Reklama

Jeśli Bohi nie jest blisko kadry, to nie wiem, kto jest!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 marca 2020, 13:24 • 15 min czytania 1 komentarz

Na początku tygodnia – kiedy życie toczyło się jeszcze w miarę normalnym tempem – spotkaliśmy się w Lubinie z dwoma słoweńskimi kozakami. Sasza Żivec i Damjan Bohar. Boczni pomocnicy, którzy ciągną nie tylko grę Zagłębia, ale i ubarwiają naszą ligę.

Jeśli Bohi nie jest blisko kadry, to nie wiem, kto jest!

Wiadomo, dziś mamy na głowie inne problemy, ale cofnijmy się w czasie o kilka dni i przeczytajmy, jak wygląda historia słoweńskich strzelb. Czy Zagłębie ma najlepsze skrzydła w lidze? Jakim cudem Bohar nie ma stałego miejsca w reprezentacji? Kto jest lepszy na boisku, a kto w darta? Jak duże zainteresowanie zagranicznych klubów budzą? Jak spóźnialstwo Włochów wpływa na karierę, jak smakują gole w Lidze Mistrzów? Zapraszamy.

***

Jesteście skromni z natury? 

Damjan Bohar: – Tak. 

Reklama

Sasza Żivec: – Tak, można tak powiedzieć. 

Pytam, bo ilekroć ktoś was pyta o to, czy Zagłębie ma najlepsze skrzydła w lidze, odpowiadacie, że to inni powinni oceniać. A wydaje mi się, że macie być z czego zadowoleni.

Damjan Bohar: – Zgadzam się, możemy być zadowoleni. Ale od oceniania niech będą dziennikarze i kibice. Lubią to robić.

Sasza Żivec: – Ciężko jest nam tak ocenić. Wiadomo, jak jest w piłce – masz dobry sezon, to wszyscy mówią, że jesteś najlepszy. Zagrasz dwa mecze słabo i już pojawiają się gwizdy. Tak tutaj jest!

Damjan Bohar: – To normalne.

Sasza Żivec: – Cieszymy się, że trzymamy dobrą formę i tyle.

Reklama

Damjan Bohar: – Nie wiedziałem, jak to będzie wyglądać po transferze do Polski. To mój pierwszy raz zagranicą, a wcześniej dużo czasu spędziłem w jednym klubie. Chciałem coś zmienić. Jestem szczęśliwy, że tak to wszystko wyszło.

Sasza Żivec: – Ja miałem inaczej, bo już grałem w Ekstraklasie. Zagłębie gra inaczej niż Piast i może to mi bardziej odpowiada? W ostatnich dwóch latach w Piaście czułem dobrą formę, także fizyczną. Może nie zawsze tak to wyglądało na boisku, ale zawodnik wie, kiedy czuje się dobrze, a kiedy nie.

Który z was jest lepszy? 

Damjan Bohar: – Nie ma lepszego. 

Sasza Żivec: – No przecież ty! (Żivec poklepuje Bohara po nodze)

Damjan Bohar: – Obydwaj gramy na skrzydłach, ale tak naprawdę jest między nami duża różnica stylu. Sasza jest piłkarzem, który chce piłkę przy nodze, odwrócić się, poszukać ostatniego podania. Na przykład do mnie! Ja jestem bardziej bezpośredni. Interesuje mnie głównie bramka. 

Sasza Żivec: – Ma lepsze czucie, kiedy skończyć akcję. Nie zmarnuje tyle sytuacji, co ja bym zmarnował! 

Damjan Bohar: – No, ty potrafisz strzelać tylko lewą! (śmiech)

Sasza Żivec: – Więc jak widzisz to nie tak, że jesteśmy tacy sami! 

A który z was jest bliżej reprezentacji?

Damjan Bohar: – Ciężkie pytanie. 

Sasza Żivec: – No przecież znowu ty! Teraz nie chce powiedzieć, ale jeśli Bohi nie jest blisko kadry, to nie wiem, kto jest. Powinien być w niej cały czas.

Damjan Bohar: – Ciężko mi mówić, bo nie jestem regularnie powoływany. Raz jestem, dwa razy mnie nie ma.

Sasza Żivec: – Bohi przynajmniej był parę razy powołany, ja nigdy. Jest znacznie bliżej.

Damjan Bohar: – Byłem, ale nie grałem.

