Reklama

Szalone rzeczy w Turynie! Dramat Koulibaly’ego

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

31 sierpnia 2019, 23:23 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jednym z większych osiągnięć Maurizio Sarriego w Neapolu było stworzenie potwora w postaci Kalidou Koulibaly’ego. Na takich jak on mówi się „obrońca kompletny”. Szybki jak na swoje warunki fizyczne, niezwykle silny, świetnie gra głową przy stałych fragmentach, umie kapitalnie wprowadzić piłkę. Przede wszystkim popełnia bardzo mało błędów. Senegalczyk półtora roku temu uciszył Turyn, zdobywając bramkę po ostatnim rzucie rożnym, wtedy podłączył Napoli do walki o mistrzostwo. Jednak dzisiaj, pomimo serii udanych wślizgów, po prostu zawalił na całej linii.

Szalone rzeczy w Turynie! Dramat Koulibaly’ego

Niedawno pojawił się znakomity tekst Senegalczyka na Players Tribune. Koulibaly opowiedział historię sprzed narodzin swojego dziecka. Żona zadzwoniła do niego na przedmeczowej odprawie, powiedziała, że na świat przychodzi ich syn. Kalidou podbiegł do Sarriego i przedstawił mu całą sytuację. Szkoleniowiec od razu odrzucił scenariusz, w którym stoper opuszcza mecz z Sassuolo: „Potrzebuję cię dzisiaj, Kouli”. W końcu K2 pojechał do szpitala, ale musiał wrócić przed meczem. Gdy wbiegł na stadion, dowiedział się, że… siedzi na ławce.

Być może Koulibaly chciał dzisiaj zrewanżować się za tamto zajście, ale to mu kompletnie nie wyszło. Podarował na tacy zwycięstwo największym rywalom Napoli.

W kontekście pozycji napastnika w Juventusie mówiło się wiele przed sezonem. Co prawda z Turynem pożegnał się Moise Kean, co uważamy za ogromną stratę, natomiast wrócił Gonzalo Higuain, na „dziewiątce” może zagrać też Paulo Dybala i Cristiano Ronaldo, a wiele osób zapomina o Mario Mandzukiciu. Pomimo tego wydawało się, że to tu może być pięta achillesowa. No ale hej, przecież trenerem mistrzów Włoch został Maurizio Sarri, wybór był okropnie prosty.

„Nie jest tajemnicą, że Cristiano Ronaldo niezbyt lubi grać z Paulo Dybalą. Dlatego może taki napastnik jak Gonzalo Higuain, który pracuje dla zespołu, ale oczywiście ma swoje limity, jest najlepszym wyjściem dla Juve” – tak mówił dla ESPN Gabriele Marcotti, włoski dziennikarz.

Reklama

I faktycznie, coś w tym jest. Gonzalo nie przedrybluje czterech obrońców. Gonzalo nie ma szans w starciu biegowym z Koulibalym. Gonzalo zresztą często wygląda, jakby pożarł osobę o posturze Senegalczyka. Jednak Gonzalo to przede wszystkim kapitalny „team player”. Odpowiedni człowiek na szpicy do stylu gry Sarriego. Zastawka, zgranie i do pola karnego. I dzisiaj obejrzeliśmy neapolitańską wersję Higuaina w najlepszym momencie.

W 19. minucie Argentyńczyk otrzymał piłkę w polu karnym od Matuidiego. Przyjął futbolówkę, wsadził na karuzelę Koulibaly’ego i walnął w okienko bramki Mereta. Kilka minut później, powinien zanotować asystę, z pierwszej piłki wyłożył jak na tacy do Khediry, ale Niemiec strzelił beznadzieje, przez co sytuację wybronił Meret. To byłoby już 3:0, bowiem wcześniej piorunujący debiut zanotował Danilo. Wszedł na boisko za kontuzjowanego De Sciglio, a dziesięć sekund później, po bombowej kontrze Bianconerich, załadował bramę.

Jednak tego wszystkiego, tego wyjątkowego wieczora Higuaina, mogłoby w ogóle nie być. W 13. minucie Wojtek Szczęsny popisał się świetną interwencją przy strzale Allana zza pola karnego.

