Reklama

Czy Harry Maguire zbawi defensywę Manchesteru United?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

03 sierpnia 2019, 15:33 • 11 min czytania 0 komentarzy

W latach 2012-2014 był trzykrotnie zaliczany do drużyny sezonu ligi angielskiej. Trzeciej ligi angielskiej. Droga Harry’ego Maguire’a na piłkarski Olimp trwała naprawdę długo. Dziś zwalisty stoper może zostać najdroższym obrońcą w historii futbolu, bo Manchester United ma za 26-latka zapłacić nawet 85 milionów funtów. Za dużo, czy jednak optymalnie? Zdania są podzielone, choć trzeba pamiętać, że gdy Liverpool wyłożył na stół fortunę za Virgila van Dijka, również podniosły się głosy niedowierzania, krytyki i oburzenia. Tymczasem Holender dziś jest już powszechnie uznawany za najlepszego środkowego defensora na świecie.

Czy Harry Maguire zbawi defensywę Manchesteru United?

Czy Harry Maguire pójdzie jego śladem i stanie się dla Manchesteru United tym, kim przed laty był dla tego klubu Rio Ferdinand, do którego w swoim czasie również należał status najdroższego obrońcy w dziejach?

Na Old Trafford muszą właśnie taki scenariusz zakładać, skoro decydują się na wydatek rzędu 80 milionów funtów. Tym bardziej, jeżeli nieco dokładniej prześledzi się transferową historię Maguire’a. Anglik był już łączony z Manchesterem United rok temu – według doniesień brytyjskich mediów, miał znajdować się na szczycie listy życzeń przedstawionej działaczom klubu przez ówczesnego managera, Jose Mourinho. Jednak włodarze „Czerwonych Diabłów” nie chciały w tamtym czasie bić transferowego rekordu. Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez The Telegraph, Leicester otrzymało za Maguire’a ofertę opiewającą na 60 milionów funtów. Otrzymało i odrzuciło, ku rozpaczy Mourinho. Szkoleniowiec miał nalegać na transfer i spotkać z kategoryczną odmową. – United już wcześniej potężnie zainwestowali w środkowych obrońców ściągniętych na życzenie Mourinho. Eric Bailly kosztował 30 milionów funtów, Victor Lindelof 31 milionów. Klub nie ma zamiaru szukać kolejnego stopera za wszelką cenę. Może to spowodować konflikt na linii Ed Woodward – Jose Mourinho. Portugalczyk niedługo skomentuje sytuację na konferencji prasowej – informował Jason Burt z The Telegraph.

Z dzisiejszej perspektywy wygląda to tak – wspomniany Woodward, wice-prezes wykonawczy United, po prostu latem 2018 roku nie wierzył już w powodzenie projektu sportowego z Jose Mourinho za kierownicą, nie chciał zatem spełniać najdzikszych, transferowych zachcianek Portugalczyka. Przed sezonem 2018/19 na Old Trafford trafili wyłącznie Fred, Diogo Dalot i Lee Grant, choć manager głośno i w mocnych słowach domagał się kolejnych wzmocnień.

Reklama

Dziś swój pomysł na drużynę realizuje już jednak nie Mourinho, lecz Ole Gunnar Solskjaer. I tak się jakoś złożyło, że Norweg również wymarzył sobie Harry’ego Maguire’a w zespole. Anglik nie nalegał na transfer do Manchesteru United rok temu, nie słyszy się również o naciskach z jego strony podczas bieżącego okna transferowego. Działacze Leicester mogli zatem z dużą swobodą zasiąść przy stole negocjacyjnym i wydusić z przedstawicieli United taką forsę, jakiej jeszcze nikt nigdy za obrońcę nie otrzymał. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że poprzedni cel transferowy Manchesteru, Matthijs de Ligt, jednak nie skusił się na przeprowadzkę do Anglii i wybrał Juventus. Nie bez znaczenia mógł być również fakt, że Eric Bailly nabawił się kolejnej poważnej kontuzji i bardzo możliwe, że w 2019 roku nie zobaczymy go już na boisku.

