No wreszcie. Wreszcie zobaczyliśmy Juventus w miłym dla oka wydaniu. Podopieczni Maurizio Sarriego bardzo pewnie pokonali dzisiaj na wyjeździe Genoę po trzech bramkach, z których każda znajdzie się w kompilacji najpiękniejszych trafień sezonu we Włoszech. I tylko szkoda, że Wojciech Szczęsny nie zachował ostatecznie czystego konta.
Gospodarze zdominowani przez Juve
Już po parunastu minutach spotkania widać było, że Juventus chce dzisiaj zatrzeć nie najlepsze wrażenie, pozostawione w paru ostatnich spotkaniach. Turyńczycy wreszcie grali dynamicznie, na niesamowitej intensywności. Piłeczka chodziła jak po sznurku. Zakładali bezlitosny pressing, z którym Genoa kompletnie sobie nie radziła. Gospodarze podawali piłkę wprost pod nogi rywali, kopali po autach, albo posyłali długie piłki na chaos. Nie trzeba chyba dodawać, że nic z tego nie wynikało. Zresztą pierwszy strzał na bramkę Genoa oddała dopiero w okolicach siedemdziesiątej minuty spotkania. Przed przerwą Wojciech Szczęsny nie miał kompletnie nic do roboty.
Dlaczego zatem po pierwszej połowie na stadionowym zegarze utrzymywał się bezbramkowy remis?
Właściwie trudno to wyjaśnić, bo Juve okazji bramkowych miało naprawdę sporo. Można jednak po chwili namysłu wymienić dwa powody. Po pierwsze – znakomicie między słupkami radził sobie Mattia Perin, wcześniej golkiper Juventusu, a obecnie bramkarz Genoi, której zresztą jest wychowankiem. Po drugie – w składzie Juve były dwie czarne owce, które w wielu sytuacjach niweczyły trud pozostałych zawodników. Pierwszą z nich był Federico Bernardeschi. Włoch wciąż nie zdobył gola w tym sezonie Serie A i zdecydowanie nie ma w tym przypadku. Dzisiaj tracił mnóstwo piłek, grał chaotycznie, nie pokazywał się partnerom do podań w tempo. Przypominał niepasujący element układanki. Psuł grę, zamiast ją przyspieszać.
Przed przerwą miał na koncie najwięcej strat wśród wszystkich ofensywnych zawodników Juve. Legitymował się też najniższą celnością podań, zepsuł wszystkie próby przerzutów, kilka razy niepotrzebnie faulował. Źle się go oglądało. Podobnie jak Danilo, który dzisiaj został obsadzony w roli lewego obrońcy i wypadł naprawdę marnie. Kilka razy sknocił doskonałe okazje do wrzutki na głowę Ronaldo. Dlatego dominacja “Starej Damy” nie przerodziła się w gole.
Festiwal pięknych bramek po przerwie
Po przerwie gościom udało się rozwiązać worek z bramkami. Strzelanie już po pięciu minutach gry zaczął Paulo Dybala, w tym sezonie niezawodny, gdy trzeba napocząć rozpaczliwie broniącego się rywala. Argentyńczyk strzelił w swoim stylu, bardzo precyzyjnie, po przepięknym dryblingu. Wtedy mogło się wydawać, że ładniejszego gola Juve już dziś wieczorem raczej nie zdobędzie. Ale nic bardziej mylnego. W 57. minucie do siatki trafił Cristiano Ronaldo. Portugalczyk od samego początku spotkania polował na gola z dystansu, no i się doczekał – jego piorunujące uderzenie z dwudziestu metrów zdjęło pajęczynę z bramki Perina.
Jednak także i CR7 nie zasłużył na premię za najładniejszego gola w starciu z Genoą. Wszystkich przyćmił bowiem Douglas Costa, który kilka minut po wejściu na boisko zakręcił przepięknego rogala zza pola karnego, na widok którego Perin nawet nie drgnął. Bez wątpienia jedno z najpiękniejszych trafień całego sezonu Serie A.
No i co, czyżby po golu na 0:3 emocje się skończyły?
Otóż nie, bo Juventus po wyjściu na tak wysokie prowadzenie kompletnie się rozkojarzył. Efektem honorowa bramka dla Genoi. Przede wszystkim obciążająca konto Juana Cuadrado, który dał się ograć w polu karnym w kompromitujący sposób. No ale strzał przepuszczony po krótkim słupku nie przynosi też chwały Wojciechowi Szczęsnemu. Choć uderzenie było na tyle mocne i oddane z tak bliskiej odległości, że Polak nie miał wiele do powiedzenia i nie można mówić o błędzie. Pewnie gdyby golkiper Juventusu był rozgrzany paroma innymi interwencjami, to mógłby się pokusić o odbicie piłki, ale Szczęsny przez większą część meczu nie miał kompletnie nic do roboty, to i trudno od niego wymagać cudów.
Juve wciąż ucieka grupie pościgowej
Tak czy owak, Juventus w naprawdę niezłym stylu zainkasował trzy punkty. Maurizio Sarri ma po tym meczu sporo powodów do optymizmu, a ostatnio z tymi było w Turynie krucho. Gra zespołu wreszcie przypominała to słynne, miłe dla oka sarrismo. Cristiano Ronaldo zagrał zdecydowanie najlepszy mecz po przerwie spowodowanej pandemią. Paulo Dybala potwierdził wyborną dyspozycję. Ze znakomitej strony pokazał się również między innymi Adrien Rabiot. Juve naprawdę mogło się dziś podobać.
Sytuacja w tabeli także jest korzystna:
- Juventus – 72 punkty po 29 meczach
- Lazio – 68 punktów po 29 meczach
- Inter – 61 punktów po 28 meczach
“Stara Dama” nie dała się zdeprymować zwycięstwu odniesionemu wcześniej przez Lazio i pokazała klasę. Oczywiście rywalizacja o scudetto jeszcze się nie zakończyła, ale jeżeli sympatycy rzymskiego klubu liczyli, że obrońcy tytułu tanio sprzedadzą skórę, to nic z tych rzeczy. Juve wygrało szósty mecz z rzędu w lidze i nie zanosi się, by ta seria miała się wkrótce zakończyć. Choć już 4 lipca czekają Bianconerich derby Turynu, więc niczego nie należy przesądzać.
GENOA CFC 1:3 JUVENTUS FC
(A. Pinamonti 76′ – P. Dybala 50′, C. Ronaldo 57′, D. Costa 73′)
fot. NewsPix.pl