Pamiętacie poprzednią kolejkę Ekstraklasy? Pięć poważnych baboli sędziowskich, z czego trzy popełnił sędzia Mariusz Złotek, a wydumanego karnego dla Cracovii odgwizdał Paweł Gil. Obaj nie poprowadzili meczu z tej kolejce i – cóż za przypadek – w tej serii gier arbitrzy nie walnęli żadnej gafy. Nie żebyśmy coś sugerowali, ale może lepiej obu panów potrzymać w lodówce nieco dłużej?
My robotę i tak będziemy mieli, bo siłą rzeczy raz na jakiś czas inni sędziowie odstawią kabarecik na boiskach Ekstraklasy. Niemniej widzimy tu pewną prawidłowość – skoro tymczasowo odsunięto arbitrów odpowiadających za prawie połowę dotychczasowych błędów z początku sezonu i nagle w kolejce żaden z ich kolegów po fachu nie wpłynął na wynik meczu, to klarownie widać kto jest najsłabszym ogniwem w obsadzie sędziowskiej.
A to też nie była kolejka z cyklu “nic się nie dzieje, sędziowie na urlopie”. Roboty było sporo, ale ostateczne decyzje były poprawne. Nie mówimy o jakichś żółtych kartkach, które mogłyby być pokazane, a które zostały w kieszonkach. Nie mówimy o tym, że np. sędzia Frankowski kiepsko reagował na opóźnianie gry przez Cracovię. Chodzi nam o sytuacje kluczowe dla przebiegu meczów – i te były podejmowane właściwie.
Ot, chociażby starcie Kuświka z Juraszkiem. Sędzia dobrze ustawiony i widzi, że to jest normalna walka ciało w ciało. Mało tego – to Kuświk jest stroną inicjującą kontakt z obrońcą, a nie odwrotnie. A to że pada w polu karnym – cóż, słabszy przegrywa. Gramy dalej, bez karnego, bez kartki za padolino. Normalna, męska gra.
Chyba najtrudniejsza sytuacja z weekendu, przy której też – przynajmniej w naszej ocenie – brakowało dobrych powtórek. Michał Nalepa zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym – to wiemy na pewno. Ale kluczowe pytanie, które trzeba sobie zadać jest takie – czy przed kontaktem piłka-ręka Nalepa trącił piłkę głową? Bo jeśli tak, to bez karnego. Tak, wiemy, nas też żenuje ten przepis, który usprawiedliwia braki techniczne czy gimnastyczne, ale prawo jest prawo – sędziowie nie mogą gwizdać według tak-mi-się-zdaizmu. W tych powtórek, które obejrzeliśmy, wydaje się, że kontaktu piłki z głową nie było. Zatem wskazanie na wapno było słuszne.
Czasami sędziom musiał pomagać VAR, ale tydzień temu w Bełchatowie okazało się, że nawet pomoc kamer, powtórek i innych bajerów nie sprawia, że arbitrzy są nieomylni. W tej kolejce VAR zmienił decyzję o podyktowaniu rzutu karnego dla Wisły Kraków. I bardzo dobrze, że zmienił, bo padolino Savicevicia było aż nadto widoczne. Trzy 20.0, raz 19.5, sędzia fiński 19.0 – zgrabne wyjście z progu, nienaganny styl V, miękkie lądowanie. Szkoda, że bez wyraźnego kontaktu z rywalem.
Po interwencji VAR nie uznano też gola Rakowa w Warszawie. I bardzo dobrze się stało, bo Brown-Forbes ewidentnie przed wywalczeniem piłki popycha Wieteskę, a później zagrywa jeszcze piłkę ręką. Niemniej sam faul jest na tyle wyraźny, że pominięcie go można uznać jako błąd “jasny i oczywisty”. Dobra interwencja VAR.
Czujemy się dość dziwnie, gdy w Niewydrukowanej nie korzystamy ze słów “błąd”, “kompromitacja”, “skręcenie”, “wtopa”, “babol”, “pomyłka”. A jednak w tym tygodniu sędziowie pokazali klasę. Zupełnie szczerze i bez złośliwości – brawo, panowie.