Krótko mówiąc – nie mieli na Old Trafford innego wyboru, jak tylko wyskoczyć z hajsu. Albo przystąpić do kolejnych rozgrywek bez naprawdę poważnych wzmocnień w defensywie, ale kwietniowy dwumecz z Barceloną w Lidze Mistrzów dość dobitnie udowodnił, że obrona „Czerwonych Diabłów” nie wymaga wyłącznie kosmetycznych poprawek, lecz gruntownego remontu.

Powtórzyć należy zatem pytanie – czy Harry Maguire rzeczywiście jest lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok?

Blogerzy związani z Manchesterem United nie mają wielkich wątpliwości. Pojawiają się określenia w stylu „perfekcyjny transfer”, „doskonałe wzmocnienie”, „właściwy człowiek na właściwym miejscu”. I trudno się Anglikom dziwić – przede wszystkim, Maguire to jeden z bohaterów reprezentacji Anglii z mistrzostw świata w Rosji. Synowie Albionu ostatecznie nie zdobyli przed rokiem medalu, kończąc turniej na czwartym miejscu, jednak melodia „It’s coming home” brzmiała w uszach kibiców na tyle długo i głośno, że wspomnienie tego mundialu jest na Wyspach pozytywne. No i właśnie Maguire pełnił niezwykle istotną rolę w układance Garetha Southgate’a. Grał bliżej lewej strony w trzyosobowym bloku defensywnym i naprawdę imponował swoją postawą na boisku. Czy raczej, jak to się teraz modnie mówi, prezencją. Potężny, mocny na nogach, świetny w powietrzu, a przy okazji odważny i pomysłowy w wyprowadzeniu piłki. Stoper bliski ideału.

Jednym z najbardziej pamiętnych momentów mistrzostw – rzecz jasna z perspektywy angielskich kibiców – był gol Maguire’a w ćwierćfinałowym starciu ze Szwecją. Angielska część trybun najpierw eksplodowała z radości, by po chwili zaryczeć:

Harry Maguire, your defence is terrified!

Reklama

Harry Maguire, na na na na na na na na na!

Sytuacja była o tyle niezwykła, że jeszcze dwa lata wcześniej, podczas Euro 2016, Maguire pojawił się na turnieju w roli… kibica, wciąż jedynie marząc o debiucie w narodowych barwach. – „Slabhead” uratował nam dzień – cieszył się po spotkaniu Jamie Vardy, w swoim stylu naśmiewając się nieco ze specyficznej urody swojego druha z Leicester. – Dzięki, „Vards”. Gdybyś mnie tak nie drażnił, pewnie nie zaszedłbym tak daleko – oparł Harry. W innym wywiadzie opowiadał: – Na ścianie w moim pokoju wisiał plakat przedstawiający reprezentację Anglii z mistrzostw świata 2002. Zawsze do takich plakatów dołączano też rozpiskę całego turnieju, gdzie można było długopisem uzupełniać kolejne wyniki. Zawsze marzyłem, żeby kiedyś samemu zagrać w takim turnieju, reprezentować Anglię. Marzenie się spełniło.

Jednak Maguire to nie tylko efektowne występy w reprezentacji narodowej i spektakularna gra głową w szesnastce przeciwnika. To przede wszystkim obrońca, który w trakcie dwóch ostatnich sezonów rzetelnie udowadniał swoją klasę na poziomie Premier League.

