Reklama

Co z tą kartką Kante? Weryfikujemy aż trzy wyniki w tej kolejce

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

11 marca 2020, 13:23 • 4 min czytania 56 komentarzy

Największa kontrowersja kolejki? Rzecz jasna czerwona kartka dla Jose Kante w meczu Legii z Piastem. Istotna nie tylko ze względu na to, że gliwiczanie dzięki grze w przewadze zdobyli warszawską twierdzę, ale i dlatego, że najlepszy napastnik wicemistrzów kraju nie zagra przez nią w starciu z Lechem Poznań. Czy z boiska wyleciał zasłużenie?

Co z tą kartką Kante? Weryfikujemy aż trzy wyniki w tej kolejce

Naszym zdaniem – tak. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że intencją snajpera Legii było opanowanie piłki, natomiast – jak już wielokrotnie zaznaczaliśmy w tej rubryce – w sytuacji takich wejść oceniamy skutek. A Kante podejmując walkę o piłkę naraził na znaczące niebezpieczeństwo Milewskiego.

Mieliśmy dość podobną sytuację w poprzedniej kolejce, gdy Furman zaatakował w podobny sposób rywala. Tam jednak podeszwa pomocnika Wisły prześlizgnęła się tylko po nodze przeciwnika. W przypadku Kante mamy stempel na nodze Milewskiego, wykonany z dużą dynamiką i powyżej kostki, piłkarz Legii widzi też swojego rywala, więc podejmuje ryzyko świadomie. Zatem powtórzymy się – wiemy, że legionista nie chciał zrobić nic złego, ale atakując piłkę w ten sposób brał na siebie ryzyko, że trafi przeciwnika w niebezpieczny sposób. Na swoje i Milewskiego nieszczęście – trafił.

Mieliśmy pewne wątpliwości co do tego zajścia z udziałem Thiago z Cracovii. Zawodnik “Pasów” trafia łokciem w twarz przeciwnika, natomiast kwestia tu jest taka, że piłkarz osłaniający piłkę nie widzi co się dzieje za nim. I nie macha też tą ręką w sposób chamski. Podobna sytuacja jak ta z Wszołkiem i Kirkeskovem w Warszawie. Ostatecznie podtrzymalibyśmy decyzję z boiska o tym, że żółta kartka tu wystarczyła.

Reklama

Przenosimy się do Krakowa, a tam pachniało rzutami karnymi dla Lecha. W tej sytuacji byśmy go nie podyktowali:

Hebert zostaje trafiony piłką w rękę, ale ma je ułożone w sposób naturalny – wzdłuż ciała, bez machania rękoma na wysokości barków. Ponadto wcześniej następuje rykoszet strzał bodaj od nogi Sadloka, zatem tym bardziej nie ma podstaw do tego, by wskazać na wapno. Czysty przypadek, a przy zagraniach ręką skupiamy się właśnie na rozmyślności zagrania.

Karnego podyktowalibyśmy z kolei za to pchnięcie w wykonaniu Burligi.

Reklama

Obrońca Wisły spanikował po tym, jak zgubił z radaru Duńczyka. Gytkjaer uciekł rywalowi, wyskoczył do piłki, a Burliga stojąc na przegranej pozycji zareagował automatycznie – jakoś trzeba powalczyć, więc pchnę go w plecy. A takie pchnięcia przy wyjściu do piłki są bardzo odczuwalne. Gytkjaer wygina się zatem w łuk, a atak Burligi utrudnia mu dojście do piłki. Dla nas – wapno. Dopisujemy gola Lechowi i weryfikujemy rezultat.

Musimy też zweryfikować wynik starcia Jagiellonii ze Śląskiem, bo jedyny gol w tym meczu padł po karnym z kapelusza.

Na stopklatce mamy moment, w którym jedyny kontakt między Mystkowskim a obrońcą polega na tym, że obrońca dotyka go małym palcem u ręki. Wcześniej oczywiście mamy jakieś drobne chwycenie za rękę, ale ani to nie utrudnia w sposób znaczący dojścia do piłki skrzydłowemu Jagi, ani tym bardziej nie powoduje upadku. Mystkowski robi klasyczne padolino, choć może kontynuować atak. Symulka, na którą nabrał się i sędzia, i asystenci z wozu. Karnego oczywiście być nie powinno – zabieramy Jadze gola, weryfikujemy mecz na remis.

Dwie kontrowersje mieliśmy też w meczu Zagłębia z Lechią. Właściwie niektórzy mogliby powiedzieć – dwie identyczne ręki. Sęk w tym, że w obu tych sytuacjach trzeba było podjąć inne decyzje. Bo w tym przypadku Guldan zostaje trafiony w naturalnie ułożony bark. Gdyby dostał w te wychyloną rękę – karny. Gdyby dostał w rękę odstawioną od tułowia – karny. A dostaje w bark, który przylega do ciała. Zatem decyzja o wskazaniu na wapno jest błędna. Zabieramy gola Lechii.

Ale karny dla Zagłębia był już słuszny, gdyż Makowski tuż przed uderzeniem wystawia ręce przed siebie. My wiemy, że chronił twarz, wy wiecie, że chronił twarz. Ale ani my, ani wy nie jesteśmy wyroczniami w tej kwestii. Wyrocznią są przepisy. Ręka ułożona nienaturalnie, wapno słuszne. Zatem z 4:4 robi się 4:3 dla lubinian.

Ufff, to na tyle. Gorąca kontrowersja, sporo rąk w polu karnym i aż trzy wyniki do zweryfikowania. “Niewydrukowana tabela” po tych perturbacjach prezentuje się następująco:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

56 komentarzy

Loading...