W listopadzie – kryzys, ściąganie z boiska przed końcem meczu, 0 bramek. W styczniu – najlepszy piłkarz Serie A, 8 goli, szlifowanie rekordów. W Cristiano Ronaldo nie można wątpić, a jeśli już się to zrobi, Portugalczyk sam szybciutko przypomina, że pochodzi z innej planety. Portugalczyk właśnie zaliczył 50 występ w Serie A i można śmiało stwierdzić, że podbił kolejną ligę.
Cristiano może i miał chwilowy przestój, ale teraz nadrabia straty z nawiązką. Jego bilans po „pięćdziesiątce” jest kosmiczny – 40 goli i 10 asyst. Średnio co tydzień wydatnie pomaga swoim kolegom na boisku. Od kiedy CR7 pojawił się we Włoszech, tylko jeden piłkarz dotrzymuje mu kroku pod tym względem. To oczywiście Ciro Immobile, który rozgrywa sezon życia. Tyle że w przypadku lidera klasyfikacji strzelców Serie A możemy mówić o wyczynie nienaturalnym. Jego xGoals, porównując poprzedni i obecny sezon, wzrosło z 0,51 na 90 minut do 0,85 na 90 minut.
A Ronaldo? On po prostu robi swoje. Rok temu 0,78 xG na 90 minut, teraz 0,79. Maszyna.
W środę Portugalczyk będzie świętował 35 urodziny, a on wciąż jest głodny zwycięstw. Niedawno Maurizio Sarri powiedział, że złości się na samą myśl, że ktoś może mieć więcej Złotych Piłek w gablocie niż Cristiano. Jasne, kurtuazja, dopieszczanie ego swojej gwiazdy i tak dalej, ale wygląda na to, że podobnie czuje się sam zainteresowany. Zwykle jego peak formy przypadał na wiosenne konfrontacje w pucharach, teraz maszyna przyśpieszyła działanie. Świadomie. – Nie dziwią mnie jego liczby. Zaplanowaliśmy nasze działania tak, żeby był u szczytu formy już teraz – stwierdził Pavel Nedved.
No właśnie, bo trzeba przypomnieć, że listopadowe problemy CR7 nie wzięły się z tego, że chłopaka dopadła jesienna depresja. Ronaldo zmagał się z urazem kolana, więc jego szybki wzrost formy jest tym bardziej zaskakujący. To nie tak, że w styczniu zaczął strzelać jak najęty. Nie, jego seria rozpoczęła się już w grudniu, krótko po tym, jak wyszedł z gabinetu lekarskiego. W Turynie czekają już z szampanami, bo lada moment Cristiano powinien pobić rekord Davida Trezegueta, jeśli chodzi o bramki zdobyte w kolejnych meczach z rzędu.
[etoto league=”ita”]
Obydwaj mają ich 9, jednak za tydzień Juventus jedzie do Werony i ciężko spodziewać się tam innego scenariusza, niż gol Portugalczyka. Nie powstrzymało go nawet Napoli, któremu wcisnął bramkę rzutem na taśmę, to czemu miałby ugiąć się przed Hellasem? Z tym miastem ma zresztą rachunki do wyrównania. W poprzednim sezonie w starciu z innym klubem z metropolii Romeo i Julii – Chievo, jeden jedyny raz nie wykorzystał „jedenastki” w barwach Starej Damy. Dla Stefano Sorrentino, który wybronił jego uderzenie było to najważniejsze wydarzenie w karierze. Nie żartujemy, 40-letni Włoch niedawno zawiesił buty na kołku i sam się do tego przyznał.
Gdzie jest sufit CR7? Przed mistrzami Włoch jeszcze trzy łatwe mecze. Hellas, Brescia, SPAL – jest na kim wyśrubować rekord. Jeśli uda mu się trafić w tych spotkaniach, pobije wynik Fabio Quagliarelli, który w ubiegłym roku wyprzedził go w walce o tytuł Capocannoniere. Stanie się też rekordzistą ligi, bo Fabio i jego 11 meczów z rzędu z golem, to najlepszy wynik w historii. Tak skuteczny był jeszcze tylko Gabriel Batitusta.
Ważniejsze będzie jednak to, co przyjdzie potem. Starcie z Interem Mediolan będzie miało oczywistą stawkę: Scudetto. Podtrzymanie passy w takiej konfrontacji? To byłoby coś. Dowód na to, że Ronaldo wciąż jest wielki. Niezły start do wyścigu po kolejną Złotą Piłkę.
Bo nie ma co ukrywać, że o to w tym wszystkim chodzi. Ego zawodnika Juve jest podrażnione ostatnim werdyktem, stąd włączony „beast mode” i uparte dążenie do rekordów. Trzeba przywrócić ład w galaktyce.
Fot. Newspix