Cristiano Ronaldo spędził w Realu piękną dekadę. Dziewięć razy stanął na podium Złotej Piłki, czterokrotnie ten plebiscyt wygrał, pięć razy sięgnął po Ligę Mistrzów, dwukrotnie broniąc to trofeum, co w historii piłki nie udało się nikomu wcześniej (nawet choćby raz). Strzelił w oficjalnych meczach 450 bramek, zaliczył 131 asyst – sukcesy moglibyśmy wymieniać i wymieniać. Mimo to czasami musiał mierzyć się z zarzutami.
Jeden z najpopularniejszych – strzela głównie w meczach drugiej kategorii, a w finałowych starciach zwykle zawodzi go skuteczność.
Real Madryt pokazał jednak w meczu z Ajaksem, jak głęboko należy sobie wsadzić wszystkie te teorie. Można wymieniać wiele przyczyn tej spektakularnej klęski. Nasycony sukcesami skład. Drużyna złożona z piłkarzy w wieku, w którym jest już bliżej niż dalej do końca kariery. Gwiazdy, które zawodzą – jak Modrić, Kroos czy Marcelo. Kompletne wypalenie Garetha Bale’a. Brak wielkich transferów. Ale coś nam się wydaje, że kluczowe znaczenie miał inny, koronny powód – odejście Cristiano Ronaldo. Nikt tak często nie ratował Realowi tyłka, jak właśnie Ronaldo. Nikt tak często nie strzelał w meczach, w których nie szło. Nikt tak często nie przechodził w pojedynkę zespołów, które – przynajmniej teoretycznie – znajdowały się półkę lub dwie niżej niż Real. Wydawać się wtedy mogło, że Królewscy i bez jego goli jakoś by sobie poradzili.
„Otóż nie” – jak mawia Tadeusz Sznuk.
Rok 2012, 1/8. Real jedzie do mroźnej Moskwy, gdzie mierzy się nie tylko z CSKA, lecz także minusową temperaturą. Idzie opornie, Rosjanom nie sposób odmówić animuszu. Gola strzela Ronaldo, ale rywal daje rade wcisnąć bramkę w końcówce. Przed rewanżem lekka nerwówka. CR7 trafia jednak do siatki dwukrotnie – kończy się na 4:1. Real przechodzi dalej.
Rok 2013, 1/4. Królewscy trafiają na Galatasaray, więc pierwsze gratulacje awansu do półfinału odbierają jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Po pierwszym meczu (3:0, gol Ronaldo) gratulacji jest już cała fala. W Stambule okazało się jednak, że – mimo szybkiej bramki Ronaldo – Galata nie zamierza padać na kolana. Szybko zaczęła odrabiać straty, a swój koncert grali Drogba i Sneijder. Licznik tureckiej drużyny zatrzymał się na trzech golach, choć od czwartego, po którym zrobiłby się wielki smród, było o włos – w zasadzie padł, ale ze spalonego. Wynik na 3:2 ustalił nie kto inny jak Cristiano. Real przechodzi dalej.
Rok 2014, 1/4. W pierwszym meczu z Borussią idzie gładko – strzelone trzy bramki (jedna Ronaldo), spokój przed rewanżem. Spokój, który zmącił uraz największej gwiazdy Realu. Sam jeden wie tylko, ile włosów z głowy wyrwał patrząc jak jego koledzy najpierw marnują karnego, a potem totalnie dają się zdominować. Dortmundczycy odrabiają tylko dwie bramki, a sam mecz pokazuje, ile znaczy brak Ronaldo. Real przechodzi dalej.
Rok 2014, 1/8. Chwilę wcześniej Ronaldo w zasadzie w pojedynkę rozstrzelał jeszcze inną drużynę z Zagłębia Ruhry – Schalke 04. Dwumecz zakończył z bilansem czterech bramek i dwóch asyst. Czy coś w ogóle trzeba jeszcze dodawać? Real przechodzi dalej.
Rok 2015, 1/8. Kolejny dwumecz z Schalke, choć tym razem Niemcy stawiają się znacznie mocniej. Niewiele na to wskazywało, skoro w Gelsenkirchen gładko wygrali 2:0 (gol i asysta Ronaldo). U siebie Real dał sobie wbić jednak cztery bramki i na dużym farcie prześlizgnął się dalej. Głównym autorem akcji ratunkowej oczywiście Ronaldo, który załadował dwie sztuki z główki. Gdyby nie jego gole… Real przechodzi dalej.
Rok 2016, 1/8. Rywalem AS Roma, dwumecz bez wielkiej historii, choć rzymianie straszyli jak potrafili. Los Blancos dwukrotnie wygrywają 2:0, Cristiano strzela w obu meczach. Real przechodzi dalej.
Rok 2016, 1/4. Kolejna nerwówka „Królewskich”. VfL Wolfsburg z Draxlerem, Schuerrle czy Ricardo Rodriguezem nie zamierza sprzedawać tanio swojej skóry i wygrywa w pierwszym meczu 2:0. Przed rewanżem wielka nerwówka, ale Ronaldo załatwia to w zasadzie w pojedynkę strzelając trzy gole. Tego ostatniego, przechylającego szalę, zdobywa po rzucie wolnym. Real przechodzi dalej.
Gdy nie szło, Ronaldo zabierał piłkę i robił robotę. Mówiono, że mnóstwo swoich trafień zalicza przeciwko słabeuszom, lecz gdyby nie te gole, Real nie miałby tak często okazji gry w najważniejszych meczach. Klęska z Ajaksem powinna dobitnie uświadomić wszystkich, jaką głupotą było lekceważenie tych dokonań.
Fot. FotoPyK