Reklama

Dyskusja powraca – Ekstraklasa dla 18 zespołów?

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2019, 12:46 • 6 min czytania 0 komentarzy

“PZPN otwiera Ekstraklasę dla 18 drużyn” – przeczytaliśmy wczoraj na stronie Przeglądu Sportowego i jeśli mamy być szczerzy, to nie podskoczyliśmy z tego powodu z radości. To “otwarcie” na razie sprowadza się jednak do tego, że przez nowe zapisy w statucie zniesiono formalne przeszkody, by taką reformę przeprowadzić, a dość realnym terminem, w którym może zostać wprowadzona w życie, jest sezon 2021/22. Tak więc przed nami kolejna wielka dyskusja dotycząca kształtu ligi. 

Dyskusja powraca – Ekstraklasa dla 18 zespołów?

Kolejna, bo dużo mówiło się na ten temat choćby w 2017 roku, gdy na taką zmianę się zanosiło. I tak się składa, że napisaliśmy wtedy tekst podsumowujący ewentualne plusy i minusy wspominanej reformy, więc postanowiliśmy go trochę odświeżyć. Zapraszamy do lektury, a następnie do wzięcia udział w naszej sondzie.

PLUSY: 

Ekstraklasa dla wszystkich

Nie będzie pewnie dużym uogólnieniem stwierdzenie, że dzieciaka łatwiej zarazić miłością do piłki oglądanej z trybun, zabierając go na mecz lokalnej drużyny z rywalem, który jest u nas marką i może pochwalić się choćby piękną historią.

Reklama

18-zespołowa Ekstraklasa oznacza dwa nowe ośrodki, wokół których można zbudować społeczność młodych kibiców, mających możliwość obserwowania z bliska kilku reprezentantów Polski czy chłopaków z młodzieżówki Michniewicza, oglądania – jakkolwiek to zabrzmi – najlepszych piłkarzy biegających po naszych boiskach. O ile łatwiej rozbudzić w chłopaku marzenia o grze w dużym klubie, gdy z takimi właśnie zespołami jego drużyna będzie się mierzyć praktycznie tydzień w tydzień?

No i jest też kwestia bliskości klubu, z którym można się identyfikować. Obecnie aż sześć województw nie ma swoich przedstawicieli w Ekstraklasie, są miasta, z których na ekstraklasowy mecz jest zwyczajnie za daleko, by gra była warta świeczki częściej niż okazjonalnie. Mniejsze powierzchniowo Włochy, Anglia czy Portugalia są gęściej „zaludnione” klubami, bliskość najlepszego wydania krajowego futbolu jest więc znacznie większa, a kultura futbolowa w tych krajach, również w dni “niemeczowe” – znacznie bardziej rozwinięta.

Różnorodność

Jagiellonia – Piast w 30. kolejce, Jagiellonia – Piast w 31. kolejce. Tak, do tak groteskowych powtórek już w naszej lidze spod znaku ESA37 dochodziło, dlatego 18-zespołowa liga, gdzie każdy z każdym zagra dwa razy, wyeliminuje podobne anomalie. Kluby, którym nie poszło po 30 kolejkach, nie będą już skazane na siedem ostatnich kolejek gry przeciwko innym przegranym, a będą miały cały czas szansę gościć kluby znacznie bardziej medialne, a co za tym idzie – przyciągnąć więcej ludzi na stadion.

Dziewięciomeczowe kolejki

A co za tym idzie – przynajmniej 22 zawodników więcej będzie miało okazję się nam pokazać. Dostarczyć powodów do pochwał, do szyderki (cóż, znacie nas, nie omieszkamy skorzystać…), ale i samemu zadbać o swoją promocję. No bo gdzie pokazać się skautom zagranicznych klubów, jeśli nie w Ekstraklasie – lidze wciąż znacznie bardziej medialnej niż jej zaplecze? Bo przecież transfery z naszej ligi to nie tylko te z Lecha czy Legii, co najlepiej pokazują przykłady Walukiewcza, Żurkowskiego czy Jagiełły.

Reklama

Obecny system jest dziwny

Pisaliśmy o tym wiele, gdy ponad dwa lata temu uznano, że ESA37 jest w porządku, ale należy zlikwidować podział punktów. Innymi słowy – zrezygnowano właśnie z tej rzeczy, która czyniła wymyślny system wyjątkowym. To właśnie dzielenie oczek sprawiało, że pod względem emocji Ekstraklasa wskoczyła na najwyższy poziom. Do zmiany doszło pod sztandarem walki o sprawiedliwość, ale przecież sam podział na grupy to dość prosta droga do tego, by tak rozumiana “sprawiedliwość” nie wystąpiła.

Podsumowując – dzięki ESA34 wrócimy do momentu, w którym w ogóle nie cudujemy.

