Od kilku okienek transferowych fani futbolu zadawali sobie pytanie: co u licha jest nie tak z Hakimem Ziyechem, że wciąż tkwi on w Ajaksie Amsterdam, zamiast przeprowadzić się do jednego z najpotężniejszych klubów Starego Kontynentu? Dlaczego Marokańczyk siedzi w Eredivisie, a nie spróbuje swoich sił w mocniej obsadzonych rozgrywkach, dajmy na to w Premier League czy La Lidze? W plotkach notorycznie łączono go przecież z rozmaitymi drużynami. Był już rzekomo jedną nogą w Bayernie, Romie, Liverpoolu, Arsenalu i Borussii Dortmund, a pewnie tę listą dałoby się jeszcze przez jakiś czas ciągnąć.
Dziś spekulacje postanowili uciąć raz na zawsze działacze Chelsea. Ziyech latem 2020 roku przeniesie się do Londynu i karierę będzie kontynuował właśnie w barwach The Blues.
Według pierwszych doniesień brytyjskich mediów Chelsea zapłaci za reprezentanta Maroka około 40 milionów euro, a w grę wchodzi jeszcze kilka dodatkowych baniek z bonusów. To w gruncie rzeczy nie są jakieś gigantycznie pieniądze, zwłaszcza w dzisiejszych realiach, ale trzeba wziąć pod uwagę, że kontrakt Ziyecha z Ajaksem wygasa w 2022 roku. Gdyby teraz włodarze Joden za mocno się targowali, to finalnie mogliby zostać zmuszeni do pożegnania się z gwiazdorem za jeszcze mniejszą kwotą, a być może nawet straciliby Hakima za darmo.
Tymczasem zgarniają 40 milionów. Tylko dwóch piłkarzy w historii Eredivisie sprzedano drożej. Frenkiego de Jonga (75 milionów) i Matthijsa de Ligta (85,5 miliona).
Zbliżający się do dwudziestych siódmych urodzin piłkarz trafił do Amsterdamu w 2016 roku i niemalże z miejsca zaczął czarować w barwach stołecznego klubu, wyrastając na jego największą gwiazdę. Co absolutnie nie może dziwić – holenderska ekstraklasa to liga wprost stworzona dla zawodników błyskotliwych, dynamicznych, obdarzonych smykałką do kombinacyjnej gry. Ziyech spełnia wszystkie te kryteria i dlatego wspaniale się w Holandii odnalazł, czuł się tam jak ryba w wodzie. Zresztą – jego kariera na niderlandzkich boiskach nie zaczęła się przecież od transferu do Ajaksu. Ziyech od 2015 roku reprezentuje wprawdzie barwy Maroka, ale urodził się w holenderskim mieście Dronten i jest w stu procentach produktem holenderskiego systemu szkolenia. – Jak głupim trzeba być, żeby wybrać Maroko, jeśli jesteś brany pod uwagę przy powołaniach do kadry Holandii? – pytał w 2015 roku Marco van Basten, ówczesny asystent selekcjonera ekipy Oranje.
O wyborze narodowych barw zadecydowały względy uczuciowe, tak przynajmniej zapewniał sam Hakim. Trzy lata później zawodnik mógł zresztą zatriumfować nad van Basten. On wraz z Marokiem grał na rosyjskim mundialu, natomiast Holender mógł co najwyżej pomędrkować w studiu, szukając odpowiedzi na pytanie „dlaczego Holendrzy nie zakwalifikowali się na mistrzostwa?”.
Jeżeli chodzi o piłkę klubową, Ziyech pierwsze kroki w seniorskim futbolu stawiał w Heerenveen. Eksplozja jego talentu nastąpiła w Twente, a klasę na europejskiej arenie reprezentant Maroka potwierdził właśnie w barwach Ajaksu. Joden wykupili go z Twente za jedenaście milionów euro. To wciąż jeden z najdroższych transferów przychodzących w historii Eredivisie. Rzecz jasna Ziyech był warty każdego wydanego nań centa. Apogeum formy – podobnie jak cały klub – osiągnął w poprzednim sezonie, zakończonym zdobyciem potrójnej korony i awansem do półfinału Champions League. O ile szalone statystyki wykręcane w barwach Twente można było jeszcze traktować z przymrużeniem oka, ostatecznie ofensywny pomocnik był tam postacią numer jeden i cały zespół kręcił się wokół jego osoby, tak trudno przejść obojętnie obok ubiegłorocznych dokonań z Ajaksu.
