro i Płacheta za 3 mln euro. Porównajmy to do zimy 2020: Majecki za 7 mln, Buksa za 4,2 mln, Klimala za 4 mln, Niezgoda za 3,6 mln. Lato 2019? Szymański za 5,5 mln, Dziczek za 2,15 mln, Valencia za 2 mln, Carlitos za 1,8 mln, Kulenović za 1,6 mln, Michalak za 1,5 mln, Zarandia za 1 mln. Nie sposób nie zauważyć, że bywało lepiej. Z drugiej strony – można zaliczyć to na plus, bo tym razem nie rozpuściliśmy po świecie wszystkiego co dobre jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji do europejskich pucharów. Wyniki pokażą, czy wynikało to z faktu, że jesteśmy mocni i udało nam się zatrzymać szereg gwiazd, czy z tego, że nasze „gwiazdy” są dziś jeszcze mniej atrakcyjne dla reszty niż w poprzednich latach.

REWOLUCJI JUŻ NIE BĘDZIE

Niebezpodstawne wydawały się też teorie mówiące, że Ekstraklasa stanie się bardziej atrakcyjnym rynkiem dla lig i klubów, w których dotychczas Polskę raczej omijano przy poszukiwaniach. Czy tak się stało?

Rafał Kędzior: – Z moich obserwacji wynika, że zainteresowania polską ligą utrzymuje się na podobnym poziomie, nie ma nagłego przestawienia wajchy. Ewentualnie zmienia się to, że wyjeżdżają coraz młodsi zawodnicy.

Nie poszerzył się także wachlarz lig, do których ekstraklasowcy mogą odchodzić z poczuciem przynajmniej finansowego rozwoju. – Sprzedawanie do Bundesligi czy do Championship to ostatnimi czasy nie była reguła, ale takie historie się zdarzały, nie mówimy o ruchach bez precedensu. Pozostałe odejścia to już przepływ ligowego dżemiku do Turcji – niekiedy również na drugi szczebel. Nie widać, żeby dla naszych ligowców otworzył się nowy rynek, żeby na przykład kilku ludzi z Ekstraklasy trafiło teraz do Belgii, Holandii czy do mocnych klubów ze Skandynawii. Ekstraklasowicze raczej odchodzą tam, gdzie odchodzili już wcześniej. A nawet to nie do końca, bo próżno w tym okienku szukać widowiskowych transferów z Ekstraklasy do Włoch – wylicza „Duże Pe”.

Z wiadomych względów piłkarzy pozyskiwać i sprzedawać można aż do 5 października. Czy należy się zatem nastawić, że do tego czasu nastąpią jeszcze większe zmiany kadrowe w niektórych drużynach? – Podejrzewam, że kilku zawodników jest umówionych ze swoimi klubami, że na razie zostają i pomagają w pucharach. Potem w razie czego mogą odejść nawet pod koniec września. Wtedy będzie jeszcze można sprowadzić następców, natomiast nie zakładam już kadrowych rewolucji. W większości przypadków najważniejsze ruchy kluby wykonały, przygotowując się do nich znacznie wcześniej – podsumowuje Rafał Kędzior.

Wygląda więc na to, że najciekawsze transfery do Ekstraklasy już prawdopodobnie za nami. Gdyby chociaż połowa ruchów, o których wspomnieliśmy na początku, okazała się trafiona, będziemy mogli mówić o bardzo udanym okienku. Najważniejsze jednak, żeby kluby nie zeszły z drogi rozsądnego i przemyślanego planowania. Gdzieś z tyłu głowy ciągle tkwi obawa, że gdy wszelkie znamiona kryzysu miną, pewne niezdrowe nawyki odżyją. Chcemy jednak wierzyć, że są to już obawy nieuzasadnione.

PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia

Bartosz Lodko
1
Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia
Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
1
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Komentarze

29 komentarzy

Loading...