Jeżeli zerknąć na jego InStat za sezon 2018/19, statystyki są naprawdę cholernie dobre. Abstrahując nawet od ogólnego współczynnika, na wyśrubowanym poziomie 328. Poszczególne dane są jeszcze bardziej imponujące – siedem przechwytów na mecz, prawie 1.5 dryblingu na mecz, 77% wygranych pojedynków powietrznych, 75% skutecznych prób odbioru piłki, średnio 61 podań w każdym spotkaniu, posyłanych w stronę partnerów na 88% skuteczności. Żeby lepiej zobrazować, na ile wysokie są to liczby, warto sporządzić małe porównanie:

maguire 1

maguire 2

fot. InStat

Jak widać – na tle Davida Luiza czy nawet wspominanego już Virgila van Dijka, Maguire nie ma się zupełnie czego wstydzić. A przecież Leicester miało w ubiegłym sezonie naprawdę dużo kryzysowych momentów – to nie była drużyna na poziomie Chelsea, nawet już nie wspominając o Liverpoolu. „Lisy” zdobyły o 45 punktów mniej niż wicemistrzowie Anglii. Straszliwa przepaść, choć przecież podopieczni Brendana Rodgersa zakończyli sezon w górnej połówce tabeli, a w bezpośrednich starciach byli nawet w stanie napsuć The Reds sporo krwi.

Żeby nie było tak różowo – Paul Doyle zwraca uwagę, że Maguire w Lidze Narodów zanotował kilka pomyłek, a w lidze też zdarzało mu się cierpieć z powodu braków w dynamice. – To jeszcze nie jest piłkarz światowej klasy – pisze Doyle. – Ale ma światowej klasy możliwości.

Możliwości, które – jako się rzekło – nie od razu rozbłysły do tego stopnia, żeby Maguire już jako nastolatek zaczął dokazywać na poziomie Premier League. (Były) obrońca Leicester urodził się 5 marca 1993 roku w Sheffield i to właśnie tam zaczął stawiać pierwsze kroki na drodze wiodącej – jak się okazuje – ku Old Trafford. Trudną szkołę życia otrzymał w dzieciństwie od swoich braci. Jeden z nich, Joe, był znacznie potężniejszy i silniejszy od dość chuderlawego w tamtym czasie Harry’ego. Brutalnie wykorzystywał swoją naturalną przewagę w grze, więc Harry musiał szukać innych sposobów na oszukanie rywala niż przepchnięcie go w starciu bark w bark. Być może stąd dzisiaj u Maguire’a tak niesamowity dryg do rajdów i dryblowania.

Fascynacja Harry’ego, jeżeli chodzi o grę w defensywie, narodziła się dość wcześnie. Chłopak w szkolnych i lokalnych drużynach grywał zwykle jako środkowy pomocnik, czasem nawet pojawiał się gdzieś na szpicy, ale jego pierwszym piłkarskim idolem był… a jakże, Rio Ferdinand. – Był kozakiem. Miał wszystko, co powinien mieć obrońca – siłę, grę głową, świetny wślizg. Ale jednocześnie doskonale rozgrywał piłkę – opowiadał Harry w jednej z rozmów.

W fazie grupowej mistrzostw świata 2002, które tak bardzo podsyciły futbolową zajawkę chłopaka, Ferdinand strzelił bramkę w 1/8 finału, a w fazie grupowej zagrał profesurę przeciwko Argentynie, uprzykrzając życie Gabrielowi Batistucie. Turniej zakończył się dla Anglików pechowo, ale to nie miało już większego znaczenia dla Harry’ego.

Na obrońcę przerobił go John Pemberton, jeden ze szkoleniowców w akademii Sheffield United, gdzie Maguire stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki, przechodząc wszystkie szczeble szkolenia, a w weekendy pełniąc rolę chłopca do podawania piłek podczas meczów drużyny seniorów. Zawędrował nawet do finału młodzieżowego Pucharu Anglii. Sheffield przegrało jednak decydujący dwumecz z Manchesterem United (2:2 u siebie, 1:4 na wyjeździe). Brytyjscy dziennikarzy zwracali w tamtym czasie uwagę przede wszystkim na perełki z Old Trafford – Paula Pogbę, Ravela Morrisona czy Willa Keane’a. Dziś ten trzeci ma kłopoty ze znalezieniem klubu, a ten drugi… wylądował w Sheffield. Losy piłkarzy są poplątane. Jesse Lingard, kolejny z członków tamtej ekipy, wspominał po latach: – Spodziewałem się, że jeżeli kiedykolwiek zawędruję do finału tego seniorskiego Pucharu Anglii, to co najmniej kilku chłopaków z tamtej ekipy będzie w zespole United razem ze mną.

