– Praca w innym klubie? Nie wiem, nie myślałem o tym. Jak pojawią się propozycje, będę się zastanawiał. Na razie ich nie ma, a przede mną jeszcze miesiąc pracy w Wiśle – mówił Piotr Obidziński, były prezes Wisły Kraków, w rozmowie z Marcinem Ryszką na antenie Weszło FM.

Łapcie zapis tego krótkiego wywiadu.
Już oficjalnie możemy o panu mówić: „były prezes Wisły Kraków”?
Były pełniący obowiązki prezesa Wisły Kraków.
Proszę powiedzieć – jaki to był czas spędzony na Reymonta i czy być może będzie można pana tam spotkać w nieco innej roli?
To był bardzo intensywny czas. Wiele się nauczyłem, wielu wspaniałych ludzi poznałem. Trochę dobrego udało się dla klubu zrobić. Będę ten czas mile wspominał. Zresztą – wciąż miesiąc pracy przed nami.
Teraz pan wtajemnicza nowego prezesa w wiślackie sprawy?
Tak.
Jest pan w stanie wskazać jedną rzecz, której się pan w Wiśle nauczył?
Jest wiele takich rzeczy, wiele twardych umiejętności, twardej wiedzy. Jak działa ten rynek, jakie jest otoczenie prawno-regulacyjne funkcjonowania rynku transferowego i Ekstraklasy. Ale dowiedziałem się również wiele, jeżeli chodzi o zarządzanie i pracę z ludźmi w tego typu instytucji jak klub piłkarski, czy w ogóle w sporcie, w bardzo eksponowanej firmie. To są takie dwie rzeczy, które od razu przychodzą mi do głowy.
Słyszałem opinię, że sport to taki sektor, gdzie nie zawsze dwa plus dwa równa się cztery. Zgadza się pan?
Na pewno piłka to specyficzny rynek, ale ma coś w sobie z czystego, XIX-wiecznego wolnego rynku, jeżeli chodzi o reguły, walkę rynkową i sportową. To jest ekscytujące. Z drugiej strony jest też dużo regulacji, które są bardzo ciekawe.
Wisłę w 2019 roku porównywano do pacjenta. Najpierw pacjenta w stanie krytycznym, potem ten stan był określany jako ciężki, ale stabilny. W jakiej kondycji pan tego pacjenta pozostawi pod opieką nowego prezesa?
Wiele udało się zrobić. Widać światełko w tunelu, dług realny spadł prawie o połowę. Najważniejsze jest to, że mamy świetny zespół. Był w klubie już wcześniej, wystarczyło go tylko odpowiednio przemodelować, zmotywować, zaszczepić myślenie projektowe. Pracę opartą o dostarczanie. To zaczęło działać, udało się to zrobić. Wisła jest dzisiaj w takiej pozycji, gdzie pokazaliśmy, że może być bardzo dochodowym biznesem. Jest jeszcze dużo rzeczy, które trzeba zrobić. Fajnie, że Dawid Błaszczykowski od początku ma je w swojej agendzie. Na pewno trzeba zrobić nowe otwarcie w relacjach z miastem, może porozmawiać jeszcze z niektórymi wierzycielami odnośnie zadłużenia. To są te rzeczy, które pozostały do zrobienia. Wisła może być jeszcze bardziej zyskownym przedsiębiorstwem.
Pana największy sukces w Wiśle?
Na pewno to, że udało się wypracować silne zaufanie w nowej strukturze organizacyjnej, którą zbudowaliśmy. Przeświadczenie, że my tu jesteśmy, żeby dostarczać mecz dla kibiców, tworzyć wartość dla sponsorów i że to jest nasza praca. A nie tylko administrowanie. Mieliśmy bardzo poważną misję dostarczania. To działa. Dla mnie, jak dla każdego menedżera, największym sukcesem jest zespół, są ludzie.
A z czego pan nie jest zadowolony?