Poza Iliciciem, niekwestionowaną gwiazdą, na skrzydłach jest jeszcze Verbić z Dynama Kijów. Z resztą spokojnie mógłbyś powalczyć.

Sasza Żivec: – Mocno stawiają na Verbicia, nie? 

Damjan Bohar: – Tak, tak. A Ilicic to klasa sama w sobie. Rewelacyjny zawodnik. 

Sasza, nie czułeś nigdy zainteresowania selekcjonera? To przez to, że szybko wyjechałeś z kraju i grałeś w polskiej lidze, która nie jest ceniona?

Sasza Żivec: – Dziwne jest o tym mówić, bo Polska, która szczególnie w ostatnich latach ma lepszą reprezentację, spokojnie powołuje tych, którzy dobrze grają w Ekstraklasie. Także nie wiem. Ostatnio parę powołań dostał Uros Korun z Piasta. Wcześniej grał przez trzy lata w każdym meczu bez kontuzji, walczyliśmy zresztą razem o mistrzostwo. I wtedy nie dostał ani razu powołania, a miał 28-29 lat, był w najlepszym wieku dla piłkarza. Na skrzydłach mamy jeszcze konkurencję, ale wtedy mieliśmy tylko jednego stopera, który grał w poważną piłkę. Cesara z Serie A. Nie wiem, dlaczego tak jest. 

Selekcjoner was obserwuje? Był kiedyś na meczu? 

Damjan Bohar: – Ja nie pamiętam, by był.

Sasza Żivec: – Ja też nie. Obserwują, ale nie na żywo. 

Damjan Bohar: – Ale jego asystent był na ostatnim meczu Piasta obserwować Koruna. 

Damjan, czujesz, że zasługujesz na reprezentację? Sasza mówił ostatnio w naszym radiu, że jeśli skrzydłowy ma w 1,5 roku ponad 20 bramek, jest to astronomiczna liczba i musi być powołany. 

Damjan Bohar: – Każdy chce zagrać w reprezentacji. Ale nie czuję, bym miał w niej poważniejszą rolę. Jakbym wchodził częściej w meczach, to OK. Ale jakbym miał jechać tylko dlatego żeby mówili „zasłużył, powołali go”, to nie ma sensu. Nigdy bym nie chciał, by powoływali mnie w ten sposób. Że OK, jesteś, zaprosiliśmy cię, ale nie musisz grać.

Sasza Żivec: – Ja też mam takie podejście. Nie mam problemu z tym, że nie dostałem powołania. I nie chciałbym być powołany tylko po to, by być na kadrze, a nie odgrywać w niej żadnej roli. Jeżeli chcecie, bym pomógł – pewnie. Ale jeśli tylko, że „teraz cicho, bo powołaliśmy”, to nie ma sensu. 

Na boisku jesteście zgranym duetem, tak samo jest poza nim? 

Damjan Bohar: – Poza boiskiem też.

Sasza Żivec: – Aż za bardzo! Nasze dziewczyny dobrze się rozumieją. Jak mamy wolne, idziemy gdzieś razem. Moja dobrze zna Polskę, bo była już ze mną wcześniej w Gliwicach. Chciała wrócić, czuje się tu dużo lepiej niż na Cyprze.

Damjan Bohar: – Moja dziewczyna także dobrze się tu czuje od samego początku, nie mamy żadnego problemu. Jest jej łatwiej, bo Saszy dziewczyna też tu jest. 

Znaliście się wcześniej? 

Sasza Żivec: – Tylko z boiska.

Damjan Bohar: – Graliśmy kilka razy przeciwko sobie, ale nie było tych meczów dużo. Sasza szybko wyjechał ze słoweńskiej ligi. 

Sasza Żivec: – Słowenia to mały kraj, mało jest zawodników, więc wszyscy się znamy.

Damjan Bohar: – Cztery razy w sezonie grasz z każdym. I jeszcze do tego puchar.

Kto ma lepsze wspomnienia z meczów przeciwko sobie? 

Sasza Żivec: – Chyba Bohi. 

Damjan Bohar: – No ja. 

Sasza Żivec: – Pamiętam tylko jeden mecz, w którym graliśmy razem. Ja strzeliłem na 1:0, Bohi dał na 2:1 dla Mariboru. Pozostałe… Nie wiem, czy jeszcze graliśmy obaj. 

