Pewnie czasami też tak macie, że patrzycie na czyjeś zachowanie i nie jesteście w stanie zrozumieć, jakie bodźce tym kimś kierowały. Wydaje się to tak absurdalne, tak żałosne, tak bezsensowne, że aż po prostu nie chce się wierzyć, że pod jakąkolwiek szerokością geograficzną doszło do takiej sytuacji. Dokładnie w takich kategoriach należy klasyfikować rasistowski atak na Freda i Lingarda podczas meczu Manchesteru City z Manchesterem United. To kolejny taki przypadek na europejskich boiskach w ostatnich miesiącach, po którym pozostaje tylko upokarzające wrażenie, że chamstwo na trybunach ma się dobrze. Niestety.
Feralne zdarzenie miało miejsce w sześćdziesiątej ósmej minucie derbowego spotkania. United nieco niespodziewanie grali skuteczniejszy futbol i prowadzili 2:0. Wywalczyli rzut rożny.
W stronę narożnika boiska powędrowała dwójka Lingard-Fred. Stały fragment gry wykonać miał Brazylijczyk. I wtedy się zaczęło. Na filmiku widać fanów Manchesteru City, którzy nakręcają festiwal buractwa. Krępawy, łysy gość pokazuje Fredowi środkowy palec i krzyczy jakieś niewybredne zbitki słów. To jednak, co gorsza, nie koniec. Siedzący obok niego, trochę wyższy, brodaty facet, któremu raczej daleko do angielskiego dżentelmena zaczyna wydawać odgłosy małpy. Część trybuny to podchwytuje. Po chwili w stronę pomocnika Czerwonych Diabłów zaczynają lecieć jakieś przedmioty. Ten łapie się za głowę i oddala z miejsca zagrożenia.
Cóż, piszemy to z przykrością, ale to stadionowy rasistowski klasyk. Ostatnio głośno było o sprawie łez Mario Balotellego, który nie wytrzymał wszystkich komentarzy włoskich pseudokibiców na temat swojego koloru skóry, kopnął piłkę w ich stronę i zażądał przerwania widowiska. Ostatecznie mecz dokończył, ale niesmak pozostał, tym bardziej, że napastnik zapowiedział, iż incydent przyczynił się do podjęcia decyzji o opuszczenia Brescii w zimowym oknie transferowym.
Jakkolwiek nie byłoby to jednak typowe, jest to na pewno nieakceptowalne. Naprawdę nie próbujemy nawet wejść w skórę tych stadionowych debili, którzy zachowali się w ten sposób wobec Freda i Lingarda. Byłoby to zbyt uwłaczające uczucie dla kogokolwiek prezentującego nawet minimum cywilizowanych standardów.
Wydawanie zwierzęcych odgłosów? Nienawiść do kogoś, bo urodził się w innej rodzinie? No, nie bądźmy śmieszni.
– W takich chwilach czuję, że dalej żyjemy w zacofanym społeczeństwie. Niestety, to zdarza się też na innych stadionach. I tutaj w Anglii, i wcześniej na Ukrainie. To smutne, ale wiem, że muszę trzymać głowę wysoko podniesioną i absolutnie się nie poddawać. Zapomnieć o tym. Oni tylko czekają, aż się załamię i nie będę w stanie funkcjonować. Nie mogę im tego dać. Po meczu porozmawiałem z sędzią i to jest jedyna rzecz, którą mogę teraz zrobić. Wierzę, że wszyscy powinniśmy tolerować swój kolor skóry, ufryzowanie, płeć i orientację seksualną. Wszyscy pochodzimy z tego samego miejsca i w to samo miejsce trafimy. Dziękuję Bogu, że w szatni mam wielu wspaniałych przyjaciół, którzy dają mi oparcie, do których mogę się przytulić i poczuć się bezpiecznie. Najlepszym przykładem jest Jesse Lingard – opowiadał Fred.
Wspomniany przyjaciel Freda też bardzo mocno wypowiedział się na ten temat. Tym bardziej, że jego również bezpośrednio mogło dotknąć zachowanie debili z Eithad Stadium. – Nawet ta grupa idiotów nie zepsuła nam tego wieczoru. Ich zachowanie to kompletna żenada – napisał na Twitterze.
Specjalna komisja związana z Angielskim Związkiem Piłki Nożnej obiecała zająć się całą sprawą, a Manchester City ma pomóc zidentyfikować opisywanych kibiców. Oby jak najszybciej zostali ukarani.
Oświadczenie klubu jest jasne – zero tolerancji dla rasizmu i wszelkiej dyskryminacji.
Swoją drogą odważną i interesującą opinię na ten temat wyraził Gary Neville. Legendarny boczny obrońca Manchesteru United częścią winy za to zdarzenie i tym podobne zachowania obciążył premiera Wielkiej Brytanii, Borisa Johnsona, znanego ze zdecydowanych poglądów politycznych na temat polityki emigracyjnej.
– On nawet nie myśli o tym, że swoimi wypowiedziami, tylko daje paliwo wielu bardzo złym ludziom. Wypowiadają się w negatywnym kontekście o imigrantach, nakręca spiralę nienawiści wobec normalnych ludzi, którzy wyglądają inaczej niż przyjęło się, że ma wyglądać typowy Anglik. Krytykujemy Bułgarów za rasistowskie ataki na piłkarzy reprezentacji Anglii, krytykujemy Włochów za okładkę Corriere dello Sport, krytykujemy całą Europę, a nie potrafimy patrzeć na siebie – u nas jest dokładnie to samo! Zacznijmy to zauważać. Jeden Raheem Sterling, który robi bardzo dużo dla walki z rasizmem, nie wystarczy. Potrzeba mocnego głosu i zdecydowanego działania całej grupy ludzi – grzmiał ekspert Sky Sports.
Nie zamierzamy bawić się w ekspertów od brytyjskiej polityki i oceniać działania tamtejszego rządu, ale niewątpliwie Neville ma rację z tym, że każdy musi patrzeć na siebie. Nie wystarczy piętnować innych. Najlepiej zacząć od samych siebie. I takiej refleksji bardzo życzymy bandzie agresorów z derbowego meczu w Manchesterze. Zbliżają się święta, może warto parę rzeczy w życiu przemyśleć, bo czy wcielanie się w małpę, to odpowiedni rodzaj przeżywania boiskowych emocji?
Fot. Newspix