Co prawda Lazio jakoś sobie bez Patryka Dziczka radzi, bo w weekend zanotowało jedenaste kolejne ligowe zwycięstwo, w dodatku lejąc Sampę 5:1, ale i Dziczek na swoim podwórku nie wypada blado. No, chyba że oczekiwaliście wejścia w Serie A razem z drzwiami, framugą i zauważalnym fragmentem ściany – my się nie spodziewaliśmy, braliśmy poprawkę na okres aklimatyzacyjny.
Jasne, powiedzieć, że to był falstart, to nic nie powiedzieć. Bo jednak Serie A wysokimi progami, ale ławka w Salernitanie – no ciut mniej ekskluzywnie. Jak Polacy z ligi tam jechali, to jednak żeby grać, a nie rzucać bidony. Tymczasem był początek grudnia, a wciąż Dziczek miał więcej minut rozegranych w eliminacjach Ligi Mistrzów z Piastem niż w Italii, a wszyscy wiemy, że w Lidze Mistrzów to Piast za daleko, delikatnie mówiąc, nie zaszedł.
Potem przyszedł pech. Już Dziczek witał się gąską, już był w ogródku, czytaj: na boisku. A tu kontuzja tuż przed meczem, nawet był awizowany w oficjalnie podanych składach.
Wyglądało to źle, może nawet: bardzo źle. Kawalkada niepomyślnych zwrotów akcji.
Ale jak 7 grudnia wyszło słońce, tak nadal świeci. Od tamtej pory Dziczek zagrał:
– 38 minut z Cittadellą (3:4)
– 90 minut z Crotone (3:2)
– 90 minut z Empoli (1:1)
– 90 minut z Pordenone (4:0)
– 90 minut ze Spezią (1:2)
– 90 minut z Pescarą (2:1)
Czyli aktualnie – żelazny element składu, co nie zmieniło się podczas krótkiej przerwy między rundami – ze Spezią Salernitana grała 29 grudnia, Pescara to mecz wczorajszy.
Co więcej, Polak dorzucił dwie asysty, jedną z Pordenone, a jedną z Crotone (od 1:16)
Jeszcze jakiś czas temu naturalne było stawianie przy jego nazwisku znaków zapytania, czasem podkreślanych na czerwono. Teraz? Teraz jest OK, przygoda w Italii idzie swoim torem. Przed Dziczkiem pół roku – wszystko na to wskazuje – regularnej gry w Serie B, w dodatku o coś, bo Salernitana walczy o play-offy. Dobry punkt, by zrozumieć na czym polega włoska piłka, a latem zaatakować wyższy poziom. Dość późno się to wszystko ułożyło, ale na szczęście nie za późno.
Fot. FotoPyK