Nie mogliśmy doczekać się powrotu Ekstraklasy. Na dzień dobry dostaliśmy cudowne uzdrowienie Pawła Bochniewicza, Jakuba Czerwińskiego kopiącego piłką w twarz kolegi z zespołu, ale i problematyczną bramkę zdobytą ręką przez Igorsa Tarasovsa. Dwa pierwsze przypadki ujęlibyśmy w rubryce “Jaja Ekstraklasy”, ostatni przypadek podpada pod naszą “Niewydrukowaną Tabelę”, do której również wraz z nowym rokiem wracamy.
Z tym golem strzelonym ręką chodzi oczywiście o starcie Śląska Wrocław z Zagłębiem Sosnowiec. Igors Tarasovs uderza piłkę głową, ta trafia w jego rękę, a następnie wpada do siatki.
Problem? Mało powiedziane. A sprawę tę należy rozpatrywać pod dwoma aspektami.
Pierwszy – sam gol i zagranie ręką. Tutaj Tomasz Musiał jest w sytuacji trudnej. Z jednej strony wiążą go przepisy gry w piłkę nożną, a zgodnie z nimi bramka powinna zostać uznana. Zawodnik Śląska nie zagrywa bowiem piłki ręką w sposób celowy, nie ma tu mowy o premedytacji w użyciu dłoni, a to w kontekście przepisów jest kluczowe. Jednak są jeszcze najnowsze wytyczne UEFA mówiące o tym, by goli strzelonych ręką nie uznawać wcale. Bez zważania na to, czy to zagranie celowe czy przypadkowo odbicie – nie uznawać i koniec.
Drugi – przekroczenie piłką linii bramkowej podczas dośrodkowania. Nie mamy dobrych powtórek, oceniamy tę sytuację tylko na podstawie jednej z kamer, która może nieco oszukiwać nasze oko. Ale decyzja sędziego o wznowieniu gry z pola bramkowego wskazywałaby na to, że właśnie dlatego gol nie został zaliczony. Wówczas wychodzi na to, że Musiał prawdopodobnie miał rację. Dlatego nie uzupełniamy tu rubryk “sędzia pomógł/zaszkodził”.
Jest jeszcze jedna sytuacja z tego meczu, z którą mieliśmy mały zgryz. Chodzi o faul Gressaka na Musondzie:
Na stopklatce wygląda to równie brutalnie co na wideo. Atak powyżej kostki, “stempel” postawiony na okolicach stawu skokowego, na pewno bolesne w skutkach. Sędzia Musiał – który często ma problemy z takimi sytuacjami – powinien wybierać między czerwoną a żółtą kartką, tymczasem nie pokazał żadnej. Błąd? Na pewno. Pytanie, jak rażący. Bo dla nas to taka kartka z gatunku tych pomarańczowych, które śmiało można podciągnąć pod czerwień. Okolicznością łagodzącą dla pomocnika gości jest fakt, że nie ma tu dużej dynamiki, nie dociska tego “stempla”, spóźnienie w dojściu do piłki jest minimalne. Przypomina nam to łagodniejszą wersję czerwieni dla Arkadiusza Piecha w poprzedniej rundzie – tam jednak wykluczenie było bardziej ewidentne.
Z kwestii, które na pewno musimy zweryfikować w naszej tabeli, to remis w meczu Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin. Nie, nie dlatego, że dajemy Kolejorzowi dodatek za zatrudnianie osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Chodzi o rzut karny, który należał się lechitom za faul na Macieju Makuszewskim.
Oglądaliśmy powtórki kilkukrotnie i mamy pełne przekonanie, że Makuszewski w walce o piłkę najpierw zostaje lekko pchnięty (być może karny), a później zdzielony łokciem przez Slisza. Oczywiście zawodnik Lecha miał marne szanse na dojście do piłki, ale podjął walkę, z której został wyeliminowanym ciosem łokcia w czoło. Gdyby taki faul miał miejsce gdzieś na środku boiska, to pewnie Tomasz Kwiatkowski nie wahałby się użyć gwizdka. A że w polu karnym, to machnął ręką. Naszym zdaniem – błędnie.
Dopisujemy gola ekipie Adama Nawałki, dopisujemy też punkt, a dwa punkty zabieramy Zagłębiu.
Z tego meczu mamy też dwie kontrowersje. Właściwie jedną, bo piłka tańcząca na linii bramkowej Lecha to jasna sytuacja – gola nie było. Natomiast mieliśmy wątpliwości, czy w drugiej połowie Starzyński faulował we własnym polu karnym Amarala. Ale uznaliśmy, że to Portugalczyk wpada w zawodnika Zagłębia, który poślizgnął się na boisku. Poza tym Amaral miał wystarczająco dużo czasu, by swobodnie ominąć rywala w biegu po piłkę.
I jeszcze jedna poprawka – choć tu już chodzi o pierdołę w meczu, który był rozstrzygnięty. Niemniej w naszym przekonaniu Jagiellonii w Legnicy należał się rzut karny za faul na Savkoviciu (opłakanym w skutkach dla samego piłkarza, który w tym sezonie już nie pogra). Obrońca owszem zagrywa piłkę, ale równocześnie demoluje rywala. Sytuacja analogiczna do przewinienia Jakuba Błaszczykowskiego w meczu Ligi Narodów z Włochami. Dopisujemy Jadze gola, uzupełniamy rubrykę “pomógł/zaszkodził” i życzymy Savkoviciowi szybkiej rehabilitacji.