Reklama

Nie jest łatwo się pozbierać po Huraganie

redakcja

Autor:redakcja

03 stycznia 2019, 11:14 • 8 min czytania 0 komentarzy

Cóż to była za marna jesień w wykonaniu Zagłębia Lubin… Latem zanosiło się jeszcze na sezon niezły, a w najgorszym razie przeciętny, a później sprawy przyspieszyły i przybrały skrajnie niekorzystny obrót. W efekcie Miedziowi spokojnie mogą kandydować do miana najbardziej rozczarowującej ekipy w bieżącym sezonie ekstraklasy. Dość powiedzieć, że zawodnicy z Dolnego Śląska rozjechali się na świąteczne urlopy z dziesięcioma porażkami na koncie i dorobkiem punktowym znacznie uboższym od wiecznie wyszydzanej Korony czy też krakowskiej Wisły, która jest od wielu miesięcy pogrążona w kompletnej finansowej zapaści.

Nie jest łatwo się pozbierać po Huraganie

Prezes Mateusz Dróżdż czasem sugeruje między wierszami, że zawodnicy Zagłębia mają po prostu aż za dobrze. Długie, tłuste kontrakty rozliczane na czas, spokojne miasto, trybuny bez wielkiego ciśnienia na sukces. Jak mawia klasyk – ciepły kurwidołek. Nie może to być oczywiście wytłumaczenie dla wszystkich kłopotów Zagłębia, ale bez wątpienia przydałby się w tym zatęchłym stawie jakiś drapieżny szczupak, który rozbudziłby mocno uśpione karasie i zmusił je do gimnastyki.

Krótko mówiąc – trener by się przydał. Klasowy.

Ben van Dael klasę musi dopiero udowodnić. Podobno o jego pozostanie na stanowisku apelowali sami piłkarze. Z jednej strony – dobry znak. Z drugiej – biorąc pod uwagę powyższą, rybną metaforę – niepokojący. Na razie udało mu się trochę posprzątać po Huraganie, który zdewastował drużynę mentalnie i organizacyjnie. Ale prawdziwe wyzwania dopiero przed nim.

MOCNY PUNKT

Reklama

Nie ma co świrować – Filip Starzyński. Przy wszystkich swoich ograniczeniach, które sprawiły, że nie zrobił kariery w skali europejskiej, wciąż jest to zawodnik gwarantujący po prostu punkty i liczby. Można się zżymać o człapanie, można mieć pretensje o powolne powroty do defensywy i szeroko pojętą chimeryczność. Ale potem mamy 3 stycznia w kalendarzu, zerkamy w rubrykę z cyferkami i sprawa jest jasna – sześć goli, sześć asyst. Bardzo przyzwoity bilans. Tylko raz się zdarzyło (2:3 z Wisłą Kraków), że Starzyński dopisał do swojego dorobku punkcik w klasyfikacji kanadyjskiej, a mimo to Zagłębie nie ugrało w danym spotkaniu nawet remisu. Lubinianie są w tej chwili po prostu uzależnieni od jego dyspozycji dnia i stałych fragmentów gry w jego wykonaniu.

I to ostatnie zdanie pasowałoby również do rubryki „słaby punkt”. Bo z drugiej strony Starzyński to nie jest aż taki kozak, żeby zespół z naprawdę dużymi ambicjami mógł być od niego uzależniony i jednocześnie te ambicje realizować.

PIĄTA KOLUMNA

Jakub Tosik. Częsty bywalec jedenastki największych badziewiaków kolejki, jeden z głównych antybohaterów mrocznej passy Miedziowych, którzy od 29 września do 25 listopada przegrali sześć z siedmiu meczów, dokładając do tego futbolowego zakalca zaledwie jeden rodzynek w postaci remisu. Dopóki Tosik występował jako defensywny pomocnik na początku sezonu, wszystko się jeszcze w miarę trzymało kupy. Prochu to on na tej pozycji już nie wymyśli, ale jakiś tam poziom solidności zwykle gwarantuje. Nie ma tragedii. Natomiast po przesunięciu go na prawą obronę w miejsce kontuzjowanego Czerwińskiego zaczęła się istna apokalipsa. Kartki, babole w ustawieniu, kolejne bramki przekazywane rywalom w podarunku.

