Oj, będą jutro grzmoty na okładkach katalońskiej prasy, będzie zestawianie obu kontrowersyjnych sytuacji z dzisiejszego meczu Realu Sociedad z FC Barceloną, będzie wielka dyskusja o działaniu VAR-u w lidze hiszpańskiej. Pierwsza połowa, obustronne ciągnięcie za koszulkę i przepychanka przy centrze w pole karne, sędzia dyktuje rzut karny dla gospodarzy. Druga połowa, obustronne ciągnięcie za koszulkę i przepychanka przy centrze w pole karne, sędzia nakazuje grać dalej. Katalończycy słusznie mieli pretensje jeszcze długo po ostatnim gwizdku, bo dzisiaj zwyczajnie zasłużyli na bardziej sprawiedliwe traktowanie.
Być może traktowalibyśmy pobłażliwość pana Rojasa, sędziującego ten mecz, nieco łagodniej, gdyby nie karny w pierwszym kwadransie. Sytuacje niemal bliźniacze, zdaje się, że obaj zawodnicy nie grali do końca fair, ale to obrońca koniec końców w nieczysty sposób uniemożliwia strzał na bramkę. W szesnastce Barcelony ta interwencja od razu związała się ze wskazaniem na jedenasty metr. Pod bramką Remiro arbiter od razu machnął, że blok był czysty, a VAR nie zweryfikował w żaden sposób jego decyzji.
Idealna decyzja? Dwa karne. Kiepska decyzja? Dwa razy decyzja o puszczeniu gry. FATALNA decyzja? Jeden karny, jedno puszczenie gry.
Bez wątpienia ta decyzja w doliczonym czasie gry, przy wyniku 2:2, miała absolutnie kluczowe znaczenie w kontekście punktów. Pamiętajmy jednak, że poza tym mieliśmy do czynienia z 90 minutami meczu, podczas których obie drużyny solidnie zapracowały na punkt.
Długimi fragmentami gry nie byliśmy pewni, która z tych drużyn składa się z młodych zdolnych, a która z doświadczonych wyjadaczy zmierzających po obronę mistrzostwa Hiszpanii. Już pal licho z wynikiem, który już w pierwszym kwadransie zmienił się na korzyść gospodarzy. Bardziej przykuwała uwagę gra. Barcelona najwięcej zamieszania tworzyła po kontratakach, wykorzystując dynamikę Griezmanna oraz fakt, że obrona Sociedad była ustawiona wyjątkowo wysoko. Sociedad z kolei starał się tworzyć przewagę dryblingiem czy nieszablonowymi podaniami. Spore wrażenie robił Odegaard, momentami wręcz bezczelnie pewny siebie, jak wówczas gdy wjechał pomiędzy trzech obrońców w polu karnym ter Stegena. Nieźle wyglądał też Oyarzabal, bezustannie pressing wywierał Isak.
To znajduje odzwierciedlenie w liczbach. Częściej przy piłce utrzymywali się gospodarze, oni też zaliczyli wyższy procent celnych podań, wreszcie oddali o dziesięć strzałów więcej od przeciwnika.
Tu jednak warto porozmawiać o jakości. Barcelona ją ma, nawet gdy jako zespół funkcjonuje nieco słabiej. Dwa-trzy podania Messiego czy Suareza i każda obrona świata może bezradnie obserwować jak piłka zmierza do siatki. Bramka Griezmanna na 1:1 to przede wszystkim kapitalne wypuszczenie ze strony Urugwajczyka, który oddał piłkę dokładnie w momencie, gdy przed Francuzem otwierała się prawdziwa autostrada. Wykończenie, podcinka nad bramkarzem, to oczywiście też majstersztyk, ale Griezmann nas już do takich zagrań przyzwyczaił. Przy pochwałach dla niego trzeba zresztą pamiętać, że niedługo później w podobnej sytuacji uderzył mocno w Remiro.
Drugi gol to przede wszystkim geniusz Busquetsa i Messiego. Podcinka nad obrońcami idealnie w tempo, potem przytomne zagranie do Suareza na pustaka. Wzorcowa akcja, zwłaszcza że przecież czasu na reakcję dla całej trójki było niewiele, trwała przebijanka gdzieś w środku pola. I wtedy nagle trzy ruchy jak trzy pociągnięcia pędzla, albo – jak kto woli – jak Zorro kreślący zetkę. Pach-pach-pach.
Niestety, takiej Barcelony nie było w meczu wiele. Sporo mówi o tym fakt, że wymieniliśmy już praktycznie wszystkie sytuacje bramkowe Katalończyków. Było jeszcze uderzenie głową Pique, po którym bajeczną interwencją popisał się Zubeldia, ale poza tym to Sociedad miał więcej powodów do zadowolenia. Sporo w tym zasługi… Marca-Andre ter Stegena, który przynajmniej dwukrotnie mocno ułatwił pracę ofensywie biało-niebieskich. Za pierwszym razem wyplutą przez niego piłkę do siatki wepchnął Isak, za drugim, na szczęście dla gości, Jose trafił w bramkarza. Swoją drogą, gdyby wprowadzony w drugiej połowie napastnik był odrobinę bardziej rozgarnięty, pewnie Real zdołałby dzisiejszy mecz wygrać. Najpierw jednak kompletnie nie zrozumiał się z Odegaardem przy obiecującej kontrze, potem nie wykorzystał błędu bramkarza, a wreszcie i nieczysto uderzył przy próbie dobitki.
Z gry? Remis 2:2 wydaje się całkiem rozsądnym układem. Z uwzględnieniem błędu sędziowskiego? Barcelona została dzisiaj okradziona z dwóch punktów i do nadchodzącego El Clasico może przystępować nie jako goniony lider, ale jako goniąca drużyna z drugiego miejsca w tabeli.
Real Sociedad – FC Barcelona 2:2 (1:1)
Oyarzabal 12′, Isak 62′ – Griezmann 38′, Suarez 49′
Fot.Newspix