Reklama

Włoski szlagier bez rozstrzygnięcia

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2019, 20:46 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dwie duże marki, historyczny stadion, kilka ważnych postaci na trybunach, powrót uznanego szkoleniowca na stare śmieci, wieczorny włoski klimat piłkarskiego wydarzenia, dwóch Polaków w obsadzie. No, sami przyznajcie, że w takim ujęciu rzeczy mecz Milanu z Napoli zapowiadał się nieźle. I choć samo widowiskowo należało raczej do zjadliwych, to przez całe spotkanie odnosiło się wrażenie, że brakuje mu odpowiedniego ciężaru gatunkowego. Że wszystko to, mimo pięknej przeszłości obu klubów, współcześnie jest jakieś takie mało ekskluzywne. Skończyło się podziałem punktów.

Włoski szlagier bez rozstrzygnięcia

Na płytę San Siro ewidentnie naładowany energią wyszedł Krzysztof Piątek. Polak ostatniego ligowego gola zdobył jeszcze w październiku, a w całej kampanii trafiał raptem trzykrotnie, co wiążąc się ze słabą formą całego Milanu, doprowadziło do sytuacji, w której został on jedną z najbardziej krytykowanych twarzy układanki Pioliego. Od pierwszego gwizdka biegał, szarpał, miotał się, próbował pokazać, jak bardzo mu zależy, ale większość indywidualnych pojedynków przegrywał z twardym Maksimoviciem. Trzeba mu jednak oddać, że próbuje, ale jego celownik wydaje się być całkowicie rozregulowany. W dwóch sytuacjach, bez zastanawiania się i podnoszenia głowy, od razu po przyjęciu próbował pokonać Mereta, ale jego strzały przelatywały dobre kilka metrów obok bramki. No cóż, czasami jak nie chce wyjść, to nie wyjdzie.

Weszło za to Lozano i Bonaventurze. Pierwszy wykorzystał to, że Donnarumma zaliczył pusty przelot po strzale Insigne w poprzeczkę, a drugi przepięknie huknął z dwudziestego piątego metra, wyrównując rezultat. Szczególnie jakość drugiej bramki nie licowała z jakością całego spotkania, które choć stało na przyzwoitym poziomie, to daleko mu było do wzbudzania czyjegokolwiek zachwytu.

Milan nie przetrzymywał piłki, starając się w najszybszy możliwy sposób przetransportować ją na połowę rywala, ale trochę brakowało mu do tego wykonawców. Po prawej stronie futbolówka odbijała się od nóg Ante Rebić, jakby ten był betonową ścianą, a w środku pola nieco bezradnie szarpali się Biglia z Paquetą. Pierwszy w tym sezonie pozbawiony jest jakichkolwiek talentów kreatorskich i nie jest to żadna tajemnica, ale drugi, w niektórych kręgach nazywany następcą Kaki, to często parodysta najczystszej wody. W czasie całego spotkania wykazał się raptem dwukrotnie. Raz, kiedy bardzo ostentacyjnie machał rękoma do Piątka, kiedy nie dostał od niego podania i drugi raz, kiedy stracił piłkę w newralgicznej części boiska i naprawdę tylko brak kreatywności napastników Napoli zdecydował o tym, że przyjezdni nie wyszli na prowadzenie.

Reklama

Podopieczni Carlo Ancelottiego też nie wyglądali lepiej. Uznany szkoleniowiec podziękował kibiciom na San Siro za miłe przyjęcie, ale nie wyglądał na kogoś, kto ma jakikolwiek sensowny pomysł na rozpracowanie swojego byłego pracodawcy. W jego zespole najlepszy był Allan, który walczył jak lew, odbierał, pracował w destrukcji, ale to nie agresywności brakowało Napoli. Główne deficyty eksponowała ofensywne bezradności wicemistrza Włoch. Ani jednego podania przecinającego linię defensywy Milanu, ani jednej dwójkowej akcji na jeden kontakt. Wszystko wolne, ślamazarne, żółwie. Nie tak wygrywa się mecze na tym poziomie.

Niedokładności były domeną tego spotkania. Zieliński tak rachitycznie podał do Mereta, że brakowało centymetrów, a do piłki doszedłby Piątek. Swoją drogą nie dało się określić pozycji na boisku starszego z reprezentantów Polski. Lawirował gdzieś pomiędzy 6 i 8. I nie wyglądało to powalająco. Starał się przenosić greż jednej flanki na drugą, ale brakowało w tym wszystkim – co za zaskoczenie – dokładności. Koulibaly i Ramagnoli co raz ładowali futbolówkę w trybuny, a Krunić oprócz jednego dobrego dośrodkowania, zaprezentował taką gamę drewnianych zagrań, że mógłby wnioskować o fakultety u stolarza z pracą zaliczeniową na materiałach z własnego ciała.

W międzyczasie murawę opuścił Piątek. Wygwizdany przez całe San Siro. Może nie zagrał fatalnie, ale gola znów nie strzelił, a od niego wymaga się tutaj tylko i aż tego.

Poza tym remis oddaje wydarzenia boiskowe. Nikt tu nie był lepszy. Nikt nie dał wyraźnego sygnału, że wychodzi z kryzysu. Milan jest bliżej strefy spadkowej niż pucharowej, od którego coraz bardziej oddala się też Napoli. Jeden punkt nie zadowalał tutaj nikogo, ale chyba nie to wydaje się w tym przypadku najgorsze, a raczej fakt, że w ani jednej, ani drugiej drużynie nie było widać za wiele pozytywów, które mogłyby wskazywać, że w przyszłości będzie lepiej.

AC MILAN 1:1 SSC NAPOLI (G. Bonaventura 29′ – H. Lozano 24′)

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
0
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?
Piłka nożna

Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”

Szymon Piórek
0
Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”
Ekstraklasa

Od Mourinho do Amorima – tak Portugalia szkoli trenerów. Polska pójdzie w ich ślady?

Szymon Janczyk
0
Od Mourinho do Amorima – tak Portugalia szkoli trenerów. Polska pójdzie w ich ślady?

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...