Reklama

Pandemia pomogła dłużnikom. PZP zaskarża, Boniek bagatelizuje

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

05 maja 2020, 07:17 • 10 min czytania 1 komentarz

Jeszcze przed wejściem w życie nowej uchwały PZPN rozwiązał kontrakty z Lechią Gdańsk dwóm byłym reprezentantom Polski: Rafałowi Wolskiemu i Sławomirowi Peszce. PZPN postanowił pomóc klubom, które z dnia na dzień straciły źródła dochodów. Jednym ze sposobów było wydłużenie z dwóch do czterech miesięcy okresu, w którym można zawodnikowi nie płacić. Nie spodobało się to PZP – czytamy w „Gazecie Wyborczej”. Co poza tym dziś w prasie?

Pandemia pomogła dłużnikom. PZP zaskarża, Boniek bagatelizuje

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Tekst o roczniku maturalnym w Ekstraklasie – kto i co zdaje z zawodników urodzonych w 2001 roku?

Zawodnikiem, który ma największe ligowe doświadczenie z całego rocznika, jest Mateusz Młyński. Pomocnik Arki Gdynia debiutował w lidze w poprzednim sezonie. Kilkanaście dni temu, 24 kwietnia, odbyło się zakończenie roku szkolnego dla klas maturalnych. Młyński chodził do szkoły współpracującej z klubem. Razem z nim do klasy uczęszczał inny zawodnik Arki, Jakub Wilczyński. – Myślę, że jesteśmy na podobnym poziomie, jeśli chodzi o naukę, chociaż… minimalnie byłem lepszy – z uśmiechem opowiada Młyński. – Na zakończenie roku mieliśmy wideokonferencję przez internet, każdy stał przed kamerką. Była to ofi cjalna uroczystość, przemawiała pani dyrektor, były podziękowania. „Pojawili” się wszyscy maturzyści z mojej szkoły, każdy ubrany na galowo, w koszulę. Ja założyłem do niej… spodenki, bo przecież kamerka miała pokazywać mnie tylko od pasa w górę. Mam nadzieję, że nikt ich nie widział – żartuje pomocnik Arki. Jak mówi, na maturze najbardziej obawia się egzaminu z matematyki, ale znalazł na to sposób. Jego ciocia jest nauczycielką tego przedmiotu, dzięki czemu może dobrze się przygotować. Młyński zapewnia, że nie boi się pozostałych egzaminów

Reklama

Jan Mucha jest obecnie prezesem Unii Piłkarzy Zawodowych na Słowacji. Jak tam wyglądały rozmowy z zawodnikami?

Rzeczywiście, od wybuchu epidemii jako prezydentowi UFP przybyło mi pracy. Na szczęście można ją wykonywać, korzystając z telefonu i laptopa. Dlatego nie musiałem wyjeżdżać na Słowację, cały ten okres spędziłem w Warszawie i przeprowadziłem setki, jeśli nie więcej rozmów. Sytuacja wszędzie jest nieciekawa, szczególnie w piłce słowackiej, gdzie pieniędzy brakowało już wcześniej. Często wypowiadają się i podejmują decyzje szefowie klubów, natomiast bardzo rzadko o zdanie pyta się piłkarzy. Generalnie oni chcą się zachowywać odpowiedzialnie i solidarnie. Zdają sobie sprawę, jak epidemia wpłynęła na sytuację nie tylko w klubach, że dookoła ludzie tracą pracę i wszędzie jest mniej pieniędzy. Ale prawda jest też taka, że nie każdy piłkarz ma gigantyczny kontrakt. Na przykład na Słowacji średnia pensja zawodnika to 1,5 tysiąca euro miesięcznie, wielu dostaje mniej niż tysiąc. Dlatego trudno im się dziwić, że nie chcą obcinać swoich zarobków, nawet o 80 procent, a i takie padały propozycje, były one z gatunku tych „nie do odrzucenia”. Trudno się dziwić graczom, że kiedy są postawieni pod ścianą, przechodzą do obrony.

Genoa wykręca się jak może z tego, by nie przelać Zagłębiu Lubin pieniędzy za Filipa Jagiełłę. Nie pomagają nawet naciski UEFA.

