Historia wie najlepiej, że czasami wiele czasu musi upłynąć, by kunszt został doceniony. Jeden z najwybitniejszych malarzy w historii, Vincent van Gogh, w swoich czasach był niedoceniany. Uważano, że zmarnował życie poświęcając je malarstwu, w końcu z dwóch tysięcy namalowanych obrazów sprzedał tylko jeden. Mikołaj Kopernik, gdy wstrzymał słońce i ruszył Ziemię, zaczął w swoich czasach uchodzić za szaleńca szykanowanego przez kumpli astronomów. Z Cracovii też śmiano się, że puszczała doping z taśmy. A teraz to przy Kałuży mogą się śmiać.
Ba, tak jak Kopernik czy van Gogh na uznanie musieli czekać dekadami, wiekami, tak zmyślność Pasów doczekała się naśladowców po zaledwie kilkunastu miesiącach.
Oto bowiem wzorce z Krakowa chcą zastosować w najbogatszej, najchętniej oglądanej i dającej się opisać jeszcze dziesiątkami innych „naj” Premier League. „The Times” donosi, że kluby angielskiej ekstraklasy – między innymi Brighton Hove&Albion bardzo poważnie zastanawiają się nad tym, czy to przypadkiem nie jest w pytkę pomysł, żeby najbardziej żywiołowe przyśpiewki fanów wgrać do winampa i by ich akompaniament towarzyszył grze piłkarzy.
— Zaczęliśmy mocno się zastanawiać, czy nie powinniśmy jakoś „ubrać” stadionu? Może zrobić coś, by trybuny to nie były tylko puste niebieskie krzesełka? Może w jakiś sposób wniesiemy hałas na stadion. Pytanie, czy tego chcą kibice i nadawcy? — zastanawia się na łamach „Timesa” Paul Barber, dyrektor wykonawczy Brighton.
Panie Barber, pan się zastanawia, bo w Anglii to nie standard, ale my już wiemy, że takie rozwiązanie ma naprawdę sporo „za”:
– jeżeli człowiek odpowiedzialny za poskładanie soundtracku przyłoży się do swojej pracy, sędzia nie usłyszy, kim jest jego matka i z kim spała jego siostra;
– kibic z taśmy się nie zmęczy, więc gorący doping może trwać nawet i 45 minut, co na sektorach domowych w Anglii jest coraz rzadziej spotykane;
– kibic z taśmy nie opuści demonstracyjnie trybun przy jakimś żenującym 0:9;
– kibic z taśmy nie usyfi krzesełka i schodów słonecznikiem;
– kibic z taśmy nie zablokuje ciągów komunikacyjnych;
– kibic z taśmy nie wywiesi transparentu z narzekaniem na właściciela, ceny biletów, drogie piwo ani żadnego innego „mamy kurwa dosyć”;
– kibic z taśmy nie zacznie kręcić przyrodzeniem jak śmigłem po zwycięskiej bramce swojej drużyny w końcówce meczu*;
– kibic z taśmy w razie potrzeby jest w stanie zagłuszyć grupę szkolnych dzieciaków (sprawdzone, choć to póki co raczej nie będzie potrzebne).
Normalnie jak u tej kobiety, której ulubiona ryba to filet. Same plusy i żadnego minusa.
* Tak, to naprawdę się wydarzyło, w roli głównej wystąpił podczas meczu z Oxfordem kibic Newcastle