Reklama

Dwa kroki od spełnienia marzenia. Lewandowski przed życiową szansą

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 sierpnia 2020, 08:48 • 10 min czytania 4 komentarze

Wcześniej Lewy miał wokół siebie większe gwiazdy, które pamiętały rok 2013 i zdobycie potrójnej korony, więc trudniej im było o mobilizację. Arjen Robben, Franck Ribery, Philipp Lahm czy Bastian Schweinsteiger szczyt kariery mieli już za sobą. A obecny Bayern to zespół głodny, złożony z piłkarzy, którzy w europejskiej piłce klubowej jeszcze niewiele osiągnęli, a teraz być może stoją przed życiową szansą – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co tam dziś w prasie? Dominują dwa tematy – awans Legii po męczarniach oraz półfinał Ligi Mistrzów między Lyonem a Bayernem.

Dwa kroki od spełnienia marzenia. Lewandowski przed życiową szansą

“SPORT”

Koeman zostanie w najbliższych godzinach nowym trenerem Barcelony. Dla Blaugrany zrezygnuje z prowadzenia kadry Holandii.

Ronald Koeman był już w Barcelonie zawodnikiem, asystentem trenera, teraz ma być pierwszym szkoleniowcem. To jego bramka w finale Pucharu Mistrzów w 1992 roku zapewniła Barcelonie sukces, a jemu tytuł „bohatera z Wembley”. Od 2018 roku jest selekcjonerem Holandii i swoje już dla niej zrobił. Podniósł ją z kolan, bo tak podupadła, że nie potrafiła zakwalifikować się do finałów mundialu i mistrzostw Europy. Mówiono na początku roku, że jak skończy się Euro 2020 Koeman odejdzie z reprezentacji i zawita do Barcelony. Jednak mistrzostwa Europy przesunięto o rok i to także przesunęło czas pracy Koemana z „Oranje”. Bartomeu osobiście skontaktował się z nim pytając, czy byłby skłonny przejąć drużynę mając na względzie aktualne okoliczności. Koeman ma umowę z KNVB do 2022 roku, ale jest w niej klauzula, że może odejść po finałach mistrzostw Europy. Holenderski „Voetbal International” uważa, że może odejść już teraz, bo nie jest pewne, czy finały Euro także w przyszłym roku się odbędą. W poniedziałek delegacja Barcelony udała się do Holandii, żeby sfinalizować umowę z Koemanem. Jego asystentem będzie Alfred Schreuder.

Męczarnie Legii. Mistrzowie Polski długo nie mogli uzyskać przewagi nad rywalem, ale ostatecznie dzięki trafieniu Jose Kante awansowali do kolejnej fazy Ligi Mistrzów.

Reklama

Od 75 minuty Legia grała z przewagą zawodnika, bo do szatni przedwcześnie pomaszerował Kirk Millar. Decydujące dla losów zdarzenie miało jednak miejsce nieco wcześniej. Trener Vuković desygnował wtedy na plac gry Jose Kante, który przesądził o losach spotkania. Nieco ponad 10 minut później reprezentant Gwinei otrzymał piłkę przed polem karnym, a kiedy składał się do strzału, przypomnieliśmy sobie, że Legia – przez ponad 80 minut – ani razu nie spróbowała zdobyć gola w ten sposób, czyli strzałem z dystansu! Kante jednak zaryzykował i ładnym, mierzonym uderzeniem po ziemi w kierunku dalszego słupka pokonał Chrisa Johnsa. To wystarczyło do wyeliminowania półamatorskiego przeciwnika. Zwycięstwo Legii mogło być ciut okazalsze, ale Rosołek uderzył w słupek. W obramowanie bramki trafili jednak również rywale. Artur Boruc, nieznacznie trącając futbolówkę po strzale Christy Manzingi, uratował Legię przed dogrywką. Mistrz Polski w stylu, o którym szybko trzeba zapomnieć, awansował do II rundy eliminacji LM. Za tydzień w Warszawie zmierzy się w niej z triumfatorem dzisiejszego meczu FC Ararat – Omonia Nikozja

Górnik Zabrze niejako wrócił do tego, z czego ich znaliśmy. Zespół zabrzan został odmłodzony, średnia wieku wyjściowej jedenastki w trakcie sezonu powinna być niższa niż przed rokiem.

