Może to my się starzejemy, a może po prostu powrót Ekstraklasy był na tyle rozczarowujący – tak czy owak, dzisiejsza data była zakreślona u nas w kalendarzach na czerwono już od parunastu dni. Wraca Liga Mistrzów i to wraca Liga Mistrzów w najlepszym wydaniu. Pozbawiona już przypadkowych turystów, którym zdarza się zabłąkać do fazy grupowej, pozbawiona meczów bez stawki, które dość często oglądamy jesienią. Od dzisiaj Champions League rzuca na front wszystkie swoje wojska.
A jaki jest stan tych wojsk? Spróbujmy przybliżyć poprzez szesnaście pytań i odpowiedzi.
1) Czy to ulubione rozgrywki Erlinga Haalanda?
Aż trudno w to uwierzyć, ale Erling Haaland w swoim poprzednim klubie najczęściej strzelał właśnie w Lidze Mistrzów. Jego dorobek 16 goli w 14 meczach austriackiej ligi to oczywiście dowód geniuszu, ale prawdziwą furorę Norweg zrobił występami w Europie. OSIEM bramek w sześciu meczach, trzy trafienia przeciw Napoli, które wówczas jeszcze uchodziło za całkiem mocny włoski zespół, do tego jeszcze ukłucie Liverpoolu na Anfield i rozstrzelanie Belgów z Genk. To właśnie na tych europejskich salonach blondyn zagościł w świadomości kibiców na całym świecie, a zapewne również i w biznesplanach działaczy większości spośród najmocniejszych klubów świata.
Teraz Haaland stanie przed ogromnym wyzwaniem. Okres w Salzburgu został zamknięty z jasną hierarchią: Liga Mistrzów, gdzie strzelał 1,33 gola na mecz ponad ligą austriacką, gdzie zdobywał zaledwie 1,14 bramki na mecz. Jak to będzie się prezentowało w Dortmundzie, gdzie na ten moment w pięciu ligowych meczach załadował już osiem razy? Podpowiadamy: by utrzymać Ligę Mistrzów na szczycie listy ulubionych rozgrywek, Erling musi zacząć od dubletu przeciw PSG.
DWIE BRAMKI HAALANDA PRZECIW PSG? KURS 4,85 W ETOTO!
2) Czy Harlem Globetrotters są w ogóle w rytmie meczowym?
Zaczęliśmy od Borussii, przejdźmy do PSG. Tutaj najważniejsze pytanie brzmi: czy paryżanie na pewno są gotowi na rywalizację w zupełnie innych realiach, niż te ligowe? Gdyby bowiem przeanalizować ostatnie głośniejsze wieści dotyczące zespołu z Paryża…
– Neymar pokopany z Montpellier, odgrywa się piłkarskim ośmieszaniem rywali, kończy z żółtą kartką
– Lyon w meczu z paryżanami strzela najśmieszniejszego samobója świata
– Amiens po 40 minutach prowadzi z dość rezerwowym składem PSG 3:0, ale oczywiście w następnych 50 minutach traci 4 gole (na szczęście dla siebie wciska jeszcze na 4:4 w końcówce)
PSG w Ligue 1 po prostu się bawi. Gdy chce sobie przećwiczyć najsilniejsze ustawienie z Neymarem i Mbappe, przeciwnicy mogą jedynie bezsilnie atakować kostki obu dżentelmenów. Wyniki jak 5:0, 6:1 czy 4:1 nikogo nie dziwią, paryżanie kroczą na tyle pewnym krokiem, że prawdopodobnie nawet jedenastka dublerów walczyłaby dzielnie o mistrzostwo. Czy w takich cieplarnianych warunkach da się optymalnie przygotować do takich wyzwań jak starcie z Borussią? Poważnym i w miarę równorzędnym rywalem dla PSG we Francji wydaje się Marsylia, może jeszcze odrodzone Monaco. Pierwszych PSG skasowało 4:0, drudzy wprawdzie zdołali zremisować w Paryżu 3:3, ale już kilka dni później przerżnęli 1:4.
Koncentracja, świadomość, że każdy błąd może zostać bezlitośnie skarcony, odpowiedzialność – może być ciężko utrzymać to wszystko na najwyższym poziomie w Lidze Mistrzów, gdy w Ligue 1 takie cechy są właściwie zbędne.
