Ze skromną, jednobramkową zaliczką przybyli do Lizbony piłkarze Dinama Zagrzeb, żeby powalczyć dziś o awans z faworyzowaną przez wszystkich Benficą. Zmierzą się zatem ze sobą dwa kluby słynące z doskonałego szkolenia młodzieży. Jednak Benfica od lat nie tylko promuje talenty, ale również kręci zupełnie przyzwoite wyniki sportowe i dość regularnie melduje się w fazie pucharowej europejskich pucharów. Co prawda na klubie od dziesięcioleci ciąży klątwa przegranych finałów, niemniej – Orły w Europie znaczą sporo. Doskonała postawa Dinama jest natomiast sporym zaskoczeniem.
Jeżeli spojrzymy na historię występów chorwackiego hegemona w Lidze Mistrzów i Lidze Europy… Cóż, szału nie ma. 1/8 finału LE i prowadzenie w dwumeczu z Benficą to zdecydowanie najlepszy rezultat na przestrzeni ostatnich lat. W poprzednim sezonie Dinamo skompromitowało się w kwalifikacjach, jeszcze wcześniej zostało rozniesione w pył w fazie grupowej LM. Można tak się grzebać w historii i grzebać, ale równie udanego sezonu jak ten bieżący po prostu nie było w stolicy Chorwacji niemalże od półwiecza.
To tym bardziej zdumiewające, skoro Dinamo w tym sezonie opiera swoją siłę w znacznej mierze na ludziach znanych z boisk Ekstraklasy. Nenad Bjelica trzyma drużynę w garści i świetnie się spisuje w roli szkoleniowca, Damian Kądzior kręci fajne cyferki na prawym skrzydle, a Emir Dilaver stanowi pewny punkt defensywy mistrza Chorwacji. A za plecami wyeksponowanej trójki czai się jeszcze Mario Situm, choć on akurat znaczy w zespole nieco mniej.
Nakładają się oczywiście na to wszystko zawirowania organizacyjne. Jeszcze na początku czerwca 2018 roku głośno było o wyrokach skazujących dla rodzeństwa Mamiciów, którzy przez lata trzęśli całym chorwackim futbolem i wspólnie dowodzili Dinamem. A może dalej trzęsą?
Pisaliśmy wtedy o tym:
“Najpotężniejszy boss chorwackiego futbolu wreszcie się doigrał? Wiele na to wskazuje – tamtejszy sąd przysolił owianemu złą sławą Zdravkowi Mamiciowi karę sześciu i pół roku więzienia za finansowe szwindle, jakich miał się dopuścić przy transferach Luki Modricia i Dejana Lovrena z Dinama Zagrzeb do – odpowiednio – Tottenhamu i Lyonu. Mamić miał dowodzić całą grupą grandziarzy, która w sumie orżnęła Dinamo i rząd Chorwacji na 17 milionów euro. Karę przyklepano również bratu Zdravka, Zoranowi.
BENFICA POKONA DINAMO? KURS 1.45 W ETOTO!
Ten drugi był w końcówce lat 90-tych solidnym piłkarzem na poziomie Bundesligi, grał między innymi w Bochum i Leverkusen, ale nie dorobił się jak widać wystarczających kokosów, żeby zaspokoić chciwość. Sąd jego udział w przestępstwie wycenił na niespełna pięć lat w puszce. Dwaj inni oskarżeni – jeżeli wyrok się uprawomocni – powędrują do paki na, odpowiednio, trzy i cztery lata. To Damir Vrbanović, dawniej dyrektor Dinama, oraz Milan Pernar, inspektor podatkowy. Ten ostatni zupełnie przegapił, że przy wielomilionowych transakcjach z Zagrzebia, gdzieś wyciekają sześciocyfrowe kwoty. Które – dziwnym trafem – wypełniały walizki, lądujące w garści Zdravka Mamicia.
Żadnego z braci Mamiciów nie było na sali sądowej, proces uznali jako intrygę, wymierzoną w ich dobre imię. Bronili się wręcz książkowo, twierdząc, że cała sprawa ma charakter polityczny. Klasyk. Pozostali skazani także nie pofatygowali się do Osijeku na ogłoszenie wyroku. Zdravko przebywa obecnie poza granicami kraju, w Bośni, dokąd prysnął we wtorek. Jak uzasadniał swoją decyzję o wyjeździe z kraju? Chęcią uniknięcia frustracji i nagłą potrzebą odnalezienia spokoju ducha.
Jak jest, panie Zdravko, okej?
Problem Zdravka Mamicia polega na tym, że – wedle chorwackich reguł – jeżeli wyrok skazuje delikwenta na więcej niż pięć lat więzienia, ten musi od razu wylądować za kratami, a dopiero później ma prawo apelować do kolejnych instancji. Póki co zabezpieczono tylko majątek oskarżonych. Sąd zresztą także wybrano nieprzypadkowo – postanowiono na sędziego Darko Kruslina z Osijeka, bo sądzenie Mamicia w „jego” Zagrzebiu zwyczajnie mijałoby się z celem. Prawdopodobieństwo, że sprawę rozstrzygałby sędzia usadowiony głęboko w kieszeni oskarżonego byłoby bliskie stu procent. Równie dobrze arbiter z Ku Klux Klanu mógłby wyrokować w sprawie o rasizm.”