Screenshot_2019-08-03 Man Utd beat Sheffield Utd to FA Youth Cup final trophy

Tak czy owak – wiedziony nieomylnym instynktem Pemberton uznał, że rosnący jak na drożdżach Maguire nie poradzi sobie w środkowej strefie. Wycofał go na środek defensywy, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Maguire zadebiutował w pierwszym zespole „The Blades” w kwietniu 2011 roku, jako osiemnastolatek. Pojawił się na boisku w drugiej połowie. Sheffield – grające jeszcze wtedy na zapleczu ekstraklasy – przegrało 0:2, ale debiutant… został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. – To był imponujący debiut wychowanka – pisał reporter w pomeczowej relacji.

Micky Adams, były trener Sheffield, wspominał po latach: – Ludzie martwili się wtedy tylko o jedno. Harry był naprawdę wielki, tyczkowaty, powolny. Niepokoiliśmy się, że kompletny brak szybkości kiedyś go dopadnie i nie pozwoli mu wejść na najwyższy poziom. Nie musieliśmy się jednak martwić o jedno – jego kontrolę nad piłką. Radził sobie z tym świetnie.

Kariera chłopaka szybko nabrała tempa. Już w 2013 roku Maguire’owi pękło sto występów w barwach Sheffield United, grającego w tamtym czasie na poziomie League One, czyli trzeciej ligi angielskiej. Harry szybko stał się faworytem stałych bywalców Bramall Lane, bo imponował nie tylko solidną grą w defensywie, ale przede wszystkim niezwykłym zaangażowaniem i pracowitością na boisku. Chłopak zgarniał wszystkie możliwe nagrody, włącznie z tytułem piłkarza roku Sheffield United, który zdobył trzy raz z rzędu. Absolutnie się nie oszczędzał w sezonie 2011/12 rozegrał we wszystkich rozgrywkach aż 56 spotkań (nie miał nawet dwudziestu lat!), potem było tych gier niewiele mniej – 53 i 52 mecze.

Można się zastanawiać, jak duży będzie to miało wpływ na przebieg dalszej kariery 26-latka, który ma już w nogach tak wiele minut. Zwłaszcza, że gra w League One to nie jest sielanka.

Jan. 26, 2014 - Sheffield, United Kingdom - Harry Maguire of Sheffield Utd challenges Hugo Rodallega of Fulham - FA Cup 4th round - Sheffield Utd vs Fulham - Bramall Lane Stadium - Sheffield - England - 26th January 2014 - Picture Simon Bellis/Sportimage(Credit Image: © Simon Bellis/Sportimage/Cal Sport Media) PILKA NOZNA PUCHAR ANGLII FOT. ZUMA/NEWSPIX.PL POLAND ONLY! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

W 2014 roku Maguire wreszcie wypłynął na szerokie wody – trafił do Hull City, wykupiony za 2,5 miliona funtów. „Tygrysy” występowały w tamtym czasie na poziomie Premier League i przeskok początkowo okazał się dla obrońcy zbyt duży – debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej zanotował dopiero 20 grudnia, a w sumie przez cały sezon trafiły mu się ledwie trzy występy w angielskiej ekstraklasie. Szybko wylądował na wypożyczeniu.

Podobnie jak w Sheffield – w przebiciu się do pierwszego składu pomógł mu spadek Hull o piętro niżej. Po degradacji klubu do Championship pojawiło się trochę więcej możliwości do gry dla 22-latka. Zresztą, „Tygrysy” prędko wróciły do elity, a Maguire zakotwiczył w podstawowym składzie zespołu, zyskując zaufanie Mike’a Phelana. Dziś sztabu szkoleniowego Manchesteru United. Phelan nie sypie jednak na temat swojego byłego (i prawdopodobnie przyszłego) podopiecznego komplementami jak z rękawa: – To wielki talent, ale nie wymieniałbym go jeszcze w gronie najlepszych zawodników na świecie. Kiedy myślę o takich piłkarzach jak Thiago Silva, jak Chiellini… Maguire jeszcze nie gra na takim poziomie. Ma przed sobą przyszłość, ale jeszcze nie jest topowym piłkarzem.

