Reklama

Dariusz Dziekanowski odpowiada Sławomirowi Peszce

redakcja

Autor:redakcja

22 czerwca 2020, 09:05 • 8 min czytania 13 komentarzy

W poniedziałkowej prasie dominują felietony. Nie ma żadnego wywiadu, ale jest rozkminka na temat nieefektywności w grze ŁKS-u i większy tekst o Wieczystej Kraków. 

Dariusz Dziekanowski odpowiada Sławomirowi Peszce

PRZEGLĄD SPORTOWY

Mateusz Borek o młodzieży Lecha Poznań.

(…) To właśnie Lech, który ma świetną akademię i w każdym sezonie promuje nowych wychowanków, musi dać im pełne zaufanie. Tym bardziej że to młodzież daje drużynie Dariusza Żurawia kluczowe punkty w sezonie. W dalszej perspektywie to właśnie na Jóźwiaku, Gumnym, Puchaczu, Marchwińskim czy Moderze Lech jest w stanie zarobić poważne pieniądze.

To, że Lech staje się ewidentnie drużyną przeznaczoną na eksport, nie ułatwia budowania zespołu. Już po tym sezonie Dariusz Żuraw będzie musiał zmodyfikować trzon ekipy. Odejdzie Jóźwiak, bardzo dużo konkretnych ofert ma Marchwiński, a jeśli pojawi się dobra finansowo propozycja za którykolwiek inny talent, Lech nie będzie się zastanawiał.

Reklama

Antoni Bugajski o mission impossible trenera Macieja Bartoszka w Kielcach.

(…) Od kilku miesięcy słychać, że rodzina Hundsdörferów szuka partnera do swojej spółki Korona Invest GmbH, a w zasadzie chodzi o to, że swoje udziały chce sprzedać. Hundsdörferowie? Brzmi jak tytuł XIX-wiecznej sagi. Można się zakładać, że w Polsce – poza Kielecczyzną – niewielu piłkarskich kibiców wie, że od półtora roku to niemieccy właściciele Korony; ojciec i dwóch synów. Zresztą Andreas Hundsdörfer wcześniej był członkiem rady nadzorczej spółki.

Trudno jednak powiedzieć, co zrobili, żeby zbudować silną, bijącą się o czołowe miejsca drużynę, a takie padały zapowiedzi. Obecny właściciel Korony w społecznym odbiorze jest podmiotem anonimowym, o którym da się powiedzieć niewiele więcej od tego, że istnieje. Kiedy właścicielem był Dieter Burdenski, wiadomo było przynajmniej, że zna się na piłce, bo jako bramkarz jest legendą Werderu Brema, był z reprezentacją RFN na mundialu w Argentynie i na mistrzostwach Europy we Francji. Inna sprawa, że choć Burdenski znał się na piłce, nie miał pieniędzy, by utrzymywać tak kosztowną zabawkę jak na klub nawet w polskiej ekstraklasie, więc zrobił, co musiał, czyli go sprzedał. Szkoda tylko, że 72-procentowy pakiet akcji nabyli ludzie, którzy najwyraźniej nie mają serca, głowy i pomysłu, by zadbać o Koronę mocną i liczącą się w Polsce, a przynajmniej taką, która jest w ekstraklasie.

Łukasz Olkowicz zastanawia się, dlaczego styl ŁKS nie zapewnia punktów w ekstraklasie? Gdzie są defekty w jego grze? Czy Wojciech Stawowy jest nierozumiany?

Reklama

Problemy ŁKS, powodujące stratę tylu goli, to negatywny efekt uboczny decyzji o dokonaniu zmian na lepsze w długim procesie szkolenia. W ostatni weekend łódzka drużyna zaprezentowała jednak odmienne oblicze. Oddając inicjatywę piłkarzom Zagłębia, niepokojąco pokazała, że cierpliwość być może powoli się kończy. Dla mnie to niezrozumiałe z punktu widzenia sytuacji, w jakiej znajduje się łódzki klub. Nie ma dla niego ratunku przed spadkiem, dlaczego więc nie poświęcić ostatnich meczów na naukę i cenny rozwój dla przyszłości drużyny? Żeby pogodzić się z obecnym losem i stać się przykładem dla innych do zmian? Nie dostać medalu za obecność w ekstraklasie w przyszłym sezonie, za to wznieść wieczny puchar za rozpoczęcie zmian w mentalności środowiska piłkarskiego w Polsce? Bez wsparcia szerokiej publiki ŁKS tego nie dokona. Człowiek odczuwa potrzebę bycia częścią danej społeczności, a teraz istnieje groźba, że wyszydzani piłkarze czy trener łódzkiej drużyny w końcu zaniechają prób. Nikt nie chce być wytykany palcem i nazywany odmieńcem.