Genoa dowodzi, że obecnie jest w trakcie gromadzenia dokumentacji dotyczącej tej sprawy, jednak obecna blokada nałożona przez rząd włoski w celu rozwiązania problemu COVID-19 spowodowała zakłócenia w realizacji zadań administracyjnych klubu. Dlatego Włosi wnoszą o dwutygodniowe przedłużenie terminu na złożenie odwołania. Włoski klub ma w tym interes, żeby grać na czas, bo dopóki sprawa nie ma prawomocnego rozstrzygnięcia, Genoi nie grozi zakaz transferowy. Warto tę procedurę przeciągać jak najdłużej również dlatego, że może uda się uniknąć sankcji w procesie licencyjnym. Wszak na tę chwilę Genoa może twierdzić, że jest w sporze prawnym z Zagłębiem co do sposobu regulowania należności za transfer piłkarza. Efekt jest taki, że wciąż nic nie płaci, wykorzystując kruczki prawne i zawsze robiący wrażenie fakt pandemii koronawirusa.

Reklama

Felieton Kamila Kosowskiego o starcie ligi, Arce trenującej mimo izolacji i zmianie trenera w ŁKS-ie.

Po ŁKS i Arce widać, że z tej ligi nikt nie chce spadać. Nawet w okresie zamrożenia gier każdy szuka jakichś rozwiązań. Mniej lub bardziej uzasadnionych, czasem idąc po bandzie. Stawka jest wysoka, bo zostało jedenaście meczów, które będą rozgrywane w niewielkich odstępach czasowych. Pod względem sportowym to może być zupełnie nowe rozdanie. Doskonale rozumieli to w Rakowie. Nieprzypadkowo szukali rozwiązań, by można było grać nawet w sytuacji rozszerzającej się epidemii. Widzieli, że drużyna jest na fali i szkoda byłoby udawać się na przymusową pauzę. Wielkim wygranym ostatnich tygodni przed przerwaniem ligi była również Wisła Kraków, która jesienią potrafiła podnieść się z dziesięciu ligowych porażek z rzędu, a wiosną punktowała w takim tempie, że zdołała uciec ze strefy spadkowej, choć kilka miesięcy wcześniej siedziała w niej już bardzo głęboko. Teraz walka zaczyna się na nowo, a wygranym będzie ten, kto szybko nie „spuchnie” i dobrze wejdzie w terminarzowy maraton. Jeśli przegrasz dwa razy, to tego trzeciego meczu w tygodniu już ci się nie chce grać. Jeśli dwa wygrasz – do trzeciego podejdziesz jak na skrzydłach.

„SPORT”

Wczoraj odbyły się testy na koronawirusa we wszystkich klubach Ekstraklasy. Dzisiaj zespoły wracają do treningów.

Żeby jednak nie było komplikacji, wpierw członkowie wszystkich zespołów przeszli testy na obecność koronawirusa. Płaci za to Polski Związek Piłki Nożnej. Zlecenie badania zawodników ekstraklasy I i II ligi ma kosztować 1,5 mln złotych. Pieniądze pochodzą z Funduszu Pomocowego utworzonego przez PZPN pod koniec marca. Testy na koronawirusa mają także przejść pracownicy Live Park odpowiedzialni za transmisje telewizyjne oraz sędziowie. Będą powtórzone tuż przed restartem ekstraklasy, a zatem pod koniec tego miesiąca. W Zabrzu piłkarze i sztab szkoleniowy przechodzili badania od 8.30. Odbyły się na stadionie. 50-osobowa grupa wyznaczona do badania została podzielona na grupy po pięć osób. Wszystko odbyło się sprawnie i szybko. Około 11.00 było już po wszystkim. Dodajmy, że zawodnicy Górnika pojawili się na klubowych obiektach po raz pierwszy od 13 marca, kiedy to nie pojechali na mecz z ŁKS-em Łódź i rozjechali się do domów. Zbliżony scenariusz do tego zabrzańskiego obowiązywał w innych klubach. – Testy przeprowadzone zostały od 10.00 do 12.00 na stadionie. Zawodnicy wchodzili pojedynczo na pobranie krwi i bez kontaktu z kolegami z zespołu opuszczali obiekt. Wyniki powinny były być znane już wieczorem. Od wtorku drużyna będzie ćwiczyć na bocznym boisku. Na razie bez dostępu do szatni, zatem piłkarze będą przyjeżdżać na zajęcia przebrani i od razu po treningu mają wracać do domów – tłumaczy Tomasz Rybiński, rzecznik Arki.

