Juventus – Milan to klasyk ligi włoskiej, ale wielu obserwatorów spodziewało się dziś różnicy klas jak, nie przymierzając, ostatnio w starciu Legii z Wisłą Kraków. Bukmacherzy ewentualne zwycięstwo mediolańczyków uznawali za sensację, u naszych kumpli z ETOTO przedmeczowy kurs na Milan wynosił aż 8.75, jakby do Turynu przyjechało jakieś Lecce. Obie ekipy znajdują się obecnie na zupełnie innych poziomach i mają zupełnie inne cele. O dziwo jednak na boisku bardzo długo nie było tego widać. Ba, Wojciech Szczęsny ma pełne prawo zostać piłkarzem meczu, bo roboty miał tyle, co pani w okienku na poczcie przed świętami. Mógł zakładać spokojny wieczór, tymczasem musiał obronić aż siedem strzałów.
Niektóre interwencje były standardowe, a niektóre zdecydowanie nie. Najbardziej imponująca była ta pierwsza. Milan prawdopodobnie przeprowadził najlepszą akcję w tym sezonie, wieńczyła ją główka Paquety. Polak końcami palców przerzucił piłkę nad poprzeczką, zasłużył na wielkie brawa. W drugiej połowie z kolei prywatny pojedynek z naszym bramkarzem toczył Hakan Calhanoglu. Zatrudnił go trzykrotnie i za każdym razem mógł się wkurzać, bo nic nie wpadło. Szczególnie ostatnia próba – mocne uderzenie sprzed pola karnego – zmusiło Szczęsnego do wysiłku. Dodając do tego fakt, iż pan Wojciech zachowywał także wzorową czujność na przedpolu i dwa razy w ten sposób uratował swój zespół, otrzymujemy w zasadzie występ idealny.
Na notę Szczęsnego pracował również Krzysztof Piątek. Dwukrotnie będąc już w polu karnym próbował szczęścia – oddawał strzały celne, dość mocne, ale jego kolega z reprezentacji musiałby jednak dość mocno zawalić, żeby coś z tego znalazło się w siatce. Piątek miał zrobić swoje przede wszystkim na początku meczu. Suso idealnie mu dośrodkował, był niepilnowany, a on w kompletnie nieskoordynowany sposób uderzył głową, piłka poleciała w zupełnie nie tym kierunku co trzeba.
Ten moment fani „Rossonerich” na pewno mu wypomną i słusznie, bo goście naprawdę mogli dziś co najmniej zremisować. Nieco ironicznie można stwierdzić, że sprowadzili Juventus na swój poziom i zamierzali pokonać go doświadczeniem. Piłkarze „Starej Damy” byli tego dnia wyjątkowo niechlujni i nieporadni w rozegraniu, Gianluigi Donnarumma najbardziej wykazywać musiał się dopiero w końcówce, już po utracie gola. Juve jak to Juve, grało kichę i nagle bez ostrzeżenia zrobiło coś kapitalnego. Świetna klepka przed polem karnym, Paulo Dybala nawinął Alessio Romagnolego i nie dał szans bramkarzowi. Argentyńczyk ma jakiś patent na Milan, ukąsił go już po raz siódmy.
Gdy Dybala trafiał do siatki, Maurizio Sarri triumfował podwójnie. Wprowadzony przez niego rezerwowy dał prowadzenie, ale przede wszystkim był to zmiennik samego Cristiano Ronaldo. I to zmiennik wprowadzony w 55. minucie! CR7 nie dotrwał na boisku nawet do pierwszego kwadransa po przerwie. Początkowo wydawało się, że to wyłącznie decyzja trenera, ale potem wychwycono, że Portugalczyk wcześniej zgłaszał kontuzję. A już pisano, że szykuje się większy konflikt między tą dwójką, bo w poprzedniej kolejce Sarri również ściągnął Ronaldo przed końcem. Tym razem sensacji nie ma.
Może to przypadek, może nie, ale mimo mankamentów w grze Piątka (brak skuteczności, początkowe problemy z utrzymaniem piłki) gra Milanu po jego zejściu siadła. A Juventus w doliczonym czasie powinien podwyższyć. Dybala ponownie kiwnął Romagnolego, lecz Donnarumma potwierdził, że ciągle znajduje się w bramkarskiej czołówce. Nieobstawiony Gonzalo Higuain stał i czekał na podanie…
Juventus wynikowo nie zawodzi, choć stylem nie zachwyca. Po raz ostatni więcej niż jedną bramką wygrał w lidze 28 września ze SPAL. Kibice Milanu zapewne z radością przyjęliby takie problemy. Ich zmartwienie to brak i jakości, i wyników. Dziś i tak zobaczyli lepszych „Rossonerich” niż zazwyczaj w tym sezonie, ale to marne pocieszenie. Za nami dopiero 12 kolejek Serie A, a Piątek i spółka doznali już siódmej porażki!
Juventus – Milan 1:0 (0:0)
1:0 – Dybala 77′
Fot. newspix.pl