MINUSY:

Będzie więcej meczów o pietruszkę

Mniej więcej od marca nikt już by nie zakrzyczał: “ale by podszedł taki ŁKS z Koroną”, bo taki ŁKS z Koroną będzie miał trzy razy na weekend. Rany, na myśl o tych wszystkich paździerzach z Górnikami Zabrze czy Śląskami Wrocław w rolach głównych już teraz dostajemy mdłości. Ależ to będą spektakle, gdy mecz będzie toczył się o kilo pietruszki. Liczba drużyn, którym nie będzie groził ani spadek, ani awans do pucharów, na ciągle dość wczesnym etapie rundy wiosennej powinna być całkiem okazała.

Nawet te mecze, które nie będą rozgrywane o pietruszkę, nie będą specjalnie zachęcały. Naprawdę ktokolwiek z postronnych widzów czekałby na spotkania Podbeskidzia? Serio w elicie musi znaleźć się na przykład Radomiak Radom? Dwa dodatkowe miejsca pracy oznaczają jedno – dwa kolejne miejsca pracy dla trenerów, którzy normalnie nie pracowaliby w Ekstraklasie i jakieś pięćdziesiąt miejsc pracy dla piłkarzy, którzy o utrzymaniu się w elicie często mogliby jedynie pomarzyć. Dwie nowe ekipy oznaczają trochę świeżej krwi, a trochę jechania na zgranych Osyrach czy Marciniakach.

Pół biedy, że sportowo będzie to średnio wyglądało. Prawdopodobnie przybędzie też drużyn, które będą odstawać organizacyjnie. No i nie zapominajmy, że dzięki rundzie finałowej, o miliony złotych, znacząco wzrosły przychody z samych biletów. Wizja pucharów i widmo spadku jednak przyciągają ludzi na stadiony.

Więcej brzydkich stadionów

Tegoroczni beniaminkowie weszli do Ekstraklasy mając łącznie jedną trybunę. Nie ukrywajmy, infrastruktura ciągle jest problemem wielu pierwszoligowych klubów. Zobaczymy choćby na dwie najlepsze drużyny na tym etapie rozgrywek. Radomiak Radom nie gra na swoim stadionie, tylko na obiekcie OSiR-u, gdzie zdarzają się ogromne problemy z murawą. Warta Poznań nie gra na swoim stadionie tylko w Grodzisku Wielkopolskim. Oczywiście na zapleczu są też ekipy z porządnymi obiektami jak na przykład Podbeskidzie, Stal czy GKS Tychy, ale nie ma żadnej gwarancji, że to akurat one wywalczą awans.

Wiele z pierwszoligowych stadionów nie spełnia wymogów licencyjnych, co w zależności od podejścia oznaczałoby, że:

a) do elity dostałyby się ekipy, które sportowo nie domagają, ale infrastrukturalnie już tak,
b) kluby nie grałyby na swoich stadionach.

Patrzymy chociażby na ten Raków w Bełchatowie i tego byśmy nie chcieli.

Niższa średnia frekwencja

Byłaby to w sumie konsekwencja dwóch pierwszych punktów. Ani mecze nie przyciągną widzów na stadion (“skoro nie grają już o stawkę, można odpuścić”), ani rywale (“moja drużyna gra z Podbeskidziem?! Olać to”), ani stadiony. Poza tym jeśli sezon będzie bardziej rozwleczony, siłą rzeczy kibice będą selekcjonować sobie spotkania. W obecnym systemie, nawet bez podziału punktów, grupy dają rozgrywkom nowy impuls.

Duże kluby się nie rozwiną

To często podnoszony argument – w systemie ESA37 liga wcale się nie rozwija sportowo, w rankingach raczej spadamy, w Europie leją nas tak, jak leci. Możemy zadać sobie pytanie, w którym systemie nasze eksportowe ekipy lepiej się przygotują do starć w pucharach. Lepiej, by Legia zagrała trzy razy z Lechią czy dwa razy z Lechią i raz z Radomiakiem Radom? Większym testem dla Jagiellonii będzie maraton Legia – Cracovia – Lech w rundzie finałowej przy pełnej presji czy kończenie rozgrywek na stadionach w Legnicy, Płocku i Gdyni? W kontekście pucharów siłą ESA37 jest też to, że granie zaczyna bardzo wcześnie, co przynajmniej w teorii sprawia, że kluby szybciej mogą złapać formę i unikają kompromitacji z rywalami pokroju Riga FC.

***

Pewnie można dalej przerzucać się argumentami, pewnie niektórych użyliśmy trochę na siłę, ale już mniejsza z tym. Chętnie poznamy wasze zdanie, bo koniec końców najważniejsze w tej dyskusji powinno być to, co podoba się kibicom.

Jaki system jest najlepszy?

ESA37 z podziałem punktów
ESA37 bez podziału
ESA34
ESA30
Zacznijmy od tego, że ligę trzeba zmniejszyć
Ekstraklasę trzeba zaorać
Created with Poll Maker


Fot. newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Patryk Stec
0
Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...