Damjan Bohar: – A Domżale? 

Sasza Żivec: – A, tak. To podobny mecz. 1:1, a potem 2:1 dla nich. Ciężko było zawsze wygrać z Mariborem.  

Jak spędzacie razem czas? 

Sasza Żivec: – Różnie. Idziemy z dziewczynami coś zjeść albo jedziemy do Wrocławia. No i dużo gramy w darta!  Czasami robimy zakłady: jak przegrasz, to jutro stawiasz obiad. 

Damjan Bohar: – Musi być trochę rywalizacji! Sasza póki co wygrywa częściej.

Sasza Żivec: – Ale wczoraj mnie Bohi, kurde, zabił. 

Damjan Bohar: – On ma tarczę i rzutki w domu, ja nie. Jak mamy się spotkać, to trzy godziny trenuje (śmiech).

Macie już swoje lata. Wydaje się, że jeśli ma wam się przytrafić jeszcze jakiś ciekawy transfer zagraniczny, to właśnie teraz. Gracie z takim nastawieniem, żeby się wypromować, dać Zagłębiu zarobić i pograć jeszcze w poważniejszej lidze za poważniejsze pieniądze?

Damjan Bohar: – Tak jak każdy piłkarz chcę grać dobrze, ale jesteśmy w takim wieku, że musimy podpisać jakiś dobry kontrakt. Wiadomo, po karierze życie nie jest takie same jak teraz. Za dużo nie myślę o tym, jestem tutaj, gram, chcę to robić jak najlepiej i obrać jakiś dobry kierunek. Grać na lepszych warunkach. By kariera poszła w górę, bym miał poczucie, że wszystko idzie dobrze.

Sasza Żivec: – Ja mam podobnie. Na początku chciałem wrócić, żeby odzyskać przyjemność z gry. Ale wiadomo, ja też mam coś takiego w głowie. Jak powiedziałeś – jesteśmy w wieku, w którym powinniśmy zrobić albo jakiś ruch, albo podpisać jakiś lepszy kontrakt. Niestety, tak jest w piłce. Gdybyśmy mieli gwarantowane po karierze takie życie jak teraz, pewnie gralibyśmy za darmo. Ale niestety tak nie jest. 

Damjan, tobą zimą interesował się klub z Arabii Saudyjskiej. Finansowo świetny strzał.

Damjan Bohar: – Nie tylko zimą. Latem też. 

Chciałeś odejść? Żałujesz, że Zagłębie nie chciało cię puścić? 

Damjan Bohar: – Finansowo byłby to bardzo dobry kierunek. Tak jest w piłce, każdy musi to rozumieć, że piłkarz jest zainteresowany takim kierunkiem. Chciałem iść. Jak masz taką ofertę – musisz z niej skorzystać. Przykro mi, że tak było, ale rozumiem klub i nie mam żadnej złości. Oczekuję, że teraz Zagłębie zrobi krok i mnie doceni. Ale nie jestem zły za nikogo. 

Nowy prezes zapowiedział, że zimą nikt nie odejdzie. Generalnie będzie miał chyba taką taktykę, że będzie starał się zatrzymać zawodników. To coś, co was martwi? Jesteście tu – jak powiedzieliśmy – by się wypromować. 

Damjan Bohar: – Rozumiem jego postawę. Tak zdecydowano, że zimą drużyna miała się nie zmienić. 

Sasza Żivec: – Rozumiemy to. 

Damjan Bohar: – Ale jak mówię, oczekuję, że Zagłębie zrobi teraz następny krok. Piłkarz w pewnym wieku nie zawsze jest w najlepszym położeniu. Grasz dobrze – nie możesz odejść. Grasz słabo – możesz odejść, ale nie znajdziesz dobrego klubu. I nie wiesz, co zrobić. Najlepiej grać średnio! (śmiech)

Mieliście taki moment, gdy budziliście zainteresowanie naprawdę mocnych klubów? 

Damjan Bohar: – Nie wiem, czy jakiś klub konkretnie we mnie celował. 

Sasza Żivec: – Jak grasz w Mariborze jak Bohi, patrzą na ciebie wszyscy. Inną sprawą jest, czy cię puszczą. Bardzo ciężko odejść. 