Napoli potrzebowało impulsu, bo do przerwy wyglądało… hm, tragicznie? Nie, zdecydowanie zawyżona opinia. Atak poszedł spać, pomoc przegrywała większość pojedynków i tak naprawdę sądziliśmy, że to po meczu, że tu tylko liczba goli Juventusu może ulec zmianie. I wtedy Carlo Ancelotti wyciągnął z rękawa Mario Ruiego oraz Hirvinga Lozano.

Obraz gry jednak nie ulega zmianie, Juventus nadal prowadzi grę i za sprawą Cristiano Ronaldo wychodzi na trzybramkowe prowadzenie w 62. minucie.

Potem wydarzyło się coś cudownego. Wcale nie wykluczamy, że przy zejściu Samiego Khediry gracze gospodarzy i gości zamienili się koszulkami. Cudowne ozdrowienie, zmiana o 180 stopni. Głównym motorem napędowym nadal był Piotrek Zieliński. A Napoli dokonało rzeczy niezwykłej, nieprawdopodobnej, wręcz niewyobrażalnej.

Reklama

Po kolei. Minuta 66. Mario Rui celnie (!) wrzuca (!!) z rzutu wolnego (!!!) wprost na głowę Kostasa Manolasa. Juve traci krycie we własnym polu karnym jak juniorzy, a Grek wpisuje się na listę strzelców. 1:3. Myślimy: no dobra, w końcu coś drgnęło.

Minuta 68. Piotrek Zieliński leci lewą stroną, podaje do Lozano, który robi De Ligta w konia i pokonuje Wojtka Szczęsnego. Wtedy rozprostowaliśmy palce w kapciach, wróciliśmy do siorbania Yerby. Oni mogli to zrobić.

Minuta 81. Analogiczna sytuacja do pierwszego gola, tym razem wrzucał Callejon, wykończył De Ligt do spółki z Di Lorenzo. Napoli wróciło.

Wtedy uwierzyliśmy, że goście mogą wywieźć trzy punkty z Allianz. Byli napakowani energią niczym króliczek Duracella. Po prostu jechali z tematem. I wtedy wielka, senegalska skała, która grała naprawdę dobry mecz, posypała się po raz drugi. Czyli, dla zobrazowania, tyle, ile przez ostatnie dwa sezony łącznie. Miralem Pjanić w 92. minucie dośrodkował z rzutu wolnego do absolutnie nikogo, zdecydowanie za głęboko i sądziliśmy, że to koniec, Meret złapie, Napoli chwilę lub dwie pobawi się piłką, ale nie. Koulibaly chciał zebrać futbolówkę, wybić na rzut rożny i piłka, zamiast za linię końcową, poleciała do okienka jego bramki.

Juventus notuje drugie zwycięstwo w tym sezonie, ale nie może być zadowolony po tym meczu. Napoli wykorzystało ich wszystkie słabości w drugiej połowie. Ancelotti wiedział, kiedy ich ugryźć. Gdyby nie te dwa, olbrzymie błędy najlepszego obrońcy zeszłego sezonu Serie A, goście pewnie zdołaliby wywieźć trzy punkty z terenu mistrza Włoch. De Ligt, co pokazał dzisiejszy mecz, musi się jeszcze dużo nauczyć. Oblał egzamin na turyńskim uniwersytecie gry defensywnej.

Co do Polaków. Wojciech Szczęsny zanotował być może kluczową dla losów spotkania interwencję przy strzale Allana. Jeśli chodzi o stracone bramki, to nie miał za wiele do powiedzenia. Zieliński zagrał słabą pierwszą połowę, ale naprawdę bardzo dobrą drugą. Przy wszystkich akcjach ofensywnych maczał palce, zanotował asystę i bez niego tego wielkiego powrotu zdemolowanego przez Koulibaly’ego mogłoby po prostu nie być.

Juventus – Napoli 4:3 (2:0)

16’ Danilo 1:0

19’ Gonzalo Higuain 2:0

62’ Cristiano Ronaldo 3:0

66’ Kostas Manolas 3:1

68’ Hirving Lozano 3:2

81’ Giovanni Di Lorenzo 3:3

92’ Kalidou Koulibaly sam. 4:3

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
3
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Włochy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...