Reklama

Bednarek bez szału, ale z rekordem

redakcja

Autor:redakcja

28 grudnia 2019, 18:20 • 4 min czytania 0 komentarzy

W piłce nożnej zazwyczaj niewiele rzeczy jest stałych. Cały czas rotacja, zmiany, dynamika, nikt nie może być pewny swojej pozycji, bo jednego dnia ją ma, a drugiego już traci. Wyjątkiem potwierdzającym regułę może być Jan Bednarek, który od czterdziestu trzech meczów z rzędu wychodzi w pierwszym składzie Southampton w Premier League. Wow. Robi wrażenie. Trochę na uboczu, trochę w cieniu, bez wielkiej pompy urósł nam zawodnik z pola, o którym naprawdę można powiedzieć, że jest ceniony w angielskiej lidze. 

Bednarek bez szału, ale z rekordem

Dzisiaj, przy okazji meczu z Crystal Palace, rozegrał swój pięćdziesiąty mecz na murawach Premier League i tym samym został pierwszym polskim zawodnikiem z pola, któremu udała się ta sztuka. W liczbie występów przed nim wyłącznie bramkarze: Tomasz Kuszczak (63),  Jerzy Dudek (127), Artur Boruc (128), Wojciech Szczęsny (132), Łukasz Fabiański (226). Ma kogo gonić, ale dobra, to drugorzędne, bo liczby liczbami, ale najważniejszy jest styl, w jakim zawodnik się w nich pokazuje.

Bednarkowi jeszcze bardzo daleko do czołowych stoperów Europy. Zazwyczaj gra przyzwoicie, solidnie, na poziomie, ale chyba on sam przede wszystkim doskonale wie, jak daleka droga jeszcze przed nim. Najważniejsze, że się rozwija i trzyma fason. Dwa dni temu, w Boxing Day, w meczu z Chelsea (2:0) zagrał naprawdę dobrze, bezbłędnie, przykrywając czapką Tammy’ego Abrahma, a dzisiaj choć z Crystle Palace czystego konta utrzymać mu się nie udało i wielkiego szału nie było, to dalej był to poziom godny tej niesłabej ligi.

Polak zaczął od totalnie niepotrzebnego faulu w dosyć bezpiecznej sytuacji i już w trzeciej minucie powinien dostać żółtą kartkę, ale szczęśliwie mu się upiekło. Później było trochę lepiej, Southampton dominował, prowadził grę, a że Bednarek nie głupieje z futbolówką przy nodze, to z każdą minutą radził sobie coraz pewniej. To zresztą naprawdę jego spory atut. Nie wyprowadza piłki asekuracyjnie, bezpiecznie, zachowawczo. Nie boi się podjąć ryzyka. Kilka razy ładnie znalazł lukę między formacjami i dograł idealnie mocną piłkę pod nogi kogoś z błyskotliwego duetu Redmond-Boufal. A to, że żaden z nich niczego sensownego z tym nie zrobił, to już inna para kaloszy.

Problem w tym, że konstrukcja od swojej bramki to wyraźnie nie była piłka Świętych. Podopieczni Ralpha Hasenhuttla wolą grać z kontry, odebrać piłkę i błyskawicznie, w kilku podaniach, znaleźć się pod bramką rywala. A Crystal Palace skutecznie im to wybijali z głowi i samemu… wyprowadzali błyskawiczne kontry. Ot, taka ironia losu.

Reklama

Już w pierwszej połowie mogło być 1:0 dla przyjezdnych, bo świetną indywidualną akcję na skrzydle przeprowadził Wilfried Zaha, ograł kilku rywali, dograł w pole karne, wykorzystując złe ustawienie duetu Bednarek-Stephens i bach, gol. Ale teraz tak już jest, że zaraz sędziemu zasugerowano konieczność sprawdzenia na VAR, czy akcja nie powinna byłaby być przerwana jeszcze w samym swoim zarodku, kiedy piłkę w ogóle dostawał Zaha. Sprawdzone, gola nie ma, dalej remis. Zdecydował dosłownie milimetr. Takie życie.

crystal palace spalony

Poza tym emocji było, jak na lekarstwo, do momentu, kiedy znów o sobie nie przypomniał Bednarek. James Ward-Prowse ustawił rzut wolny na prawej flance boiska i spojrzał w stronę pola karnego. Musiał dostrzec, że Polak, stojący nieco z boku, jest zupełnie niekryty. I szczerze powiedziawszy nas też to zdziwiło, tym bardziej, że chyba naturalnym jest, że największe zagrożenie przy jakichkolwiek dośrodkowaniach stwarzają najwyżsi na boisku, a do takich właśnie należy polski stoper.

I tak się właśnie stało. Centra, kozioł na piątym metrze, Bednarek całkowicie niepilnowany, stuprocentowa sytuacja i nic. Nie trafił. Nic go nie usprawiedliwia. Powinien wyprowadzić Southampton na prowadzenie i skompletować drugie trafienie w historii swoich występów w Premier League. Nie tym razem, a za chwilę potwierdziła się prawda, że niewykorzystane okazje się mszczą, bo bramkę dla Crystal Palace strzelił Tomkins, wykorzystując właśnie dośrodkowanie z rzutu wolnego.

Potem widowisko umarło. Składnych akcji tyle, co kot napłakał i nikt nam nie wmówi, że parę jaśniejszych momentów i trzy celne strzały na krzyż cokolwiek w tej materii zmieniają. Nie był to może taki paździerz jak beznadziejnie kultowe już starcie Wisły Płock z Cracovii, ale kustosze tamtego spotkania spokojnie mogliby przyklasnąć i tej kopaninie.

Najbardziej symboliczna dla tego spotkania była sytuacja, kiedy zupełnie nieatakowany Martin Kelly podał piłkę ni to do Tomkinsa, ni to do Guaity, co skrzętnie wykorzystał Danny Ings, ratując gospodarzom remis. My się z tego grania stanowczo wypisujemy, choć cieszy kolejny całkiem przyzwoity, nawet mimo głupiego faulu i pudła w stuprocentowej sytuacji, występ Jana Bednarka.

Reklama

Southampton – Crystal Palace 1:1 (0:0)
0:1 – Tomkins 50′
1:1 – Ings 74′

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Michał Kołkowski
1
Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United
Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
8
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Anglia

Anglia

Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Michał Kołkowski
1
Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United
Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Anglia

City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Paweł Marszałkowski
10
City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Komentarze

0 komentarzy

Loading...