Reklama

Legia kusi Bartosza Kapustkę, który nie chce być już w Leicester

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

05 sierpnia 2020, 07:37 • 9 min czytania 36 komentarzy

„Super Express” donosi o poważnym temacie powrotu Bartosza Kapustki do kraju. – nikt z działaczy Legii nie dementuje starań o wspomnianego Kapustkę. Negocjacje nie są jednak łatwe, bo zawodnik ma jeszcze roczny kontrakt z Leicester. „Kapi” nie chce tam jednak zostać, czeka na propozycje, jest gotów przyjść do Legii. Przełomu w tej sprawie jeszcze nie ma, ale to się może zmienić w najbliższych dniach. Podobnie było z Borucem, gdy wszystko nagle przyspieszyło. Zdaniem „SE” szansa na to, że Kapustka trafi w tym okienku na Łazienkowską, jest całkiem spora – czytamy. Co poza tym dziś w prasie?

Legia kusi Bartosza Kapustkę, który nie chce być już w Leicester

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Dzisiaj wracają europejskie puchary. Póki co przystawka przed daniem głównym – czas nadrobić zaległości w Lidze Europy.

Dziś, jak przystawka przed daniem głównym, na boiska wracają piłkarze w Lidze Europy. Tu sytuacja jest nawet bardziej skomplikowana niż w Champions League. W sześciu parach 1/8 finału odbyły się tylko pierwsze spotkania, a w dwóch (Inter – Getafe i Sevilla – Roma) nie udało się w ogóle rozegrać żadnego meczu. W tym pierwszym przypadku odbędą się rewanże bez udziału widzów na stadionach, na których spotkania miały się planowo odbyć. Z kolei los dwóch pozostałych rywalizacji rozstrzygnie się w jednym spotkaniu, które zostaną rozegrane w Niemczech. To w czterech miastach tego państwa – Duisburgu, Düsseldorfi e, Gelsenkirchen i Kolonii – odbędą się spotkania turnieju Final 8 LE, finał zostanie rozegrany w tym ostatnim mieście. W praktyce turniej zaczyna się dzisiaj starciem Interu z Getafe. Liga Europy nie budzi oczywiście takich emocji jak Liga Mistrzów. Ta wznawia rozgrywki w piątek. Tam wyłoniono już czterech ćwierćfinalistów, pozostałą czwórkę poznamy w piątek i sobotę. Spotkania odbędą się na stadionach klubów, które są gospodarzami rewanżów. W środę 12 sierpnia zaczyna się zaś turniej Final 8 w Lizbonie. Mecze będą się odbywać na dwóch tamtejszych obiektach – Estadio do Sport Lisboa e Benfica i Estadio Jose Alvalade, gdzie rywali na co dzień podejmuje Sporting. A dokładnie 12 sierpnia i też w Portugalii, tyle że w Porto, miał się odbyć Superpuchar Europy… Zarówno w LM, jak i LE spotkania mają się odbywać bez kibiców na trybunach. Będą obecni na nich akredytowani dziennikarze. Po meczu mogą wziąć udział w konferencji prasowej. Nie będą mieli jednak dylematu, czy udać się tam, czy do tzw. strefy mieszanej, gdzie można rozmawiać z piłkarzami, gdyż tym razem do mixed zone nie zostaną wpuszczeni.

Dominik Nagy miał w Legii momenty, ale było ich za mało. Kolejne wypożyczenia nie zmieniły jego statusu – teraz wylądował w rezerwach i jest do wzięcia za frytki.

Reklama

Po nieudanej jesieni 2017 roku (dziewięć występów w lidze, jeden gol), kiedy niezbyt radził sobie z życiem w stolicy, wrócił na pół roku do Ferencvarosu, by odświeżyć głowę. Rozgrywki 2018/19 były jedynymi, w których był podstawowym zawodnikiem, ale pięć trafi eń w 30 meczach nie było zachwycającym osiągnięciem i z każdym tygodniem pozycja Węgra słabła. Jesienią ubiegłego roku, u trenera Aleksandara Vukovicia, grał niewiele i wiosną został wypożyczony do Panathinaikosu, gdzie również furory nie zrobił (11 występów, gol i dwie asysty), W połowie czerwca doznał kontuzji i opuścił ostatnie mecze ligi greckiej. W sierpniu wrócił do Warszawy i, według informacji serwisu legia.net, od sztabu szkoleniowego usłyszał, że nie ma dla niego miejsca w pierwszym zespole. Rok przed zakończeniem kontraktu z warszawskim klubem może szukać nowej drużyny. Do wzięcia jest za niewielkie pieniądze.

Korona odbita z rąk niemieckich właścicieli. Akcje klubu wracają do miasta, które ma postawić klub na nogi i znaleźć inwestora.

