Stęsknieni jesteśmy nie tylko za Ekstraklasą, ale i za pierwszoligowcami. Na zapleczu zawsze dzieje się sporo, tabela jest tak płaska, że moglibyśmy doliczyć się po dziesięciu kandydatów zarówno do spadku jak i do awansu – biorąc pod uwagę, że to sezon z barażami. Kiedy wróci liga? Jak poszły testy na koronawirusa? Co wiemy po dwóch miesiącach przerwy? Zapraszamy na rozmowę z prezesem pierwszej ligi oraz jednocześnie przewodniczącym rady nadzorczej Warty Poznań, Marcinem Janickim.
***
Jak wygląda sytuacja z testami, czy są zakażeni w pierwszej lidze?
Wczoraj napływały indywidualne wyniki tych testów. Komisja Medyczna i Departament Rozgrywek analizowały te z nich, które wykazały posiadanie przeciwciał. Zostały one skierowane na dalsze badania. Ta pierwsza fala związana z Ekstraklasą i obawami już nas nie dotyczy. Wszyscy się oswoili z tym, wiedzą jak ta procedura wygląda. Wiemy, że jeśli na tych pierwszych badaniach ktoś będzie wykazywał przeciwciała, to wcale nie musi być osobą w chwili obecnej zarażoną. Potrzebne są badania wymazowe. Dzień więc względnie spokojny, chociaż pracy sporo.
Macie już konkretne liczby, ilu jest ewentualnych zakażonych?
Staramy się jako liga szczególnie nie wchodzić w indywidualne przypadki. Wiadomo, że dokumentacja medyczna to są wrażliwe dane, więc też nie chcemy żeby one się rozpowszechniały. Myślę, że ta skala powinna być mniejsza aniżeli na poziomie Ekstraklasy jeżeli chodzi o wykazanie przeciwciał. Komisja Medyczna ma wiedzę na temat konkretnych współczynników IGG, pokazujących prawdopodobieństwo zarażenia. Analiza wykazała, że część osób ma te przeciwciała. Odnoszę wrażenie, że finalne liczby osób zarażonych mogą być zbliżone do tych wykazanych w Ekstraklasie.
Czyli jeszcze tych wyników nie otrzymaliście?
Wyniki na obecność przeciwciał zostały indywidualnie skierowane do klubów.
Ale dystrybucją tych wyników zajmuje się PZPN?
Wykonuje to firma, która przeprowadzała testy. Dalsza analiza to już kompetencje Komisji Medycznej PZPN.
Wiemy, że Stal i Miedź nie mają w swoich szeregach żadnych zakażonych, ale ciekawi mnie inna kwestia. Dziś Twitter obiegły informacje spływające z większości klubów pokazujące relacje z testów. Czy to był celowy zabieg mający pokazać, że pierwsza liga – mimo że nie gra – dalej funkcjonuje, czy to leżało już w gestii klubów?
Myślę że tak. Kluby też chciały pokazać społeczności, że ta przerwa trwa, ale że coś się dzieje. Niestety, ale te badania stały się bardzo istotnym elementem naszego życia piłkarskiego. Wiadomo, że trudno pokazać izolację, więc to naturalne, że kluby chciały pokazać ten pierwszy, namacalny efekt powrotu do normalności.
Czy pierwsza liga wystartuje w ten weekend, w który Ekstraklasa?
Start Fortuna 1. ligi zaplanowany jest pomiędzy 29 maja, a 7 czerwca. Myślę, że gdyby udało się ruszyć w połowie tego okresu, to nie byłaby to zła informacja. Wiadomo, że mamy kilka dni przesunięcia jeżeli chodzi o wdrażanie procedury medycznej, więc zasadnym byłoby utrzymanie tego dystansu również jeśli chodzi o powrót do rozgrywek. Finalne decyzje będą jednak należały do Departamentu Rozgrywek Krajowych.
Wiemy jednak, że pomiędzy pierwszą ligą a Ekstraklasą jest różnica w liczbie meczów do rozegrania. Czy jest już znana data kiedy rozgrywki miałyby się ewentualnie zakończyć? Czy tą datą jest 20 lipca, czy jednak rozważane jest granie jeszcze dłużej?
UEFA dopuszcza dokończenie rozgrywek nawet na początku sierpnia, aczkolwiek z wielu względów – także praktycznych – najlepszym rozwiązaniem byłoby dogranie ligi z końcem lipca. Pamiętajmy, że będą przecież spotkania barażowe, które spuentują obecny sezon Fortuna 1. ligi.
Rozmawialiśmy dwa miesiące temu. Wtedy warunki były jeszcze inne, mieliśmy umówić się na wywiad w innych warunkach. Jakie dla pana były to miesiące? O jakie doświadczenia jest pan bogatszy z perspektywy bycia prezesem?