3) Czy istnieją słowa, które są w stanie opisać skalę dokonań Liverpoolu w sezonie 2019/20 angielskiej Premier Leauge?
Nie, nie istnieją.
25 zwycięstw, 1 remis, 0 porażek, kwalifikacja do fazy grupowej Ligi Mistrzów zapewniona w połowie lutego, mistrzostwo właściwie jest już klepnięte, zostało tylko pozbawienie matematycznych złudzeń. Liverpool ma za sobą jeden z najfajniejszych okresów w swojej całej kapitalnej historii – bo przecież umownym początkiem tej trwającej baśni może być rzut rożny wykonany sprytnie przez Trenta Alexandra-Arnolda. To wtedy Barcelona padła na kolana, to wtedy uchyliły się drzwi do triumfu w Lidze Mistrzów, to wtedy rozpoczął się lot, który trwa do dzisiaj. Rewanżowe starcie z Barceloną miało miejsce 7 maja, gdy było już raczej jasne, że w ostatniej kolejce Premier League kolejność na szczycie nie ulegnie zmianie. The Reds byli pogodzeni, że na mistrzostwo przyjdzie poczekać, więc tym bardziej trzeba zrobić wszystko, by wygrać w Lidze Mistrzów. I co? I od 7 maja Liverpool wygrał 39 z 45 rozegranych meczów. A jeśli odliczyć traktowane po macoszemu krajowe puchary – 35 z 38.
LIVERPOOL WYGRYWA LIGĘ MISTRZÓW? KURS 5,25 W ETOTO!
4) Czy Atletico już kompletnie sprzeciętniało?
10 zwycięstw w 24 kolejkach to dorobek, który przypisalibyśmy Wiśle Płock czy Piastowi Gliwice (no, Piast nawet zdążył to zmontować już teraz, po 22 meczach), a nie wielkiemu Atletico Madryt. Oczywiście, trzeba być uczciwym i dodać, że podopieczni Diego Simeone przegrali tylko 4 razy, tyle samo co Barcelona, ale to nie zmienia istoty sporu o Rojiblancos. Chłopcy po prostu niesamowicie spowszednieli, skapcanieli, może nawet po prostu zaczęli wtapiać się w przeciętność. To od lat była drużyna z bardzo charakterystycznym i jasnym stylem gry, ba, również bardzo charakterystyczną drogą budowy całego klubu. Simeone tworzył gwiazdy, odbudowywał napastników, kreował liderów defensywy.
Teraz Atletico przeszło rewolucję innego rodzaju – pożegnało liderów, ale w zamian postawiło na drogie zakupy. Joao Felix to najbardziej działający na wyobraźnię przykład, ale doszli też Marcos Llorente i Hector Hererra (wzmocnienie środka pola), Mario Hermoso i Felipe (do środka obrony), Kieran Trippier (prawa obrona), Lodi (lewa obrona), Ivan Saponjić (perspektywiczny napastnik na przyszłość). “Cholo” dostał klocki, ale by ponownie poukładać je tak, jak swoje stare Atletico, potrzebuje jeszcze dużo czasu. Trzeba przyznać – na razie nieźle wygląda defensywa. 17 straconych goli to drugi wynik w lidze, po lokalnym rywalu. Ale ofensywa? Rety, 25 zdobytych bramek w 24 ligowych meczach to jest jakiś kosmos. Jeszcze raz odnosząc się do Ekstraklasy – średnią jednego gola na mecz to niedługo wyciągnąć może nawet ŁKS, obecnie z 21 golami w 22 spotkaniach. A przecież oni nie mają Felixa.
Dlatego też tak ważny staje się dwumecz z Liverpoolem. Akurat z tym rywalem, akurat w takiej fazie rozgrywek, Atletico wraca do swojej ulubionej roli ubogiego kuzyna, na którego nikt nie stawia. Po wydaniu tak potężnych pieniędzy w ostatnich oknach transferowych o utrzymanie się w charakterze kopciuszka było trudno, ale tutaj dopomógł dobry los – przy Liverpoolu 2019/20, kopciuszkiem jest każdy klub na tej planecie.