– Wracamy do punktu wyjścia. To może być dla nas nowy start. Pytanie, co powinniśmy zrobić jako pierwsze. Czy zacząć od kontroli i uporządkowania odpowiedzialności finansowej, czy od podjęcia kroków naprawczych w funkcjonowaniu klubu – powiedział prezydent Kielc Bogdan Wenta. Lada dzień z klubem pożegna się prezes Krzysztof Zając, który już wcześniej zapowiadał, że zrezygnuje ze stanowiska. Nadal ważą się losy jego zastępcy – Marka Paprockiego. Co do jego osoby zdania wśród radnych są podzielone i możliwe, że przez jakiś czas będzie jeszcze pracował przy Ściegiennego. Kolejnym etapem odbudowy Korony ma być znalezienie dla niej wiarygodnego strategicznego inwestora.

„SPORT”

Piotr Parzyszek wzbudza spore zainteresowanie na rynku transferowym. Ma propozycje z Turcji, Holandii, Włoch i Belgii. Pytanie – czy Piasta stać na kolejne osłabienie?

Reklama

26-latek ma jeszcze rok ważny kontrakt z Piastem, ale już teraz znalazłby się chętny na jego usługi. Jak udało nam się dowiedzieć, dobre występy w ekstraklasie nie pozostały niezauważone. Napastnikiem interesują się kluby z kilku krajów – Turcji, Holandii, Włoch i Belgii. Nazw nie znamy, oprócz holenderskiego Twente, o którym pisze tamtejsza prasa. Niektóre zapytania są bardziej konkretne, inne mniej, ale… na razie nie ma tematu. Z tego co wiemy, władze Piasta nie mają zamiaru puszczać podstawowego napastnika. A przynajmniej nie przed grą w europejskich pucharach i nie za mniej niż 2 miliony euro, czyli tyle, ile wynosi jego klauzula odejścia. Taka suma ma odstraszyć potencjalnych chętnych. W tej chwili wygląda więc na to, że Parzyszek może pójść w ślady Jorge Feliksa. Hiszpan miał oferty we wcześniejszych oknach transferowych, ale Piast postawił weto i wolał, żeby piłkarz dograł sezon i odszedł za darmo. Parzyszek wchodzi w ostatni rok umowy, ale też na każdym kroku podkreśla, że nic nie musi, a jedynie może.

Dwa szybkie transfery – Bartosz Nowak i Alex Sobczyk zameldowali się w Górniku Zabrze. Zwłaszcza ten pierwszy na papierze pozwala wierzyć w dobry traf.

Bartosz Nowak związał się z zabrzańskim klubem dwuletnią umową, z opcją przedłużenia o kolejny rok. Z kolei posiadający austriacki paszport, a polskie korzenie Sobczyk, parafował trzyletni kontrakt. – Bardzo się cieszymy, że udało nam się sfinalizować te transfery. Zależało nam na tych piłkarzach. Staramy się odwracać proporcje w kadrze i chcemy, by było niej jak najwięcej polskich zawodników. Poza tym zależało nam na dłuższych umowach. To się udało i bardzo nas cieszy – powiedział Dariusz Czernik, prezes Górnika. Nowaka, który w poprzednim sezonie z 13 bramkami i taką samą liczbą asyst był głównym architektem awansu Stali Mielec do ekstraklasy, nie trzeba bliżej przedstawiać. To piłkarz, który grał już w kilku śląskich klubach. Jako junior, w latach 2009- 12, dobrze sobie radził w młodzieżowym Gwarku Zabrze. Potem występował w Polonii Bytom, a następnie w Ruchu Chorzów, skąd zimą 2018 odszedł do Mielca, gdzie stał się motorem Stali. Teraz 27-latek wrócił na Górny Śląsk.

Kuriozalne przyspieszanie sezonu w Rumunii. Koronawirus tak pogmatwał im terminarz, że Rumuni mogli nie wyrobić się z wyłonieniem mistrza. A UEFA patrzyła im na ręce.

Terminarz był mocno powyginany, a oliwy do ognia dolała poniekąd UEFA, która kazała wszystkim europejskim federacjom zgłosić swoje kluby do międzynarodowych rozgrywek do poniedziałku, 3 sierpnia. W Rumunii mistrz nie był jednak znany i powstał dylemat, kto ma reprezentować kraj w Lidze Mistrzów. W walce pozostawało wspomniane Cluj oraz mająca 2 punkty mniej Universitatea Craiova, która miała także… jedno spotkanie zaległe. Oba zespoły zmierzyły się właśnie w poniedziałkowy wieczór, gdy trzeba było zgłosić kluby do UEFA. W przypadku remisu kwestia tytułu pozostawałaby otwarta i Craiova mogłaby wyprzedzić Cluj. Czas jednak naglił. Rumuńskie władze postanowiły więc, że skoro i tak tylko te dwie drużyny liczą się w walce o mistrza, to w przypadku remisu po 90 minutach będzie dogrywka, a w razie potrzeby rzuty karne! UEFA podeszła do całej sprawy ze zrozumieniem, pozwoliła rozegrać spotkanie, które 3:1 wygrało Cluj, zostając mistrzem trzeci raz z rzędu. To właśnie ten zespół został zgłoszony do eliminacji Ligi Mistrzów, z kolei Craiova, Botosani i FCSB trafiły do Ligi Europy. Pominięta została trzecia obecnie Astra, która nie otrzymała licencji UEFA.

