Reklama

„Pandemia sprawia, że nowe ligi zaczynają zerkać w stronę Ekstraklasy”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

18 kwietnia 2020, 15:10 • 9 min czytania 0 komentarzy

Rok temu mogliście tutaj poznać u nas historię Bartosza Barnasia, który chciał zostać zawodowym skautem i udało mu się to dopiero w czwartym klubie, a konkretnie w holenderskim Willem II. Dziś rozmawiamy z nim o położeniu, w jakim skauci znaleźli się przez koronawirusa, o szansach i zagrożeniach w nowej rzeczywistości (również w polskim kontekście), o sytuacji w Holandii i… Polu Llonchu, który robi w Willem II furorę po transferze z Wisły Kraków. Zapraszamy. 

„Pandemia sprawia, że nowe ligi zaczynają zerkać w stronę Ekstraklasy”

Co skaut może robić w czasach pandemii? Pozostaje katowanie do upadłego InStata i Wyscouta?

Generalnie trzeba ten czas jak najlepiej wykorzystać. Pogłębiam wiedzę na temat zawodników i lig, które śledziliśmy już wcześniej, ale ponadto jest to szansa na wyjście poza dotychczasowe ramy. Tak jak każda kryzysowa sytuacja, tak też koronawirus będzie okazją, żeby zrobić coś inaczej, coś niekonwencjonalnego. Zawsze po kryzysie pojawiają się jakieś innowacje. W moim przypadku myślę właśnie o poznawaniu nowych rynków, w czym pomagają wspomniane platformy. Możliwości mamy dziś mnóstwo.

Z drugiej strony, nie jest tak, że transferowe cele Willem II na lato i następne okienka diametralnie się zmieniły. Nie najlepiej by to o nas świadczyło, gdyby po miesiącu działania w domu cała praca z tego sezonu i poprzednich nadawała się do kosza i nagle, przykładowo, zamiast piłkarzami ze Skandynawii zaczęlibyśmy się interesować zawodnikami z Portugalii. Byłby to dowód na chaos w naszych poczynaniach.

Krótko mówiąc, wiele klubów w najbliższym czasie zacznie poszerzać swoje horyzonty przy transferowych poszukiwaniach.

Reklama

Tak i myślę, że piłkarze z Ekstraklasy mogą na tym skorzystać. Wiem od znajomych z branży, że sporo klubów europejskich, które na co dzień praktycznie nie zajmowały się polską ligą, zaczęły teraz uważniej spoglądać w jej stronę. Są to na przykład ekipy z Primera Division czy Portugalii, poważne nazwy. Efektem pandemii na pewno będzie spadek cen za zawodników i mówiąc wprost, niektórzy mogą szukać w Polsce okazji, wiedząc, że nasze kluby będą potrzebowały zastrzyku gotówki. Sam jestem ciekaw, jak to otwieranie nowych rynków będzie wyglądało.

Sądzisz, że kluby holenderskie również uważniej zerkną na nasze podwórko? Pół roku temu trzech zawodników z Ekstraklasy trafiło do Eredivisie, ale wcześniej zdarzało się to rzadko.

Bardzo dobrą reklamę naszej lidze zrobił w Willem II Pol Llonch. Powiedziałbym wręcz, że letnie transfery Elii Soriano, Matthiasa Hamrola czy zwłaszcza Marko Kolara do Emmen były w pewnym sensie „efektem Lloncha”. Holendrzy patrząc na Pola uświadomili sobie, że jest liga, z której można wyciągnąć ciekawych zawodników za niewielkie pieniądze. Bardzo trudno jednak stwierdzić, czy to przerodzi się w trwałą tendencję. Polski rynek generalnie był niewdzięczny dla klubów holenderskich, które zasadniczo nie są bogate, natomiast w Ekstraklasie często przepłaca się słabą lub średnią jakość. W Holandii szuka się zawodników tańszych, z krajów, które już są sprawdzone, czyli przede wszystkim Skandynawia i Niemcy.

Kilka milionów euro mogą zapłacić Ajax, PSV, Feyenoord czy powiedzmy AZ Alkmaar, ale nasi czołowi ligowcy niekoniecznie będą dla nich wystarczająco dobrzy. Z kolei dla średniaków Eredivisie to już finansowo za wysoki pułap.

Otóż to. Alkmaar w styczniu sprowadził za 2,5 mln euro 19-letniego Hakona Evjena z norweskiego Bodo/Glimt. Bardzo duży talent. Wydaje mi się, że gdyby ktoś o takim potencjale grał w Polsce, spokojnie kosztowałby drugie tyle i wtedy takie Alkmaar już by go nie kupiło. Z tego względu Polska dotychczas nie była interesującym rynkiem dla Holandii, ale być może trochę się to zmieni po koronawirusie.

