Lechii Gdańsk znów pomogli sędziowie, ŁKS ponownie nie dostał rzutu karnego (choć powinien), a i Legii należała się jedenastka za faul na Jose Kante. To znów nie była dobra kolejka dla sędziów. I naprawdę coraz poważniej rozważamy rozpoczęcie liczenia poszczególnym sędziom ich baboli wypaczających wynik rywalizacji. Mają VAR, a nadal popełniają po kilka błędów na kolejkę.
Zanim przejdziemy do tej weekendowego grania, to nadróbmy zaległości. Czyli mecz Legii z Wisłą Płock rozgrywany w tygodniu. Oczywiście los chciał, że w tym starciu też musiało zawrzeć. Konkretnie po tym, jak piłka trafiła w rękę Artura Jędrzejczyka we własnym polu karnym.
Znacie nowe przepisy? No pewnie, że znacie. Ręka jest odgwizdywana, gdy:
– nienaturalnie powiększa obrys ciała
– ręka jest podniesiona powyżej linii barku
– zawodnik zagrywa piłkę ręką w wyniku tzw. parady obronnej
A nie ma ręki, gdy:
– piłka odbije się najpierw od innej części ciała piłkarza (tzw. kiks, błąd techniczny) – nie dotyczy parad obronnych
– piłka jest zagra przez przeciwnika z bliskiej odległości (czyli klasyczna podwórkowa “nabita”)
– ręce są ułożone w sposób naturalny
– piłka trafia w rękę ułożoną naturalnie podczas podpierania się przy interwencji (piłkarz walczy o piłkę, zostaje trafiony w rękę – nie ma przewinienia. No chyba, że chodzi o paradę obronną, wówczas jest)
Przypominamy to wszystko, bo w tej Niewydrukowanej będzie jeszcze kilka sytuacji kontrowersyjnych związanych z zagraniami rękoma, więc wolimy wyjaśnić to na wstępie. Okej, ale co z Jędrzejczykiem? Można się kłócić, czy to strącenie piłki przez Kuświka jest z bardzo bliskiej odległości (tak na nasze oko – jakieś trzy metry), niemniej dynamika tej akcji jest dość duża. Na tyle duża, że Jędrzejczyk mimo tego, że chowa ręce, to i tak zostaje piłką trafiony w przedramię. Czy powiększa obrys swojego ciała w sposób nienaturalny? No nie, tak się skacze do piłki przy rzucie rożnym. Jeśli mielibyśmy wejść w głowę Jędrzejczyka, to – tak przynajmniej to widzimy – bliżej mu do tego, że chciał uniknąć kontaktu ręka-piłka niż tego, że chciał ten strzał/podanie Kuświka zatrzymać. Jeśli chodzi o przepisy – decyzja o braku karnego się broni. Gdyby Jędrzejczyk został trafiony w rękę ustawioną tak, jak na tej pierwszej klatce (szeroko rozstawione, ramię na wysokości barku), no to karny. Natomiast on tę rękę wyraźnie cofa za plecy.
Dobra, zostańmy w temacie rąk.
Rzut karny dla Zagłębia Lubin po tym, jak Wojciech Golla zagrywa piłkę ręką. Niby też ręce ułożone jak to przy wślizgu bywa, niby też ręka raczej ucieka za ciało niż próbuje je powiększać, ale… No właśnie – kluczowe w tej sytuacji jest pojęcie “parady obronnej”. Czyli – zawodnik totalnie ma w nosie walkę o piłkę, po prostu używa swojego ciała jako żywej tarczy, rzuca się pod nogi strzelca, rozkłada się jak rozgwiazda na linii bramkowej. Tu Golla rzuca się pod nogi rywala, by zablokować strzał – taka jest jego intencja. I niestety dla Śląska – elementem składowej tego zamiaru jest ryzyko, że obrońca zostanie trafiony w rękę. Został trafiony, karny słuszny.