Zastanawialiśmy się wówczas, czy upadek imperium Mamiciów – na który się ewidentnie zanosiło – nie wstrząśnie przypadkiem klubem na tyle, że ten szybko zatraci dominującą pozycję na krajowym podwórku. Tymczasem stało się wręcz przeciwnie – Dinamo do doskonałych wyników w lidze chorwackiej dołożyło też świetną grę na europejskiej arenie, natomiast sam Zdravko bimba sobie na wyroki.
A przy okazji Luka Modrić – mocno zaangażowany procesowo w całą sprawę – otrzymał Złotą Piłkę.
Dinamo nieźle sobie radzi w lidze. fot. Wikipedia
Przypomnijmy nasz wywiad z Nenadem Bjelicą:
Utrzymuje pan kontakt ze Zdravko Mamiciem?
Tak, tak.
Jak dziś wygląda jego rola w klubie? Przypomnijmy – został skazany na 6,5 roku więzienia za szwindle przy transferach Modricia i Lovrena.
Ale nie przebywa w więzieniu, żyje w Bośni w hotelu – każdy zresztą wie, w którym. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Komunikujemy się normalnie. Dinamo Zagrzeb to nie tylko Zdravko Mamić, to dwustu współpracowników, cały sztab ludzi podejmujących decyzje i biorących za nie odpowiedzialność. Raz czy dwa razy w tygodniu rozmawiamy ze sobą o ważniejszych sprawach. Kiedy mówiłem o trzech telefonach od Dinama Zagrzeb, za każdym razem dzwonił właśnie Zdravko Mamić.
Co myśli pan o jego zarzutach?
Nie chcę tego komentować. Nie wiem, czy jest winny, czy nie. Przyszłość pokaże. Na razie nie ma o czym mówić.
***
Ale byłoby głębokim nietaktem sprowadzenie roli Bjelicy wyłącznie do telefonicznego łącznika między zespołem a Zdravkiem. Bo były szkoleniowiec Lecha Poznań naprawdę wykonuje w Zagrzebiu doskonałą pracę, co po prostu widać na boisku, gdy obserwuje się jego podopiecznych w europejskich pucharach. Liga chorwacka to jednak sprawa – tam Dinamo dominuje niejako z urzędu. Ale w pucharach Modri jeszcze nigdy nie prezentowali tak ewidentnej, wielkiej klasy.
Zwykle było tak, że z uznanymi europejskimi firmami Dinamo potrafiło od czasu do czasu zapunktować, dokonać czegoś zdumiewającego, lecz zwykle po prostu zbierało od nich bęcki. Tym razem mistrzowie Chorwacji zostawili już w pokonanym polu Fenerbahce, Anderlecht i Viktorię Pilzno. Nie ma w tym przypadku, jest regularność, poukładana gra, umiejętność zdominowania przeciwnika, świetne przejścia z fazy ofensywnej do nieco głębszej obrony korzystnego rezultatu. A przecież ostatniego słowa Chorwaci nie powiedzieli, nawet jeżeli murowanym faworytem do awansu – pomimo porażki 0:1 w Zagrzebiu – pozostaje Benfica.
Znany z występów w poznańskim Lechu obrońca, Emir Dilaver, w lidze chorwackiej grywa dość rzadko, natomiast w Lidze Europy jest pewnym punktem drużyny. Siedem meczów, pięć czystych kont, tylko jedna porażka. Trochę inaczej sytuacja wygląda w przypadku Damiana Kądziora – polski skrzydłowy w lidze ma już 20 występów, cztery gole i dziesięć asyst. Ostatnio walnie przyczynił się do triumfu Dinama nad wielkimi rywalami z Rijeki. Ale w LE dotychczas częściej grali inni. Bjelica ma do dyspozycji bardzo szeroką kadrę i musi się nieźle nagimnastykować, żeby wszyscy członkowie drużyny byli usatysfakcjonowani.
REMIS W STARCIU BENFIKI Z DINAMO? KURS 4.65 W ETOTO!
Piszemy jednak “dotychczas”, bo mowa głównie o fazie grupowej, gdzie Damian grał tylko przez pół godziny, łącznie notując trzy wejścia z ławki. Błyszczeli inni, on pełnił raczej rolę widza. Jednak play-offach występują najlepsi, będący w największym gazie zawodnicy – stąd pojawienie się Kądziora w pierwszym starciu z Benficą. Przeciwko czeskim rywalom w poprzedniej rundzie Polak nie mógł zagrać z powodu urazu.
