Reklama

Przez chwilę pachniało rekordem, a nie ma nawet pewności przed rewanżem

redakcja

Autor:redakcja

07 stycznia 2020, 23:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Chyba każdy fan Manchesteru United miał podczas dzisiejszego meczu moment zawahania: czy nie czeka mnie czasem największa kompromitacja klubu w całej jego pięknej historii? Derbowe stracie z City, co w naturalny sposób podwyższa stawkę meczu, a tu po czterdziestu minutach gry wydawało się, że pięć-sześć goli to najniższy możliwy wymiar kary. Podopieczni Pepa Guardioli pod koniec pierwszej połowy rozpędzili się w tak wyjątkowy sposób, że właściwie nie opuszczali pola karnego gospodarzy na Old Trafford. 

Przez chwilę pachniało rekordem, a nie ma nawet pewności przed rewanżem

Trochę szczęścia. Trochę determinacji. Trochę klasy Davida De Gei. Tyle wystarczyło, by zamiast pogromu osiągnąć wynik, który wcale nie przesądza jeszcze losów dwumeczu o finał Pucharu Ligi Angielskiej. Błękitna część Manchesteru będzie dziś świętowała, nie ma co do tego wątpliwości, ale 3:1 to zdecydowanie najniższy wymiar kary, może wręcz wynik po prostu niesprawiedliwy.

Niesprawiedliwy pod tym kątem, że Citizens przeważali praktycznie przez 75 minut gry. Po dość ospałym początku, gdy nie do końca radzili sobie z wysokim pressingiem United, wrzucili defensywę rywala na taką karuzelę, że Phil Jones i Brandon Williams nie odkręcą się do rewanżowego spotkania. Cóż to była za nawałnica, cóż to było za maglowanie. Raz po raz obrona złożona przez Solskjaera była po prostu rozrywana na strzępy: a to Kevin De Bruyne czy Riyad Mahrez objeżdżali przeciwników zwodami, a to Bernardo Silva dawał penetrujące piłki, a to boczni obrońcy tworzyli przewagę pod bramką De Gei.

Widać to wszystko w bramkach. Pierwsza, fantastyczne huknięcie Silvy, to przecież przede wszystkim świetne podłączenie się do akcji w wykonaniu Walkera. Druga – doskonałe prostopadłe podanie Portugalczyka, ale i kompletna ospałość obrony, która nie potrafiła w żaden sposób przeciąć piłki przy nadchodzącej kontrze. Wreszcie trzecie trafienie, chyba najbardziej obciążające defensywę United. Jones po prostu zniszczony przez De Bruyne, Pereira wpychający futbolówkę do własnej bramki. Trzeba tu jeszcze dodać, że po raz kolejny zapalnikiem był powrót do ustawienia po stracie piłki.

To najgorsza zbrodnia, jaką można popełnić w meczu z City. Przeniesienie na połowę rywala zbyt wielu zawodników, zaburzenie odległości między pomocą a obroną, które skutkuje podchodzeniem defensorów do zawodnika z piłką. A ten – czy to jest De Bruyne, czy Silva, czy ktokolwiek inny – zazwyczaj już dobrze wie, jak rozprowadzić akcję dalej. Gdyby odrobinę skuteczniejszy był Sterling, gdyby nieco więcej szczęścia mieli Mahrez czy wspomniany De Bruyne – już do przerwy United schodziliby z bagażem czterech-pięciu straconych goli.

Reklama

A przecież i w drugiej połowie to Citizens tworzyli więcej okazji. Dominacja nie była już tak widoczna jak w pierwszych 45 minutach, ale choćby strzał z ostrego kąta w wykonaniu Mahreza czy okazja Sterlinga to momenty, gdy goście mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie. Zresztą, to było proste jak nigdy wcześniej – wystarczył średni pressing, by defensywa United kompletnie się gubiła, oddając piłkę pomocnikom rywala. Jones i Lindelof wyglądali fatalnie, a nie można oczekiwać, by gra obronna i na dokładkę również wyprowadzanie piłki opierało się na 19-letnim Williamsie. Momenty były, jasne, ale na każdą fajną przekładkę Freda pod nogą przypadały jego dwie straty. Tak można by zresztą opisać każdego kolejnego zawodnika United, od obrony po atak.

Gol? Wreszcie udana kontra. Szybkie podania, świetna robota wykonana przez Greenwooda, pewne wykończenie Rashforda. Okazało się, że tyle wystarczy, by zachować szansę na finał. W końcu dwie bramki straty to jeszcze nie jest koniec świata, zwłaszcza, że miesiąc temu Solskajer potrafił wywieźć zwycięstwo z Etihad. Oczywiście, szanse są minimalne, ale przebieg meczu wskazywał na zupełnie inny, wyższy wynik.

Poza tym – nie oszukujmy się. City to gotowy produkt, United z kolei pozostaje jednym wielkim placem budowy. Jeśli spojrzymy na to w ten sposób, cieszyć może asysta 18-letniego Greenwooda czy otrzaskanie się Williamsa przeciw takiej ofensywie. Wyglądała ta cała młodociana brygada dość słabo, ale gdzieś się przecież musi nauczyć grać w piłkę.

Manchester United – Manchester City 1:3 (0:3)

Rashford 70′ – Silva 17′, Mahrez 33′, Pereira (s.) 39′

Fot.Newspix

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Anglia

Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Patryk Stec
4
Takiego kryzysu Guardiola jeszcze nie miał. “Nie sądzę, żeby chciał odejść”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...