Piłkarz przez lata funkcjonujący w innym sposobie gry potrzebuje czasu na adaptację do nowego. Czasu i większego zrozumienia potrzebuje też trener, aby mu w tym pomóc. Wydaje się, że na konferencji po meczu ze Śląskiem Stawowy świadomie lub nieświadomie chciał przekazać, jak istotna z punktu widzenia wiary w proponowany w ŁKS styl jest utrata pierwszej bramki. Zwłaszcza gdy w obecnym sezonie piłkarze przegrali tak wiele meczów. Strata gola nie wpływa jedynie na wynik, ale przede wszystkim rodzi wstyd i frustrację zawodników, którzy finalnie mogą wyprzeć się normalności, jaką zaczęli wprowadzać.

Dariusz Dziekanowski odpowiada Sławomirowi Peszce, który wbił mu szpilkę po felietonie sprzed tygodnia.

W felietonie napisałem, że tego typu transfery jak Peszki do Wieczystej Kraków uważam za patologię. Peszko, jak to Peszko – na boisku niosą go nogi, za którymi często nie nadąża… Podobnie sprawa wygląda chyba z czytaniem. Otóż, drogi panie Sławku, mówiąc wprost i najjaśniej jak potrafię – nie nazwałem patologią pańskiej decyzji, tylko decyzję szefostwa krakowskiego klubu. Nie odnosiłem się w swojej wypowiedzi do tego, czy dobrze pan robi decydując się na przejście do ligi okręgowej, ale patologią nazwałem taki model budowania drużyny w amatorskiej lidze. Cytuję fragment: „Nie chciałbym odbierać nikomu okazji do inwestowania w futbol, nie chciałbym zabierać takim klubom jak Wieczysta marzeń o potędze, bo jak to się mówi: „kto bogatemu broni”, ale moim zdaniem nie tędy droga. Jestem zwolennikiem budowania i inwestowania na zdrowych zasadach. Sprowadzanie profesjonalistów i płacenie im pięciocyfrowych kwot w amatorskich rozgrywkach nie uważam za zdrowe i solidne fundamenty”. To było moje główne przesłanie. Gdyby do Wieczystej sprowadzono Cristiano Ronaldo, czy Leo Messiego, też uznałbym to za niezdrowe. Różnica jest taka, że na mecz z udziałem Argentyńczyka czy Portugalczyka na pewno bym się wybrał, pan niestety znika z pola widzenia nie tylko mojego, ale 99,9 procent kibiców w tym kraju. I jeśli chce pan znać moją opinię, to szczerze powiem, że szkoda mi, że mimo wszystko wartościowy jeszcze zawodnik nie będzie grał w ekstraklasie, tylko jeździł do Kaszowa, Modlnicy czy Wołowic. Bo jeśli chodzi o najwyższą klasę rozgrywkową, to wolę oglądać 35-letniego Peszkę, czy Błaszczykowskiego niż niewiele wnoszących do zespołu przeciętniaków z zagranicy.

W rubryce Piotra Wołosika i Janekxa ciekawa rzecz o Igorze Angulo, któremu wróciła forma.

(…) Połączeniem, czyli postojowego i górnika, był napastnik… Górnika Zabrze – Igor Angulo. Przez pewien czas wychodził na boisko, postał, będąc cieniem dawnego goleadora. Podejrzewano, iż niemoc ma związek z wygasającym kontraktem, bo po sezonie Hiszpan żegna się z Górnikiem, raczej bez żalu ze strony szefów klubu, bo nieraz zalazł im za skórę. Jako jedyny w drużynie nie zgodził się na obniżkę pensji ze względu na pandemię. Wcześniej żądał, nieprzytomnych jak na możliwości Górnika pieniędzy w zamian za przedłużenie umowy. Z tego, co doniosły nam śląskie gołębie, niedawno obraził się i groził Górnikowi sądem za poślizg w wypłaceniu mu pensji. Ale w ostatnich dwóch spotkaniach Angulo odmroził swój strzelecki instynkt. Przypadkiem zbiegło się to w czasie z odmrożeniem przez klub części zaległości.