Tak czy siak, Maguire w Hull robił swoje. To znaczy – imponował kibicom. W sezonie 2016/17 został wybrany w głosowaniu najlepszym zawodnikiem klubu. Nie ekscytował się jednak specjalnie tym zaszczytem: – Nie interesują mnie indywidualne nagrody, gdy jako drużyna spadamy z ligi.

Szeroko rozumiane podejście Maguire’a do futbolu miało być jednym z podstawowych argumentów – nie licząc oczywiście czysto piłkarskich walorów – by ściągnąć go do Manchesteru za tak olbrzymie pieniądze. Drużyna United nie od dziś i nie od wczoraj uchodzi za siedlisko zblazowanych, zmanierowanych gwiazd, którym brakuje takiej mentalnej mocy, jaką „Czerwone Diabły” dowodzone przez Sir Alexa Fergusona zwykły imponować na angielskich i europejskich boiskach. Brytyjscy dziennikarze zwracają uwagę, że Maguire może być nie tylko filarem gry defensywnej zespołu Solskjaera, ale również fundamentem nowej mentalności, jaką chce w zespole skonstruować Norweg, garściami czerpiący z metod swojego wybitnego poprzednia i mentora.

– Podejście Maguire’a do gry jest wzorcowe – zachwala zawodnika cytowany już Paul Doyle. – Nic w tym przypadku nie pozwala sądzić, że jego wejście do szatni spowoduje jakiekolwiek niesnaski. Doskonała mentalność Harry’ego nie podlega kwestii.

Dwa ostatnie sezony Maguire’a w Leicester City tylko potwierdziły jego klasę, jeżeli chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, mentalność i pozytywne wibracje rozsyłane w szatni. Z drugiej strony – 85 milionów funtów to wciąż szalona kwota, biorąc pod uwagę naturalne ograniczenia szybkościowe Anglika. Który nie ma przecież 22, lecz 26 lat i nie można go już chyba traktować jako zawodnika „z potencjałem”, ale jako gotowy produkt. Jasne – zdarzają się przypadki takie jak van Dijk, gdzie przenosiny do dużego klubu, zetknięcie z odpowiednimi partnerami i trafienie pod skrzydła właściwego trenera wyzwala w zawodniku dotychczas nieznane możliwości. Trudno jednak teraz oczekiwać, że każdy obrońca kupiony za fortunę będzie kolejnym van Dijkiem.

Z drugiej strony – może wystarczy, by Maguire został po prostu sobą? Jego mocarna postawa w pojedynkach powietrznych, połączona z szalonymi dryblingami już teraz czyni z niego czołowego stopera Premier League, zdecydowanie lepszego niż którykolwiek z obrońców znajdujących się obecnie w kadrze Manchesteru United. A kibice „Czerwonych Diabłów” jak tlenu potrzebują teraz właśnie takiego gościa w składzie – nie wiecznie ospałego Lukaku, chimerycznego Pogby czy zagubionego Sancheza.

Potrzebują właśnie Maguire’a, który pewnie za dwa, trzy gole w sezonie zawali, ale jednocześnie wypruje z siebie na boisku żyły, zanotuje kilka sensacyjnych rajdów, parę spektakularnych interwencji na wślizgu, łupnie ze trzy bramki głową, miażdżąc w polu karnym trzech przeciwników jednocześnie. Krótko mówiąc – sprawi, że znów będzie się chciało zaśpiewać:

Harry Maguire, your defence is terrified!

Harry Maguire, na na na na na na na na na!

MK

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Radosław Laudański
0
Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...