Reklama

Mogło być pięknie, jest przyzwoicie

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2019, 21:42 • 3 min czytania 0 komentarzy

Niewiele brakowało, a piłkarze Broendby już po pierwszym meczu z Lechią mogliby sobie rezerwować czwartkowe wieczory na posiadówki z herbatą i klockami LEGO. Gdańszczanie mieli w tym starciu tyle sytuacji bramkowych, ile podczas całej rundy wiosennej (wyłączając spotkanie z Pogonią). Ale nie będziemy narzekać na to skromne zwycięstwo, bo tegoroczny udział polskich drużyn w europejskich pucharach nauczył nas jednego – zawsze mogło się skończyć gorzej.

Mogło być pięknie, jest przyzwoicie

Kapitalnie słuchało się Sebastiana Mili za mikrofonem TVP Sport. Mamy wrażenie, że Sebek w życiu tak szczęśliwy był tylko wtedy, gdy tonął w objęciach Lewandowskiego po golu z Niemcami. I gdy David Seaman z rozdziawioną gębą oglądał trafienie blondaska z Dyskobolii w samo okienko bramki Manchesteru City.

Ale wcale się nie dziwimy. Po kiepskich dziesięciu minutach nastąpił przełom w grze Lechii – jakby Piotr Stokowiec krzyknął z ławki “panowie, spójrzcie na koszulki, oni wyglądają jak Arka, a na Arkę macie patent”. I zaczęło się wtedy być może najlepsze 50 minut gry polskich drużyn w europejskich pucharach 2019/20. Lechiści jechali z tym Broendby przeokropnie. Bat smagał w powietrzu, Paulus Arajuuri przypominał raczej Lasse Nielsena, a Haraslin, Paixao, Udovicić, Fila, Nalepa (!) mieli tyle okazji do uderzeń na bramkę rywala, że mogli się poczuć jak na strzelnicy z kartą złotego abonenta.

Pressing gospodarzy wyglądał tak, że wypatrywaliśmy przy linii bocznej Franciszka Smudę, który krzyczałby po swojemu “phhhhreeeeeeesss!”.

3-3-300x300

Reklama

Szkoda jedynie, że tą falą ataków lechistom udało się uszczknąć tylko jednego gola i to jeszcze po rzucie karnym. Bo gdybyśmy wymienili te wszystkie setki gdańszczan z całego meczu… Ufff, nie wiemy, czy nasze stare komputery stać na wystukanie tylu znaków. Paixao lobem, rajd Haraslina, Fila z dystansu, Paixao z drugim lobem, Nalepa raz, Nalepa po raz drugi piętą, znów Paixao, wreszcie ta poprzeczka Sobiecha i piłka tańcząca na linii w doliczonym czasie gry.

No i sytuacja, po której portugalski napastnik Lechii trafił do siatki, ale sędzia odgwizdał spalonego. Tak na nasze oko, to…

Czort wie.

Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie.

Na dwoje babka wróżyła.

Bez tytułu

Reklama

I naprawdę chcielibyśmy zakończyć opisywanie tego meczu gdzieś w tym momencie. Natomiast nie sposób zapomnieć o tym, że Lechia zdradziła symptomy groźnej choroby toczącej kluby z TOP4 poprzedniego sezonu, czyli wirus “minimalisus poprzerwus”. Wydaje nam się, że zdiagnozowaliśmy tu też udział bakterii “momentus dekoncetratus”. Do przerwy mogło być już przecież 1:1, ale Kamil Wilczek uznał, że po karierze chciałby sobie jeszcze skoczyć nad polskie morze, bo co to za wakacje co roku między Szklarską, Karpaczem i Zakopanem. Do porzygu z tymi górami. No i nie wykorzystał setki.

Niestety wykorzystał ją Hedlund i po godzinie grania mieliśmy flashbacki z Wietnamu z Borysowa, Gliwic, Dunajskiej Stredy i Krakowa. Widzieliśmy Placha biegającego po kole środkowym i rozdającego prawe proste rywalom. Widzieliśmy Michała Helika wybijającego piłkę w tempie Wojciecha Manna zmierzającego do rurki z taśmą profesjonalną.

Ale Lechię stać było na reakcję, a Karola Filę stać było na K A P I T A L N E dośrodkowanie do Patryka Lipskiego.

No i gdyby jeszcze ten Sobiech zdołał nabić plecy Schawabe tym strzałem od poprzeczki, to byłoby pięknie. A tak jest jedynie przyzwoicie. “Jedynie”, bo przecież po takim meczu niedosyt jest gigantyczny. I tylko “przyzwoicie”, bo mówimy o wyniku, a nie o grze, bo ta była świetna.

Niemniej 2:1 u siebie z Broendby to i tak dobry prognostyk przed rewanżem. Gdańszczanie, nie wierzycie? To przedzwońcie do Łodzi.

Lechia Gdańsk – Broendby 2:1 (1:0)

Flavio Paixao (26. – karny), Patryk Lipski (63.) – Simon Hedlund (59.)

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...