Trzy kluby, które wciąż liczą się w walce o Scudetto – Inter, Lazio i Juventus, zbytnio się w Pucharze Włoch nie namęczyły. Wczoraj po czwórce zapakowali rywalom piłkarze dwóch pierwszych drużyn, dziś do grona ćwierćfinalistów w takim samym stylu dołączyła Stara Dama. Z meczu mistrza kraju z Udinese zapamiętamy przede wszystkim show Paulo Dybali, któremu z bliska przyglądał się Łukasz Teodorczyk. Tak, Polak wreszcie otrzymał szansę, ale ten występ przypomniał nam pewne powiedzenie – ostatnie podrygi konającej ostrygi.
Mogliśmy już zapomnieć o tym, że Łukasz Teodorczyk istnieje. Rozgrywki we Włoszech są już na półmetku, a on w lidze uzbierał oszałamiające 32 minuty gry. Ostatnio pojawił się na placu gry na pięć minut, w hierarchii napastników Udinese jest gdzieś pomiędzy portierem i przypadkowymi przechodniami. Dlatego też miło było zobaczyć „Teo” w wyjściowym składzie, nawet jeśli to tylko Puchar Włoch. Niestety jednak, potwierdziło to tylko nasze obawy. W Udine były reprezentant Polski nie ma już czego szukać.
[etoto league=”ita”]
Bo Teodorczyk faktycznie hasał po murawie Juventus Stadium od pierwszej minuty, ale już w przerwie zaliczył zjazd do boksu. Najbardziej bolesne w tej sytuacji jest to, że Polak wcale tej szansy nie zmarnował. Nie przestał meczu, ba – wyglądał nawet na lepszego z duetu napastników, który współtworzył z Nestorovskim. Był aktywny, walczył o piłki, miał 90% celnych podań. Nie z tego rozlicza się napastników, ale z takim rywalem nie miał wiele do gadania. Raz został zatrzymany w polu karnym, raz faktycznie źle się zachował, psując okazję do skutecznej kontry na początku spotkania i w zasadzie tyle.
Przykry jest bilans „Teo” we Włoszech – ostatni rok to zaledwie 184 minuty w lidze i 135 w Coppa Italia. Panie Łukaszu, czas się pakować i spróbować szczęścia gdzie indziej.
W zasadzie to samo mogą powiedzieć sobie pozostali piłkarze Udinese, bo podopieczni Luki Gottiego zostali przez Juventus wręcz zdmuchnięci. Uczeń, bo Gotti to były asystent Maurizio Sarriego, nie przerósł mistrza – Stara Dama wygrała łatwo i przyjemnie, 4:0.
Najwięcej radości z golenia Udine mieli piłkarze z Ameryki Południowej. Już na starcie spotkania Gonzalo Higuain zaszalał i złożył się do nożyc. Strzał był efektowny, ale bramki nie przyniósł. Natomiast gol, którego „Pipita” strzelił kilka minut później, był równie piękny. Gonzalo zagrał taką klepkę z Dybalą, że ręce same składały się do 0klasków.
Majstersztyk. Niedługo potem napastnik z Argentyny poniekąd odwdzięczył się Dybali, bo to po jego sprytnym podaniu oko w oko z Nicolasem stanął Federico Bernardeschi. Efektem ich starcia był rzut karny, bo bramkarz Udinese postanowił powalić Włocha na ziemię. Paulo pewnie jedenastkę wykorzystał i został pierwszym zawodnikiem z Serie A, który w tym sezonie trafiał już w czterech różnych turniejach: lidze, pucharze, superpucharze oraz w Lidze Mistrzów.
Trzeba przyznać, że sprowadzony z Palermo pomocnik z polskimi korzeniami u Sarriego przeżywa wyjątkowo piękne odrodzenie. Dybala potwierdził to w drugiej połowie meczu. Wiecie, moglibyśmy to opisywać, próbować ująć to w zgrabnych słowa, ale przy tym doskonale wiedzielibyśmy, że tylko temu dziełu sztuki odejmujemy. Zobaczcie to sami, na własną odpowiedzialność, bo niewykluczone, że z wrażenia zapomnicie nie będziecie wstanie wykrztusić słowa przez następne kilka chwil.
What a goal from dybala!!!
pic.twitter.com/kgzg4lkuN0— ⚪️Juventino4life⚫️ (@JuveAddiction) January 15, 2020
Juventus szedł jak burza, a trzeba dodać, że wcześniej strzał w poprzeczkę zapisał na koncie Rodrigo Bentancur, czyli kolejny zawodnik rodem z Ameryki Południowej. Było też niezaliczone trafienie Higuaina, który dobijał strzał De Lighta będąc na spalonym.
Wracając do wydarzeń, które Teodorczyk obserwował już z ławki rezerwowych – czwarty cios przyszedł krótko po golu Dybali. Ponownie nie popisał się Nicolas, który wypluł piłkę po niezbyt trudnym strzale. Następstwem tej sytuacji była miękka wrzutka Douglasa Costy, która trafiła w rękę Brama Nuytincka. Do karnego podszedł właśnie Brazylijczyk, który dzięki temu przełamał się, zdobywając pierwszego gola w sezonie.
Nie ma co ukrywać, że dla Bianconerich był to spacerek. Maurizio Sarri mógł sprawdzić m.in. jak Bernardeschi, który zawodzi w ataku, wygląda w drugiej linii, dał pograć wspomnianego Douglasowi czy Ruganiemu, na murawie zobaczyliśmy nawet Marko Pjacę, który wraca po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Ot, mecz do zapomnienia, grunt, że obyło się bez urazów i niepotrzebnych komplikacji. Odbębnione? Fajnie, to jedziemy dalej.
Juventus – Udinese 4:0
Higuain 16′, Dybala 26′, 58′, Douglas Costa 60′