SPORT

Dwa gole Piotra Ćwielonga w dogrywce pozwoliły świętować największy sukces w 60-letniej historii klubu z Goczałkowic, który awansował do III ligi kosztem Szombierek Bytom.

LKS wywiązał się z roli faworyta. Co prawda swoją grupę IV ligi wygrał z mniejszą liczbą punktów niż Szombierki, ale to on ma w swoich szeregach zawodników z doświadczeniem ze szczebla centralnego – Damiana Furczyka, Kamila Łączka, Dawida Ogrockiego, Bartosza Marchewkę – czy ekstraklasy, jak Łukasz Hanzel i przede wszystkim Piotr Ćwielong. Choć niektórzy związani z „Goczałami” dumali w czasie meczu, że może trzeba postawić na młodszych, to właśnie „Pepe” zrobił w sobotę różnicę. W dogrywce strzelił oba gole. O ile ten drugi był tylko dopełnieniem formalności i „dobiciem” rywala, o tyle o tym pierwszym można powiedzieć, że okazał się na miarę awansu. Był tyleż ważny, co piękny. 34-latek przymierzył prawą nogą, nad murem, z rzutu wolnego. Bytomianie mieli prawo być niepocieszeni – tym bardziej, że tę okazję  stworzyli rywalom zupełnie niepotrzebnie, bo Tomasz Balul sfaulował Filipa Matuszczyka, gdy ten był tyłem do bramki. – Biegłem i zahaczyłem go o sznurówkę – kręcił głową doświadczony
stoper.

Teraz to już tylko bezsensowne gdybanie, zwłaszcza że sędzia Leszek Lewandowski generalnie stanął na wysokości zadania. Co prawda gdy w I połowie nie pokazał żółtej kartki Danielowi Pietrzysze za faul na Hanzlu, można było mieć obawy, że będzie zbyt ostro, ale nie było. A gdy Ćwielong wykończył dogranie Bartosza Kiełbasy i podwyższył na 2:0, arbiter wykazał się wyczuciem, bo nie katował już wszystkich dwiema doliczonymi wcześniej minutami i zakończył mecz, dając sygnał prezesowi Śląskiego ZPN Henrykowi Kuli do wręczenia pucharu kapitanowi LKS-u.

SUPER EXPRESS

Tylko przemielenie weekendu i nic więcej.

GAZETA WYBORCZA

Wojciech Kwiecień, krakowski biznesmen, zamierza z grającej w okręgówce Wieczystej Kraków zrobić klub pierwszoligowy. Już teraz płaci niektórym zawodnikom tyle, ile płaci się w ekstraklasie.

Drużyna sportowo na razie drepcze w miejscu. Kwiecień pojawił się w Wieczystej na początku 2019 roku i w poprzednim sezonie zespół nie zdołał odrobić strat do Skawinki Skawina. Teraz na drodze do IV ligi stanął koronawirus. Po rundzie jesiennej, choć Wieczysta nie przegrała żadnego meczu, traciła punkt do rezerw Garbarnii Kraków. Bartosz Iwan, pomocnik Wieczystej, zapewniał, że wiosną wygrają wszystko i wyprzedzą rywali w tabeli. Tyle że z powodu epidemii rozgrywki nie zostały wznowione i awansowała Garbarnia II.

Nie tylko piłkarze z bogatą przeszłością świadczą o poważnych planach Kwietnia. Równocześnie z pierwszym zespołem klub zaczął też inwestować w szkolenie młodzieży. Akademia pod nazwą „Młoda Wieczysta” kusi rodziców młodych piłkarzy niskimi opłatami. Zimą juniorzy wyjechali na obóz przygotowawczy do Hiszpanii, w 60 proc. sfinansowany przez klub. Kolejny krok to budowa bazy treningowej. Na wspomnianych pięciu hektarach mają powstać cztery boiska treningowe plus płyta główna z krytą co najmniej jedną trybuną. Budynek klubowy już został wyremontowany – są nowe szatnie, pokoje trenerów i gabinety do fizjoterapii. By monitorować organizmy piłkarzy, za kilkadziesiąt tysięcy euro kupiono sprzęt GPS. Zimą zawodnicy Wieczystej wyjechali na zgrupowanie do Turcji.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...