Nawet przy wielkanocnym stole można było się w tej kolejce pokłócić o sędziowskie kontrowersje. Największą burzę wywołała oczywiście sytuacja doliczonego czasu w starciu Legii z Cracovią, ale i czerwona kartka dla Burligi sprawiła, że było nad czym się pochylić w tym odcinku “Niewydrukowanej tabeli”.
Zacznijmy może od spraw, które aż tak nie rozgrzały piłkarskiej Polski, ale które wywołały pewne kontrowersje. Na pierwszy ogień rzut karny dla Zagłębia Sosnowiec:
Pojawiły się takie głosy, że to trącenie przez Osyrę był zbyt delikatne, by podyktować jedenastkę. Ale na powtórkach widać jak na dłoni, że stoper Miedzi w przegranej pozycji nieroztropnie montuje się ramieniem i lewą nogą w przeciwnika. Gdyby to jeszcze była walka bark w bark, to mielibyśmy wątpliwości. Ale tutaj ich nie mamy – wapno.
Kolejna kontrowersja tyczy się tego, co działo się w Gdańsku. Tam wykluczenie Kubickiego nie pozostawiało wątpliwości, ale znak zapytania stał przy tym, czy Mladenović powinien dokończyć tamten mecz za próbę (?) oplucia Hateleya:
Faktycznie obrońca Lechii wykonuje ruch, jakby chciał splunąć w kierunku przeciwnika, natomiast w przeciwieństw do ostatniego “wyczynu” Cafu z jego ust nie wydobywa się flegma. A to o tyle istotne, że przepisy mówią o “pluciu”, a nie “próbie oplucia”. Krzysztof Marciniak w Lidze+Extra przekazał, że kontaktował się z przedstawicielami Piasta i ich zawodnik zaprzeczył temu, by miał być opluty. Zatem bez wykluczenia dla Mladenovicia.
Najgorętszy temat kolejki, czyli “czy Rapa zagrał ręką w Warszawie?”. Bo co do słuszności samego odgwizdania karnego po faulu Helika nie ma żadnych wątpliwości. Wiele mówiło się o tym, że Rapa przy odgwizdanym rzucie wolnym dla Legii przed tym karnym zagrał ręką nierozmyślnie, że piłka najpierw trafiła go w żebra, a dopiero później w rękę (lub wcale). Niemniej to nie ma żadnego znaczenia i w ogóle tego nie rozgrzebujemy. Dlaczego? Bo tego wolnego dla Legii być nie powinno, gdyż Rapa na murawie znalazł się w skutek nadepnięcia na jego stopę przez Nagy’a. Ergo – rzut wolny powinien być, ale drugą w stronę. I w konsekwencji nie byłoby później dośrodkowania, faulu Helika i gola dla Legii. Wynik weryfikujemy na 0:0.
WYJAŚNIENIE:
Podtrzymujemy nasze zdanie co do tego, że ten rzut wolny przed podyktowaniem rzutu karnego Legii się nie należał, natomiast wyniku nie weryfikujemy. Dlaczego? Jak słusznie zwróciliście nam uwagę – w przyjętych zasadach co do wyglądu “NT” uwzględniliśmy tę, że rzutów wolny/rożnych przez golami nie weryfikujemy. Z prostej przyczyny – prowadziłoby to do kompletnego zagmatwania. W przeszłości podtrzymaliśmy np. gola Carlitosa z meczu Wisła – Lech, gdy Hiszpan wykorzystał rzut wolny po padolino. Nie jest winą sędziego, że zawodnikowi wyszedł strzał życia. Ponadto musielibyśmy przy golach cofać się np. do poprawności odgwizdania autu w dobrą stronę gdzieś na drugim końcu boiska. Co – jak mawiał Marcin Wasilewski w słynnym filmiku – byłoby bez sensu. Dlatego podtrzymujemy ten wynik 1:0 w Warszawie.
Weryfikujemy też rezultat w Białymstoku. Tam VAR prawidłowo zadziałał przy odgwizdaniu dwóch rzutów karnych dla gospodarzy, ale nie zadziałał przy golu na 3:3 dla Lecha. Zdobywca bramki Żamaletdinow w momencie podania przez Marchwińskiego znajdował się na spalonym. I po raz kolejny wyszło, że VAR potrzebuje udoskonalenia – przede wszystkim sędziowie z wozu MUSZĄ dostać linię pomocnicze przy ocenie spalonych.
Działo się też w Krakowie, gdzie gospodarze przegrali ostatecznie z Wisłą Płock, a kluczowa dla przebiegu spotkania była czerwona kartka pokazana Łukaszowi Burlidze za to wejście w nogi Grzegorza Kuświka:
I my tę decyzję podtrzymujemy. Zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że Burliga nie chciał robić rywalowi krzywdy. Nie idzie przecież do końca z wyprostowaną nogą i chyba tylko dzięki temu Kuświk nie leży dziś w szpitalu z zagipsowaną kończyną. Niemniej w ocenach takich starć istotny jest skutek – a tu wiślak wyczerpał znamiona czerwonej kartki. Atak wyraźnie powyżej kostki, duży impet tego wejścia, trafienie korkami. Jeśli wykonujesz tak zdecydowany wślizg z tak dużą siłą, to musisz się liczyć z tym, że twój atak może narobić szkody rywalowi. A narażenie go na tak wysokie ryzyko oniesienia kontuzji zgodnie z przepisami jest karane wykluczeniem. Dla nas to też nie jest czerwona kartka z cyklu “matko z córką, pewne wykluczenie, modelowy as kier!”, niemniej przychylamy się do werdyktu arbitra.
Z tego starcia warto też wyciągnąć dwie inne stykówki. Najpierw łokieć Peszki, który nie został wyceniony na żadną kartkę. A powinien – przynajmniej na żółtą. Czy na czerwoną? Widzimy tu raczej nierozważność niż brutalny, rażący faul. Błąd sędziego, że nie wyciągnął z kieszeni żadnego kartonika, niemniej mamy duże wątpliwości co do tego, czy wyrzucenie wiślaka byłoby tu zasadne.
I jeszcze jedna klatka z tego meczu, gdy Alan Uryga został trafiony piłką w rękę. Ale no właśnie – trafiony. Dlatego tak jak i sędzia nie dyktowalibyśmy tu rzutu karnego, bo stoper Wisły Płock jest zbyt blisko zawodnika zagrywającego piłkę i nie ma nawet jak zareagować na to, że piłka leci w jego kierunku. Grać dalej.
W konsekwencji weryfikacji wyniku w Warszawie w naszej “Niewydrukowanej tabeli” liderem wciąż jest Legia, która wyrasta na drużynę, której najczęściej w tym sezonie pomagają sędziowie.