Damjan Bohar: – Wystarczy pięć dobrych meczów i cena rośnie. Wołają za ciebie już 2-3 miliony. Nie każdy chce tyle zapłacić za piłkarza ze słoweńskiej ligi. Ale większe zainteresowanie jest teraz, w Zagłębiu.  

Damjan, dwukrotnie grałeś z Mariborem w Lidze Mistrzów, strzeliłeś dwie bramki. Byłeś bohaterem narodowym? U nas każdy żył Legią w Lidze Mistrzów, nawet jeśli jej nie kibicował.

Damjan Bohar: – U nas piłka nie jest aż tak popularna jak w Polsce. No i wobec takiego klubu jak Maribor są ogromne oczekiwania. Zagrasz w Lidze Mistrzów, a potem wszyscy będą myśleć, że tak będzie już co roku. Po meczu wszyscy biją brawo, ale za dwa dni już zapominają. Wystarczy, że przegrasz w lidze i już jesteś słaby (śmiech). Ale taka jest piłka, to normalne.

A jakie to uczucie strzelić gola w Lidze Mistrzów?

Damjan Bohar: – Dobre. 

Sasza Żivec: – (śmiech) Powiedziałeś to z takim entuzjazmem, jakbyś grał w niej co roku! 

Damjan Bohar: – To na pewno inne uczucie, wiadomo. W Lidze Mistrzów imponowało to, jak wszystko było zorganizowane. Zaplanowane co do minuty.

Sasza, a ty – poza niedoszłego wypożyczenia do Latiny Calcio, do którego dojdziemy – czułeś, że możesz zrobić większy transfer?

Sasza Żivec: – Wcześniej tak. Najbardziej wtedy, gdy grałem w ND Gorica, moim rodzinnym mieście. Klub kupiła Parma. Zaczynała mieć wtedy problemy finansowe, a później spadła. Wypożyczyli do nas wszystkich zawodników, którzy nie grali w pierwszym zespole, zatrudnili też trenerów z Parmy, byliśmy czymś na kształt Parmy B. Byłem wtedy jedynym Słoweńcem, który grał w zespole. Bardzo mnie wszyscy lubili i cenili. Rozmawialiśmy o kontrakcie w pierwszej drużynie Parmy. Potem zaczęły się problemy, chłopaki nie dostawali pensji. Wiedziałem o tym, ale miałem poczucie, że i tak mnie podpiszą, bo grałem wtedy naprawdę zajebiście. Myślałem, że to się skończy dla mnie bardzo dobrze, ale niestety – po sezonie Parma została zdegradowana do piątej ligi. Każdy gdzieś odszedł. I tak poszło. A byłem już w zasadzie pewien, że tam mnie podpiszą. O Polsce wtedy nie myślałem. Jak jesteś młody, nie myślisz o takich kierunkach.

Twoim drugim podejściem do Włoch była Latina Calcio. Byłeś już w zasadzie oficjalnie przedstawiony, a nagle… wróciłeś do Piasta.

Damjan Bohar: – Latina? Ooo, no opowiadaj, opowiadaj. 

Sasza Żivec: – To była moja głupota. Chciałem odejść trochę na siłę. Pojechałem tam ostatniego dnia okna transferowego. Leciałem prosto z obozu w Hiszpanii, żeby to ogarnąć. Spóźnili się z zarejestrowaniem mnie jako piłkarza, ale… nie powiedzieli mi o tym. Normalnie trenowałem, zagrałem w sparingu na pełnym gazie. Później dzwonił do mnie agent, że jest jakiś problem. Odezwali się do niego, że chcą coś pokombinować, by daty w papierach się zgadzały. Nie chciałem tego zrobić, bo się bałem. Kupiłem bilet na samolot i wróciłem do domu. Czekałem dwa tygodnie. Byłem w zawieszeniu. Nie wiedziałem: jestem piłkarzem Piasta czy Latiny? Nie mogłem grać, ale w Piaście wszystko załatwili. Miałem szczęście, że mogłem tam wrócić. I dobrze, że tak się skończyło. Nie wiem, czy w Latinie byłoby dobrze.

A dlaczego tak właściwie chciałeś dwa lata temu odejść z Piasta? Spędziłeś w nim cztery lata, zmęczenie materiału?