Gdy Kądzior odchodził z Górnika do ligi chorwackiej, wielu pukało się w czoło. Wyszło na jego. fot. FotoPyk
Kądzior tłumaczył te zawirowania w rozmowie z nami:
“Z Turkami wszedłem już przy stanie 4:1. Bardzo chciałem się pokazać i dołożyć coś do swoich statystyk. Nie było jednak zbyt wielu okazji. Fenerbahce chyba uznało, że celem na końcówkę jest uniknięcie jeszcze wyższej porażki, nie atakowało odważniej, nie otwierało się. W Trnawie wchodziłem przy remisie, ze mną na boisku udało się strzelić decydującego gola. Udziału przy nim nie miałem, ale to zawsze okoliczności bardziej pozytywne. Trudno błysnąć przez kwadrans, tyle jednak dostawałem i starałem się dawać maksa. Po cichu liczę, że może teraz zagram od początku. W ostatniej kolejce ligowej trener wystawił zbliżony skład do tego, który może zagrać w czwartek. Izet Hajrović zaczął na ławce i później mnie zastąpił. Coraz częściej wymieniamy się – w pucharach ja go zmieniam, w lidze on mnie. Fajna rywalizacja i nie ma co ukrywać, czuję, że coraz bliżej mi do pierwszego składu na największe mecze. Forma ostatnio niezła.
Mocno nastawiam się zimowy okres przygotowawczy. Pamiętajmy, że do składu Dinama wskoczyłem niemal z marszu, bez normalnych przygotowań. Cały obóz tutaj straciłem przez uraz, który był jeszcze pozostałością z poprzedniego sezonu w Górniku Zabrze.”
Bjelica opisywał natomiast sytuację tak:
“Pech Kądziora polega na tym, że inny piłkarz na jego pozycji – Izet Hajrović – jest naszym najlepszym piłkarzem w pucharach. Zdobył już sześć bramek i do tego dołożył trzy asysty. Po prostu nie zasłużył na to, bym w pucharowych meczach odstawił go od składu. Damian świetnie pracuje w lidze i jestem przekonany, że Dinamo jest dla niego tylko przystankiem. Bardzo dobrze się zaadaptował, jest lubiany, to wzór mentalności.”
***
Na co dzisiaj stać Dinamo i naszych starych znajomych z Ekstraklasy?
Jeżeli spojrzeć na chłodne analizy w mediach zachodnich, nikt raczej nie przewiduje innego rozwiązania dwumeczu niż awans Benfiki. Chorwaci też podchodzą do meczu z pokorą w swoich zapowiedziach. Orły trzymają się na pozycji lidera portugalskiej ligi i mają wszelkie argumenty, by dzisiaj rozgromić rywali. Kontuzje Salvio i będącego w doskonałej formie strzeleckiej Seferovicia są oczywiście kłopotliwe (choć ten pierwszy częściej się ostatnio leczy niż gra), a na drobne urazy narzeka też paru innych piłkarzy portugalskiej ekipy. Ale i Bjelica ma tego rodzaju kłopoty – paru piłkarzy wypada mu za kartki, inni uskarżają się na problemy zdrowotne. Sytuacja Dinama nie jest luksusowa.
W pierwszym meczu Modri zatriumfowali po prostu zasłużenie. Zdominowali przeciwnika, zwłaszcza w pierwszej połowie, puentując okres swojej przewagi golem z rzutu karnego. Wielokrotnie już udowadniali, że potrafią ugrać korzystny rezultat na obiekcie przeciwnika i skutecznie się bronić, zachowując słynne zero z tyłu. Niemniej – Benfica to ofensywna potęga. 68 goli w 25 ligowych spotkaniach nie wzięło się z czapki. Kolejne drużyny mają po kilkanaście, albo i po kilkadziesiąt goli mniej w dorobku, między innymi FC Porto. Ćwierćfinalista Champions League.
DINAMO SPRAWI SENSACJĘ I ZWYCIĘŻY W PORTUGALII? KURS 7.75 W ETOTO!
Atutem Chorwatów na pewno będzie brak presji – oni już swoje w pucharach zrobili. Ugrali wystarczająco dużo, by Bjelicę już teraz noszono na rękach i postulowano w mediach zatrudnienie go w roli szkoleniowca kadry narodowej. Tej samej, która na ostatnim mundialu ugrała wicemistrzostwo świata. Niemniej – wydaje się, że szkoleniowiec chorwackiej drużyny, podobnie jak jego podopieczni, cały czas nie są nasyceni. A w starciach z Anderlechtem, Pilznem czy Fenerbahce już udowodnili, że piłkarsko nie mają się czego w Lidze Europy wstydzić. Kolejna sensacja jest zatem absolutnie w ich zasięgu.
Chorwacki futbol, choć wciąż pogrążony w cieniu afery, przeżywa w ostatnich miesiącach wielkie chwile. Z polskie perspektywy – zazdrość aż ściska, więc w sumie fajnie, że swoją rolę odgrywają w tym chociaż byli bohaterowie ekstraklasowych zmagań.
Fot. Newspix.pl