Reklama

Dziś cieszymy się jak małe dzieci

redakcja

Autor:redakcja

16 maja 2020, 10:11 • 3 min czytania 3 komentarze

Dwa miesiące. Dwa okropne miesiące. Jeżeli od lat twoje życie w raczej większym niż mniejszym stopniu kręci się wokół piłki, tak długa przerwa musiała być męcząca. Nie dało się przejść obok niej obojętnie. Nie działało to na zasadzie “aha, piłka zamrożona, to zacznę zbierać znaczki”. Nie, pewną pustkę człowiek przez cały czas odczuwał, dlatego dziś cieszymy się jak małe dzieci, że świat futbolu poprzez Bundesligę wykonuje pierwszy krok w powrocie do świata żywych.

Dziś cieszymy się jak małe dzieci

Nie napiszemy “w powrocie do normalności”, bo systemowe granie bez kibiców nie jest normalne. Podobnie jak rygorystyczne do bólu środki bezpieczeństwa związane z higieną i wszystko, co się z tym wiąże. Teraz nawet kichnięcie czy splunięcie na boisko stanie się niemile widziane, nie mówiąc już o podejściu do innego zawodnika czy sędziego, żeby wymienić dwa zdania. Po strzelonym golu też raczej trudno będzie rzucić się sobie w ramiona. Piłka z założenia ma wyzwalać największe emocje, czasem nawet skrajnie, ale w najbliższym czasie staniemy się świadkami piłki, w której jej najważniejsi aktorzy muszą te emocje powściągać najbardziej jak się da. Tego trzeba będzie się nauczyć, zmusić się, bo nie chodzi o reakcje naturalne.

Zapewne spora część z was po raz ostatni oglądała piłkę na żywo 12 marca, gdy odbyły się pierwsze mecze 1/8 finału Ligi Europy. W zasadzie już wtedy było wiadomo, że zaraz kończymy z graniem, że to ostatnie podrygi, a widok pełnych trybun w Glasgow podczas starcia Rangersów  z Bayerem Leverkusen w tamtym momencie lekko przerażał. Jasne, potem jeszcze grano chwilę w Rosji i Turcji, cały czas kopią sobie na Białorusi, no ale to już były – pomijając kilku fanatyków tych lig – jedynie substytuty, kotlet sojowy zamiast kotleta schabowego. Przez chwilę można się było ratować meczami retro i innymi archiwalnymi materiałami, lecz im dalej w las, tym bardziej mogły one dobijać w odniesieniu do teraźniejszości. To trochę tak, jakby chłopak załamany rozstaniem z dziewczyną miał ku pokrzepieniu serca oglądać ciągle nagrania z ostatniego wspólnego wyjazdu. Kiepskie lekarstwo.

Dlatego tak ważny jest dzisiejszy restart Bundesligi. I już naprawdę mniejsza z tym, czy przyjdzie nam oglądać derby Zagłębia Ruhry, Herthę na stadionie Hoffenheim czy RB Lipsk z Freiburgiem. Najważniejsze, że będzie to futbol na żywo w poważnej lidze. Na niemieckie boiska zwróci oczy cały świat, więc nawet jeśli ktoś dotychczas z nimi nie sympatyzował, musi trzymać kciuki, żeby wszystko poszło dobrze. Bundesliga będzie punktem odniesienia dla wszystkich pozostałych lig i albo da argumenty za kolejnymi powrotami, albo da oręż przeciwnikom powrotu do grania nawet bez kibiców. To w pewnym sensie próba generalna dla całego świata piłki. Gdyby okazało się, że nawet przeważnie świetnie zorganizowani Niemcy, mający duże zaplecze finansowe i logistyczne, nie dali rady, to może oznaczać, iż prawdopodobnie nikt nie da rady.

Przy okazji niemiecka ekstraklasa zapewnia nam sporo emocji z polskiego punktu widzenia, a wiadomo, że to zawsze jeszcze bardziej zachęca do włączenia transmisji. Czy Robert Lewandowski znów zostanie królem strzelców, a przy okazji może pobije rekord Gerda Muellera? Czy Krzysztof Piątek wreszcie zacznie regularnie trafiać w Hercie? Czy Rafał Gikiewicz mimo zapowiedzianego odejścia nadal będzie strzegł bramki Unionu Berlin? Czy Łukasz Piszczek da jeszcze radę w BVB? Czy z czasem odbuduje się Dawid Kownacki? Dużo pytań, na które chcielibyśmy uzyskać odpowiedzi.

Reklama

No to co? Dezynfekujemy pilota i zaczynamy! Bundesligo, daj dobry przykład całemu światu i porusz pierwszy kamień w tej lawinie, która zmiecie koronawirusa ze stadionów.

Fot. Newspix

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Komentarze

3 komentarze

Loading...