Sasza Żivec: – Przypomnę to, co mówiliśmy wcześniej – w piłce tak jest, że chcesz coraz więcej, coraz bardziej. Takie miałem poczucie, że powinienem coś zmienić. Nigdy nie czułem się źle w Piaście. Zresztą, jestem wdzięczny, bo Piast mi wiele dał i uratował mnie w tej sytuacji z Latiną. Mam dobre wspomnienia. Ale chciałem coś zmienić. Nie przedłużałem kontraktu i już pięć tygodni przed końcem sezonu miałem tyle ofert, że… No nie było szans, żebym został. Piast wszystko wiedział wcześniej, porozmawialiśmy na spokojnie. Nie było między nami żadnej złości. Po prostu chciałem spróbować czegoś nowego i tyle. 

Dużo tych ofert było? 

Sasza Żivec: – Tyle, że sam byłem zaskoczony. Pytasz o polskie? 

Na przykład. 

Sasza Żivec: – To cztery-pięć na papierze. Do tego rozmawiałem z wieloma klubami, które później niczego nie wysłały. Wielu telefonów nie odbierałem, więc może myśleli, że mam duże ego czy coś. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. To pozytywny ból głowy, ale ciężko zdecydować, co zrobić. 

Ile ofert wtedy rozważałeś? 

Sasza Żivec: – Tylko dwie – Turcję i Omonię. 

Dziś pewnie wybrałbyś Turcję.

Sasza Żivec: – Tak, jakbym mógł cofnąć czas, z pewnością.

Damjan, ty w Zagłębiu tez miałeś swoje wzloty i upadki. W pierwszej kolejce strzeliłeś gola, a potem zostałeś schowany na ławkę na pięć spotkań. Rozumiałeś to, że jesteś rezerwowym?

Damjan Bohar: – Nie, nie rozumiałem tego. Ale taka była decyzja i nic nie mogłem zrobić. Trener van Dael twardo stał za swoim zdaniem. On miał swoje zdanie, ja swoje. Był trenerem, mógł decydować, ja musiałem niestety siedzieć. Trochę taki klincz charakterów. Później trener wiedział, że popełnił błąd.

Brzmi trochę tak, jakby van Dael chciał pokazać szatni, że to on będzie rządził, nawet podejmując niepopularne decyzje.

Damjan Bohar: – Moim kosztem, ale dobrze. Te parę meczów, w których nie wyszedłem w pierwszym składzie, dało mi tylko moc i motywację. Trenowałem więcej, byłem w dobrej formie fizycznej. Jak wróciłem – od razu wykorzystałem szansę. 

Z jakich powodów odszedłeś z Mariboru, czołowego słoweńskiego klubu?

Damjan Bohar: – Najbardziej uwierało poczucie, że klub nigdy nie miał do końca projektu na moją karierę, nie polegali na mnie. A to poczucie daje dużo pewności siebie. W Mariborze nigdy tak nie było. Dlaczego? Nie wiem. Chciałem coś zmienić. W końcu tak się wydarzyło, że klub nie widział mnie dalej w swoich planach. A ja chcę czuć się ważny dla klubu, zespołu. 

Co masz na myśli mówiąc, że klub nie miał projektu na twoją karierę?

Damjan Bohar: – Młodszy zawodnik na przykład pokazuje talent, klub jest zdecydowany, stawia na niego. Pchają go, potem odchodzi. Ze mną nigdy tak nie robili. Zawsze chciałem dostać się na taki poziom, by chcieli na mnie stawiać i sprzedać. Bo wiadomo – jak już Maribor sprzedaje, to do dobrego klubu. Grasz dwa dobre mecze, jesteś na drodze do topowej formy, a potem zmiana, ławka. Za dużo rotacji. I tak cały czas.

Sasza Żivec: – W takich klubach rządzi polityka. Nie byłem, ale widzę i wiem, co tam się dzieje. Są ludzie, którzy mają duży wpływ na to, kto gra i dlaczego. Ciężko o tym mówić.

Damjan Bohar: – Nie żałuję, że spędziłem w Mariborze pięć lat, ale nigdy klub nie miał na mnie większego planu.

Jesteście bardzo małym krajem, w Słowenii żyje mniej wiecej tyle osób, co w Warszawie. Mimo to jesteście w stanie być dobrzy w wielu sportach – koszu, siatce, piłce, skokach, narciarstwie, lekkoatletyce. Jak to się dzieje, że mając tak małą populację macie tylu sportowych kozaków? 