Reklama

Skauci teraz bardziej boją się o swoją przyszłość, bo ich działy mogą być odchudzane jako pierwsze, czy wręcz przeciwnie: rola skautów teraz rośnie, ponieważ więcej klubów będzie musiało umieć wyszperać perełki za dobre pieniądze?

Zależy, o jakiej lidze mówimy. Z Polski często od znajomych z branży dostaję sygnały, że martwią się o pracę. W wielu klubach nadal nie ma przekonania, że skauting jest czymś, co powinno się za wszelką cenę utrzymywać. Niektórzy prezesi traktują go jako zbędny luksus. Wyrzucanie całych działów skautingowych byłoby działaniem wysoce nieodpowiedzialnym, bo one dają ci wiedzę, a wiedza w każdej firmie pozwala zyskać przewagę. W ligach zachodnich przeważnie jest na odwrót, rola skautingu wzrasta. Kluby zaczynają go wykorzystywać jeszcze mocniej niż zwykle, żeby mieć jak największą bazę danych i móc reagować na bieżąco, gdy futbol wróci do łask. Jak mówiliśmy, za chwilę ceny za piłkarzy zaczną spadać, otworzy się wiele nowych rynków i ten, kto będzie w nich najlepiej zorientowany, może wygrać najwięcej. Dotyczy to także transferów do polskich klubów, a mam wątpliwości, czy byłyby one gotowe, żeby na przykład móc teraz szybko zweryfikować jakiegoś zawodnika z ligi bułgarskiej, który nagle stał się dla nich dostępny. Inna sprawa, że zdecydowanie lepiej opłacać 4-5 skautów niż jednego 30-letniego Serba, którego już wcześniej trudno byłoby sprzedać, a po pandemii będzie to zwyczajnie niemożliwe.

Twoim zdaniem konsekwencje pandemii będą odczuwalne w piłce tylko w tym roku, w 1-2 dwóch najbliższych okienkach, czy pewne trendy zmienią się na lata?

Chciałbym, żeby efektem długofalowym obecnej sytuacji było zaprzestanie płacenia przez kluby horrendalnych pieniędzy zawodnikom. Mam nadzieję, że ta finansowa bańka, która zaczynała puchnąć do nieprzyzwoitych rozmiarów, trochę się zmniejszy i przestaniemy mówić o setkach milionów euro wykładanych przy jednym transferze. W krótkiej perspektywie na pewno do tego dojdzie, transfery za 150-200 mln euro nie będą teraz wchodziły w grę, rekordowe kontrakty również. Czy w dłuższej? Tego nie potrafię przewidzieć, ale faktem jest, że ten kryzys wszystkich mocno dotknie. To wcale nie wygląda tak, że małe kluby muszą ucierpieć bardziej niż giganci. Wszystko jest kwestią stabilności w zarządzaniu, a nie wysokości kwot, którymi obracano. Jeśli mały klub traci na pandemii 10 mln euro, to wielki traci nawet kilkunastokrotnie więcej i może mieć poważniejsze problemy. W przypadku Ajaxu już szacuje się, że w pesymistycznym wariancie straci do końca roku 60 mln euro. Dla każdego byłby to odczuwalny cios.

Czyli nie uważasz, że jesteśmy skazani na scenariusz, w którym futbolowi biedacy staną się jeszcze biedniejsi, a bogacze jeszcze bogatsi?

Nie, ponieważ w przypadku większych może zawalić się więcej, na szerszą skalę i trudniej będzie się podnieść. Patrzę przez pryzmat Holandii. W Eredivisie sytuacja jest inna niż w Ekstraklasie. Holenderskie kluby są znacznie mniej uzależnione od pieniędzy z praw telewizyjnych. Dla nich zdecydowanie najważniejszy punkt w budżecie to dzień meczowy i wszystkie sprawy z nim związane. Skoro tak, paradoksalnie dzisiejsza sytuacja najbardziej uderzy w kluby typu Ajax, PSV, Feyenoord. One mają największe stadiony i najlepszą frekwencję, a więc zyskiwały najwięcej z dnia meczowego. To dla nich najbardziej bolesne będzie granie przy pustych trybunach. Coraz częściej słychać głosy, że kibice w tym roku nie wrócą na stadiony. Jak nie ma kibiców, nie będą sprzedawane sky boxy, nie będzie sponsorów i tak dalej.

Jak na dziś kluby Eredivisie funkcjonują w nowych realiach?