Na pewno pozytywne jest to, że w obliczu sytuacji kryzysowej potrafiliśmy wypracować wspólne stanowiska wspólnie z klubami. Wymagało to jednak wspólnej komunikacji nie tylko na poziomie prezesów klubów, ale również dyrektorów i prawników. Na pewno ten obieg informacji przebiega sprawnie i transparentnie – to zdecydowany pozytyw. Okazało się, że nie musimy spotykać się w Warszawie, tylko można komunikować się i załatwiać sprawy zdalnie. Ja nie ukrywam, jestem entuzjastą pracy zdalnej – wynika to również z mojej obecnej sytuacji rodzinnej. Zostałem ponownie tatą, urodziła mi się mała córeczka. Tej pracy nie jest wcale mniej. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, że to już dwa miesiące kiedy liga nie gra. Na pewno dobrze, że to wszystko zdaje się iść ku powrotowi. Wiadomo, że dojście do takiej normalności, którą znaliśmy do tej pory jeszcze nam trochę czasu zajmie, ale najważniejsze, że liga jest na dobrej drodze do powrotu.
Gratulacje i zdrowia dla córeczki… Wracając – jak rozgraniczyć obowiązki, które na panu spoczywają? Oprócz zarządzania pierwszą ligą jest pan także przewodniczącym rady nadzorczej Warty. W Ekstraklasie prezesi tego problemu nie mają, mogą koncentrować swoje działania na własnym – klubowym – podwórku.
W tym momencie zdecydowanie ponad 90 procent czasu skierowanego jest na aktywności związane z ligą i przeciwdziałaniu obecnej sytuacji. To dla mnie na pewno jest nowe doświadczenie biznesowe i organizacyjne. Zarządzanie kryzysem na pewno nie jest łatwe, sytuacja była i jest dalej bardzo dynamiczna, ale mamy nadzieję, że ta perspektywa która się pojawiła jest realna. Moja odpowiedzialność przez te dwa miesiące na pewno była duża. Kluby nie mogły zostać pozostawione, żeby same poradziły sobie z tą sytuacją. Czekam na powrót treningów 25-osobowych – mam nadzieję, że to już się stanie w poniedziałek 11 maja.
Mimo tak trudnej sytuacji przedłużyliście jako liga umowę telewizyjną z Polsatem. Czy to było potrzebne w tak trudnej, newralgicznej sytuacji, żeby podtrzymać to zainteresowanie ligą? Czy to Polsat zabiegał o przedłużenie kontraktu? Jak wyglądały kulisy tych negocjacji?
Myślę, że Polsat to bardzo dobry i stabilny partner. Współpracujemy nie od dziś, więc taka stabilność w tych czasach jest bardzo wskazana. Ta nasza współpraca będzie też na pewno ewaluować. Jest sporo obszarów niezagospodarowanych, zastanawiamy się między innymi na uruchomieniem aplikacji mobilnej. Tym bardziej, że ciężko wyobrazić sobie współczesną piłkę bez szerokiego wykorzystania contentu wideo. Mamy nadzieję, że ta współpraca wejdzie więc na jeszcze wyższy poziom.
Wracając do bieżącej sytuacji. Czy ma pan już wieści, ilu zawodników będzie musiało zostać wpisanych na tę listę „kontuzjowanych”, czyli de facto zakażonych? Wiemy, że w Ekstraklasie pojawiały się plotki o dużej liczbie zakażeń choćby w Cracovii.
Jeśli chodzi o kluby pierwszoligowe to nie ma klubu, gdzie sytuacja byłaby aż tak niebezpieczna. Takie informacje ma oczywiście Komisja Medyczna. Z tych informacji, które my otrzymujemy mamy nadzieję, że tych „kontuzjowanych” będzie jak najmniej, a po cichu liczę, że może nie będzie w ogóle.
A jak wygląda kwestia kwarantanny w pierwszej lidze? W Ekstraklasie podany został konkretny termin jej rozpoczęcia, a także to, że ma trwać 14 dni. Jakie zalecania podawała pierwsza liga w związku z pandemią? Oficjalnego komunikatu nie było.
Nie było komunikatu zewnętrznego, natomiast my jako pierwsza liga jasno powiedzieliśmy sobie wewnętrznie, jak wygląda sytuacja. Najpierw na bezpośrednim spotkaniu prezesów, następnie na wideokonferencji medycznej, więc wszelkie zasady bezpieczeństwa były przestrzegane. Ten etap izolacji zakończył się de facto badaniami, które zostały przeprowadzone w tym tygodniu. Kluczowe natomiast było to, żeby nie rozpoczynać tych treningów sześcioosobowych od poniedziałku 4 maja. Prosiliśmy o to prezesów żeby poinformować sztaby, żeby uniknąć niepotrzebnego ryzyka. Wiemy, że konsekwencje wykrycia u kogoś obecności koronawirusa wiążą się automatycznie z poddaniem kwarantannie całej grupy treningowej. Najważniejszym komunikatem był więc ten mówiący o tym, aby przestrzegać tych zaleceń i ograniczyć się do treningu indywidualnego. Mam nadzieję, że to też będzie miało odzwierciedlenie w wynikach badań.