5) Czy Jose Mourinho nadal to ma?
Tęskniliśmy. Może nie za samym stylem gry, preferowanym przez Portugalczyka, może nie za bon motami rzucanymi na każdej kolejnej konferencji, ale za Jose Mourinho w Lidze Mistrzów za sterami w miarę ułożonej drużyny. To jest jego żywioł, nieprzypadkowo zresztą właśnie od odpowiedzi na pytanie związane z Champions League rozpoczęło się jego show w Londynie.
– Czy sądzi pan, że na drużynę mógł źle wpłynąć przegrany finał Ligi Mistrzów?
– Nie wiem, nigdy nie przegrałem finału Ligi Mistrzów.
Cały Jose. Można różnie oceniać jego styl i dokonania, ale akurat na europejskich salonach czuje się jak ryba w wodzie. W latach 2003-2014 ośmiokrotnie docierał do półfinału, dwa razy wygrywając całe rozgrywki. Nawet z dziadowskim Manchesterem United zdołał wygrać Ligę Europy i dołożyć do tego ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Trochę tęskniliśmy za nim w roli trenera drużyny z potencjałem – a za taką mamy Tottenham. Jego ostatnie próby w LM to przecież dwukrotnie Manchester United i schyłkowa Chelsea 2014-2016, trzykrotnie przygoda kończyła się na 1/8 finału. Teraz, gdy temperatura na krajowym froncie nieco spadła, liczymy, że Mourinho rzuci większość sił na Ligę Mistrzów. A to w jego wykonaniu zawsze wygląda ciekawie.
6) Jaki zasięg ma klątwa Austrii?
Koncern Red Bulla do Ligi Mistrzów dobijał się na tyle długo, że całkiem zasadne wydawało się szukanie pomocy u egzorcystów bądź szamanów. Niektórzy dopatrywali się bowiem klątwy Austrii Salzburg – klubu de facto zlikwidowanego, by na jego miejscu znalazł się Red Bull Salzburg. Austrii odebrano miejsce w lidze, zmieniono nazwę, herb i barwy, przez co RB na wstępie przechlapał sobie u kiboli z całej Austrii. No i chyba trochę też u piłkarskich bogów, bo kolejne lata wyglądały tak:
2006/07 – odpadli w eliminacjach z Valencią
2007/08 – odpadli w eliminacjach z Szachtarem Donieck
2009/10 – odpadli w eliminacjach z Maccabi Hajfa
2010/11 – odpadli w eliminacjach z Hapoelem Tel-Awiw
2012/13 – odpadli w eliminacjach z Dudelange
2013/14 – odpadli w eliminacjach z Fenerbahce
2014/15 – odpadli w eliminacjach z Malmo
2015/16 – odpadli w eliminacjach z Malmo
2016/17 – odpadli w eliminacjach z Dinamo Zagrzeb
2017/18 – odpadli w eliminacjach z Rijeką
2018/19 – odpadli w eliminacjach z Crveną Zvezda
Najbardziej widowiskowa była chyba ta Zvezda. Wyjazdowy remis 0:0, u siebie prowadzenie 2:0 i nic, znowu klątwa, remis 2:2 i koniec marzeń. Salzburg do Ligi Mistrzów dostał się w tym sezonie, ale nieco okrężną drogą – po prostu przez lata porażek w eliminacjach i gry w Lidze Europy nabili taki ranking lidze, że wreszcie mistrz Austrii awansował do fazy grupowej bez eliminacji. Klątwę samego Red Bulla przełamał już wcześniej Lipsk – mocniejszy z klubów tej stajni wjechał do Ligi Mistrzów w sezonie 2017/18, ale wyłożył się na dość prostej grupie z Porto, Monaco i Besiktasem.
Efekt jest taki, że mimo wielu lat prób, Red Bull po raz pierwszy awansował do tej właściwej fazy Ligi Mistrzów – czyli pucharowej, rozgrywanej wiosną. Coś nam podpowiada, że klątwa trzyma się na tyle mocno, by energetyków jeszcze do ćwierćfinałów nie wpuścić.
TOTTENHAM POKONUJE RB LIPSK? KURS 2,50 U NASZYCH KUMPLI Z ETOTO!