W Holandii znacznie mniej mówi się o obniżaniu czy zamrażaniu pensji piłkarzy. Podejście do tego tematu jest bardziej umiarkowane. U nas w Willem II i klubach podobnego kalibru, typu Heracles Almelo czy Heerenveen, nie ma właściwie żadnych dyskusji, przynajmniej w wymiarze medialnym. Zawodnicy w takich klubach nie zarabiają jakichś niesamowitych pieniędzy w stosunku do innych pracowników. W Polsce nawet przeciętny ligowiec dostaje często 10 razy więcej niż przeciętny obywatel, rozwarstwienie jest znacznie większe. To na pewno budzi niesmak społeczeństwa, zwłaszcza gdy popatrzymy na pozycję polskiej ligi w Europie.

Ostatnio AZ Alkmaar – czyli klub zdrowo zarządzany, który na kryzysie nie ucierpi – wyszedł z propozycją, żeby najlepsze ekipy podzieliły się z resztą premiami za udział w europejskich pucharach. Grałeś w Lidze Mistrzów – oddajesz 20 procent premii. Grałeś w Lidze Europy – oddajesz 15 procent. Ta kasa byłaby proporcjonalnie rozdzielona na pozostałych. Ci najwięksi byli jednak przeciw, na przykład Ajax. Mają tam świadomość, że za chwilę w budżecie powstanie wielka dziura, którą trudno będzie zasypać. Jak wspominałem, wyliczono, że przy pustych trybunach do końca roku, Ajax traci około 60 mln euro. W „starym” futbolowym świecie sprzedałby takiego Donny’ego van de Beeka nawet za 100 mln euro, o takich kwotach mówiono. Teraz nie zdziwiłbym się, gdyby nikt nie dał więcej niż 40-50 mln. Drastyczna różnica.

A jak Holandia jako kraj radzi sobie z koronawirusem? Sytuacja wydaje się dość poważna.

Holandia graniczy z Niemcami, w których było jedno z największych ognisk koronawirusa, co w tym kontekście nie ułatwiło zadania. Holendrzy przeprowadzają dużo testów w stosunku do liczby mieszkańców. Przed naszą rozmową sprawdziłem, że dotychczas zrobiono ich około 150 tys. – w porównaniu do ogólnej liczby ludności, dwa razy więcej niż u nas. Zakażonych jest 30 tysięcy, około cztery razy więcej niż w Polsce. Odnotowano już 3 tys. zgonów, czyli bardzo dużo.

Jako skaut Willem II maczałeś palce w transferze Pola Lloncha z Wisły Kraków. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że robi w Holandii furorę, możesz być dumny.

Od początku zbierał dobre recenzje, ale ostatnio jeszcze przyspieszył. W styczniu i lutym wybierano go najlepszym piłkarzem całej Eredivisie. W klubie są nim zachwyceni, on też podkreśla, że jest bardzo zadowolony z tego kroku. Pozostaje mi trzymać kciuki, żeby nie zszedł z tej drogi. No i żeby piłka jak najszybciej wróciła, wszyscy na to czekamy.

Willem II tym chętniej wróci do grania, bo do momentu przerwania ligi spisywało się świetnie i zajmowało piąte miejsce w tabeli.

Biorąc pod uwagę fakt, iż mamy bodajże trzynasty budżet w lidze, osiągamy wręcz wynik ponad stan. Wygraliśmy z Ajaxem, PSV, Alkmaar, nie ma przypadku. Pisze się fajna historia i dobrze byłoby ją napisać do końca. Zależy nam na tym, żeby dograć sezon, inaczej radość z wysokiego miejsca byłaby przytłumiona. Musimy mieć jednak wkalkulowane, że właśnie tak się stanie. Mam duże wątpliwości, czy uda się dokończyć rozgrywki, bo sytuacja z koronawirusem jest trudniejsza niż w Polsce.

Komentuje się tutaj zauważalny trend w naszej I lidze na sprowadzanie Holendrów lub takie historie jak ta Omrana Haydary’ego, który w drugiej lidze holenderskiej nie błyszczał, a teraz błyskawicznie przebił się w Polsce?

Raczej nie. Rzadko w naszym środowisku mówi się o zawodnikach, którzy odbili się od zaplecza Eredivisie, a do takich przypadków należy Haydary. Druga liga holenderska jest dużo słabsza od pierwszej, znacząca różnica. Trochę o jakości tych drużyn świadczy fakt, że kilka klubów szczebel niżej ma swoje rezerwy. Rezerwy Ajaxu niedawno zajęły tam pierwsze miejsce. Oczywiście nie mogły awansować, ale samo to, że grając nastolatkami udało się wyprzedzić normalne kluby mające wielu starszych zawodników, jest wymowny. Jeżeli klub Eredivisie interesuje się kimś z drugiego poziomu, musi się tam naprawdę wyróżniać. Kimś takim jest boczny obrońca Leeroy Owusu z De Graafschap, którego Willem II zimą zakontraktowało od lipca.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. FotoPyK/archiwum prywatne

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...