Reklama

Ujemne wyniki w Legii Warszawa. Ale strach obleciał całą ligę

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 sierpnia 2020, 13:36 • 3 min czytania 27 komentarzy

Wczoraj informowaliśmy o tym, że jeden z masażystów Legii miał podejrzenie zarażenia koronawirusem. Legioniści zadziałali błyskawicznie – wysłanie delikwenta na kolejny test. I tym razem badanie przyniosło ulgę, bo wynik wyszedł negatywny. Skończyło się na strachu. Ale i cała liga dostała bardzo poważny sygnał ostrzegawczy – zaraz zaczynamy granie, pilnujcie się, do cholery.

Ujemne wyniki w Legii Warszawa. Ale strach obleciał całą ligę

Plus w tej sytuacji dla mistrzów Polski. Bo w porównaniu do Wisły Płock – tam wszystko potoczyło się zgodnie z procedurami. Czyli najpierw robimy testy, później czekamy grzecznie na wyniki i wreszcie wracamy do treningów. A że podejrzenie zarażenia pojawiło się już po powrocie do zajęć? Cóż, biorąc pod uwagę, że w Polsce mamy prawie 1000 nowych przypadków dziennie – prędzej czy później, tak na chłopski rozum, ktoś się w lidze zarazi.

I mamy coraz większy zgryz z tym, jak wówczas pociągniemy tę ligę. Rekomendacje UEFA są dość klarowne, zwłaszcza te dotyczące europejskich pucharów – grajcie w tylu, w ilu możecie. W rozgrywkach międzynarodowych dochodzą jeszcze takie kwestie, jak liczba zawodników zgłoszonych do rozgrywek, podróże, kontakt z osobami spoza kraju. Ale wczoraj wieczorem przeszło nam przez myśl: co by się stało, gdyby przypadek zarażenia został wykryty w jednym z zespołów w przededniu ligi?

Ktoś powie – odwołujemy mecz tej drużyny, niech zagrają go wtedy, gdy będzie jakiś wolny termin. Z tym, że tych terminów jest bardzo, bardzo mało. Sezon jest napchany – liga, puchary, Puchar Polski, zgrupowania reprezentacji, przerwa zimowa, powrót, znowu liga, znowu kadra, trzeba szybko skończyć rozgrywki, bo zaraz Euro. Może w takim razie rozwiązania rygorystyczne – przegrałeś na ruletce koronawirusowej, to wyłapujesz walkowera? Ale tu mamy z kolei taki problem, że z ligi zrobiłaby się loteria testowa. A jeszcze – nie daj Bóg – ktoś zatajałby wyniki, byle tylko nie dostać gładkiego 0:3 przed wyjściem na boisko.

Zdroworozsądkowe wydaje się zatem rozwiązanie z traktowaniem zarażonego jak kontuzjowanego.

Wychodzi na testach, że złapałeś to świństwo? Trudno, prawie tak, jakbyś miał zapalenie ucha. Odstawiamy cię na kilkanaście dni od treningów. Wrócisz, gdy zrobimy ci testy. A reszta? Niech gra normalnie, dopóki uda się wystawić jedenastu zdrowych piłkarzy.

Reklama

Tu jednak dochodzi kwestia inkubacji wirusa. Nawet jeśli Iksiński w zespole XYZ się zaraził, a testy powtórne wykazały, że nie przekazał koronawirusa nikomu w szatni, to przecież wiarygodne testy da się przeprowadzić dopiero kilka dni po kontakcie. Co zatem z najbliższą kolejką ligową drużyny XYZ? Uznajemy, że mamy do czynienia ze zdrowymi do momentu testów? Taki trochę wirus Schroedingera. Zakażonego wykrywamy w piątek, w sobotę ekspresowe testy dla drużyny, w niedzielę można grać mecz. Ale co w przypadku, jeśli zakażony zarazi kolegę z drużyny w piątek, a wirus da pozytywny wynik dopiero we wtorek? Czyli już po niedzielnym meczu? Co wówczas z rywalami, co z sędziami, którzy gwizdali ten mecz?

Nie mamy gotowego rozwiązania i obawiamy się, że i władze ligi cieszą się, że dotychczasowe przypadki wychodzą jeszcze znacznie wcześniej przed startem ligi. Bo gdyby taka informacja pojawiła się w czwartek przed kolejką ligową, to mielibyśmy totalnie nerwowe dni – w Ekstraklasie, PZPN-ie, zespole potencjalnie zarażonym, zespole który miałby z potencjalnie zarażonymi grać.

A na dziś wiemy tyle, że odwołano tylko mecz o Superpuchar. Nie ma co ryzykować? Nie, tu właśnie do akcji wjechał ten słynny okres inkubacji, który sprawia, że nawet dzisiejsze dobre wiadomości z Warszawy nie mogły już powstrzymać decyzji o odwołaniu spotkania – PZPN nawet w oficjalnym komunikacie przypomniał, że wykluczenie zakażenia może nastąpić dopiero, gdy testy zostaną powtórzone po kilku dniach.

Obawiamy się więc, że jakoś za miesiąc napiszemy tekst z podobną puentą, tylko zamiast „mecz o Superpuchar” pojawi się „najbliższa kolejka Ekstraklasy”…

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Arek Dobruchowski
0
Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Komentarze

27 komentarzy

Loading...