7) Czy starcie Valencii z Atalantą budzi u nas większe emocje?
Niespecjalnie.
8) A rewanż?
Też nie.
9) Czy Robert Lewandowski ma szansę zostać królem strzelców Ligi Mistrzów?
Ech, przez moment wydawało się, że to właściwie pewniak. Harry Kane z 6 golami na koncie doznał kontuzji, Erling Haaland z 8 bramkami odpadł z gry wraz z Red Bullem Salzburg, pozostali konkurenci tracili do Roberta aż pięć sztychów. No ale niestety dla Polaka – Haaland trafił do Borussii i wyścig jest jeszcze bardzo daleki od rozstrzygnięcia. “Lewy” z 10 golami nadal prowadzi z klasyfikacji strzelców, ale tutaj zadecydować może po prostu awans do kolejnej fazy. Może się okazać, że przy takiej strzeleckiej formie obu panów, królem strzelców zostanie po prostu ten, kto zajdzie dalej w Lidze Mistrzów. Z drugiej strony pamiętajmy, że w drugim szeregu jak zawsze czyha Cristiano Ronaldo, szczyt formy szykujący sobie na decydujące mecze w swoich ulubionych rozgrywkach.
ETOTO mocno wierzy w naszego rodaka i właściwie nie przyjmuje zakładów na jego zwycięstwo (kurs 1,001). Haaland w koronie króla to kurs 15,00; dalej znajdują się Sterling i Messi, wyceniani po kursie 19,00. Cóż, my chyba patriotycznie, tak jak i ETOTO, typujemy, że “Lewy” utrzyma swoją pozycję do końca rozgrywek. A na te nadchodzące tygodnie życzymy mu, by podreperował dobytek przeciw Chelsea.
10) Na co właściwie stać dzieciaków z Londynu?
Początek był bardzo obiecujący – przez zakaz transferów, ale i dzięki zmianie klubowej strategii, połączonej z zatrudnieniem Franka Lamparda, Chelsea zaczęła korzystać ze swojej “Loan Army”. Młodych ludzi, którzy do tej pory nie otrzymywali żadnej szansy gry dla swojego klubu, za to byli miotani na wypożyczenia, postawiono w roli liderów zespołu. Oni zaś natychmiast zaczęli się spłacać. Tammy Abraham, Christian Pulisic czy Mason Mount, do tego jeszcze utalentowana młodzież jak Hudson-Odoi – i wszystko zaczęło się bardzo ładnie kręcić. Najlepsza była część jesieni – The Blues wygrali 8 z 10 kolejnych spotkań przy 10 trafieniach Abrahama.
Obecnie entuzjazm nieco opadł. W tym roku Chelsea wygrało tylko jeden mecz i choć oczywiście remis z Leicester City trzeba w tym sezonie szanować, to już porażka z Manchesterem United niebezpiecznie zbliża oba zespoły w ligowej tabeli. Teraz dochodzi jeszcze ten front, gdzie niebagatelne znaczenie może mieć doświadczenie. Przyszłość Chelsea kształtuje się w wesołych barwach, ale jak wypadnie teraźniejszość? Najświeższy obrazek to 0:2 z United…
BAYERN WYGRA Z CHELSEA W LONDYNIE? KURS: 1.86 W ETOTO!
11) Czy Cristiano Ronaldo znów stanie się Mr. Champions League?
Siedem sezonów z rzędu dwucyfrowy wynik na europejskich arenach. 92 gole w siedmiu edycjach Ligi Mistrzów. Tak wyglądał Cristiano Ronaldo w swoim szczytowym okresie w Madrycie. Bezprecedensowe wyniki, nie tylko pierwsza w historii obrona trofeum, ale jeszcze dołożenie trzeciego zwycięstwa w trzeciej kolejnej edycji Champions League. Tu wszystko jest zgrane jak w zegarku. Ronaldo uchodzi za chorobliwie ambitnego, do przesady pracowitego oraz wyjątkowo bezkompromisowego perfekcjonistę. Do tego jego filmy, reklamówki a nawet wywiady potwierdzają – jest sobą naprawdę szczerze zachwycony, więc jak tlenu łaknie tych najbardziej wartościowych trofeów, tych najważniejszych goli i najbardziej prestiżowych wyróżnień.