Tomasz Jodłowiec z apetytem na dołączenie do TOP10 piłkarzy z największą liczbą występów w Ekstraklasie. Pytanie – czy da radę?

Łukasz Surma – 559, Marcin Malinowski – 458, Marek Chojnacki – 452 mecze w ekstraklasie. To trio ma na swoich kontach najwięcej w historii gier w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tomaszowi Jodłowcowi wciąż daleko do tego pułapu, ale obecność w tzw. Klubie 300 to z pewnością powód do satysfakcji. Poza tym „Jodła” jest w pierwszej trójce wciąż grających zawodników w ekstraklasie. Na pierwszym miejscu plasuje się napastnik Wisły Kraków Paweł Brożek, który ma na swoim koncie rozegranych 374 spotkań. Drugi jest piłkarz Śląska Wrocław Piotr Celeban, z 343 meczami. Jodłowiec rozegrał do tej pory 340 meczów, co daje mu 34. miejsce na liście wszech czasów.  Perspektywy na awans, i to spory, wciąż jednak są. Czysto hipotetycznie, jeśli pomocnik zaliczałby regularne występy w obecnym sezonie, który ma być dokończony i podobnie miałby wyglądać kolejny sezon, ostatni obowiązywania umowy z Piastem, to „Jodła” może dołożyć z 30-40 meczów o ligowe punkty.

Piotr Tworek, trener Warty Poznań, cieszy się z powrotu I ligi również dlatego, że nikt nie będzie sugerował, że jego zespół awansował przy zielonym stoliku.

Wielu kibiców sugeruje, że w interesie Warty byłoby, gdyby rozgrywki Fortuna 1. Ligi nie zostały wznowione, bowiem w następnym sezonie drużyna z Poznania miałaby zagwarantowane miejsce w ekstraklasie. – Trudno z tak idiotycznymi uwagami dyskutować – irytuje się Piotr Tworek. – Ja się bardzo cieszę, że wracamy do normalności, czyli na boiska. Oczywiście zawsze jest obawa zdrowie, bo to nie jest normalna sytuacja. Wznowienie rozgrywek będzie szansą pokazania swojej wartości; zabraknie niedomówień i snucia teorii spiskowych. Oczywiście nie obędzie się bez odrobiny przypadku i przysłowiowego łutu szczęścia, ale to są nieodłączne elementy każdego meczu. Na dłuższą metę o wyniku zadecyduje siła i długość ławki rezerwowych. To jest nieodzowne i z tym trzeba się liczyć. Jedynym minusem będzie brak kibiców na trybunach; obojętnie, czy byłoby ich 1000, czy tylko 200. Szczególnie będą tego żałowały Radomiak, Miedź Legnica, Podbeskidzie, GKS Jastrzębie czy Odra Opole. Takie pojedynki będą trochę dziwne, lecz nie ma co płakać, tylko do takich warunków trzeba się zaadaptować.

Prezes angielskiej federacji przyznaje, że sezon Premier League będzie trudno dograć. A kluby nie za bardzo chcą grać na neutralnych stadionach.

„Musimy opracować. Cięcia budżetowe w wysokości około 75 milionów funtów są rozsądne. W najgorszym przypadku, aby zrównoważyć straty, musimy brać pod uwagę cięcia na przestrzeni czterech kolejnych lat. To wyraźnie wpłynie na większość naszych planów” – czytamy w dalszej części listu. Sternik angielskiego związku porusza ważne kwestie związane z finansami, a konkretnie z kondycją „centrali”, która na kryzysie również traci sporo pieniędzy. Najwięcej jednak tracą kluby. Do niedawna mówiono, że niedokończenie bieżącego sezonu wiązałoby się ze stratą dla klubów rzędu niespełna 800 milionów funtów. Dziś wiadomo już, że ta strata ma być większa i sięgnie miliarda funtów. Wszystko w związku z transmisjami telewizyjnymi. Niektóre kluby doskonale wiedzą, że te pieniądze to dla nich ratunek. Powrót rozgrywek będzie bowiem oznaczał, że nie tylko nie trzeba będzie oddawać pieniędzy już przez stacje telewizyjne wypłaconych, ale też kluby otrzymają kolejną transzę.