I trzecia ręka, znów słuszna – tym razem mecz Piasta z Rakowem i zachowanie Sapały:
Zawodnik gości stoi tuż przed linią bramkową, strzał następuje z odległości 5-6 metrów od bramki. Gdyby Sapała schował ręce za plecami i próbował bronić to uderzenie nogami, głową, przyjąć go na klatę czy na brzuch – okej, brawa za heroizm, wielu nie chciałoby ryzykować własnym męstwem. Problem jest jednak taki, że zawodnik gości wykonuje wyraźny ruch ręki do piłki – schyla się ku lewej stronie, co w konsekwencji przynosi zagranie ręką.
I nie ma w tym przypadku znaczenia, czy piłka najpierw odbiła się od nogi, a później od ręki, bo powtórzymy – mamy tu do czynienia z paradą obronną. Żółta czy czerwona kartka? Cholernie trudna decyzja, bo nie jesteśmy w stanie ustalić, czy piłka po tym odbiciu od nogi nadal zmierza w kierunku bramki. Ale raczej tak, więc podtrzymujemy decyzję o podwójnym ukaraniu Rakowa. Karny i czerwona.
W trzech powyższych sytuacjach stanęliśmy w obronie sędziów. Ale to już koniec komplementowania. Przed wami poważnie skrzywdzona Korona Kielce, mogący mieć żal do sędziego ŁKS oraz Jose Kante, który mógł zyskać w oczach Vukovicia, ale sędziowie nie widzieli, że był faulowany.
Zacznijmy może od tego najmniej znaczącego błędu, czyli właśnie rzeczonego faulu na Kante w polu karnym Cracovii. Zabrakło nam tu przede wszystkim konsekwencji ze strony arbitra, który najpierw odgwizdał podobny faul Jablonskego na Niezgodzie, a później puścił takie ciągnięcie za koszulkę:
Ale Legia i tak wygrała, więc uzupełniamy tylko rubrykę “sędzia pomógł/zaszkodził”. Podobnie czynimy w przypadku meczu ŁKS-u z Arką, choć tam błąd sędziego Kwiatkowskiego ważył jednak więcej. Sytuacja z pola karnego gości przy stanie 1:2, Pirulo przyjmuje piłkę, próbuje obrócić się z nią w kierunku bramki, a wtedy Skhirtladze…
Kopie, a wręcz podcina rywala. Dziwimy się, że decyzji sędziego nie skorygował tu VAR, bo to też akcja z tych “błąd jasny i oczywisty”. Wystarczy zerknąć na dwie powtórki i sprawa wydaje się jasna. Można gdybać – może jeśli ekipa Moskala strzeliłaby na 2:2, może byłoby inaczej… Ale takie zasady Niewydrukowanej, że nie tworzymy alternatywnej rzeczywistości i nie bawimy się w football-fiction, a opieramy się na suchej matematyce. Dopisujemy gola ŁKS-owi za tego karnego, ale trzy punkty i tak jadą z Arką.
Weryfikujemy za to rezultat starcia Lechii z Koroną, gdyż oba gola gdańszczan padły po spalonych:
O ile Gajos faktycznie przed tę linię wystaje ledwiutko, właściwie o dziesięć centymetrów, o tyle ofsajd Haraslina przy bramce na 2:0 jest już wyraźny. Panowie z chorągiewkami nie widzieli, panowie w wozie się zdrzemnęli i efekty są takie, że weryfikujemy drugi z rzędu wynik gdańszczan.
Na koniec materiał ciekawostkowy. Gol dla Wisły Płock, piłka zaraz trafi do Michalskiego, który jest na dość wyraźniej pozycji spalonej. Ewidentny ofsajd, prawda?
No nieprawda, bo asystę – i to ręką – przy golu dla płocczan zaliczył… Marcin Wasilewski z Wisły Kraków. Winszujemy też czutki sędziemu, który mógł odgwizdać ewidentne wapno, ale chwilę się wstrzymał i pozwolił Michalskiemu zdobyć w pełni prawidłową – z punktu widzenia przepisów – bramkę.
Uffff… Trzy duże kontrowersje związane z rękami, cztery babole, jeden wynik do poprawy. A to wszystko z Mariuszem Złotkiem na urlopie. A “Niewydrukowana Tabela” wygląda tak – zwracamy uwagę na to, jak wiele zyskała na błędach sędziów Lechia Gdańsk.