Jedno zwycięstwo i cztery porażki. Co tu dużo kryć, bilans Lokomotiwu Moskwa po pięciu kolejkach fazy grupowej Ligi Mistrzów nie rzuca na kolana. Ekipa Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa przegrała dzisiaj przed własną publicznością 0:2 z Bayerem Leverkusen i w związku z tym żegna się z europejskimi pucharami. Poza zasięgiem rosyjskiej ekipy jest już nawet trzecie miejsce w grupie D. Trochę szkoda – Lokomotiw na pewno nie grał aż tak źle, jak wskazuje na to jego punktowy dorobek. Niemniej, dzisiaj “Aptekarze” solidnie zapracowali sobie na trzy punkty.
Zaczęło się po myśli drużyny gospodarzy. Lokomotiw wszedł w mecz świetnie – narzucił bardzo wysokie tempo, siadł na rywali. Pomocnicy moskiewskiego zespołu cały czas szukali ładnej dla oka, kombinacyjnej gry. Szybkich klepek, przyspieszania akcji przy pomocy penetrujących podań. Dobrze się to oglądało, to raz, a poza tym – obrońcy Leverkusen nie do końca potrafili okiełznać napierających przeciwników. Szwankowała jednak skuteczność i jakość ostatniego podania. A kiedy już piłka wylądowała w siatce, sędziowie dopatrzyli się spalonego.
Bayer przetrwał jednak początkową nawałnicę i zacząć układać spotkanie po swojemu. Co okazało się tym łatwiejsze, że gospodarze zastosowali wobec przyjezdnych zdecydowanie przesadzoną gościnność. Nie dość, że spartaczyli swoje sytuacje, to jeszcze sami wbili sobie gola. W 11 minucie gry futbolówka wpadła do siatki Lokomotiwu po odbiciu się od nóg Rifata Żamaletdinowa. Zamiast prowadzenia gospodarzy, zrobiło się nagle 0:1 dla gości. Bramka kompletnie z czapki, która odmieniła losy meczu.
Krychowiak i spółka nie zrazili się kuriozalnym swojakiem i dalej szukali swoich szans na trafienie do siatki. Atakowali bardzo odważnie, strasznie się przy okazji odsłaniając. Piłkarze Bayeru chętnie tę sytuację wykorzystywali, co i rusz groźnie kontratakując. Przede wszystkim doskonale wyglądał w ich wykonaniu szybki doskok po stracie piłki. Formacje Lokomotiwu były bardzo rozciągnięte, co doskonale wykorzystywali pressujący goście, notorycznie osaczając osamotnionych oponentów i pozbawiając ich kontroli nad piłką w środkowej strefie boiska. Im dalej w las, tym mniej do roboty między słupkami miał Hradecky z ekipy Leverkusen, a coraz częściej musiał się sprężać Guilherme, bramkarz moskiewskiego klubu.
W sumie to obie drużyny wypada tutaj pochwalić, bo summa summarum spotkanie, przynajmniej jego pierwszą połowę, oglądało się kapitalnie. Ostra jazda bez trzymanki – dynamiczna, agresywna gra cios za cios, szarża za szarżę.
Przewaga “Aptekarzy” zarysowała się jeszcze wyraźniej po przerwie. Piłkarzom Lokomotiwu wraz z upływem czasu zaczęło brakować animuszu, ich ataki coraz bardziej traciły na zdecydowaniu. Wyraźnie przygasł nawet Grzegorz Krychowiak, który tylko w pierwszej połowie był groźny pod bramką przeciwnika. Jednym ze swoich strzałów przełamał nawet ręce Hradecky’ego, ale bramkarz Bayeru zdołał naprawić swoją pomyłkę, zanim piłka wtoczyła się za linię. Potem zresztą porządnie się za tego klopsa zrehabilitował kilkoma doskonałymi, intuicyjnymi interwencjami w sytuacjach sam na sam. Jeżeli chodzi o drugiego z Polaków, Maćka Rybusa – zaprezentował się równiej od Krychowiaka. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że był najpewniejszym punktem swojej drużyny w defensywie.
Goście wynik meczu na 0:2 ustalili już w 54 minucie, zresztą w efektownym stylu – Sven Bender grzmotnął z powietrza jak z armaty, pięknie korzystając z podania lobikiem, jakie otrzymał od Aranguiza. Znowu dały o sobie znać niedostatki gospodarzy, jeśli chodzi o organizację w defensywie. Nie dość, że Aranguiz miał za dużo miejsca w okolicy pola karnego, to jeszcze nikt nie rozczytał jego intencji i nie poradził sobie z sygnalizowanym podaniem.
I tutaj właściwie można już pomału kończyć relację. Druga bramka dla gości odebrała piłkarzom Lokomotiwu resztki entuzjazmu i zawziętości, która charakteryzowała tę drużynę na początku spotkania. Gospodarze trochę niby jeszcze zaszumieli w samej końcówce meczu, mieli szanse na trafienie honorowe, ale tak naprawdę to po prostu dograli starcie do końca, bez wielkiej wiary w odwrócenie jego losów. Bez wartościowego impulsu z ławki rezerwowych. Słynne powiedzonko Czesława Michniewicza się dzisiaj nie sprawdziło – prowadzenie 2:0 było w tym przypadku absolutnie bezpieczne dla piłkarzy z Leverkusen.
Lokomotiw Moskwa – Bayer Leverkusen 0:2
R. Żamaletdinow 11′ (sam.), S. Bender 54′
fot. NewsPix.pl