„SUPER EXPRESS”

Rozmówka z Edwardem Kowalczukiem z Hannoweru 96. Przede wszystkim o badaniach na koronawirusa w Bundeslidze i 2. Bundeslidze, ale i wznowieniu rozgrywek w Niemczech.

Dlaczego w ubiegłym tygodniu nie podjęto decyzji?

 – DFL i kluby deklarowały gotowość wznowienia rozgrywek 9 maja, ale kilku polityków, m.in. premier Dolnej Saksonii, a więc landu, w którym mieszkam, sugerowało, żeby się wstrzymać z decyzją, bo inne kraje też nie wznowiły rozgrywek.

Czyli w środę zapadnie decyzja?

– Myślę, że tak. Wszyscy piłkarze 1. i 2. Bundesligi przeszli już pierwsze badanie testów na koronawirusa. Stwierdzono zakażenie u trzech ludzi (dwóch piłkarzy ifizjoterapeuty – red.) w FC Koeln ito był szok, że aż trzech z jednego klubu. Cała trójka została odesłana na kwarantannę. Uważam, że przypadek Koeln nie będzie miał wpływu na decyzję i datę wznowienia rozgrywek. Jeśli coś może mieć wpływ, to drugie badania, które zaczęły się w poniedziałek i będą kontynuowane we wtorek.

„GAZETA WYBORCZA”

Pandemia pomogła dłużnikom ekstraklasowym – w tym sensie, że PZPN wydłużył czas na zaleganie piłkarzom z dwóch do czterech miesięcy. Prezes Boniek uprzedza jednak – to nie jest rozwiązanie na stałe.

Jeszcze przed wejściem w życie nowej uchwały PZPN rozwiązał kontrakty z Lechią Gdańsk dwóm byłym reprezentantom Polski: Rafałowi Wolskiemu i Sławomirowi Peszce. PZPN postanowił pomóc klubom, które z dnia na dzień straciły źródła dochodów. Jednym ze sposobów było wydłużenie z dwóch do czterech miesięcy okresu, w którym można zawodnikowi nie płacić. Nie spodobało się to PZP. „Zaskarżone rozwiązanie nosi znamiona ewidentnego ograniczania wolności wyboru i wykonywania zawodu. Dodatkowo zawodnicy mogą być zmuszani do pracy na rzecz klubu bez gwarancji wypłaty należnego im wynagrodzenia nie tylko w sezonie 2019/2020, ale również w rozgrywkach sezonu 2020/2021” – napisano w uzasadnieniu. Zbigniew Boniek, prezes PZPN, bagatelizuje argumenty PZP, twierdząc, że normalne kluby płacą swoim zawodnikom. – Nie jest to rozwiązanie na stałe – podkreśla. – A poza tym uchwała obowiązuje od kwietnia, więc jeśli gdzieś są zaległości za pierwsze trzy miesiące tego roku, to sprawa będzie rozpatrywana według starych zasad – zapowiada. Przy okazji zmian spowodowanych pandemią koronawirusa wprowadzono kolejną, która wywołała poważne konsekwencje. W przepisach licencyjnych jest warunek, że do 30 marca trzeba było przedstawić zaświadczenie o braku zadłużenia na koniec poprzedniego roku. PZPN dał jednak klubom dodatkowy miesiąc na spłatę długów czy podpisanie porozumień. Krzysztof Smulski, przewodniczący Komisji Licencyjnej, powiedział „Wyborczej”, że wszystkie kluby ekstraklasy zmieściły się w nowym terminie i złożyły dokumenty, które teraz będą analizowane.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

LIVE: Sobota z Ekstraklasą! Czy Pogoń wskoczy na podium?

redakcja
0
LIVE: Sobota z Ekstraklasą! Czy Pogoń wskoczy na podium?

Komentarze

1 komentarz

Loading...