Na pewno wiele jest takich rzeczy. To są te kwestie, które stoją przed Dawidem. Pewnie można było lepiej poprowadzić sprawy z miastem. Szybciej podejmować pewne decyzje sportowe, inaczej podejść do niektórych kwestii transferowych. Tych porażek było mnóstwo, ślepych uliczek również. Mieliśmy zeszłej wiosny szeroko zakrojone porozumienie na temat tego, żeby podział środków w ramach powiększonego budżetu w Ekstraklasie w kolejnym sezonie był taki jak do ostatniego sezonu, a nie tak jak jest w tym. To się nie udało, to nie wypaliło, ktoś w ostatniej chwili złamał porozumienie dżentelmeńskie i zagłosował inaczej. Porażek było dużo.
Pan się w negocjacjach z miastem nie bał mocnych słów. Teraz rozegrałby pan to inaczej?
Skoro teraz wiem, że to, co wydawało mi się skuteczne, okazało się jednak nieskuteczne, to pewnie poszukałbym innej drogi w rozmowach z miastem. Ale głęboko wierzę, że umiejętności Dawida są tutaj idealnie na miejscu.
Często pan bywał w szatni, blisko drużyny?
Starałem się raz w tygodniu być na treningu, rozmawiać z piłkarzami. Przez mój okres bytności Wisły opuściłem tylko jeden mecz, licząc z wyjazdami. Do szatni nie wchodziłem, ale byłem przy drużynie. Jak wyjeżdżali na wyjazdy, to ich żegnałem a następnego dnia jechałem na ten mecz. Oni są solą tej piłkarskiej ziemi i naszej egzystencji.
Zmieniło się jakoś pana spojrzenie na samych piłkarzy? Miał pan o nich inne wyobrażenie wcześniej?
Nie. To są świetni, bardzo różni ludzie. Sportowcy, profesjonaliści. Mam o nich jak najlepsze zdanie, ale nie rozmija się to z moim wcześniejszym wyobrażeniem o piłkarzach. Z Arkiem Głowackim mógłbym godzinami rozmawiać na wszelkie tematy. Z drugiej strony Kuba, aktywny piłkarz, który ma bardziej zasadniczą, profesjonalną postawę. Tyle jest wrażeń, ilu ludzi.
Pan już wcześniej wiedział, że po przejęciu akcji przez trio pana przygoda z Wisłą dobiegnie końca?
Było to przewidywalne. Wszystko zmierzało w tę stronę.
Pan się przywiązuje do miejsca pracy, w sercu jest żal?
To była bardzo emocjonująco praca. Wisła dalej będzie się dla mnie wiązać z silnymi emocjami. Ale mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Teraz czas na urlop czy już nowy projekt na horyzoncie?
Jeszcze się nie żegnamy, przed nami miesiąc ciężkiej pracy. Trzeba napisać tarczę antykryzysową, zrobić wiele jeszcze rzeczy. Natomiast ja jestem członkiem takiego teamu żeglarskiego, aktualnych medalistów mistrzostw Europy. Team Scamp, który w tym roku zmienia jacht na dużo szybszy i większy. Tam będzie potrzeba włożyć trochę pracy organizacyjnej. Może się uda osiągnąć coś więcej niż tylko brązowy medal. To jest mój cel sportowy. A biznesowy? Jak mówią trenerzy: czekam na telefon. Życiowo – przez ostatnie półtora roku zaniedbałem mojego synka, któremu chcę poświęcić teraz dużo czasu.
Rozważa pan pozostanie przy piłce, może podjęcie pracy w innym klubie?
Nie wiem, nie myślałem o tym. Jak pojawią się propozycje, będę się zastanawiał. Na razie ich nie ma, a przede mną jeszcze miesiąc pracy w Wiśle.
Będzie można pana spotkać na stadionie Wisły w przyszłości?
Kraków nie jest daleko. Mam nadzieję, że będę miał możliwość odwiedzać Wisłę. Na pożegnania jeszcze przyjdzie czas, na razie ciężka praca przed nami.
fot. 400mm.pl
Boję się trochę o Wisłę bez tego Pana w swoich strukturach. Mam nadzieję że Dawid bardziej ogarnia temat niż wyglądało w jego wywiadzie
Wisla moze byc jeszcze bardziej dochodowa? Teraz juz wiem, co tam Bogus robil. W koncu 1000 % zysku, to nie lada osiagniecie. W Wisle pewnie podobny schemat zastosuja, z tym ze jednak Blaszczykowski jest chyba majetniejszy i nie polasi sie przy pierwszej okazji na kilkanascie milionow.
