Reklama

Sheridan w Białymstoku to już przeszłość. Duża pensja, spory niedosyt

redakcja

Autor:redakcja

31 grudnia 2018, 18:25 • 3 min czytania 0 komentarzy

W prezencie noworocznym Jagiellonia znacząco odciążyła swój budżet płacowy, zrzucając z niej Cilliana Sheridana. Od dłuższego czasu był on raczej balastem dla białostockiego klubu. Żegnamy go z poczuciem dużego niedosytu, choć trudno mówić o niewypale transferowym. To mimo wszystko byłyby zdecydowanie za mocne słowa. 

Sheridan w Białymstoku to już przeszłość. Duża pensja, spory niedosyt

Irlandczyk odchodzi z „Jagi” z dorobkiem 62 meczów, 20 goli i 5 asyst, z czego 52 spotkania i 17 bramek to Ekstraklasa. Liczby całkiem przyzwoite, jednak można było oczekiwać więcej, zwłaszcza po znakomitym początku.

Sheridan zimą 2017 przychodził jako zawodnik mający dawać jakość od razu, tu i teraz. Miał w CV Ligę Mistrzów z Celtikiem i APOEL-em Nikozja, występy w reprezentacji Irlandii, a przed przyjściem do Jagiellonii przez półtora roku w Omonii Nikozja strzelił 23 gole w cypryjskiej ekstraklasie. Oczekiwania wobec niego były ogromne i przez pierwszą rundę je spełniał. Piłkarz ten idealnie dopasował się do układanki Michała Probierza. Z miejsca stał się niezwykle efektywny i pożyteczny. W czternastu meczach ligowych strzelił osiem goli i zaliczył cztery asysty, a on i koledzy omal nie zostali mistrzami Polski. W pewnym momencie zaczęto nawet spekulować o jego powrocie do drużyny narodowej.

W nowym sezonie – już z Ireneuszem Mamrotem jako trenerem – coś się jednak zaczęło psuć, po części z powodu kontuzji. Sam początek niczego złego jeszcze nie zapowiadał. Sheridan trafił do siatki Dinamo Batumi w eliminacjach Ligi Europy, a w Ekstraklasie strzelał w trzech kolejnych meczach (kolejki nr 3, 4 i 5). Po golu w Kielcach coś się zaczęło. Coraz częściej widzieliśmy ślamazarnie poruszającego się napastnika, który niewiele dawał zespołowi, za to ciągle po zmarnowanych sytuacjach pokazywał uniesionego kciuka, dziękując kolegom za dobre podania. Na kolejną bramkę snajper z Wysp czekał aż do przedostatniej kolejki 2017 roku, gdy to za jego sprawą pokonano Pogoń Szczecin. Strzelecka niemoc trwała ponad 700 minut.

Pilka nozna. Ekstraklasa. Jagiellonia Bialystok - Legia Warszawa. 06.05.2018

Reklama

„Jaga” już rok temu chętnie oddałaby Sheridana, ale brakowało chętnych do przejęcia jego wysokiego kontraktu, a on sam nie palił się do odejścia. Mamrot stracił do niego przekonanie. Wiosną Irlandczyk do pierwszego składu wskoczył dopiero na trzy ostatnie kolejki i przydał się, pokonując bramkarzy Lecha Poznań i Wisły Płock. Jego akcje nieco wzrosły, choć latem – podobnie jak we wcześniejszym okienku – w Białymstoku nie zatrzymywaliby 29-latka na siłę.

W tym sezonie Sheridan potrafił zagrać 90 minut, by potem wypaść ze składu na kilka kolejnych meczów. Dopiero pod koniec jesieni zaczął występować regularniej. Koniec końców zdobył trzy bramki w lidze, ukąsił Rio Ave w rewanżu na portugalskiej ziemi, a w Pucharze Polski trafił w Gdyni. Cały czas jednak pisano, że wkrótce odejdzie, co rozzłościło trenera Mamrota, który kilka tygodni temu zabrał głos na Facebooku, stanowczo dementując, że los zawodnika jest przesądzony.

W praktyce wyszło, że i tak doszło do przewidywanego rozstania. Irlandczyk zaraz po zakończeniu rundy znalazł się na liście transferowej, a że najwidoczniej nie było widoków, żeby ktoś go przechwycił, dogadano się w sprawie rozwiązania kontraktu. Klub z pewnością trochę to kosztowało, ale lepiej tak niż męczyć się przez kolejne pół roku z kimś, kto zajmował pierwsze miejsce na liście płac.

Z tego związku dało się wycisnąć więcej. Nie tylko na boisku. Sheridan w wyjątkowo oryginalny sposób prowadzi media społecznościowe, ma sarkastyczne podejście humoru i duży dystans do siebie, nagrywa podcasty. Chyba można to było bardziej wykorzystać marketingowo. Szkoda.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...