Gdyby Liga Mistrzów była piłkarzem, byłaby Cristiano Ronaldo. Blichtr, przepych, bogactwo, nienaganna fryzura i czerwone dywany. W ligach potrzebna jest regularność, skupienie, czasem benedyktyńska cierpliwość, gdy trzeba zrobić swoją robotę przy kilku stopniach i rzęsistym deszczu w Stoke. W Champions League potrzebna jest forma w tym najważniejszym momencie, w tym pojedynczym meczu, na który wzrok kierują wszystkie stacje telewizyjne świata. Dlatego tak kocha te rozrywki Mourinho. Dlatego tak często pomstuje na nie Guardiola, zazwyczaj skupiony na zbudowaniu regularności na krajowym podwórku.
Czy Ronaldo znów stanie się “Misterem Champions League”? Hm, w sumie chyba ani na chwilę nie przestał nim być. Z wiekiem po prostu coraz częściej odpuszcza nieco jesień, by mocniej uderzyć wiosną – w Juventusie w fazie grupowej trafił tylko raz, by potem samodzielnie roztrzaskać Atletico (3 gole) i nawiązać walkę z Ajaksem (2 gole). W tym sezonie jest podobnie, w fazie grupowej trafił tylko dwa razy w meczach przeciw Bayerowi Leverkusen. To oznacza, że na miejscu chłopaków z Lyonu wzorem dzieciaków przy wywiadówce: zaopatrzylibyśmy się w miękkie poduszki.
12) Ile francuskich drużyn jest godnych uwagi?
Jedna. Nie jest nią Lyon.
Ale okej, nie bądźmy tacy zasadniczy, porozmawiajmy chwilę o rywalach Juventusu w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Czy są w stanie nawiązać walkę z PSG? Hm, ujmijmy to tak: na razie tracą do paryżan 28 punktów, może być dość ciężko odrobić tę różnicę. Zupełnie serio zaś – występy w LM tak zmęczyły Olympique, że obecnie Les Gones zajmują dopiero 11. pozycję w tabeli Ligue 1. Na pewno wielki wpływ na obecną sytuację miała kontuzja Memphisa Depaya, ale po prostu wydaje się, że Lyon nie do końca jest gotowy na rywalizację na dwóch frontach. W sumie stało się to jasne już w letnim okienku transferowym, gdy przyzwoicie wyglądający w sezonie 2018/19 Olympique przeżył prawdziwą wyprzedaż.
13) Czy Manchester City godnie pożegna się z rozgrywkami?
Dość sceptycznie podchodzimy na razie do kary wykluczenia z europejskich pucharów dla Manchesteru City i sądzimy, że podobnie wygląda to również w Anglii. Nie wydaje nam się, żeby po błękitnej stronie robotniczego miasta zapanowała jakaś panika, przenosząca się od razu na drużynę. BBC podaje, że doszło nawet do otwartej deklaracji Guardioli wobec piłkarzy – nawet jeśli zakaz się utrzyma, ja tu zostaję.
Inna sprawa, że w środowisku piłkarskim wiara w utrzymanie zakazu w takim brzmieniu, jak obecnie, jest dość niewielka. Manchester City zbyt mocno zakorzenił się w europejskiej elicie, zbyt głęboko zagościł w świadomości kibiców na całym świecie, żeby iść z nim na otwartą wojnę, a mniej więcej takim scenariuszem byłoby faktycznie wyłączenie Citizens z bojów w Lidze Mistrzów na długie dwa sezony. Tak czy owak – sądzimy, że na obecny sezon zapowiedzi kar raczej nie wpłyną. O wiele większe znaczenie może mieć sytuacja w lidze, gdzie City już raczej godzi się z porażką z Liverpoolem oraz… niedosyt Guardioli. Jego ostatni triumf w Lidze Mistrzów to rok 2011, jeszcze w czasach prowadzenia Barcelony.
14) Kim Zizou ma odzyskać tytuł?