Tego lata, co wydaje się całkiem logiczne, Górnik znowu stał się młodszy. Tak jak już zostało wspomniane – sezon się tak na dobrą sprawę jeszcze nie zaczął, a okienko transferowe trwa, więc różne rzeczy mogą się wydarzyć, lecz na razie można stwierdzić, że starość „Trójkolorowym” nie grozi. W meczu z Jagiellonią – szybko licząc – średnia wieku wyjściowej jedenastki wyniosła 24,81 roku, a trener Marcin Brosz dał sporo pograć chociażby 21-letnim Dariuszowi Pawłowskiemu i Adrianowi Gryszkiewiczowi, którzy w poprzednim sezonie zagrali w pierwszej drużynie Górnika łącznie 5 razy. Transfery zabrzan także sprzyjają odmłodzeniu kadry, bo przecież przy Roosevelta nie ma już 36-letniego Igora Angulo – który jednak dobitnie pokazuje, że w przypadku zawodnika znającego się na swoim fachu wiek nie ma aż tak dużego znaczenia. Z zespołu odeszli także 31-letni Szymon Matuszek, 27-letni Kamil Zapolnik, 28-letni Stavros Vasilantonopoulos i 25-letni Georgios Giakoumakis, przez co z automatu cała kadra zespołu stała się „bardziej perspektywiczna”. Na ten moment tylko Słowacy Martin Chudy i Roman Prochazka mają „trójkę z przodu”.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

To życiowa szansa Lewandowskiego, ale i samego Bayernu. Polak jeszcze nigdy nie miał tak łatwiej drogi do finału Ligi Mistrzów.

Reklama

W Monachium zdają sobie sprawę, że szansa na pierwszy od 2013 roku triumf w Lidze Mistrzów stała się naprawdę realna. A przecież przed sezonem nic na to nie wskazywało. Dyrektor sportowy Hasan Salihamidžić ponosił niemal same klęski w oknie transferowym i dopiero w ostatniej chwili udało się wypożyczyć Philippe Coutinho z Barcelony oraz Ivana Perišicia z Interu Mediolan. Brazylijczyk miał być wzmocnieniem, Chorwat uzupełnieniem składu, ale skończyło się na tym, że Coutinho siedzi na ławce i z całą pewnością nie zostanie wykupiony, a Perišić z tygodnia na tydzień stawał się coraz ważniejszym zawodnikiem. Z Barceloną to jego akcje rozpoczęły demolkę zespołu Leo Messiego. Rewelacyjna forma Chorwata, niesamowite odrodzenie Thomasa Müllera, nabyte doświadczenie Serge’a Gnabry’ego oraz niespodziewany rozwój Leona Goretzki powodują, że Lewandowski ma wokół siebie znakomitych piłkarzy, którzy tak jak on skupieni są na wielkim finale. Wcześniej Lewy miał wokół siebie większe gwiazdy, które pamiętały rok 2013 i zdobycie potrójnej korony, więc trudniej im było o mobilizację. Arjen Robben, Franck Ribery, Philipp Lahm czy Bastian Schweinsteiger szczyt kariery mieli już za sobą. A obecny Bayern to zespół głodny, złożony z piłkarzy, którzy w europejskiej piłce klubowej jeszcze niewiele osiągnęli, a teraz być może stoją przed życiową szansą.

Śląsk tuż przed startem sezonu jest w kiepskiej sytuacji kadrowej. Trzech podstawowych zawodników nie trenuje, Mączyński i Stiglec kontuzjowani, Płachety i Chrapka już w klubie nie ma…

