Reklama

Który spadek byłby większym chichotem losu – GieKSy czy Stomilu?

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

24 kwietnia 2019, 22:55 • 5 min czytania 0 komentarzy

Końcówka poprzedniego sezonu. Stomil walczy o utrzymanie. O wszystkim ma zadecydować ostatnia kolejka, ostatni mecz. Piłkarze wygrywają, choć niektórzy z nich nie mają nawet gdzie spać. Przed decydującym spotkaniem z Chrobrym Głogów dwóch zawodników zostało wyrzuconych z mieszkań, które wynajmowali. Oczywiście za zaległości w płatnościach.

Który spadek byłby większym chichotem losu – GieKSy czy Stomilu?

Końcówka obecnego sezonu. Stomil walczy o utrzymanie. O wszystkim mają zadecydować ostatnie kolejki, ostatnie mecze. Czy piłkarze podołają wyzwaniu? Nie wiadomo, pewnie jest za to coś innego – wreszcie mogą walczyć, mając spokojne głowy. 

Zimowa reanimacja zakończyła się sukcesem, turbulencje ustały, a dziś nadeszły kolejne pozytywne wieści. W skrócie: Stomil zapewnił sobie stabilizację. Miasto podwyższyło kapitał zakładowy klubu, przekazując cztery miliony złotych zarówno na spłatę długów, jakie narobił stary zarząd, jak i na funkcjonowanie zespołu w obecnym sezonie. Co więcej kolejne cztery miliony – po dwa rocznie – mają trafić do klubu w ciągu dwóch kolejnych lat.

Byłoby okrutnym chichotem losu, gdyby olsztynianie spadli właśnie teraz. Gdy do Stomilu trafił poważny biznesmen, Michał Brański. Gdy klub wychodzi na prostą i finansowo, i organizacyjnie. Przecież wcześniej potrafił utrzymywać się w, wydawało się, beznadziejnych okolicznościach. Sezon temu, dwa sezony temu, trzy sezonu temu. Kiedy piłkarze trenowali na wykopkach lub nie dostawali wypłat przez długi, długi czas i w konsekwencji nie mogli opłacić chociażby przedszkola dla swoich dzieci. A teraz? Teraz nawet prezes Maciej Radkiewicz może gwarantować swoim zawodnikom premie za zwycięstwa i te obietnice realizować.

Wątpliwości co do utrzymania pojawiły się, gdyż Stomil po bardzo dobrym początku rundy wiosennej – rozgrywanym na widocznym entuzjazmie – znacznie przyhamował. Uwidoczniły się braki kondycyjne, które uwidocznić się musiały. W końcu mówimy o zespole, który na wariackich papierach, w ostatnim dniu okienka transferowego, ściągnął czternastu zawodników.

Reklama

Stąd coraz słabsza postawa, mimo walki w każdym spotkaniu. Stąd pięć meczów bez zwycięstwa. Wreszcie – stąd dominacja GKS-u Katowice w dzisiejszym, arcyważnym dla obu drużyn pojedynku.

W pojedynku o sześć punktów. Co najmniej.

Katowiczanie zaczęli z animuszem, już w pierwszej minucie stwarzając sobie niemal stuprocentową sytuację. Najpierw groźnym strzałem popisał się Jędrych, po chwili – po zamieszaniu w polu karnym – poprawił Remisz, ale przeszkadzał mu kolega z drużyny, co ułatwiło interwencję obrońcom Stomilu. Kolejne sytuacje? Szansa Puchacza, przedziwna interwencja Skiby, doprawiona strzałem na własną bramkę Kraczunowa. Olsztynianie odpowiadali, gdy urywał się Grzegorz Lech. Rywale zostawiali mu zaskakująco sporo miejsca w środku pola, jakby nie zważając na to, że mówimy o najgroźniejszym zawodniku gości. Stąd jedna czy druga sytuacja, ale w końcu legenda Stomilu nie wyrobiła kondycyjnie i musiał opuścić boisko. A gdy Remisz pakował piłkę do siatki i dawał prowadzenie GieKS-ie, wydawało się, że jest już pozamiatane.

Można było sądzić, że katowiczanie uciekną strefie spadkowej, w której z kolei Stomil ugrzęźnie. Jeszcze nie kupując meble i urządzając się w środku, ale w razie porażki sytuacja drużyny Piotra Zajączkowskiego byłaby bardzo skomplikowana.

GKS miał jednak Mariusza Pawełka, co dziś – delikatnie mówiąc – nie okazało się atutem. Nie wiemy, jakim cudem wypuścił z rąk prostą piłkę, z czego skrzętnie skorzystał Gancarczyk. Doświadczony bramkarz popełnił fatalny błąd, jakby definiując to, jak w tym sezonie wygląda jego drużyna.

Z jednej strony mówimy o doświadczonej ekipie, całkiem solidnej kadrowo, która w normalnych okolicznościach nie powinna pałętać się w okolicach strefy spadkowej. Której spadek być może również byłby ogromnym chichotem losu. Z drugiej – w poczynaniach tych piłkarzy widać sporą nieudolność, choć i tak uwidocznił się postęp względem rundy jesiennej.

Reklama

Fakty są jednak takie, że GKS drugi raz z rzędu stracił prowadzenie w końcówce i swojej sytuacji nie poprawił, tym bardziej że swoje spotkania wygrały zainteresowane utrzymaniem drużyny.

4

Konkretnie Chrobry Głogów i Warta Poznań, które trochę uciekły goniącemu je peletonowi. O krok od spadku jest Garbarnia. W bagnie cały czas pozostaje Bytovia Bytów, która nie wygrała – uwaga – dwudziestego pierwszego meczu z rzędu! Tym razem dostała czwórkę od GKS-u Jastrzębie, tracąc aż trzy bramki po stałych fragmentach gry.

5

Kiedy przed sezonem, już po właściwej części wywiadu, rozmawialiśmy z Januszem Wiczkowskim, prezesem klubu, o układzie sił w pierwszej lidze, rzucił na odchodne, że najbardziej interesują go zespoły zainteresowane utrzymaniem. Niby oczywiste, ale Bytovia zaczęła tak efektownie, że zaczęto zastanawiać się, na co stać zespół, który stanął latem na krawędzi i wydawało się, że nie podobała. Że będzie zmuszony, by wycofać się z rozgrywek. Bytovia, jak na siebie, punktowała nadzwyczajnie, ale w połowie września brutalnie wyhamowała. Marazm trwa do dziś i – choć z Rakowem wyglądało to jako tako – mało co pozwala sądzić, że klub z Pomorza utrzyma się w lidze.

Co tam jeszcze ciekawego? ŁKS zawiódł w Suwałkach, wyrównał dopiero w doliczonym czasie gry, ale – na jego szczęście – wyrżnęła się również Stal Mielec, która grając pół meczu w osłabieniu zremisowała z Odrą w Opolu.

Łodzianie mają siedem punktów przewagi. Do końca pozostały cztery spotkania. Ekstraklasa o krok.

Komplet wyników

GKS Katowice – Stomil 1:1

Raków – Podbeskidzie 2:0 (KLIK)

Wigry – ŁKS 1:1

Chrobry – Garbarnia 3:0

GKS Jastrzębie – Bytovia 4:0

Odra – Stal 1:1

Puszcza – Termalika 1:0

Sandecja – GKS Tychy 1:3

Chojniczanka – Warta 0:2

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
2
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Betclic 1 liga

Komentarze

0 komentarzy

Loading...