Reklama

Barcelona pozamiatała przed przerwą. Napoli nie zdołało odpowiedzieć

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

08 sierpnia 2020, 23:34 • 5 min czytania 25 komentarzy

Czwartek. Roma gra z Sevillą, Giallorossi przegrywają 0:1, a rywale strzelają drugą bramkę. Sędzia ją uznaje, mimo że wcześniej faulowany był Edin Dżeko. Włosi są niepocieszeni, narzekają, że błąd wykluczył ich z walki o trofeum. Piątek. Juventus gra z Lyonem, potrzebuje wygranej dwiema bramkami. Jest to możliwe, jednak plan szybko się komplikuje – arbiter dyktuje mocno absurdalny rzut karny dla Francuzów. Fakt, że później „oddaje” go Bianconerim, bo i mistrzowie Italii dostali „jedenastkę” w prezencie, wiele Włochów nie obchodzi. Wynik wypaczony, bo łatwiej było wygrać 2:0 niż 3:1. 

Barcelona pozamiatała przed przerwą. Napoli nie zdołało odpowiedzieć

Sobota. Napoli gra z Barceloną, może myśleć o sprawieniu niespodzianki na Camp Nou. Ale już po kilku minutach wiadomo, że będzie o to niezwykle trudno. Clement Lenglet fauluje Diego Demme, jednak mimo VAR-u nikt tego nie zauważa.

Sędzia widział natomiast piłkę wpadającą do siatki, więc Blaugrana szybko objęła prowadzenie. Napoli nie potrafiło sobie z tym poradzić i tylko przyjmowało kolejne ciosy, jak Artur Szpilka w walce z… W sumie w większości ostatnich walk. Czy gol uznany mimo faulu ustawił mecz? Nie będziemy wysuwać aż tak daleko idących wniosków. Ale czy pomógł Barcelonie? Tak. Czy spotkanie mogłoby wyglądać inaczej bez niego?

Napoli bez argumentów

I tu się na chwilę zatrzymamy, bo nietaktem byłoby zganiać wszystkie nieszczęścia drużyny Gennaro Gattuso na jedną błędną decyzję sędziego. Bądź co bądź w dwumeczu wciąż było 1:2. Jeden gol i Partenopei mają dogrywkę. Dwa i to Barcelona jest w dużych tarapatach, bo wtedy nawet remis jej nie wystarcza. Włosi jednak w niczym nie przypominali drużyny, która parę miesięcy temu mocno postawiła się Messiemu i spółce. Wtedy byli zwarci, zwłaszcza w defensywie. Byli jak bulterier, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. Dziś?

Reklama

Dziś to była popierdółka.

Jeśli Napoli stosowało pressing, to ten im. Macieja Iwańskiego. Jeśli Kalidou Koulibaly był liderem obrony, to takim, jakim był Piotr Polczak w Zagłębiu Sosnowiec. Zresztą, niech poświadczy o tym drugi gol dla Barcelony. Tak, wiemy, że Messi to geniusz, który potrafi zrobić coś z niczego. Ale przy drugiej bramce, choć minął pół zespołu z Neapolu, więcej było nieporadności rywali niż geniuszu Argentyńczyka. Po drodze, przed strzałem, Messi zdążył stracić piłkę, dwa razy się przewrócić, a i tak oddał strzał na tyle groźny, żeby zamienić go na bramkę.

Napoli zostało ośmieszone.

A na domiar złego dla reprezentanta południa Włoch, Barcelona nie miała zamiaru tego ośmieszania kończyć. Messi niedługo potem trafił ponownie, wykorzystując błąd Mario Ruiego, jednak VAR bramkę anulował. Wtedy zdawało się, że goście dostali skrzydeł i… szybko je stracili. Koulibaly wbiegającego mu zza pleców Leo nie widział, ale nie tłumaczy to faktu, że przychrzanił mu w nogę z takim impetem, że Messi musiał poczuć się jak auta podczas testów poduszek powietrznych. Karny, gol, 3:0.

Podrygi po przerwie

Emocje zabite? Można ogrywać juniorów po przerwie? Pewnie taki plan miał w głowie Quique Setien, kiedy wybił mu go Lorenzo Insigne. Tak się bowiem złożyło, że i neapolitańczycy w doliczonym czasie gry wywalczyli rzut karny, który kapitan Partenopei zamienił na gola. Fakt, grając tak, jak Napoli grało tego wieczora, ciężko było marzyć o wygranej. Ale nie takie rzeczy już w futbolu widzieliśmy, gdy rywal czuł krew. To, że goście rzucą się do ataku i nie są bez szans, widać było jeszcze przed przerwą, gdy Jose Callejon wpadł z piłką w pole karne Katalończyków. Zresztą, Barcelona też musiała poczuć się choć trochę niepewnie, bo przecież to ona przeżyła to na własnej skórze, gdy losy dwumeczu w niebywałych okolicznościach odwróciła Roma. Szykowała nam się zupełnie inna, jeszcze ciekawsza druga połowa.

Co z niej wyszło? Cóż, inna faktycznie była. Czy ciekawsza? Nie powiedzielibyśmy.

Reklama

Banda Gattuso zdominowała tę część meczu – to fakt. Wychodziła wyżej, zaczynała faktycznie naciskać, dochodziła do sytuacji. Znamienne, że po przerwie Włosi oddali 13 strzałów, a Barca… zero. Tyle że ona strzelać już nie musiała, a Napoli musiało zrobić coś więcej niż bić na oślep. A to nie do końca neapolitańczykom wychodziło. Najlepsze sytuacje po zmianie stron?

  • Gol Milika, który wszedł po przerwie i jak to ma w zwyczaju, przy pierwszej okazji sieknął głową. Tyle że był na spalonym
  • Strzał głową w słupek autorstwa Hirvinga Lozano
  • Uderzenie głową Insigne, z którego nic nie wyszło

Coś rzuca się w oczy? Tak, wszędzie główki. Taktyka na Cracovię była jednak jedyną możliwą szansą. Stałe fragmenty gry, centry – tam musiało szukać szansy Napoli, bo Barcelona inne sposoby dotarcia do bramki zamknęła. I nie ma co się dziwić, że mając tak niewielki arsenał do dyspozycji, Włosi polegli.

***

Wynik 3:1 był więc koniec końców uczciwy, choć… Według xGoals nie do końca. Tam Napoli wygrywa 2.38 do 1.17. Ale futbol to nie tylko teoria, to też praktyka, gdzie było zupełnie odwrotnie. Nie ma mowy o wypaczeniu wyniku przez sędziego, czy jakiejkolwiek innej niesprawiedliwości. Napoli było słabe, słaby był Piotr Zieliński, słaby był David Ospina, słaby Fabian Ruiz, a wyliczając wtórujących im kolegów, doszlibyśmy pewnie do ostatniego z 14 zawodników, którzy zameldowali się na boisku w białej koszulce. Białej, jak flaga, wywieszona przez Gattuso i spółkę, która sprawia, że Napoli odpada z gry o trofeum.

Barcelona – Napoli 3:1

Lenglet 10′, Messi 22′, Suarez 45+1′ – Insigne 45+5′

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
0
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Liga Mistrzów

Komentarze

25 komentarzy

Loading...