Szesnaście goli i siedemnaście asyst w lidze to wynik kosmiczny. A tym, którzy lekceważą Eredivisie Ziyech dodatkowo zamykał buzię w Lidze Mistrzów, notując kluczowe gole i asysty w meczach z Realem Madryt, Juventusem i Tottenhamem. Tego już zlekceważyć nie sposób. Tym bardziej, że fenomen Ziyecha nie tkwi wyłącznie w statystykach. To zawodnik grający naprawdę widowiskowo, często improwizujący na boisku. Dla takich piłkarzy kibice chodzą na stadion.
– Jeszcze 138 dni magii… – takie hasło pojawiło się dziś w mediach społecznościowych Ajaksu.
Wydawało się pewne, że poprzedni, tak spektakularny sezon będzie ostatnim spędzonym przez Ziyecha w Amsterdamie. A jednak Marokańczyk zaskoczył wszystkich i nie poszedł w ślady Frenkiego de Jonga i Matthijsa de Ligta. Został w Holandii. – Na transfer Hakima jestem przygotowany od lat – wyznał Erik ten Hag, szkoleniowiec Joden. – Spodziewaliśmy się tego. Myślałem, że odejdzie już rok, dwa lata temu. Jesteśmy szczęśliwi, że zostanie z nami do końca sezonu.
My już zimą poprzedniego roku pisaliśmy na Weszło: „Lewonożny magik przerasta Eredivisie, te rozgrywki zrobiły się po prostu dla niego zbyt ciasne. Ale wątpliwością w kontekście tego, czy Marokańczyk poradzi sobie w Bundeslidze, Serie A, La Liga czy Premier League rodzą przypadki innych niezłych pomocników, którzy w ostatnich latach opuszczali Holandię i radzili sobie kiepsko. El Ghazi nie zrobił furory we Francji i teraz nie zachwyca w Anglii, Fischer odbił się od Middlesbrough, Depay zawiódł w Manchesterze United, Berghuisa zweryfikował Watford, a Tadic nie zachwycił w Souhtampton. Oczywiście są też przypadki pozytywne – Eriksen został kluczowym piłkarzem Tottenhamu, Wijnalduma dojrzał Klopp i ściągnął go do Liverpoolu, niezłe pierwsze wrażenie zrobił Rashica po wejściu do Bundesligi. Zatem nie jest też tak, że każdy pomocnik z Eredivisie przepada po wyjeździe”.
Jak będzie z Ziyechem? Pójdzie raczej w ślady Depaya czy Eriksena?
Wydaje się, że Chelsea to dla niego dobry wybór. Frank Lampard uwielbia ofensywną grę, więc Ziyech na pewno doskonale się w Londynie pod tym względem odnajdzie. Miejsca na boisku też dla niego nie zabraknie – reprezentant Maroka może w zasadzie z powodzeniem grać na obu skrzydłach, zwłaszcza na prawym, a także bliżej centrum boiska, więc szkoleniowiec The Blues z pewnością wygospodaruje dla niego miejsce w wyjściowej jedenastce swojego zespołu. Zwłaszcza, że wielu ofensywnych zawodników, których obecnie ma do dyspozycji Lampard albo jeszcze nie weszło w swój piłkarski prime-time, albo ma najlepsze lata za sobą.
Ziyech to produkt gotowy, transfer „na teraz”. Ma latem wejść do zespołu i natychmiast zrobić różnicę swoimi dryblingami, strzałami i – przede wszystkim – niezwykłą kreatywnością. Jak już zaznaczaliśmy, każdy transfer gwiazdy Eredivisie do mocniejszej ligi trzeba opatrzyć znakiem zapytania. Byłoby jednak mimo wszystko sporym zaskoczeniem, gdyby Ziyech się w Chelsea nie sprawdził.
fot. NewsPix.pl