Reklama

Zdumiewające zmiany w Hiszpanii – o Superpuchar pograją… cztery drużyny

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

19 lutego 2019, 14:12 • 4 min czytania 0 komentarzy

Superpuchar Hiszpanii zawsze wzbudzał pewne kontrowersje, czy raczej – łagodne zdziwienie. W Europie tego rodzaju trofea – których prestiż regularnie maleje, nie ma się co oszukiwać – rozgrywa się raczej w formacie jednego meczu, czasami nawet bez dogrywki w przypadku remisu. Ot, byle tradycji stało się zadość. Zwykłe, niezobowiązujące przetarcie przed sezonem i właściwym etapem rywalizacji. Tymczasem w Hiszpanii – dwumecz pełną gębą.

Zdumiewające zmiany w Hiszpanii – o Superpuchar pograją… cztery drużyny

Teraz tamtejsza federacja pokombinowała jeszcze bardziej. Od 2020 roku losy Superpucharu rozstrzygane będą w ramach mini-turnieju, w którym wezmą udział: mistrz i wicemistrz kraju oraz zdobywca Pucharu Króla wraz z finalistą tych rozgrywek.

A jeżeli mistrz i wicemistrz zmierzą się ze sobą również w finale Copa del Rey? Cóż – przypuszczalnie, w takich okolicznościach wskazywane będą w zastępstwie drużyny szczególnie utytułowane w Pucharze Hiszpanii. Po prostu wielkie piłkarskie marki, rozbudzające najwięcej zainteresowania.

Jak to ma wyglądać w praktyce? Prezes hiszpańskiej federacji, Luis Rubiales, przedstawił mediom po prostu formułę turniejową. Dwa półfinały plus wielki finał. Rubiales zakłada jednocześnie, że zreformowane rozgrywki będą się odbywały poza Hiszpanią, a najpewniej w ogóle poza Starym Kontynentem. Hiszpanie stawiają na Azję i USA – tam chcą promować swoje rozgrywki właśnie za pomocą odmienionego Superpucharu. To zresztą jeden z wielu ukłonów w stronę pozaeuropejskich odbiorców, co często bulwersuje iberyjską publiczność. Ostatnio kibice Deportivo Alaves wnieśli na trybuny trumnę i zaintonowali marsz żałobny, protestując przeciwko poniedziałkowym meczom.

“Wyłączyć TV, ratować futbol” – napisali na transparentach. Ale zdaje się, że włodarze hiszpańskiej piłki mają inną koncepcję i telewizji z pewnością wyłączać nie chcą, coraz bardziej umiędzynarodawiając swoje rozgrywki.

Reklama

Oczywiście oficjalnie klamka jeszcze nie zapadła, ale skoro przedstawiciele federacji zdecydowali się wypuścić już komunikat w tej sprawie, to przypieczętowanie zmian wydaje się być kwestią czasu. To zresztą nie jest pierwsze tego rodzaju zamieszanie wokół Superpucharu – choćby latem 2018 roku, czyli całkiem niedawno, zrobił się spory dym wokół dwumeczu Barcelony z Sevillą. Ten sam prezes Rubiales, który teraz postanowił rozciągnąć rywalizację na trzy mecze i cztery drużyny, zadecydował wtedy, że Barca i Sevilla w drodze wyjątku rozegrają tylko jeden mecz, na dodatek w marokańskim Tangerze.

Działacze Sevilli kiepsko znieśli to postanowienie. Na tyle kiepsko, że podczas radiowej rozmowy Rubialesa z prezesem Sevilli, Jose Castro, prawie doszło do rękoczynów. Panowie rzucili się sobie do gardeł, nie mogąc odnaleźć porozumienia. Trzeba pamiętać, że poszło im między innymi o ustawienie dogodnego terminu na rozstrzygnięcie rywalizacji o Superpuchar. Obie drużyny miał niezwykle napięty terminarz – Barca grała intratne sparingi podczas okresu przygotowawczego do sezonu, Sevilla rywalizowała w ramach eliminacji do europejskich pucharów. Ciężko było wyznaczyć datę satysfakcjonującą obie strony sporu, no i trzecią stronę – czyli samego Rubialesa oraz federację.

Abstrahując już od tego, kto miał wtedy rację, bo to teraz najmniej istotne – skoro tak ciężko było Rubialesowi pogodzić odpowiednim terminem dwie drużyny, to jak teraz ma zamiar dopasować terminarz aż czterech klubów? Trudno powiedzieć, koncepcja prezesa federacji wydaje się być dość mocno oderwana od rzeczywistości. Zdaje się, że pomysł jest taki, by kluby skróciły trochę swoje przygotowawczo-zarobkowe tournee i parę dni poświęciły na mini-turniej o Superpuchar. Jeżeli uda się tę imprezę dobrze sprzedać, to kto wie, być może nowa formuła wypali marketingowo, a i sportowo się obroni. Ale federacja bez wątpienia będzie musiała hojnie podzielić się zyskami z uczestnikami turnieju. No i oczywiście cała koncepcja zasadza się na żelaznym założeniu, że Barca i Real nigdy nie popadną w poważny kryzys formy – wszak tylko obecność tych klubów w czwórce może zapewnić Superpucharowi Hiszpanii popularność w USA albo na Dalekim czy Bliskim Wschodzie.

Turniej z udziałem, dajmy na to, Atletico, Sevilli, Villarrealu i Getafe zostałby raczej skwitowany przez amerykańskich i azjatyckich widzów szerokim ziewnięciem.

Co poza tym? To nie musi być koniec zmian. Warto przypomnieć, że od dłuższego czasu planowane są korekty w Pucharze Króla, gdzie wstępne fazy (do ćwierćfinałów) mają być wkrótce rozgrywane w ramach jednego meczu, bez rewanżu. Co zapewne wszystkie super-potęgi przyjmą z ulgą, bo dwumecze z ekipami z niższych klas rozgrywkowych to dla zespołów pokroju Barcy, Realu czy Atletico prawdziwa drzazga w palcu. Istnieje też rewolucyjna koncepcja, by także i Copa del Rey rozstrzygać w formule “Final Four”. Cztery drużyny walczące o tytuł ugościłoby przez kilka dni jedno z miast, które posiadają dwa kluby w La Liga. Choćby Sewilla, Madryt, Barcelona czy Walencja.

Reklama

Trochę nas tylko w tym wszystkim dziwi, że tego rodzaju zmiany postuluje i planuje akurat Luis Rubiales, czyli gość dostający białej gorączki na sam pomysł, żeby jeden mecz La Liga w sezonie wywieźć do Stanów Zjednoczonych.

fot. newspix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
3
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia
Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
9
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...