Reklama

Już nie szokują, ale wciąż zachwycają. Ajax nadal jest piękny

redakcja

Autor:redakcja

30 kwietnia 2019, 23:14 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nie ma chyba większego uznania dla Ajaksu niż fakt, że po wyjazdowym zwycięstwie w półfinale Ligi Mistrzów mówimy o niedosycie związanym z ekipą Erika ten Haga. Ajax jest jak kawałki System of a Down w jazzowym wydaniu – to drapieżny swing. Dziś Holendrom przez długie minuty nie potrafił przeciwstawić się Tottenham. A jeśli już się przeciwstawił, to wrzutką i sprintem, a nie podaniem i dryblingiem.

Już nie szokują, ale wciąż zachwycają. Ajax nadal jest piękny

Jakże wściekły musiał być po pół godziny gry Mauricio Pochettino, który przed meczem mówił o tym, że nie chce pozwolić na to, by Ajax zdominował Tottenham w Londynie. Tymczasem holenderska banda wpadła w gości i od progu przejęła imprezę – zepchnęła gospodarza do roli lokaja, “przynieść kolego drinki, mi i koleżankom” i ruszyła w tany. Goście w tej swej młodzieńczej fantazji byli bezczelni. Jak ten pyskaty i wyszczekany uczeń, na którego przymyka się oko, bo zwozi nagrody ze wszelkich konkursów artystycznych. W swoim artyzmie tak uroczy, ale zarazem tak elegancki, jak tancerz breakdance’u, owoc związku profesora Akademii Sztuk Pięknych i uznanej florystyki.

Tottenham miał swój plan na tego niesfornego uczniaka, ale wysoki pressing Anglików był nieskuteczny jak krzyki nauczycielki na godzinie wychowawczej w samochodówce. Llorente z Lucasem atakowali stoperów Ajaksu, ale co z tego, skoro ci dwoma podaniami bez przyjęcia potrafili przenieść ciężar gry na połowę rywala. Przytłaczająca była ta statystyka podań po 20 minutach gry – 143 do 40 na korzyść Holendrów.

Zresztą obrazkiem tej pierwszej połowy niech pozostanie akcja bramkowa. Można krytykować Koguty za ustawienie defensywy, ale przecież oni nie ustawili się w ten sposób z własnej woli. To Ajax sprytnie rozstawił ich po kątach. Każde kolejne podanie gości sprawiało, że obrona Spurs się rozciągała. Wreszcie Ziyech między tę wypracowaną lukę idealnie w tempo posłał dogranie, a van de Beek miał tyle swobody, że mógł zapytać Llorisa w który róg strzelić, co jadł dzisiaj na śniadanie, która płyta Grammatiku jest jego ulubioną i jaka jest stolica podkarpackiego.

Reklama

Jakby co – to na śniadanie owsianka, perełka dyskografii to “Światła Miasta”, wszystkie drogi prowadzą do Rzeszowa. A róg? Ten lewy dla strzelca.

Miny Hueng-Mina Sona i Harry’ego Kane’a, których na trybunach złapał realizator, mówiły wszystko. Spurs chwiali się na nogach – w przenośni. Jan Vertonghen chwiał się na nogach – dosłownie. Belg przy jednym ze stałych fragmentów przyjął takiego gonga od Alderweirelda, że chłop przez moment nie widział w której galaktyce się znajduje. Obrońca gospodarzy zalał się krwią, był wyraźnie oszołomiony, ale lekarze pozwolili mu grać. Niestety skutki tego zderzenia były fatalne – Vertonghen prawie spłynął na murawę, ledwo kontaktował, ostatecznie przy wsparciu lekarzy został wręcz zniesiony z boiska.

Belga zastąpił Sissoko i… Tottenham odzyskał wypuszczone z rąk lejce. Wreszcie gospodarze opanowali środek pola, wreszcie zaczęli tworzyć okazje strzeleckie, wreszcie potrafili się przeciwstawić van de Beekowi i De Jongowi. Niemniej to wciąż Ajax był bliższy gola na 2:0 (kapitalna klepka van de Beeka i Neresa w polu karnym, świetna interwencja Llorisa), niż Spurs wyrównania (niecelna główka Alderweirelda, niecelna bomba z dystansu Sissoko).

W drugiej połowie oglądaliśmy już starcie typu “pierwsza runda w wadzie koguciej” – permanentne zwarcie, multum wymian, znakomite tempo, ale brak ciosów nokautujących. Wyszło na wierzch wciąż skromne doświadczenie zawodników z Amsterdamu, którzy dali sprowokować się do chaosu. Wyglądało ta tak, że ten płynnie rozgrywający do tej pory Ajax został sprowokowany do szarpanego tempa gry. W takiej grze ciut lepiej czuli się gracze Pochettino – to oni wygrywali większość z pojedynków siłowych. Onana zbyt często stosował wariant “Adams, na chaos już musimy, musisz walić na chaos”, a Tadić gubił się między bicepsami Sancheza i Alderweirelda.

Niemniej to i tak Ajax stworzył sobie najlepszą okazję strzelecką w drugiej połowie. Neres był o krok, o tip-topa, o paznokieć małego palca o stopy, by zmniejszyć kurs na finał dla Holendrów. Na powtórkach było widać ten wzrok Llorisa, gdy piłka leciała w kierunku bramki. Francuz płakał jak sprzedawał obserwował. Ale Neres trafił w słupek i chyba tylko dzięki temu awans wciąż jest sprawą otwartą.

Jeśli nie pokochałeś tego Ajaksu, to idź do kardiologa, bo to pierwsza oznaka tego, że nie masz serca.

Reklama

Tottenham Hotspur – Ajax Amsterdam 0:1 (0:1)

Donny van de Beek (15.)

fot. NewsPix

Najnowsze

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...