Trzech podstawowych piłkarzy od ponad tygodnia nie może trenować w grupie z powodu złamania zasad izolacji sportowej. U dwóch (jeden to zawodnik z szerokiej kadry, z niewielkimi szansami na grę) stwierdzono zakażenie koronawirusem. Ponadto kapitan Krzysztof Mączyński musiał się poddać zabiegowi uszkodzonej łąkotki, co na miesiąc wyłącza go z zajęć. Natomiast w przegranym w niedzielę po rzutach karnych meczu 1/32 finału Pucharu Polski z ŁKS kontuzji mięśnia czworogłowego doznał Dino Štiglec i jego występ w pierwszym ligowym spotkaniu stoi pod dużym znakiem zapytania. Nagle Śląsk stał się uboższy o połowę podstawowego składu – bez ważnego bocznego obrońcy, obydwu stoperów, kluczowego środkowego pomocnika i napastnika. Ale to wciąż nie wszystko, bo Urugwajczyk Guillermo Cotugno po uporaniu się z problemami diabetologicznymi miał być ostrożnie wprowadzany do meczowego składu. Na treningu doznał jednak urazu przywodziciela, co czyni go wyjątkowym pechowcem. Jeśli dodamy, że z końcem sezonu z drużyną rozstali się m.in. Przemysław Płacheta i Michał Chrapek, okazuje się, że nagle mamy do czynienia ze zdecydowanie innym Śląskiem, chwilowo słabszym.

Rozmowa z Wojciechem Kowalewskim, prezesem Stomilu Olsztyn. Trochę o drodze z boiska do gabinetu, zdobywaniu wiedzy, ale i o stawianiu Stomilu na nogi.

Ważne, że ciekawie. Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział: „Wojtek, w grudniu 2019 roku zostaniesz prezesem Stomilu”, to…

Potraktowałbym to jako żart. Słyszałem, że nadawałbym się na prezesa, ale przyjmowałem te opinie z przymrużeniem oka – nie planowałem takiej ścieżki rozwoju. Wiedziałem, że po karierze sportowej zostanę przy futbolu, ale moim spełn i o n y m marzeniem była piłka dziecięca i młodzieżowa. W Suwałkach do dziś istnieje Akademia 2012. Poświęciłem jej osiem lat, pozyskiwałem środki z różnych źródeł, inwestowałem własne pieniądze – zdobywałem cenne doświadczenie. Poza tym skończyłem kurs trenerski UEFA B, UEFA A, UEFA Goalkeeper A. Wszystko oprócz UEFA Pro. Wiedzę teoretyczną zdobyłem, a praktykowałem u Jacka Magiery – najpierw w Legii, potem w kadrze do lat 20. Miałem okazję poznać pracę trenerską i zarządzanie zespołem od strony boiska. Teraz ta wiedza mi się przydaje. Zimą doszli do nas Mateusz Bondarenko z Legii oraz Serafi n Szota z Wisły Kraków. To młodzieżowcy i między innymi dzięki ich występom w klasyfi kacji Pro Junior System awansowaliśmy z siódmego na czwarte miejsce. Dzięki temu otrzymaliśmy od PZPN o 600 tysięcy zł więcej. Ten bonus został wypracowany przez pion sportowo-szkoleniowy.

Teraz pan i dyrektor Czereszewski promujecie akcję: „Najlepsze przed nami”. O co chodzi?

Każdy kibic może kupić akcje Stomilu Olsztyn w cenie 25 zł za sztukę. Michał Brański przedstawił mi tę koncepcję wiele miesięcy temu. Wtedy były inne realia, potem wybuchła pandemia i dopiero 13 sierpnia nastąpił start emisji akcji: „Najlepsze przed nami”. Do kupienia jest 80 tysięcy akcji, jeśli sprzedamy wszystkie, budżet klubu urośnie o dwa miliony złotych. Na stronie najlepszeprzednami. pl są wszystkie szczegóły przedsięwzięcia i odpowiedzi na pytania potencjalnych akcjonariuszy. Stomil to klub z tradycjami, ale aż 18 lat jest poza ekstraklasą i czas to zmienić.

“SUPER EXPRESS”

Rozmówka z Sebastianem Walukiewiczem, stoperem Cagliari powołanym na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski. M.in. pojawia się wątek inspiracji Cristiano Ronaldo w kwestii ćwiczenia jogi.

Bardzo profesjonalnie podchodzisz do kariery. Jako 17-latek zrobiłeś dokładne badania organizmu, też pod kątem odpowiedniej diety. W rodzinnym Gorzowie pracowałeś z dwoma trenerami personalnymi. We Włoszech wprowadziłeś jakieś nowości?

Po pół roku pobytu i potrzebnej aklimatyzacji zacząłem ćwiczyć jogę. Czytając wywiady z piłkarzami, choćby z Cristiano Ronaldo czy innymi z piłkarskiego topu, dowiedziałem się, że korzystają z tego typu treningu i postanowiłem spróbować.

