Reklama

Bez zmian u Arkadiusza Milika. Tym razem odhaczył Romę

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

31 marca 2019, 18:12 • 4 min czytania 0 komentarzy

Już kolejny raz w tym sezonie mieliśmy wrażenie, że niebieska koszulka posiada magiczną moc. Bo jak inaczej wytłumaczyć historię Arkadiusz Milika, który kilka dni temu w trykocie reprezentacji Polski – mówiąc łagodnie – zawiódł na całej linii, a dziś zabawił się w najlepsze z obrońcami Romy?Nasz rodak potrzebował jedynie dwóch minut, by pokonać Robina Olsena, a tym samym zbliżył się do Cristiano Ronaldo i Krzysztofa Piątka na trzy trafienia w klasyfikacji najlepszych strzelców Serie A.

Bez zmian u Arkadiusza Milika. Tym razem odhaczył Romę

W pierwszym momencie przecieraliśmy oczy ze zdumienia, ponieważ Arkadiusz Milik – mając na plecach Fazio – przyjął futbolówkę w sposób magiczny. Chwilę później z zimą krwią pokonał golkipera gospodarzy. Ten sam gość, który w meczu z Austrią i Łotwą (no, w tym starciu miał akurat mało czasu) nie zrobił niż pożytecznego na boisku, ładuje bramkę, której nie powstydziłyby się najlepsze strzelby na świecie. Bramkę – nadmieńmy – szesnastą w tym sezonie ligowym.

https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1112344931371122689

Minutę później ochłonęliśmy i przypomnieliśmy sobie, że nie ma w tym nic dziwnego. Tak naprawdę Milik w tym sezonie wcale nie jest dużo gorszy pod względem liczby strzelonych bramek od Krzysztofa Piątka. Ba, gdyby nie rzuty karne Arek byłby tuż za plecami zawodnika Milanu.

Top strzelcy Serie A bez rzutów karnych:

Reklama

1. Duvan Zapata 18

2. Krzysztof Piątek 17

3. Arkadiusz Milik 16

Arek w barwach klubowych jest zupełnie innym zawodnikiem niż w reprezentacji. Nic więc dziwnego, że tacy piłkarze jak Mertens, Allan czy Verdi szukali go w polu karnym. Ten ostatni już przy stanie 1:0 obsłużył Polaka w „szesnastce” świetnym podaniem, ale pomimo tego że Polak z niego skorzystał i trafił do siatki, arbiter bramki nie uznał. Dopatrzył się spalonego Belga, którego nie było. Ostatecznie jednak trudno mówić o skrzywdzeniu Napoli, ponieważ jak pokazały kolejne powtórki, na minimalnym spalonym był Milik. Zabrakło więc kilku centymetrów, ale reprezentant Polski nie zamierzał się poddawać. W drugiej części huknął nieźle z rzutu wolnego, ale tym razem dobrą interwencją popisał się golkiper Romy.

Czego nie zrobił Arek drugi raz, dokonali jego koledzy z nawiązką. Pomógł w tym trochę Olsen, ale mimo wszystko trudno całą winą obarczyć bramkarza „Giallorossi”. Obrona Romy była dziś jedną wielką fikcją. Nie może być tak, że Fabian Ruiz biegnie z piłką na prawej flance przez kilkadziesiąt metrów, a żaden z rywali do niego nie doskakuje. Gdy Hiszpan dograł do Simone Verdiego – wbiegającego w pole karne – także nikt nie zareagował. Włoch spokojnie przyjął futbolówkę i bez trudu zdobył bramkę. Kryminał. Nie tylko jednak w tej akcji, bo do teraz nie wiemy dlaczego Olsen przepuścił dośrodkowanie Jose Callejona, do którego ostatecznie dopadł Mertens, by następnie skierować piłkę do pustej bramki.

Claudio Ranieri miał odmienić Romę, a tymczasem drużyna z Rzymu gra gorzej niż za Di Francesco. Nie dość, że rzymianie kompletnie nie radzą sobie w defensywie, to w ataku wcale nie grają lepiej. Przede wszystkim gospodarzom brakowało dziś pomysłu na grę. Bramkę co prawda zdobyli z rzutu karnego, ale więcej było w tym przypadku, niż czegoś zamierzonego. Po prostu błąd popełnił Alex Meret, który powalił w polu karnym Patrika Schicka. Kompletnie bezsensowny faul, ponieważ zawodnik Romy był odwrócony tyłem do bramki, a więc istniało małe prawdopodobieństwo, że strzeliłby gola. Faul jednak został popełniony, arbiter słusznie odgwizdał rzut karny, którego na bramkę zamienił Diego Perotti.

Reklama

Poza darem od losu Roma niewiele już zrobiła w ofensywnie. Owszem, Steven N’Zonzi trafił jeszcze w poprzeczkę, ale trochę to jednak mało, żeby myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej w starciu z wicemistrzem Włoch. Tym bardziej że Amin Younes definitywnie znokautował rywala, gdy na raty – pierwszy strzał obronił Olsen – zdobył czwartą bramkę dla swojej drużyny.

Trochę szkoda, że Piotr Zieliński musiał akurat dziś pauzować za kartki, gdyż Roma w takiej formie wydawała się idealnym przeciwnikiem dla reprezentanta Polski. Cieszmy się jednak z tego co mamy, bo Milik po raz kolejny już udowodnił, że jest zawodnikiem klasy światowej. Miejmy więc nadzieję, że niebawem przełoży to na grę w koszulce z orzełkiem na piersi.

Roma – Napoli 1:4 (1:1)

0:1 Milik 2′

1:1 Perotti 45’+4′

1:2 Mertens 50′

1:3 Verdi 55′

1:4 Younes 81′

Fot. NewsPix

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
3
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...