Damjan Bohar: – Może to, że jesteśmy mniejszym krajem, to nasza zaleta? Łatwiej wszystko kontrolować niż w dużym państwie, gdzie trzeba budować wiele akademii i wszystko jest rozbite. Łatwiej jest wybrać najlepszych z grupy 30 osób niż wybrać kilku dobrych spośród 500.

Sasza Żivec: – Wrócę się do czasów, gdy Słowenia należała jeszcze do Jugosławii. Nie pamiętamy tego za bardzo, ale znamy z opowieści. Jugosławia była bardzo dumnym krajem. Dobrym w każdym sporcie. Wygrali nawet w koszykówkę na Igrzyskach Olimpijskich. Każdy chciał reprezentować ten kraj i był z tego dumny. Gdy się rozdzieliliśmy, ta duma trochę w nas została. Każdy chce pokazać, że da radę być najlepszym. Ja też tak czuję, dlatego o tym mówię.

Co jest u was sportem narodowym? Piłka?

Sasza Żivec: – Nie, nie. Bardziej zimowe sporty. Spośród tych letnich koszykówka góruje nad piłką. 

Damjan Bohar: – Ale raczej reprezentacja. Tylko jeden koszykarski klub się liczy.

W słoweńskiej lidze nie czuje się, że jest się piłkarzem? 

Sasza Żivec: – Polska bije na tym polu Słowenię sto razy. A nawet tysiąc. Nie da się tego porównać. 

A czego polska liga mogłaby się nauczyć od słoweńskiej? 

Sasza Żivec: – Tego, że w Słowenii jest dłuższa przerwa zimowa! I dzięki temu boiska są lepsze. Ale stadiony już nie, tylko murawy. 

Damjan Bohar: – Ciężko znaleźć. Naprawdę. Nic konkretnego nie znajdziemy. 

Wielu piłkarzy przyjeżdża ze Słowenii do Ekstraklasy. Dlaczego polska liga może być atrakcyjniejsza? 

Sasza Żivec: – Kibice, stadiony. 

Damjan Bohar: – Organizacja ligi. 

Sasza Żivec: – Czujesz się bardziej jak piłkarz. W Słowenii nie ma za bardzo ludzi na stadionie, o ile nie grasz w Mariborze albo Olimpii. 

Damjan Bohar: – Albo w NS Mura.

Co przeciętny Słoweniec myśli o polskiej lidze?

Sasza Żivec: – Myślę, że nic. 

Damjan Bohar: – Ja sam wcześniej nie wiedziałem zbyt wiele o Ekstraklasie. Legia, Lech – te drużyny znałem. Ale teraz jest w Słowenii jeden kanał TV, który raz w tygodniu puszcza jeden mecz polskiej ligi.

Sasza Żivec: – Coraz więcej nas jest tutaj, może dlatego. Parę transferów po nas jeszcze było. 

Damjan Bohar: – Zaczyna się dzięki temu inaczej patrzeć na polską ligę.

Najczęściej pokazują wasze mecze?

Sasza Żivec: – Nie, ale dwa razy był. Ten z Jagiellonią, gdy Bohi strzelił gola. I jeden w domu, ale też wygraliśmy. Tata mówił, że są mecze, w którym w ogóle nie ma naszych piłkarzy. Kiedyś pokazywali też Puchar Polski.

Zaskoczony jestem. 

Sasza Żivec: – My też byliśmy. Serie A, Premier League – wiadomo. Miło!

Jesteście zadowoleni z tego, jak poprowadziliście swoje kariery? Wydaje się, że trochę przerastacie Zagłębie, moglibyście grać dziś w lepszej lidze. 

Damjan Bohar: – Pewnie kilka rzeczy bym zmienił, ale nie mam poczucia, że dokonałem złych wyborów. Jeśli wiedziałbym, że tak dobrze poukłada mi się zagranicą, poszedłbym być może wcześniej. 

Sasza Żivec: – Szybko wyjechałem, także tego bym nie zmienił, ale kilka innych rzeczy już tak. Ale to wszystko, co się wydarzyło, to konsekwencja tamtych wyborów.

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Fot. newspix.pl / FotoPyK / 400mm.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Cały na biało

Boks

Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]

Jakub Radomski
6
Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]
Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Komentarze

1 komentarz

Loading...