Nie ukrywamy, że liczyliśmy na przyjemne niedzielne popołudnie z Pucharem Anglii, a przede wszystkim ostrzyliśmy sobie zęby na polski mecz, czyli Queens Park Rangers kontra Leeds. Kiedy jednak okazało się, że Klich odpoczywa poza kadrą, a Wszołek usiadł tylko na ławie (i wszedł dopiero w 86. minucie), pomyśleliśmy – no dobra, sprawdzimy chociaż, co słychać u rozpędzonego ostatnio Grosickiego. Ale i on, po serii dobrych występów, dostał od swojego trenera wolne. W tym kontekście najciekawszą pozycją na dzisiejszej liście dań FA Cup okazał się mecz grającego w mocnym zestawieniu i podbudowanego zwycięstwem z Liverpoolem Manchesteru City, który zmierzył się z reprezentującym Championship Rotherham United.
I nie ukrywamy, że zawsze przyjemnie jest popatrzeć na gwiazdy City, zwłaszcza wtedy, kiedy te mają wystarczająco dużo miejsca na boisku, by się rozpędzić. Tak też było dziś na Etihad – gospodarze od pierwszych minut wcielili się w rolę bata, a goście w rolę gołej dupy. Początek meczu wyglądał następująco:
– W 2. minucie w pole karne gości wdarł się De Bruyne, kapitalnie zagrał na głowę Jesusa, który miał przed sobą pustą bramkę, a trafił tylko w poprzeczkę.
– W 3. minucie wychodzącego na świetną pozycję Sterlinga w ostatniej chwili powstrzymał obrońca, który wykonał wślizg i tak zblokował Anglika, że po bilardzie piłka o mało co wpadłaby do bramki.
– W 5. minucie wychodzącego na świetną pozycję Sterlinga w ostatniej chwili uprzedził stojący w bramce Rotherham, Marek Rodak.
– W 8. minucie Mahrez świetnie znalazł przed bramką Jesusa, który ponownie musiał jedynie zamknąć akcję, ale tym razem nie udało mu się odpowiednio dostawić stopy.
– W 10. minucie Mahrez uderzał z narożnika pola karnego, ale Rodak zbił piłkę na rzut rożny.
– W 12. minucie gospodarze wreszcie dopięli swego – po efektownym rozegraniu z De Bruyne Sterling minął rywala w polu karnym i pewnym strzałem wpakował piłkę do siatki.
Rotherham bronił tak, jak Vanna Ly robił przelew, a City sukcesywnie wrzucało wyższe biegi. I pewnie szybko zrobiłoby się po sprawie, ale gościom na ratunek przyszedł sędzia liniowy. Nie, nie pomylił się na ich korzyść, ale po prostu odniósł kontuzję i musiał zostać zastąpiony przez sędziego technicznego. Cała zamiana trwała dość długo, co kompletnie wybiło gospodarzy z rytmu. Ci do gry powrócili śnięci i przy założeniu, że ten mecz sam się wygra. A to zapoczątkowało najlepszą w tym spotkaniu fazę gry Rotherham, w której momentami było nawet blisko wyrównania. Największa w tym zasługa Edersona, który najpierw stracił piłkę we własnym polu karnym (!), czego nie wykorzystali rywale. A chwilę później staranował napastnika gości i naprawdę zaśmierdziało rzutem karnym – bardziej drobiazgowy arbiter mógłby wskazać na wapno. A gdyby to zrobił, zakładamy że sędzia VAR nie zmieniłby jego decyzji.
Tak się jednak nie stało, Rotherham nie wykorzystał nieporadności bramkarza City, a gospodarze zdążyli się wybudzić z zimowego snu jeszcze przed przerwą. W 43. minucie Foden przeprowadził dwie groźne akcje – najpierw został zablokowany w polu karnym gości, a po kilkunastu sekundach piłka do niego wróciła (za sprawą kapitalnego podania Gündoğana). A Foden tak próbował ją przyjąć w polu karnym, że nieopatrznie… zdobył gola. Zagrana przez niego futbolówka minęła wychodzącego Rodaka i wpadła do siatki.
Trzy minuty później było już 3:0, a niemal wyłączna w tym zasługa Walkera, który wygrał pojedynek główkowy po wznowieniu gry przez bramkarza gości, po rozegraniu pociągnął prawym skrzydłem, dośrodkował, a tam próbujący interweniować Ajayi wpakował piłkę do własnej siatki.
Tym samym wiadomym się zrobiło, że jest już po meczu, i że druga odsłona będzie jedynie dobijaniem rywala. Tak też się stało. Najpierw Sterling dokonał nie lada sztuki – strzelił gola beznadziejnym dziś Jesusem, zagrywając mu piłkę, której nawet Brazylijczyk nie był w stanie zmarnować. Następnie podobną akcję przeprowadzili Gündoğan z Mahrezem, zakończoną golem tego drugiego. A całość efektowną główką podsumował Otamendi oraz – za sprawą swojej prawej nogi – wprowadzony na boisko Sane. 7:0, siedmiu różnych strzelców, rywal wgnieciony w murawę, ale zarazem ze świadomością, że otrzymał najniższy wymiar kary. De-kla-sa-cja.
I tak, jak ciężko było spodziewać się jakiegokolwiek innego rozstrzygnięcia, tak styl i rozmiary mogą napawać kibiców City optymizmem. Z ich występami w FA Cup dotychczas różnie bywało, by tylko wspomnieć ubiegłoroczny oklep od Wigan. Dziś jednak podopieczni Guardioli zaprezentowali zupełnie inny futbol i po raz kolejny w ostatnich dniach potwierdzili, że wrócili już na właściwe tory. Co więcej, po raz pierwszy od półtora miesiąca zagrali na zero z tyłu, i to pomimo wygłupów Edersona. Jakkolwiek spojrzeć, w niebieskiej części Manchesteru dziś same pozytywy.
* * *
Komplet dzisiejszych spotkań FA Cup:
Manchester City – Rotherham 7:0
Fulham – Oldham 1:2
Millwall – Hull 2:1
Preston – Doncaster 1:3
QPR – Leeds 2:1
Sheffield – Barnet 0:1
Woking – Watford 0:2
Fot. Newspix.pl