W grudniu zasiadł wreszcie na ławce, miejsce z prawej strony defensywy zajął Kopacz, no i gra Zagłębia w obronie zaczęła jako-tako wyglądać. Żeby było jasne – nie chcemy wszystkich problemów lubinian sprowadzić do jednego Tosika. Byłoby to podejście mimo wszystko krzywdzące dla piłkarza, no i zdecydowanie zbyt wyrozumiałe dla klubu jako całości. Ale w kategorii „piąta kolumna” Jakub naprawdę ciśnie się na klawiaturę, bo kilka meczów sknocił w sposób naprawdę popisowy. Choćby starcie z Arką Gdynia.

NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE

Reklama

Że klub nie eksplodował po aferze, która wstrząsnęła nim po odpadnięciu z Pucharu Polski. Serio, nic innego nie przychodzi nam do głowy. Nie ma sensu szukać pozytywnych zaskoczeń w przypadku Zagłębia Lubin, które totalnie, absolutnie, na całej linii zawaliło jesień.

Paru młodych zawodników sygnalizuje potencjał, lecz z pochwałami się wstrzymujemy. Czekamy na więcej. I regularniej.

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

No właśnie – chyba wypada to ująć zbiorczo. Całe Zagłębie jest jednym, wielkim rozczarowaniem wielu ostatnich miesięcy. Tak naprawdę można to rozciągnąć wręcz na lata, bo sporo wody już w Wiśle upłynęło, odkąd Miedziowi grali fajną piłkę i bili się o najwyższe lokaty w lidze. W obecny sezon weszli jeszcze dość przyzwoicie – może bez specjalnego stylu, co było niejako znakiem rozpoznawczym do bólu nijakiej drużyny Mariusza Lewandowskiego, lecz z ładnym dorobkiem punktowym. Później przyszła klęska w krajowym pucharze, nerwowa reakcja szefostwa i rozpoczęło się odliczanie dni do zwolnienia szkoleniowca, który ponoć nie słynął z pracowitości i żywioł trenerki nigdy go tak naprawdę nie pochłonął.

Początkowo prezes Mateusz Dróżdż mówił w rozmowie z nami, że nie przewiduje, żeby Ben van Dael miał zastąpić Lewandowskiego. Potem dyrektor Michał Żewłakow informował, że klub niebawem ogłosi zatrudnienie nowego trenera, bo van Dael objął tę funkcję tymczasowo i sposobi się już zapewne, by powrócić do akademii. Stanęło jednak na radosnym oświadczeniu o kontynuowaniu współpracy z Holendrem i to on dalej pociągnie wózek pod tytułem „pierwsza drużyna”. Oczywiście van Daela nie ma sensu z góry skreślać – trudno jego warsztat na razie zweryfikować. Może się okazać fachurą, czemu nie. Ale… no właśnie. Fajnie by było, gdyby Zagłębie jednak zatrudniło faceta, którego warsztat właśnie można zweryfikować w pięć minut na podstawie dotychczasowych dokonań. Takiego, żebyśmy byli zaskoczeni, jeśli mu z jakiegoś powodu nie wyjdzie. Nie odwrotnie.

Tak, to jest chyba w tym całym rozczarowaniu najważniejsze. Klub, którego przedstawiciele chętnie i pięknie opowiadają o długofalowych wizjach, zdaje się często działać po omacku w sprawach bieżących. Wielkie plany warto mieć, ale w futbolu nie ma siedmiomilowych butów – trzeba zdobywać szczyty krok po kroku, czasami wręcz tip-topkami. W Lubinie czasem o tym zapominają i – co gorsza – chyba nie uczą się na błędach.

Osobne zdanko również dla Patryka Tuszyńskiego. Latem się wydawało, że będzie regularne pakował piłkę do siatki – nawet jeżeli nie po oszałamiających akcjach indywidualnych, to przynajmniej korzystając ze sprytu i instynktu, i dopychając futbolówkę na pustaka w odpowiednim momencie. Tymczasem Tuszyński zagrał w dziewiętnastu meczach, a na golkipera rywali znalazł sposób w ledwie czterech, z czego trzy spotkania miały miejsce jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. Zagłębie potrzebuje klasowego snajpera.

ABSURD RUNDY

Wywiad z prezesem Dróżdżem (29.09.2018):

– Szef waszej akademii, Ben van Dael, ma jakieś doświadczenie w pracy z pierwszym zespołem?
– O ile pamiętam to tak, prowadził Fortunę Sittard.