Szkoda ze ludzie z prawdziwa kasa omijaja pilke z daleka. Ale dopoki to bedzie taki grajdolek dla geszefciarzy, dopoty zaden miliarder na powaznie w to nie wejdzie.
Blad kolego. Dopoki ty tak bedziesz pisał, nie chodził na stadion, nie włączał tego w tv, opowiadał o tym kolegom jakie gowno, na szczescie jest liga czeska albo liga ukraińska ktore sa przecież w pizdu lepsze w rankingu uefa wiec na pewno sa super, to nikt normalny na to kasy nie wyłoży. Pomyliłeś kolejność działań, a wszystko stratuje w Twoim fotelu i z twoim pilotem od tv w ręku
Dlaczego ma gówno nazywać perfumerią?
Chodze na stadion a nawet rozne stadiony, wiec tu sie pomyliles. Nawet nie napisalem, ze to gowno.
Wiesz co najbardziej wkurza? Ze w Polsce jest potencjal na kilka naprawde zajebistych klubow. Krakow, Warszawa, Trojmiasto, Wroclaw, Lodz, Katowice, Poznan.
Przeciez tam powinny byc kluby silne, ktore co roku przynajmniej w Lidze Europy moglyby grac. Zwlaszcza ze sa stadiony. Nie trzeba az tak duzych nakladow. Tylko trzeba wszystko na nowo zorganizowac.
Nowa liga, nowe zasady, mniej klubow ale silnych.
Ok dzieki za odpowiedź, źle cie oceniłem. No wyobraź sobie, że w jednym czasie jest w lidze: Legia Leśnego, Lech 2010r., najlepsza Jaga Kuleszy, Wisła Cupiała, i np Polonia Wojciechowskiego. Ale by były igrzyska, walka o puchary to byłby sztos. Ale niestety uczymy sie piłki powoli, budujemy akademie, zatrudniamy mlodych, ciekawych prezesów i specjalistów to da efekty za kilka lat, może jeszcze bedzie dobrze, to duzy kraj ktory kocha piłke. Tylko trzeba dać tez naszej lidze szanse, a nie tylko (nie ogladajac jej w zasadzie w ogole) jebac i gnoic bez przerwy w necie, bo to tez odstrasza biznes i neutralne osoby, a jest na to moda (tez nakrecona przez Weszło) a potem te same media sie dziwia ze frekwencja spada, albo ze Legia jest słaba. No wielkie zdziwko. Jak my tego nie zbudujemy, nie pchniemy, to samo sie nie zrobi. My sie ciagle porownujemy do top5, jak to inny system walutowy, Czesi, Słowacy, Szwajcarzy, Serbowie, Chorwaci znaja swoje miejsce w szeregu i nie rzygaja ciagle na swoj futbol, dlatego on powoli idzie do przodu, a my tylko patrzymy na kase szejków i ueeee jakie gówno w tej lidze. Tak nigdy nie bedzie lepiej
Nibycos idzie do przodu, ale za malo tu konsekwencji. Ale to nie wina klubow tylko pzpn. Jakby byly jasne, rygorystyczne przepisy licencyjne i w lidze graliby najlepiej zarzadzani, to pewnie duzo lepiej by to wygladalo. W Polsce jest miejsce na maks 20-30 profesjonalnych klubow i tam powinno isc 90 % kasy. Teraz sie tylko przejada. Jest fikcja rozwoju i w kazdej chwili prawie kazdy klub moze sie wywrocic.
Wisła Kraków to duża marka i jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich klubów.
Dobrze zarządzana, bardzo szybko stanie na nogi i zacznie przynosić ogromne zyski.