Zizou i Real dokonali rzeczy właściwie niemożliwej, ale z drugiej strony – to był chyba szczytowy okres Cristiano Ronaldo i paru innych gwiazd Realu Madryt. Po drużynie, która taśmowo masakrowała rywali w Lidze Mistrzów ślad pozostał niewielki, a następcy jeszcze nie do końca dojechali do swoich ról. Gdy patrzymy na składy kilku spośród faworytów imprezy, lider ligi hiszpańskiej wcale nie wyróżnia się w jakiś imponujący sposób. Wręcz przeciwnie – nieobecny i niezaangażowany w najmniejszym stopniu Bale, walczący z urazami i aklimatyzacją Hazard, bardzo nierówni młodzi Brazylijczycy…
Kim tu walczyć o odzyskanie tytułu? Paradoksalnie może się okazać, że kluczowi okażą się ci najstarsi, w teorii najbardziej nasyceni sukcesami, najbardziej zmęczeni latami wyzwań. Karim Benzema do 18 goli dorzucił już 9 asyst i wygląda naprawdę kozacko. Nadal nieźle punktują w klasyfikacji kanadyjskiej Toni Kroos oraz 34-letni Luka Modrić. No i jest jeszcze on. Sergio Ramos. Jeden z najlepszych strzelców drużyny, który w ostatnim meczu z Celtą Vigo równie często jak we własnym, znajdował się w polu karnym rywali. Czy może się udać? Kurczę, to Liga Mistrzów, tu decyduje czasem błysk geniuszu pojedynczego zawodnika. A takich, których stać na błysk geniuszu, ma prawie każdy z finałowej szesnastki.
REAL MADRYT POKONA U SIEBIE MANCHESTER CITY? KURS: 2.55 W ETOTO!
15) Kto jeszcze w ogóle pamięta jakiś triumf Barcelony w Lidze Mistrzów?
Parę osób pamięta, ale mimo wszystko już teraz wiemy – historycy futbolu będą ubolewać nad tym w każdym opracowaniu dotyczącym fenomenu Lionela Messiego. Przecież on mógł taśmowo wygrywać wszystko, zawsze, wszędzie. Niestety dla Argentyńczyka i niestety dla Barcelony – naprawdę obudowany zawodnikami podobnej klasy i trenerem, potrafiącym to wszystko poskładać był w czasach rządów Pepa Guardioli. Po rozstaniu obecnego trenera Citizens z Dumą Katalonii, Barca już tylko raz wzniosła w górę uszaty puchar, a przecież przez cały ten prawie dziesięcioletni okres miała w składzie najlepszego piłkarza świata.
To musi pozostawiać naprawdę gigantyczny niedosyt, zwłaszcza że porażki z Liverpoolem czy Romą na długo utkwią w pamięci fanów piłki nożnej. Ostatni triumf Katalończyków? Sezon 2014/15, gdy Messiemu nadal asystowali Iniesta i Xavi, a z przodu towarzyszyli mu Suarez i Neymar. Kurczę, jak to w ogóle wygląda w takim twardym, liczbowym zestawieniu? Guardiola zrobił dwa zwycięstwa i dwa półfinały na przestrzeni czterech sezonów. W ostatnich czterech sezonach Barcelona tylko raz awansowała do półfinału.
Ujmijmy to tak: dość tego marnowania Messiego. Wystarczy mu rozczarowań reprezentacyjnych. Ale czy Quique Setien faktycznie jest tym człowiekiem, który przywróci Barcelonie blask również w Lidze Mistrzów?
16) Czy istnienie Napoli ma sens?
Biorąc pod uwagę ostatnie decyzje w gabinetach, biorąc pod uwagę ostatnie dwie decyzje dotyczące obsady stanowiska trenera, biorąc pod uwagę konflikt właściciela z piłkarzami, piłkarzy z byłym trenerem, byłego trenera z właścicielem, stylu gry obecnych piłkarzy i stylu preferowanego przez obecnego trenera… No za wiele sensu nie ma. Kolejna włoska firma zdaje się dreptać ścieżką wytyczoną przez Milan – od wielkości do bylejakości. Mamy tylko nadzieję, że Polacy zdążą się stamtąd ewakuować.
Dobre występy w fazie pucharowej Ligi Mistrzów byłyby na pewno fajnym sygnałem w kierunku ewentualnych nowych pracodawców.
Fot.Newspix