Duża rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice. Rozliczenie się z przegranego sezonu, powody porażki w barażu, plany na kolejny rok.

Ten sezon to duża zawodowa porażka, czy też – zważywszy na 2-letni kontrakt – sytuacja, którą należało zakładać?

– Gdy przychodziłem do Katowic, wszyscy wiedzieliśmy, jaki jest zamysł naszej pracy. Powiedzieliśmy sobie, że ten sezon nie musi być zakończony awansem, byśmy mogli go uznać za dobry. Pamiętam spotkanie z właścicielami i prezesem w momencie, gdy miałem jeszcze ważną przez dwa lata umowę z Elaną. Powtarzałem, że tej nowej drużynie GKS-u, która tu będzie grała, potrzebny będzie czas, praca, odmłodzenie kadry. Dużo dobrego zrobiliśmy. Naszym celem nr 1 było znalezienie się w barażach. Dziś wiemy, że zabrakło nam bramki – a awansowalibyśmy do pierwszej ligi bezpośrednio. Dlatego to pewna mentalna porażka. Blisko było i tego mi żal. Ale! Wydaje mi się, że jeśli awansujemy za rok, według planu, to drużyna będzie znacznie bardziej przygotowana do rozgrywek I-ligowych niż byłaby dzisiaj.

Czy GieKSa przegrała awans sportowo? Skoro ma się kluczowe mecze z Widzewem, Stalą Stalowa Wola, Resovią, potem baraż ze Stalą Rzeszów, a żadnego z nich nie wygrywa… –

W pytaniu jest zawarta pewnego rodzaju odpowiedź. Z drugiej strony, trzeba też to przekalkulować. Z Widzewem graliśmy dobry mecz. Od Resovii byliśmy dużo lepsi, po prostu nie udało się wcisnąć tej drugiej bramki. W Stalowej Woli przegraliśmy z własnymi sprawami, zaważyły indywidualne błędy. A mecz barażowy… Widzieliśmy, jak baraże wyglądają. O tym, kto je wygrał, zadecydowała loteria. Gdybyśmy podnieśli ten ciężar, w szczególności z Widzewem i Resovią, która miała z nami ogromne problemy, bylibyśmy szczęśliwi. Tak się nie stało, ale wydaje mi się, że wypracowaliśmy swój styl i na tej bazie będziemy dalej pracować.

„SUPER EXPRESS”

Artur Boruc może nie być jedynym transferem Legii z Premier League. Mistrzowie Polski robią podchody pod Bartosza Kapustkę.

Natomiast nikt z działaczy Legii nie dementuje starań o wspomnianego Kapustkę. Negocjacje nie są jednak łatwe, bo zawodnik ma jeszcze roczny kontrakt z Leicester. „Kapi” nie chce tam jednak zostać, czeka na propozycje, jest gotów przyjść do Legii. Przełomu w tej sprawie jeszcze nie ma, ale to się może zmienić w najbliższych dniach. Podobnie było z Borucem, gdy wszystko nagle przyspieszyło. Zdaniem „SE” szansa na to, że Kapustka trafi w tym okienku na Łazienkowską, jest całkiem spora. Pomocnik zagrał 14 meczów w reprezentacji Polski, strzelił w nich trzy gole. Powrót do Polski zakładałby również odbudowanie się na tyle, aby wrócić do kadry, z której „Kapi” wypadł ze względu na kontuzje i brak regularnej gry.

Rozmówka z Aleksandrem Gorgoniem, jednym z ciekawszych transferów tego lata w Ekstraklasie. Nowy napastnik Pogoni Szczecin opowiada m.in. o tym, gdzie czuje się na boisku najlepiej i jak wyglądały kulisy transferu.

Rodzina dołączy do pana w Szczecinie?

– Sam na pewno nie będę. Mam żonę idwójkę dzieci, nie możemy bez siebie żyć. We wrześniu dołączą do mnie. Syn chodzi do przedszkola, a córka pójdzie do zerówki i chcę jej znaleźć szkołę. Rozmawiam z nimi w domu po polsku, więc nie mają kłopotów z językiem, ale być może poślę córkę do szkoły międzynarodowej, żeby opanowała też angielski.

Jaka jest pana optymalna pozycja na boisku?

– Podwieszony napastnik grający za tym wysuniętym, lubię mieć dużo swobody na boisku. Ale mogę grać na kilku pozycjach, na środku i na obu skrzydłach. Zagram tam, gdzie trener i drużyna będą mnie potrzebowali.

„GAZETA WYBORCZA”

Dzisiaj nic o futbolu.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

36 komentarzy

Loading...