2007 rok. Za sterami reprezentacji Polski Leo Beenhakker, wierzący, że Radosław Matusiak będzie nową, lepszą, bardziej elegancką wersją Edmundo. Mistrzem Polski miedzowy dream team Zagłębia Lubin. Z Ekstraklasy zgodnie z logiką spada zespół jedenasty, trzynasty, piętnasty i szesnasty.
A co tam w szarej i nudnej Europie? Otóż całkiem ciekawie: ostatni półfinał, w którym nie ma ani Barcelony, ani Bayernu, ani Realu. Kolejne trzynaście lat to ich karta VIP na futbolowy Olimp, a inni łaskawie dopuszczani do stolika. Czy jednak w Lidze Mistrzów nadchodzi dość drastyczna zmiana warty?
Zerknijmy najpierw na moje drobiazgowe dane analityczne, OptaMilewski mało się nie przegrzało, para szła z uszu, śrubkom w laptopie szły gwinty.
18/19 Liverpool, Tottenham, Ajax, Barcelona
17/18 Real, Liverpool, Bayern, Roma
16/17 Real, Juventus, Monaco, Atletico
15/16 Real, Atletico, Manchester City, Monaco
14/15 Barcelona, Juventus, Real, Bayern
13/14 Real, Atletico, Bayern, Chelsea
12/13 Bayern, BVB, Barcelona, Real
11/12 Chelsea, Bayern, Real, Barcelona
10/11 Barcelona, Manchester United, Schalke, Real
09/10 Inter, Bayern, Barcelona, Lyon
08/09 Barcelona, Manchester United, Chelsea, Arsenal
07/08 Manchester United, Chelsea, Liverpool, Barcelona
06/07 Milan, Liverpool, Chelsea, Manchester United.
Udziały w półfinałach przez ten czas, znowu policzyłem osobno dla czytelności, a co. Trzynaście sezonów, z czego w 1/2:
Barcelona osiem razy. Real osiem. Bayern sześć. Chelsea cztery. Liverpool cztery. Atletico trzy. Manchester United dwa w czasach niemal prehistorycznych. Po jednym Arsenal, Lyon, Schalke, Roma, Ajax, Tottenham, Manchester City, Monaco, BVB, Milan.
Jak było wcześniej?
92/93 Marseille, Milan, Goteborg, Rangers (nie rozgrywano półfinałów, ale Szwedzi i Szkoci byli drudzy w swoich grupach, gdyby grano półfinały, to nimi)
93/94 Milan, Barcelona, Monaco, Porto
94/95 Ajax, Milan, Bayern, PSG
95/96 Juventus, Ajax, Panathinaikos, Nantes
96/97 BVB, Juventus, Manchester United, Ajax
97/98 Real, Juventus, BVB, Monaco
98/99 Manchester United, Bayern, Juventus, Dynamo Kijów
99/00 Real, Valencia, Barcelona, Bayern
00/01 Bayern, Valencia, Leeds, Real
01/02 Real, Bayer, Barcelona, Manchester United
02/03 Milan, Juventus, Real, Inter
03/04 Porto, Monaco, Chelsea, Deportivo
04/05 Liverpool, Milan, Chelsea, PSV
05/06 Barcelona, Arsenal, Villarreal, Milan
Czternaście edycji. Najwięcej półfinałów: Real, Juventus i Milan po pięć. Barcelona cztery, Manchester United trzy, Ajax trzy, Monaco trzy, Chelsea dwa, Valencia dwa, Bayern dwa BVB dwa, Porto dwa. Jeden raz Villarrealu, PSV, Deportivo, Interu, Leeds, Bayeru, Dynamo Kijów, Panathinaikos, Nantes, PSG, Rangers, IFK Goteborg.
Wiem, że pierwsze edycje to granie tylko mistrzów, łatwiej o to, żeby dopuszczać większą liczbę zespołów do brydża, łatwiej napisać taką historię jak IFK czy Panathinaikosu. Trudniej też o budowanie dynastii. Niemniej dość szybko to zmieniono, a rodzynki nie przestały się pojawiać, choć prawda, że raczej pochodziły z bardziej utytułowanych krajów – stąd Leeds czy Deportivo, ale też PSV. Przede wszystkim widoczny jest jednak brak kominów, takich jak Real i Barcelona – z grubsza te ramy – Messiego i Ronaldo, a także goniący za nimi Bayern. Jest szereg ekip, które przechodzą swoje cykle, słabsze, lepsze, raz wzbijając się na górę – tytuły – potem mając gorszy moment – pamiętacie Barcę zgłaszającą akces do Intertoto? – ale brak zespołu z patentem na szczyt, nie mieli tego nawet osławieni Galacticos. Czołówka znacznie bardziej – by tak rzec – dynamiczna jeśli chodzi o skład.
Nie chcę wyciągać daleko idących wniosków z początku sezonu, ale wszyscy widzieliśmy jak zagrała Barca z BVB, jak uratował ją bramkarz, a także jak bezbronny był Real z PSG. Te mecze nie muszą być miarodajne, ale przecież wiecie, że i one znamionują głębsze problemy tych drużyn, wyrażone przez mecze ligowe, ale też przez PESEL-e kluczowych graczy, a i brak nowych, mniej startych, a równie mocnych kart w talii. Moim zdaniem w Lidze Mistrzów już obserwujemy czas nowych strzelb, czas znacznie większych szans zespołów drugiego szeregu. To będzie się pogłębiać. Mając wszystkie pieniądze świata, które z pewnością mają najbogatsi w futbolu, łatwo jest zebrać ekipę, która będzie bardzo dobra. Osiągnięcie wielkości jest bardziej skomplikowane. Bardzo dobrych piłkarzy zawsze gra sporo, lecz wielkich, którzy w doborowym towarzystwie będą rok w rok robić różnicę w spotkaniach najwyższego szczebla – tacy są rzadkością, może ewenementem. W to chcą mierzyć Real i Barca, przyzwyczajeni ostatnią dekadą z okładem, ale to może się okazać zwyczajnie nieosiągalne.
Bo graczami, którzy gwarantowali wszystko, o czym te zespoły marzą, byli bez wątpienia Messi i Cristiano Ronaldo. Byli półkę wyżej, w towarzystwie innych legend nadawali ton grze. Ale taka dominacja wcześniej stanowiła rzadkość. Przed nimi obserwowaliśmy coroczne targi o Złotą Piłkę między – bez mała – kilkunastoma graczami. Ponieważ piłkarzy o cały poziom lepszych niż Lewandowscy, Hazardowie i Sneijderzy tego świata czasem nie ma przez całe pokolenie.
Leszek Milewski