– Ma zamiar znów spróbować swoich sił w takiej roli?
– Nie, w ogóle nie jest do tego przeznaczony. Ma konkretne zadania jako szef szkolenia i wywiązuje się z nich wzorowo. Informacje prasowe, które się dzisiaj pojawiły… Oczywiście „nigdy nie mów nigdy”, ale jestem bardzo daleki od stwierdzenia, że Ben ma otrzymać nową misję w klubie.

Wywiad z Michałem Żewłakowem (10.12.2018):

– Zagłębie Lubin jest już na tym etapie, że ma szkoleniowca, ale oficjalnie będziemy go mogli ogłosić za jakiś czas. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Myślę, że przed ostatnim meczem ligowym, przed 20 grudnia ogłosimy, kto to będzie. (…) Nikogo nie można do niczego zmuszać. Każdy człowiek, który poważnie traktuje swój zawód, chciałby zacząć w zasadzie od samego początku. Więc jak skończy się pierwsza runda, nowy szkoleniowiec będzie miał trochę czasu, by zapoznać się z tym, co się dzieje w klubie.

Wypowiedź Michała Żewłakowa (21.12.2018):

– Chwilę potrwało, zanim drużyna pod wodzą nowego szkoleniowca złapała właściwy rytm, ale widać, że z meczu na mecz Zagłębie było mocniejsze. Monitorowaliśmy rynek oraz prowadziliśmy negocjacje z innymi kandydatami, ale równolegle obserwowaliśmy pracę Bena van Daela i rozwój zawodników. Piłkarze byli pod wielkim wrażeniem jego warsztatu.

Wypowiedź Bena van Daela (21.12):

– Football is unpredictable.

Niemalże expressis verbis przyznano, że Holender pozostał szkoleniowcem z braku laku, wobec braku ciekawych nazwisk do wyjęcia na rynku. Kiepsko to wróży na przyszłość, choć nie od dziś wiadomo, że rozwiązania prowizoryczne zwykle utrzymują się najdłużej i potrafią się niekiedy zaskakująco pozytywnie sprawdzić.

MOMENT RUNDY

26 września 2018 roku, 2:3 z Huraganem Morąg w Pucharze Polski. Od tego momentu wszystko się w grze Zagłębia rozpieprzyło. Wcześniej było stabilnie. Wiadomo jak, ale stabilnie.

OPINIA EKSPERTA

Janusz Wójcik: – Tu nie ma co dzwonić, tu trzeba trenować.

SZALENIE ISTOTNY FAKT

Po dziewięciu ligowych kolejkach (czyli – przed kompromitacją w Morągu) Zagłębie zajmowało piąte miejsce w tabeli i miało tylko dwa punkty straty do Lechii Gdańsk (wówczas – drugie miejsce).

RUNDA OKIEM WESZŁO

asdasd

SONDA

Zagłębie zatrudni kiedyś trenera z prawdziwego zdarzenia?

W żadnym wypadku
A komu to potrzebne?
A dlaczego?

WERDYKT

Jest sponsor, jest kasa, jest kozacka akademia, paru niezłych piłkarzy też się znajdzie, ludzie zarządzający klubem sprawiają wrażenie poważnych gości, którzy wiedzą o co chodzi w piłce. Tylko wokół postaci trenera nie ustają wątpliwości. Ben van Dael na razie dał się poznać jako facet, który nie bez kozery działał w strukturach akademii, bo z lubością stawia na piłkarzy młodych i niedoświadczonych. Co nam się nawet podoba. Ale przed nim bodaj najtrudniejsze wyzwanie z możliwych – zimowy okres przygotowawczy, wyjątkowo specyficzny czas. Wielu szkoleniowców z dużym doświadczeniem potrafi się na tym wyłożyć, a co dopiero taki – jakkolwiek by to zabrzmiało, kiedy mowa o pięćdziesięciolatku – żółtodziób. Wielki egzamin przed Holendrem. Jeżeli go zda – trzeba się będzie przed nim z uznaniem ukłonić. Choć to dosyć nieprawdopodobny scenariusz.

No, chyba że jednak znajdzie się ktoś w jego miejsce. „Sport” donosi o Macieju Stolarczyku. To byłaby na pewno interesująca opcja. O ile uda się ją zrealizować szybko, jeszcze przed zimowymi zgrupowaniami.

Na razie postawę Zagłębia wyceniamy na soczystą dwóję. I jakoś brak w nas przekonania, że ta nota za pół roku się w sposób istotny poprawi.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...