Trójka ratowników z Blaszczykowskim na czele, zrobiła swietny interes, powiedzmy sobie szczerze… pieniądze które włożyli to są drobne, prawie za darmo… potencjał i podłoże pod Wielka Wisłę i dobrze prosperująca firmę jest w Krakowie ogromny.
Dlatego dziwi mnie jedno, mając już wylany solidny fundament, zamiast budować dalej, zaczyna się kombinowanie i osłabianie całego projektu. Bo tak można nazwać zwolnienie osoby która sprawdziła się w najcięższym czasie, gdy trzeba było gasić pożar, jak już wszystko posprzątane, ktoś kto się sprawdził idzie w odstawkę aby zrobić miejsce dla człowieka niekompetentnego, który jest bratem właściciela.
Co będzie dalej… pewnie kolejni członkowie rodziny Blaszczykowskich obsadzą inne mniej ważne stanowiska. Można postawić wszystkie oszczędności, że za rok trenerem Wisły będzie Brzęczek ( bo raczej Boniek nie zmądrzeje przed euro)
Jednym słowem, krakowska Wisła zaczyna się przemieniać w klub rodzinny, czas pokaże jakie bedą tego skutki, przy potencjale i możliwościach jakie ma klub, trudno będzie to zepsuć, jedyne ryzyko jest takie, że powrót do swojej wielkości potrwa dłużej w czasie.
Kilkudziesięciomilionowy dług to raczej marny potencjał.
Dlaczego jest dług, każdy wie…
Wisła była okradana a kasa z klubu się ulatniał.
Przy dobrym zarządzaniu… w dwa sezony klub może być stabilny i kilkadziesiąt milonów na plusie.
Przykładem Legia: wzięło ją dwóch golasów, Leśny i Miodek, po czasie dokoptowano trzeciego, po kilku sezonach zlikwidowano dług, a Leśny z kolegą na odchodne zarobili 50 mln.
Czego brakuje w Krakowie, co na Warszawa ?
Raczej niczego, gdy ruszą normalne rozgrywki z kibicami, klub może być pewny kilkunastu tys kibiców co mecz, to już duży plus, dojdą transfery z klubu… całkiem niedawno mówiło się, że Legia ściągnie do siebie młodego Buksę, dzisiaj pisze się o zainteresowaniu tym zawodnikiem prze kilka klubów, z Barceloną na czele.
Jak takie półgłówki, jak rekiny, potrafiły golić na Wiśle dobrą kasę, to tym bardziej zrobią to osoby bardziej konkretne i profesjonalne.
Wiesz co, zwolnienie to może być złe słowo. Piotr Obidzinski wydaje sie ze troche zrobił swoja misje (zobacz w necie w czym sie jego dział. specjalizuje), brakuje mu czasu z synem, poza tym on miesiacami pływa i sie sciga na jachtach, co musial ograniczyc, nie latwo ograncizyc cos co kochasz. To raczej nie wygladalo tak, ze on błagał zeby zostać a oni byli nieugieci. Bardziej wyglada na przemyslana decyzje wszystkich stron i otwarcie innego rozdziału w ostatniej historii klubu. Restrukturyzacja spółki, zadluzenia, negocjacje z wierzycielami – tu jest mission complete prawie. Czas na nowsze otwarcie i chyba wszystkie strony to w miarę rozumieją
Może jest tak jak mówisz.
Z tej rozmowy nic nie można wywnioskować, nie ma w niej jakiś wielkich żalów, że musi odejść, ale nie ma też tego o czym piszesz, czyli ulgi, że to już koniec i będzie czas na rodzinę i pływanie.
Ja myślę, że z chęcią by został i kontynułował, gdyby wszystko nadal tak dobrze się układało, byłoby więcej czasu wolnego, dla rodziny i na pływanie. Dla chcącego nic trudnego.
Blaszczykowskiego rozumiem, jego klub, może robić co chce.
Też się kilka razy potknie, nie wszystko będzie w różowych barwach, brata skreślać nie można, ale to kompletny amator.
rodzina na swoim
Ciekawe, ile odczekają rekiny… aby przyjść po swoje. Bo to, że bedą znowu chcieli mieć z Wisły kasę, jest raczej pewne.