Jeśli jesteśmy przy kwestii badań. Czy odczuliście, że budżety i możliwości klubów pierwszoligowych są mniejsze w porównaniu do Ekstraklasy? Choć badania finansował PZPN…
Nie, jeśli chodzi o jakość badań i schemat całego powrotu, mimo tego 3-4 dniowego przesunięcia jest bardzo podobny do tego panującego w Ekstraklasie. Jakość i częstotliwość badań zawodników pierwszej ligi, czy nawet drugiej ligi nie różni się od tego standardu ekstraklasowego. O to nie musimy się obawiać. Słowa uznania dla PZPN i prezesa Bońka, że wyciągnął pomocną dłoń do Fortuna 1. Ligi.
Jako pierwsza liga zamierzacie wydać komunikat, czy kluby oddzielnie będą wydawać komunikaty o tym ilu członków z tej liczby 50 osób na mecz ma przeciwciała, czy podejrzenie obecności wirusa? Jak ta procedura ma wyglądać w tym wypadku?
Wspólnie z klubami ustaliliśmy, że takim organem informacyjnym będzie właśnie Komisja Medyczna PZPN. Wszystko zależy też od interpretacji tych badań, bo jednak kluby globalnie nie mają takich informacji. Ja osobiście nie miałem wykonywanych badań, natomiast każda osoba może indywidualnie sprawdzić swój wynik. Grupowe wyniki trafiają bezpośrednio do Komisji Medycznej i tam następuje dogłębna analiza. To są fachowcy, którzy wiedzą jak postępować. Niezbędne jest pełne zaufanie i zdanie się na nich.
Zostało dwanaście kolejek i baraże. To bardzo dużo spotkań do rozegrania. Czy ten terminarz będzie wyglądał w taki sposób, że będziemy grać co trzy dni? To też może wpłynąć na kondycje zawodników.
Część klubów już zrobiła treningi wydolnościowe, wiadomo że zawodnicy wrócą na zupełnie innym pułapie niż wracają chociażby po przerwie zimowej. Na pewno istotne będzie przygotowanie motoryczne. Optymalnym modelem byłoby rozgrywanie „półtora meczu” na tydzień. W praktyce wyglądałoby to tak, że w jednym tygodniu gramy dwie kolejki, a w następnym już jedną. Taki system byłby w mojej ocenie optymalny. Problem pojawiałby się w momencie konieczności przesunięcia startu rozgrywek np. na połowę czerwca. W takim wypadku istniałoby ryzyko grania 4-5 tygodni po dwa lub więcej spotkań w ciągu tygodnia. Wówczas rzeczywiście byłby problem. Wydaje mi się, że ten okres dwóch miesięcy który pozostanie na rozegranie sezonu do finiszu pozwoli na rozgrywanie tego „półtora meczu” na tydzień.
Czy spodziewacie się głosów, przykładowo z Chojnic czy z Suwałk, takich jakie w Hiszpanii słyszeliśmy z Eibaru, czyli strachu przed rozgrywaniem meczów? Wiadomo że są kluby, którym -także ze względu na tabelę – bardziej zależy na dogrywaniu sezonu, a innym już niekoniecznie.
Nie mam takiej obawy. Najgorszym momentem dla mnie była druga połowa marca, początek kwietnia. Wtedy niewiele wiedzieliśmy. Te scenariusze były naprawdę negatywne, natomiast teraz sytuacja zaczyna się w miarę klarować. Procedury które zostają wprowadzone: wysyłanie ankiet medycznych, mierzenie temperatury – to nie zniknie. Nie będzie nam to towarzyszyło przez 2-3 tygodnie, czy do momentu wznowienia rozgrywek. Myślę, że trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić w perspektywie kolejnych kilkunastu miesięcy. Nie możemy wchodzić w jakąś abstrakcję. Jeśli okaże się, że osoby będą zdrowe i będą razem trenowały to ten kontakt będzie naturalny. Prewencja jest ważna, ale wydaje mi się, że weszliśmy teraz na odpowiednią ścieżkę. Nie ma już takiego momentu zawahania. Widać już delikatny optymizm i mam nadzieję, że jak tylko wrócą mecze, to pozytywne nastawienie będzie nam towarzyszyło do końca.
rozmawiał Samuel Szczygielski
fot. 400mm.pl