Reklama

Arka skrzywdzona w derbach, błąd Marciniaka przy karnym

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 czerwca 2020, 16:41 • 4 min czytania 26 komentarzy

Tęskniliśmy za powrotem ligi, za tymi wszystkimi emocjami, też i za poczuciem, że oglądamy coś “naszego”. Nie tęskniliśmy jednak za sędziowskimi wtopami. Już podczas oglądania pierwszych kolejek Bundesligi po wznowieniu przeszła nam przez głowę myślę “cholera, przecież u nas też się będą mylić”. No i się pomylili. Na pierwszy ogień poszli – Szymon Marciniak w derbach Trójmiasta oraz Paweł Gil w starciu Cracovii z Jagiellonią Białystok.

Arka skrzywdzona w derbach, błąd Marciniaka przy karnym

Bez wątpienia Marciniak miał najtrudniejszy mecz do poprowadzenia. I do czasu wychodził ze wszystkich decyzji obronną ręką. Gdyby ten mecz zakończył się w 90. minucie, to laurka dla najlepszego arbitra kolejki trafiłaby bez wątpienia do arbitra z Płocka. No bo tak:

Karny dla Lechii za zagranie ręką Helstrupa był jak najbardziej słuszny. Obrońca gości wykonuje paradę obronną i musi się liczyć z tym, że zostanie trafiony w rękę. Gdyby nie blokował strzału tym rzutem – okej, przypadek, gramy dalej. Ale jeśli tym padem chce zatrzymać strzał, to przepisy mówią jasno – nawet przypadkowe zagranie ręką jest karane wskazaniem na wapno.

Karny dla Arki po kuriozalnym faulu Fili – też bez wątpliwości. Obrońca Lechii wykonuje wślizg, mija się z piłką, łokciem podcina rywala. Dziwne przewinienie, ale jednak przewinienie.

Reklama

Kolejny karny dla Arki – mieliśmy początkowo obiekcję, ale jednak Marciniak miał rację. Zwoliński pomaga sobie ręką, wykonuje ruch całym ciałem w kierunku piłki i ułatwia sobie w ten sposób przejęcie posiadania. Popełnił błąd w oszacowaniu linii lotu piłki i próbował się ratować. Działał z premedytacją, zatem wapno.

Nieuznanie bramki Lechii – znów bardzo przytomna redakcja sędziego, bo Conrado zyskał na przypadkowym zagraniu piłki ręką, a okólnik do przepisów mówi wprost, że jeśli zawodnik bezpośrednio przed strzeleniem gola uzyskał korzyść z zagrania ramieniem, to bramkę anulujemy. I tak było w tym przypadku.

Helstrup nie faulował Nalepy

I jeśli zakończylibyśmy te wyliczankę na tym nieuznaniu gola dla Lechii, to byłby to występ perfekcyjny arbitra. Sęk w tym, że w doliczonym czasie gry odgwizdał jeszcze jedno wapno dla gospodarzy.

Reklama

Kontakt nogi obrońcy z napastnikiem (no, Nalepa to obrońca, ale w tym przypadku atakuje) jest. To nie podlega wątpliwości. Natomiast nie każdy kontakt oznacza faul. Helstrup zagrywa też piłkę, natomiast jeśli zrobiłby to przez nogi rywala, to też mielibyśmy faul.

Sęk w tym, ze tutaj nie ma klasycznego zagrania “przez nogi”. Zawodnik Arki nie jedzie wślizgiem i nie zabiera wszystkiego po drodze. Mamy tu włożenie stopy między nogi Nalepy, a tenże Nalepa najzwyczajniej w świecie mija się z piłką i próbuje ją w jakiś dziwny sposób zastawiać. Rywal ją zagrywa, później lekko trąca Nalepę w łydkę, a ten z lekkim opóźnieniem wyrzuca ręce w powietrze i pada na murawę.

Nalepa szukał karnego i go znalazł. Naszym zdaniem – sędzia w tej sytuacji popełnił błąd. Nie róbmy z piłkarzy atakujących nietykalnych – Helstrup sprytnie i zgrabnie wygarnął piłkę między nogami rywala, jego celem było zagranie piłki i zrobił to bez naruszania przepisów.

Wynik derbów tym samym weryfikujemy na remis.

Fruwające łokcie – raz karny, a raz nie?

W tej kolejce mieliśmy dwa zagrania łokciem, które zostały ocenione w kompletnie inny sposób. A wydaje się, że powinny skutkować tym samym – czyli rzutem karnym. Ale do rzeczy.

Faul Petraska na Pichu jest klarowny. Można zastawiać piłkę, można wykorzystywać swoje warunki fizyczne, można dbać o to, by zostać na wygranej pozycji. Ale – jak to było w klasyku polskiej kina – “a jebnąć z łokcia, można?”. I odpowiadamy – wykluczone. Nie wiemy, czy obrońca Rakowa był sfrustrowanym naciskającym go rywalem, ale takie machanie łokciem z impetem i premedytacją musi być karane wskazaniem na wapno i żółtą kartką za nierozważność. Dobra decyzja arbitra.

Szkoda, że podobnie konsekwentny nie był Paweł Gil w Krakowie. Chociaż u tego pana widzimy konsekwencje – w Pucharze Polski przecież nie wyrzucił z boiska Karlo Muhara za zdemolowanie łokciem Michała Żyro. To i pewnie nie chciało mu się gwizdać faulu w polu karnym Pelle von Amersfoorta na Bogdanie Tiru. Zamysł Holendra był ewidentny, Tiru skończył mecz ze złamanym nosem. Gdzie był sędzia? Teoretycznie – na boisku. Szkoda, że nie zagwizdał. Dopisujemy gola Jagiellonii.

Prawidłowe decyzje w Szczecinie i Płocku

Jeśli chodzi o nasze weryfikacje – to na tyle. Bo w pozostałych meczach decyzje arbitrów w kluczowych sytuacjach były słuszne. Na przykład zgodnie z nowymi wytycznymi nie należało przerwać akcji bramkowej Zagłębia Lubin, gdy piłka odbiła się od ręki Bartosza Białka.

Piłka trafia w rękę (zresztą faulowanego) napastnika gości i lubinanie strzelają po tej korzyści gola, natomiast nie jest to sytuacja choćby zbliżona do trafienia Conrado z derbów. Tutaj mamy jeszcze jedno podanie na skrzydło i dopiero strzelonego gola. Sędzia nawet pokazał piłkarzom Pogoni, że po ręce Białka mieliśmy dwa zagrania piłki, więc o anulowaniu gola nie ma mowy.

Tak samo jak nie było mowy o tym, by dyktować rzut karny dla Wisły Płock po tym zagraniu ręką.

Odgwizdywanie tu jedenastki byłoby klasycznym karaniem piłkarzy za posiadanie rąk. Żadnego ruchu ręki do piłki (wręcz ucieczka ręką od futbolówki), ręce ułożone naturalnie, relatywnie bliska odległość. Grać dalej.

A nasza tabela po weryfikacjach 27. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy prezentuje się tak:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

26 komentarzy

Loading...