Jakie efekty?

Ćwiczenie mnie rozluźnia. Pozwala odciąć się psychicznie od wszystkiego po dużej liczbie meczów i treningów. Zwykle chodziłem dwa razy w środku tygodnia, ale przy dużym natężeniu treningów i meczów ograniczam się do jednego seansu.

Gdy w trakcie walki chwyciłeś Ronaldo za koszulkę, to zaproponował ci pół żartem ich wymianę po meczu. Wiem, że nie skorzystałeś, a z kim pierwszym wymieniłeś koszulkę na włoskich boiskach?

Staram się wymieniać z grającymi tam Polakami. W debiucie w meczu o Puchar Włoch wymieniliśmy się z Karolem Linettym, ale mam już kilka następnych.

Spotkanie starych znajomych – dziś w Lidze Mistrzów, a kiedyś w Ekstraklasie. Marcelo i Lewandowski już raz skoczyli sobie do gardeł. 

Do najostrzejszego spięcia doszło w lipcu 2009 r. w Superpucharze. Marcelo bardzo mocno sfaulował Lewandowskiego, za co dostał żółtą kartkę, ale kibice zapamiętali moment, w którym obaj panowie z wściekłością skoczyli sobie do gardeł. Tamten mecz po rzutach karnych wygrał Lech, a Lewandowski strzelił jednego z goli (w regulaminowym czasie). Kilka lat później los po raz kolejny połączył ich losy. Lewandowski grał w Borussii, a Marcelo w Hannoverze 96 i obaj zawodnicy rywalizowali w Bundeslidze aż czterokrotnie. Za każdym razem górą był zespół Lewandowskiego.

“GAZETA WYBORCZA”

Lyon na drodze Bayernu. Lewandowski o dwa kroki od trofeum. Ale Francuzi nie położą się przed Bawarczykami – nie po to Aulas przez lata pompował w klub miliony i budował go na sezon takie jak ten.

Na drodze Bayernu do finału staje Lyon, zespół, którego 28-osobowa kadra wyceniana jest przez branżowy portal Transfermarkt na zaledwie 358 mln euro – zdecydowanie najmniej wśród półfinalistów. Kadra Bayernu jest warta 929 mln. W dodatku w ostatnim czasie wartość wszystkich niemal graczy Lyonu spadła, a drużyna nie zakwalifikowała się do rozgrywek europejskich pierwszy raz od 1997 roku. Tak jak Bayern przeżyła jesienią zmianę trenera – po sześciu meczach ligowych, w których Lyon zdobył zaledwie trzy punkty, Brazylijczyka Silvinho zmienił Francuz Rudi Garcia. On w kolejnych sześciu spotkaniach wywalczył aż 13 pkt, ale po 28. kolejce, gdy przerywano rozgrywki we Francji ze względu na pandemię, Lyon był dopiero siódmy w tabeli. Z punktem straty do strefy Ligi Europy, ale aż z dziesięcioma mniej, niż potrzebował, by awansować do Ligi Mistrzów. Gdy na polecenie władz francuskich federacja odwoływała sezon, najgłośniej protestował właśnie prezes Lyonu Jean-Michel Aulas. W wywiadzie dla „L’Equipe” nazwał idiotami szefów francuskiej piłki, którzy jako jedyni w wielkich ligach Europy zdecydowali się nie wznawiać rozgrywek. Aulas przejął klub w II lidze w 1987 roku. Nie szastał kasą, tylko działał długofalowo – zbudował szkółkę piłkarską, która wydała na świat Benzemę, Lacazette’a oraz Aouara i Caquereta grających u Rudiego Garcii. Latem 2019 roku Lyon sprzedał do Realu obrońcę Ferlanda Mendy’ego za 48 mln euro i pomocnika Tanguya Ndombele za 60 mln do Tottenhamu. Kupuje graczy za mniej więcej 30 mln, toteż bilans transferowy w ostatnich czterech latach to 200 mln euro na plusie. Lyon ma swój własny stadion wzniesiony kosztem 480 mln euro, który może pomieścić prawie 60 tys. ludzi. Obok szkółki to jest jego największy majątek. Aulas nie fantazjuje, dostosowuje wydatki do rzeczywistości.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...